9
Perspektywa Brada:
- Przepraszam- powiedziałem wchodząc do stajni gdzie o dziwo jeszcze tak nie śmierdziało. W końcu dopiero się wprowadziliśmy- jest tu kto?- zapytałem wchodząc głębiej
- Tak?- usłyszałem głos tego przystojnego szatyna - co tu robisz?- zapytał wycierając dłonie w jakąś szmatkę
- Zrobiłem kolację a ciebie nie było i pomyślałem, że może jesteś głodny....więc przyniosłem ci tutaj- wyjaśniłem podnosząc siatkę z jedzeniem
- Dzięki- powiedział zabierając siatkę po czym powiesił ją na jakimś haczyku w ścianie- Niepotrzebnie się fatygowałeś. Jak będę głodny to przyjdę- dodał po czym ruszył w stronę jakiś drzwi - ale dzięki, że o mnie pomyślałeś, to miłe- rzucił gdzie z oddali
- Jestem służącym więc to moje zadanie- powiedziałem podchodząc do drzwi- Łaaaał- dodałem nie kryjąc zachwytu gdy przed sobą zobaczyłem wcześniej wspomnianego konia
- Podoba ci się?- zapytał obracając się w moją stronę
Dobrze że koń był bokiem bo jakby stał tyłem to nawet bym się nie odważył wejść
- I to bardzo- powiedziałem patrząc na niego z zachwytem- jak ma na imię?
- Chris- rzucił krótko- należał wcześniej do innego stada jednak ci go porzucili podczas walki z nami.....teraz jest naszym sprzymierzeńcem
- Naprawdę? - zapytałem podchodząc bliżej a ten od razu pokiwał głową
- Chcesz go pogłaskać?- zapytał wyciągając dłoń w moją stronę
Niepewnie wyciągnąłem swoją dłoń a gdy ten mnie chwycił poczułem przyjemny dreszcz na całym moim ciele. Chłopak położył moją dłoń na sierści zwierzęcia a ja delikatnie pogłaskałem go
- Chyba polubił cię- powiedział po chwili
- Czemu tak sądzisz?- zapytałem spoglądając na azjatę
- Ponieważ nikomu nie daję się głaskać- odparł posyłając mi uśmiech- no nic- zaczął po czym rzucił ścierkę w kąt- idziemy do domu?
- Jasne- odparłem po czym ruszyłem w stronę wyjścia
Minho zamknął stajnie po czym ruszyliśmy w stronę domu. Weszliśmy do środka a to co tam ujrzeliśmy to totalny chaos. Liam stał na wyspie kuchennej trzymając w ręku miskę, Brett ścierał z twarzy surowe ciasto na naleśniki. Dylan leżał na już rozwalonym stoliku od kawy a nad nim w rozkroku sterczał Tommy z jakimś porcelanowym kotem w dłoni. Tylko Theo zachował się normalnie i ze spokojem czytał książkę przy stole popijając herbatę
- Co tu się dzieje!- krzyknąłem a wszyscy momentalnie na mnie spojrzeli
- To wina tego goryla!- krzyknął Liam wskazując na Bretta
- Moją? To ty nie znasz się na żartach!- odparł mu po czym omijając mnie ruszył w stronę schodów
Pokiwałem głową na boki po czym spojrzałem na następną parę kretynów
- A u nas jest poważny powód- odparł Thomas
- Tak poważny, że musieliście rozwalić stolik?- zapytałem zaplatając dłonie na piersi
- Noooo Dylan powiedział, że jestem słabeuszem który by nawet muchy nie zabił- wyjaśnił wzruszając ramionami
- Więc dlatego musiałeś go popchnąć na stolik?
- Nie...... zabiłem nim muchę która leżała na stoliku- odparł jak gdyby nigdy nic a ja czułem jak złość we mnie narasta
- Wszyscy do swoich pokoi! Ale już!- krzyknąłem a wszyscy z podkulonymi ogonami wyszli z pomieszczenia
No może oprócz Theo
Boże co za banda kretynów. Ani na moment nie można ich samych zostawić....a ja tylko na moment opuściłem dom. A co będzie jak rui dostanę i będę siedział trzy bądź cztery dni w zamknięciu? Przecież oni cały dom rozniosą. Ooooo nie. Jutro zaczynamy porządne szkolenie
- Theo!- warknąłem ogarniając salon wraz z Minho
- Tak?- zapytał niepewnie
- Od jutro masz nauczyć ich dobrego wychowania....wszystkich. Jasne?- powiedział spoglądając na niego a ten szybko pokiwał głową
**********
Wraz z Minho ogarnęliśmy w miarę pokój po czym zrobiłem jeszcze raz kolację dla nas obu. Tamto jedzenie wystygło więc zanieśliśmy je Liamowi który już wcześniej pisał mi że jest znów głodny
- I jak?- zapytałem spoglądając na Minho
- Przepyszne- odparł niewyraźnie z naleśnikiem w buzi co wywołało u mnie cichy śmiech- myślałem że tylko omegi tak bosko gotują ale widzę że bety też potrafią- dodał a ja w tym samym momencie przypomniałem sobie, że nadal odemnie czuć betą
- Minho....- zacząłem odkładając widelc o nóż- .....a co jeśli tak czysto teoretycznie
- Wypierdalaj!- przerwał mi krzyk Thomasa z góry
No ja pier do le
Co oni znów wyprawiają
- Thomas! Co wy znów wyprawiacie!- krzyknąłem nie chcąc wstawać z krzesła
- Nic nic!- odparł po czym usłyszałem jak trzaska drzwiami
Zakryłem twarz dłońmi po czym głośno westchnąłem. Pokręciłem lekko głową a gdy usłyszałem cichy śmiech szatyna od razu uniosłem głowę
- Co cię tak śmieszy?- zapytałem niepewnie
- Ich zachowanie jest po prostu śmieszne. Liam i Thomas to będą chyba pierwsze omegi jakie polubie....no i jeszcze Theo- wyznał a ja poczułem dziwne ukłucie w sercu
Jak to pierwsze omegi które polubi?
- Nie lubisz omeg?- zapytałem prosto z mostu
- Nie za bardzo. To zdradzieckie i puszczalskie pomiary....no może oprócz tej trójki. Widać że mają ostry charaktrer i nie dadzą sobie wejść na głowę. Strasznie nie lubię jak omegi ubierają się na różowo albo chodzą z pluszakami. Okey niby są najniżej w hierarchii ale niech tego nie pokazują- wyjaśnił a ja czułem jak serce mi pęka na miliony kawałków
Naprawdę tak o mnie myśli?
- Brad wszystko okey?- zapytał kładąc mi dłoń na ramieniu- jesteś cały blady
- Wiesz co....idę do swojego pokoju. Jestem trochę zmęczony. Za dużo wrażeń jak na dziś- powiedziałem odnosząc swój talerz do zlewu po czym ruszyłem w stronę drzwi
- Odprowadzić cię?- zapytał torując mi drogę- nie wyglądasz najlepiej. Może cię zaniosę?
- Nie! Dam sobie radę!- krzyknąłem po czym pobiegłem na schody
Wbiegłem do swojego pokoju po czym od razu zakluczyłem drzwi. On nie może tu wejść. Tu gdzie misie walają się po całym pokoju a kolor różowy znajduje się wszędzie.
Chwyciłem swoją walizkę po czym wyciągnąłem barwnik do ubrań którego nigdy wcześniej nie używałem. Zabrałem swoje wszystkie różowe ciuchy po czym wrzuciłem je do wanny. Odkręciłem wodę po czym wlałem do niej cały czarny barwnik
Żegnaj różowy ja
Klepnąłem przed wanną po czym zakryłem twarz dłońmi a z moich oczu samoistnie wypłynęły łzy
On mnie takiego nie pokocha....takiego różowego
Pewnie normalna osoba nie zmieniała by się dla kogoś
Tylko, że jest jeden problem
Ja czuję i wiem...że to mój przeznaczony
~~~~~~~~~
Sorry za błędy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top