05. Kto by jej tyle dał?
Zwrotka Kuqe (2:30) w "Nowi kumple" cudownie brzmi, podoba mi się głos Łukasza.
Uwaga! Rozdział zawiera o wiele więcej wulgaryzmów od czterech poprzednich.
Leżę w łóżku z zamkniętymi oczami, analizując to, co wydarzyło się wczoraj w nocy i dziś nad ranem. Mam mętlik w głowie przez tę dziewczynę. Jej skromna osoba tak cholernie mnie intryguje, że mógłbym siedzieć z nią godzinami i wpatrywać się w te czekoladowe oczy. Zaczynam powoli odpływać z powrotem do krainy snów, jeszcze chwila i chyba zasnę ponownie.
– Kurwa Borys, co tu się do jasnej Anielki stało?! Greckiego BDSMu ci się zachciało?! Dobrze, że impregnowałeś tę podłogę, bo ten sok zniszczyłby ją! – krzyczy Patryk, a ja automatycznie podnoszę się przerażony z łóżka do pozycji siedzącej. Trzymam się za serce i wystraszony próbuję otrząsnąć się z szoku. Nie wiem, kto napędził mi większy zawał swoim wrzaskiem, teraz Stefański, czy Zagrzebski nad ranem.
Wstaję i idę do salonu, gdzie spodziewam się spotkać moich kumpli. Tylko zastanawia mnie jedno, a mianowicie to jak się tu dostali, skoro zabrałem klucze Łukaszowi. No tak, nie tylko jemu je dawałem.
– Musicie tak hałasować? Spałem – oznajmiam i w międzyczasie witam się z kolegami uściskami dłoni. – Tak w ogóle, to po co do mnie przyszliście tak wcześnie?
– Człowieku, czy ty masz pojęcie która jest godzina? – pyta Dziemiński, a ja wzruszam ramionami. Czy ja mam ciągle zegarek w ręku? – Jest po drugiej po południu! Kiedy ty poszedłeś spać?
– Około piątej nad ranem – mówię, a na ich twarzach maluje się niemałe zdziwienie – Spokojnie, wyjaśnię wam to zaraz, ale powiedzcie, po co tak bez zapowiedzi weszliście mi do mieszkania?
– Jako że jestem porządnym i dotrzymującym słowa facetem, to dziś rano z chłopakami udaliśmy się do Castoramy, aby odkupić ci tego kafelka – Kuqe wypowiada te słowa strasznie poważnym tonem – Tylko był z tym jeden problem, bo akurat ten model glazury co ty masz, to oczywiście nie sprzedają na sztuki. Musiałem kupić paczkę z pięćdziesięcioma płytkami! Po chuj mi czterdzieści dziewięć kafelek?!
– Jak powtórzy się ta akcja, to pogadamy o przydatności tego zestawu. – Śmieję się z tej całej sytuacji. Chyba przesadziłem z moją wcześniejszą reakcją na ten incydent, ale taki już jestem. Cechuję się dość wybuchowym charakterem i łatwo mnie wyprowadzić z równowagi. Jak się wkurzę oraz zrobię lub powiem coś głupiego, to potem ciężko mi przeprosić za moje zachowanie i przez to wiele osób ma mnie za gówniarza. – Dobra, to ja zrobię sobie coś do zjedzenia, a wy coś chcecie?
Wszyscy uznali, że niczego nie potrzebują, więc oddalam się do kuchni. Robię sobie śniadanie oraz kawę i jem kulturalnie przy stole. Patrzę z politowaniem w miejsce, które ucierpiało po ostatniej domówce chłopaków. Rozumiem, że na imprezach dzieją się różne rzeczy i wszystko się może stać, ale zbicie kafelka? Odstawiam pusty już talerz do zlewu i wracam do ekipy, popijając nadal gorący napój.
W salonie siedzi tylko Łukasz z Maciejem, którzy szukają w Internecie poradnika odnośnie układania glazury, a Patryk i Sebastian stoją na balkonie, paląc papierosy.
– Idź się odświeżyć w łazience, bo zanim on coś wynajdzie w tym Google to miną wieki. – Flexxy przewraca oczami, zalecając mi, abym zrobił coś pożytecznego. – Tylko potem pozbądź się tego, co się wczoraj stało, bo to szkło i plama nie są dobrą ozdobą dla twojego mieszkania.
Dopijam mój napój, patrząc przez szybę na spokojną dyskusję przyjaciół na ganku. Nie chcę wiedzieć, o czym rozmawiają, ponieważ nie mam do tego głowy. Odnoszę puste naczynie na swoje miejsce, po czym udaję się do sypialni, gdzie spoglądam na moje łóżko, chcąc jeszcze do niego wrócić, lecz ze względu na godzinę muszę zapomnieć o tym pomyśle. Słucham się rady Maćka i, biorąc z szafy ubrania, idę do ubikacji się przebrać. Po wykonaniu porannych czynności udaję się z powrotem do salonu, gdzie siedzą już wszyscy kumple, lecz zanim się do nich dosiadam, sprzątam podłogę po incydencie z dzisiejszej nocy.
– Znalazłem poradnik w necie! – krzyczy uradowany Dziemiński. – Tylko najpierw gadaj nam tu, czemu wczoraj tak nagle zmienił ci się humor i dlaczego potem zniknąłeś z backstage'u bez uprzedzenia.
– Poznałem dziewczynę. Na imię jej Ewelina. Niska brunetka, która jest porządna i śliczna. Ostatnie, co można o niej powiedzieć to, że chce komuś wlecieć do łóżka. Najpierw rozmawiałem z nią, gdy z Karolem poszliśmy się przejść na salę, a potem jakoś tak wyszedłem za nią z backstage'u – opowiadam chłopakom historię z wczoraj, a oni patrzą na mnie jak na kosmitę.
– Brzmisz jak romantyk od siedmiu boleści. To do ciebie niepodobne. Co ta twoja była z tobą zrobiła? Albo lepiej, co ta Ewelinka tak na ciebie działa? – Marudzi Sebastian. Jego punkt widzenia brzmi jakbym stał się zupełnie innym człowiekiem w stosunku do kobiet.
– Dobra człowieku jakieś konkrety dawaj. Miała figurę? Uroda naturalna, czy raczej Instagramowej modelki? – Pyta Kuqe, a ja przewracam oczami i uśmiecham się pod nosem.
– Miałem okazję zobaczyć ją z przodu oraz z tyłu i uważam, że ma wspaniałe kształty. U niej na biurku było jej zdjęcie, na którym nie miała makijażu i powiem wam, że jest bez niego bardziej urodziwa – odpowiadam i szczerzę się, jakbym reklamował pastę do zębów.
Zaczynam grzebać w telefonie i przez przypadek włączam galerię, a pierwsze zdjęcie jakie mi się wyświetla, to te, które wykonał wczoraj Solar.
– To ona.– Pokazuję chłopakom fotografię z koncertu. – Karolowi zachciało się bawić w paparazzi.
– W sumie to na swój sposób jest śliczna i ma to coś. – Patryk analizuje zdjęcie. – Ile ona ma, szesnaście, siedemnaście? – Stefański próbuje zgadnąć jej wiek, a ja kręcę głową.
– Ten sam rocznik, co ja. – mówię, jakby to było oczywiste.
– Pierdolisz?! Kto by jej tyle dał? Masz ty w ogóle pewność, że ona ma dwudziestkę? – pyta z niedowierzaniem, a ja wzdycham, bo muszę im powiedzieć, co zrobiłem.
– Gdy poszła do łazienki, to zostawiła na stoliku portfel z dokumentami, no i zerknąłem na datę urodzenia. – Widzę jak chłopacy patrzą na mnie zdziwieni. – Może i wyszedłem na nieufnego, ale za to wiem, że nie okłamała mnie też w sprawie pochodzenia i danych personalnych.
– Zapamiętałeś jej numer dowodu? Możemy iść na nią wziąć jakiś kredyt? – Drwi Łukasz, a reszta zaczyna rechotać z tego, co mówi.
– Bardzo śmieszne Dziemiński. – Wywracam oczami i włączam Internet w telefonie.
Dostaję miliony powiadomień z różnych serwisów społecznościowych, ale najwięcej z Instagrama. Jestem oznaczony w relacjach chłopaków, gdzie zapewne mówili o zakupie kafelek oraz na zdjęciach jakichś osób, które sfotografowały mnie na koncercie. Oglądam zlepek tego, co się działo i jedyne, co widzę z wczorajszej imprezy, to jak chłopaki piły z jakimś gościem. Następne były filmiki z Castoramy, gdzie Łukasz próbuje wymówić nazwę zestawu glazury oraz czekają na faceta z obsługi. Pewnie długo go nie było, bo na jednym z nagrań Blacha zaczął podrywać jakąś babkę z tektury, co mnie lekko rozśmieszyło.
Po nadrobieniu relacji, przechodzę na kartę, gdzie wypisane są posty z oznaczeniem. Po długim przewijaniu ładnych kadrów z występów, zauważam interesującą mnie fotografię. Ewelina wstawiła nasze zdjęcie, które opisała „Piękne zdjęcie z @bedoes2115, zrobione przez najlepszego fotografa @solarmodelu". Od razu klikam w nie dwa razy, aby je polubić, po czym przechodzę na profil dziewczyny. Odruchowo przyciskam przycisk "Obserwuj", po czym zaczynam czytać informacje, jakie podała w notce pod nazwą użytkownika, które były stosowne. Sobieska miała na swoim koncie parę standardowych selfie oraz zdjęcia ze znajomymi i na jednym jest z Irkiem, który ewidentnie różnił się od Eweli. Jak ona z nim wytrzymuje?
– Ej, piliśmy z tym ziomkiem! – krzyczy Maciek. – Spoko typ, choć trochę lasek tam przeleciał. Podziemski go potem pijanego odwiózł do domu.
– To Irek, sublokator Eweliny – oznajmiam im tożsamość dwudziestolatka. – Świetne towarzystwo, co nie?
– W sumie to gościu gadał coś o jakiejś lasce, z którą przyszedł i miał chyba jej kurtkę. Wspominał, że ta dziewczyna to dopiero anioł, że różni się od jakieś Sandry i aż szkoda, że nie jest w jego typie oraz strasznie nie pasuje do niego pod względem charakteru, bo dziewczyna jest cudowna i każdy facet chciałby taką jak ona. Myślałem, że to znajomy Karola, który bredzi po wypiciu paru głębszych. Po twoich opowieściach z nocy, to on jednak jest szczery w uczuciach po pijaku – opowiada Patryk, a ja lekko się uśmiecham, słuchając tych wszystkich miłych słów o Ewelinie.
Kończymy rozmawiać o wczorajszej sytuacji oraz ludziach z nią związanych i idziemy do kuchni.
– Znalazłem poradnik dla „Januszy Glazurnictwa" na stronie jakiejś firmy budowlanej. Napisali, że dzięki niemu każdy zamontuje sobie kafelki w swoim mieszkaniu. Jeszcze to jakiś młody chłopak prowadzi, więc na pewno sobie poradzę – mówi Łukasz i opiera telefon z filmem o ścianę, po czym przewija i włącza go.
– „(...) dziś pokażę wam, jak w prosty sposób zamontować kafelki w waszym domu..." – Chłopak zaczyna tutorial, a ja wpatruję się w niego, ponieważ wydaje mi się, że gdzieś już go widziałem. Po chwili jednak dostaję odpowiedź, bo na dole ekranu wyświetla się imię i nazwisko gościa. To jest Szczepan, ten który wysyłał zdjęcia do Eweliny. Nawet w pracy nosi ten dumny uśmieszek i pędzel na głowie. – „Zacznijmy od ustalenia ilości potrzebnej glazury. Powierzchnia, którą chcę obłożyć płytkami w szerokości i długości wynosi po sześć metrów, a więc będzie mi potrzebne trzydzieści sześć metrów kwadratowych." – Kumple patrzą na mnie nerwowo z zaciśniętymi ustami, lecz ja spoglądam na nich ze stoickim spokojem. Łukasz przewija film do odpowiedniego momentu i po parunastu minutach grzebania przy montażu udaje mu się zamocować kafelek.
Po skończonej robocie Dziemiński nagrywa informację o tym, że naprawił wyrządzoną szkodę jak zawodowiec. Na szczęście Patryk szturcha go, gdy chce ogłosić swoje usługi glazurnicze, bo gdyby to zrobił miałby zawaloną skrzynkę odbiorczą wiadomościami od ludzi, którzy zgłosili się tylko po to, aby się z nim spotkać. Ja tylko przewracam oczami i kieruje się z chłopakami do wyjścia z mojego mieszkania.
– To jaki plan? – pytam, ubierając buty.
– Dzisiaj porobimy to, co zwykle, skoczymy do sklepów, a potem pojedziemy coś zjeść. Niestety, ale jutro musimy się już się zwijać z Bydgoszczy – oznajmia Stefański, gdy otwiera drzwi, a ja prostuję się.
– No cóż, jakoś sobie zaplanuję niedzielę. – Wzruszam ramionami i uśmiecham się cwaniacko.
[P. O. V Ewelina]
Przekręcam się niespokojnie na łóżku. Nie umiem znaleźć wygodnej pozycji, a na dodatek jeszcze kołdra zwinęła się, przez co mam odkryte nogi. Wiem, że jest czerwiec, ale ja muszę być cała przykryta, bo inaczej nie zasnę. Czemu nikt nie może mnie zakryć? Gdyby nie ta głupia pościel, to spałabym dalej. Wkurzona, zrzucam kołdrę na podłogę i otwieram oczy. W końcu i tak musiałabym wstać, ale sądziłam, że obudzi mnie Zagrzebski, bo przecież dzisiaj ma ten swój koncert. Mam nadzieję, że nie będzie źle, a mój sublokator po powrocie nie zwróci alkoholu na podłogę w przedpokoju. Przyznaję, że śniła mi się impreza i miała bardzo ciekawe zakończenie.
Rozpuszczam włosy, które przed snem związałam w kitkę i biorę do ręki telefon, aby sprawdzić, jak długo spałam. O mało co nie wypuszczam go, gdy widzę, że dziś jest sobota, a nie piątek. Jednak to nie był sen i spędziłam noc z Borysem. Nawet zdjęcie, które zrobił nam Karol istnieje w mojej galerii. Ubieram kapcie na zmarznięte stopy i podchodzę do lustra.
– To naprawdę się wydarzyło. – Patrzę się swoje odbicie. – Kto by pomyślał, że piątek będzie aż tak szalony? – Śmieję się z wielkim uśmiechem na twarzy.
Okrywam się szlafrokiem i wychodzę z pokoju. Pierwsze, co rzuca mi się w oczy, to bałagan na szafce, którego się wstydziłam, gdy miałam nocnego gościa. Machnęłam na to ręką, bo skoro zrobił to Iruś, to czemu ja mam sprzątać? Drzwi do pokoju lokatora są zamknięte na klamkę i słychać, jak chłopak chrapie. Korzystam z chwili spokoju i wracam do siebie po ubrania, po czym idę do łazienki. Gdy kończę poranne czynności, zakładam na siebie jeansy i granatową koszulkę w małe buldogi. Zaczynam się czesać i prawie uderzam się w głowę, chcąc zrobić dobrze wyglądającego koka. Przed wyjściem z pomieszczenia przejeżdżam jeszcze pomadką ochronną po ustach.
Po cichu wchodzę do pokoju Ireneusza i staję naprzeciw jego głowy.
– Wstawaj Irek, jest po dwunastej – informuję go, a ten tylko pomrukuje coś. – No dalej, ja poszłam spać później od ciebie i jestem na nogach.
– Laska, w głowie mi szumi. Daj chwilkę – w końcu się odzywa, a ja wywracam oczami. Na szczęście chwilę potem podnosi się do pozycji siedzącej, przeciera oczy i poprawia swoje włosy.
– Królewicz raczył wstać. – Prycham, po czym zaczynam się śmiać. Sama zawsze mam problemy ze wstawaniem i ochrzanianie Zagrzebskiego brzmi w moim przypadku jak czysta hipokryzja.
– Nie wiesz, jak cieszę się, że cię widzę – mówi, przez co na mojej twarzy maluje się zdziwienie. – Gdybyś nie wróciła, to wpadłbym w tarapaty. Wanda by mnie zatłukła jakby tobie się coś stało.
– Kiedy zwróciłeś uwagę na to, że mnie nie ma? – pytam z założonymi rękami.
– Znalazłem sobie na tym backstage'u kolegów do szklanki i gadki. Po jakieś godzinie zaczęli się martwić o kolesia, co zniknął gdzieś na początku imprezy, więc przypomniało mi się o tobie. Mój stan nie pozwolił mi na większą obsługę telefonu, niż zrobienie paru zdjęć – opowiada i powoli odsuwa kołdrę od siebie.
Chłopak wstaje i wzrokiem szuka jakieś koszulki. Patrzę dyskretnie na jego tors i ogarnia mnie smutek na widok jednego z trzech tatuaży. Wykłuł sobie węża, który owija mikrofon, a w pysku ma różę. Zrobił go chwilę przed ważnym dla niego konkursem. Brał on udział w bitwie freestyle'owej, na której byli bardzo wpływowi ludzie, więc gdyby wygrał, miałby szansę na zrobienie kariery. Niestety przegrał już na początku. Opowiadał mi o tym podczas burzy, gdy nie było prądu i byliśmy zdani na długą rozmowę ze sobą. Znak ten jest dla niego jak blizna po porażce. Na szczęście ma go w miejscu, które zakrywa bluzka.
– Opowiadaj czemu zniknęłaś – mówi w progu już w koszulce, przez co wybudza mnie z zamyślenia.
– Nie uwierzysz jak ci powiem, albo źle zinterpretujesz tę historię – odpowiadam, idąc z nim do salonu z aneksem kuchennym.
– Po tym jak wczoraj rozmawiałaś z Malikiem i z Solarem to chyba już nic mnie nie zadziwi. – Irek zaczyna się śmiać.
– Wyszłam z tej całej imprezy, bo usłyszałam jak ReTo i Tede rozmawiają o tym, że nie mogą znaleźć swoich łańcuchów. Wiesz, jak ja się wystraszyłam? – Chłopak na te słowa mówi pod nosem „oczywiście" i przewraca oczami. Ja tylko otwieram lodówkę i biorę z niej mleko. – Więc tak sobie stałam jak kołek przed tylnym wyjściem, gdy podszedł do mnie Bedoes. Myślałam, że po koncercie się już nie zobaczymy, skoro nie było go na backstage'u...
– Czekaj, czekaj... Kolejny raz go spotkałaś? Skąd nagle się tu wziął Borys? – zdezorientowany Zagrzebski przerywa mi i siada na krzesło barowe przy wyspie kuchennej.
– Gdy poszłam od ciebie po mojej rozmowie z Karolem to wtedy podszedł do mnie Przybylski. Może to dziwne, ale rozmowa z nim... – próbuję opowiedzieć chłopakowi sytuację z klubu, lecz sama nie wiem, czy mogę mu powiedzieć to, co czułam w danej chwili. Urywam i przygotowuję dwie porcje płatków z mlekiem.
– No dobra, gadaliście, nie wnikam o czym i czy ciebie podrywał, co zresztą jest niemożliwe, bo w taką bajeczkę nie uwierzę, ale mów, co dalej robiłaś po twoim wyjściu – mówi Ireneusz, a ja wzdycham.
Siadamy przy stole i opowiadam mu resztę historii, gdy jemy śniadanie. Ten patrzy na mnie z niedowierzaniem.
– Irek, po co miałabym zmyślać? Nawet nie umiałabym wymyślić takiej historii. Nie umiem kłamać jak ty! – Mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że nie jestem mitomanką i tylko on tu jest łgarzem.
– W sumie to nie masz powodu, bo czasy, w których próbowałaś mi zaimponować, skończyły się wraz z zakończeniem drugiej klasy. Z tego, co słyszę, wyszło ci to na dobre. – Śmieje się Zagrzebski. To prawda, bo przez niego zaczęłam słuchać rapu, ponieważ chciałam mieć z nim jakiś temat do rozmowy i dzięki temu bardzo polubiłam ten gatunek muzyczny i niektóre jego odłamy.
– Zobacz te fotografie. – Pokazuję mu zdjęcia, zaczynając od tego z Podziemskim, kończąc na zdjęciach z backstage'u, na którym byłam przez może pięć minut.
– Wrzucaj na Instagram dziewczyno! Przynajmniej to z Bedim, bo wyszło najlepiej – krzyczy Irek, a ja patrzę na niego zestresowana.
– Jesteś pewien? Nie chcę dla polubień i pochwały wstawiać tego. Weźmie mnie za wariatkę albo za taką, jak te wszystkie dziewczyny, które przeleciałeś na tej imprezie. – Zaczynam panikować i bawić się swoimi włosami.
– Nie weźmie, sama mówiłaś, że mówił o tym, jak różnisz się od innych. No dawaj, miej tę odwagę i zrób to. – Chłopak skutecznie nakłania mnie do udostępnienia zdjęcia z koncertu.
Zanim wrzucam fotografię, zastanawiam się chwilę nad jej opisem. Postanawiam dać tam jedno zdanie, w którym chwalę zdjęcie, oznaczając osobę, z którą jestem na nim, jak i samego fotografa. Linijkę niżej daję trzy emotki serca i klikam "Udostępnij", po czym blokuję telefon.
– Jestem na ciebie wściekła, wiesz? – pytam, gdy Irek zaczyna robić sobie kawę.
– Niby o co? Nic złego nie zrobiłem – odpowiada zdezorientowany, nieumiejętnie sypiąc używkę do kubka, przez co brudzi blat. Strasznie trzęsą mu się ręce, dziwię się, że jeszcze niczego nie upuścił na podłogę.
– Wsadziłeś mi bluzę Borysa do torebki! – krzyczę z pretensją w głosie. – Musiałam założyć coś na wierzch, bo poplamiłam sukienkę. Wiesz jak spanikowałam, widząc ją? Na szczęście byłam wtedy w jego łazience i na poczekaniu wymyśliłam, że „pożyczę"coś od niego. – Zdenerwowana zaczynam gestykulować, a ledwo żywy Irek wysłuchuje mojego jazgotu, w międzyczasie czekając, aż woda się zagotuje.
– Nie moja wina, że wyglądasz w niej najseksowniej i jakbyś miała ją nosić na imprezie to dobrze by się komponowała z twoją suknią. Poza tym, skąd miałem wiedzieć, że poznasz Przybylskiego? - pyta retorycznie, zalewając wrzątkiem kawę, która jest czarna jak smoła.
– Zagrzebski, ani mi się waż włożyć mokrą łyżeczkę do cukru! – ostrzegam, gdy ten zaczyna słodzić swój napój.
– Pamiętam, pani "Muszę ci to przypominać milion razy". – Wzdycha, po czym zaczyna pić.
– Nie milion, tylko za każdym razem, kiedy mieszasz suchy składnik z mokrym – poprawiam go, a ten tylko mruczy pod nosem "czyli bez różnicy".
Klikam przycisk blokady w telefonie i zauważam mnóstwo powiadomień z Instagrama, a jedne z nich sprawiają, że robię duże oczy.
– Coś się stało Ewelina? – pyta chłopak, widząc moją minę.
– Solar właśnie zaobserwował mnie i polubił post. Chwila, on jeszcze go skomentował. „Świetnie wyszło to zdjęcie, ciekawe skąd wzięliście tak wspaniałego fotografa, że wyglądacie cudownie w tym okropnym świetle? Emotka zastanowienia, emotka serca" – czytam Zagrzebskiemu, gdy ten nadal piję tę smołę z dużą ilością cukru.
– Odpowiedz mu na komentarz, najlepiej napisz coś miłego i śmiesznego równocześnie. Tylko nie przesadzaj z emotikonami – radzi Irek, lecz to nie daje mi pomysłu na wtrącenie. Wzdycham i wystukuję: "No wiesz, pewien model umie ustawić innych do zdjęcia, by pokazać ich aparycję", dodaję na końcu jedno serduszko, po czym lekko się śmieje.
– Dobra, przydałoby się iść na zakupy. – Rozglądam się po części kuchennej.
– Nie chcesz wypić kawy? – pyta, gdy wkłada pusty kubek do zlewu.
– W sumie to się napiję, bo muszę jeszcze obejrzeć pogodę w telewizji – odpowiadam mu po chwili zastanowienia.
Zaparzam sobie moje ulubione waniliowe cappuccino z dodatkiem białej czekolady i dolewam do niego mleka. Ten napój, który pochodzi ze sklepu z niemieckimi produktami jest tak cholernie słodki, że mało kto potrafi to wypić. Lubię tę kawę dlatego, że nie jest taka gorzka jak inne.
Siadam z moją gorącą kawą na kanapie i wypijam ją w czasie, gdy pogodynka pokazuje pogodę na dzisiaj i jutro. Dowiaduję się, że w sobotę będzie ciepło, choć ma trochę wiać, a w niedzielę natomiast ma padać i być zimno.
– Irek, jak będę w sklepie to posprzątaj szafkę w przedpokoju i pozmywaj po śniadaniu – mówię, gdy ubieram jeansową kurtkę i wiążę czarne trampki. Wkładam do leżącej na korytarzu torebki telefon i sprawdzam, czy mam pieniądze w portfelu.
– Spokojnie, zrobię to. Przygotujesz dziś na obiad spaghetti? – Pyta z nadzieją i patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, gdy znajduję się już na klatce schodowej i mam zamknąć drzwi.
– Jasne, kupię tylko makaron i ugotuję to danie – odpowiadam, po czym schodzę na dół.
Stojąc pod klatką patrzę na to, jak piękny jest dziś dzień i szperam w torbie, poszukując okularów przeciwsłonecznych. Gdy znajdują się, zakładam je i idę w stronę sklepu.
Zapowiada się świetny weekend.
Taki spokojniejszy rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top