8

Perspektywa Thomasa:

Nasza rozmowa trwała przez dłuższy czas i w pewnym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę

On ani razu nie wspomniał o Jacobie

- Brad- zacząłem przerywając jego wypowiedź o tym jakie są zwyczaje na wschodzie

Swoją drogą nigdy się o tym nie uczyliśmy więc nie wiem skąd on tyle wie o krajach wschodnich

- Tak?- zapytał obracając się w moją stronę

- Czyżbyś odkochała się w Jacobie?- zapytałem podpierając brodę o splecione ze sobą dłonie

- Kim?- zapytał marszcząc brwi

- No Jacob....ta alfa z naszej już byłej szkoły... pamiętasz?- wyjaśniłem a ten zrobił ciche "aaaa"

- No tak pamiętam go- odparł a jego oczy zaczęły błądzić po suficie

Zaraz moment. On tak robi jak coś ukrywa. Czyżby nasz mały Brad zakochał się w kimś nowym?

- Braaaad- powiedziałem przeciągle z cwanym uśmiechem- czyżbyś znalazł swoją alfę?

- Co? Niby gdzie....a nawet jeśli to co z tego- powiedział zaplatając dłonie na piersi a jego mimika twarzy mówiła tylko jedno "jestem zły, bój się mnie"

Uroooocze

- Nie powiesz mi kto to jest? Jesteś praktycznie moim bratem przyrodnim. No weź nie wstydź się- powiedziałem a ten zaczął nad czymś myśleć

- Okey ale obiecaj, że mu nie powiesz- odparł po chwili a ja od razu kiwnąłem głową- po pierwsze to nie jestem pewny czy ta osoba w ogóle mnie lubi a po drugie to nie wasz się planować nam randek bo dobrze wiem że jesteś do tego zdolny- powiedział grożąc mi palcem

- Okey... jeśli okaże się że to jakiś kretyn to nawet o tym nie pomyśle- powiedziałem unosząc dłonie w górę na znak rezygnacji- a więc?....

- To Minho- odparł praktycznie niesłyszalnie

- Ten azjata?!- wydarłem się niekoniecznie a ten od razu zakrył mi usta ręką

- Ciszej....bo ktoś jeszcze usłyszy- powiedział zabierając dłoń z moich ust

- No no no...- zaczął z cwanym uśmiechem- jeśli o niego chodzi to nie mam żadnych zastrzeżeń- odparłem a ten pokręcił rozbawiony głową- Ej- zacząłem podnosząc nos w góre- czujesz.... coś jakby....Brad! Naleśnik się pali!

Krzyknąłem a ten od razu podbiegł po gaśnice. Chwyciłem patelnie z rączkę po czym zabrałem z elektrycznej gazówki aby nie podpalić okapu. Spojrzałem przed siebie i nim zdążyłem zareagować Brad strzelił we mnie zimną pianą

Świetnie

Ale przynajmniej ogień jest zgaszony

RIP naleśnik

- A ciebie co tak bawi?- zapytałem słysząc śmiech mojego przyjaciela

- Po prostu wyglądasz jak bałwan- odparł wybuchając jeszcze głośniejszym śmiechem

- Taaaa....bardzo śmieszne- powiedziałem przewracając rozbawiony oczami- Idę się przebrać- dodałem po czym zdejmując bluzkę ruszyłem w stronę drzwi

Wbiegłem po schodach od razu wycierając się od piany bluzką po czym pewnie wszedłem do pokoju

Rozejrzałem się jednak nikogo nie zauważyłem a drzwi balkonowe były otwarte. Może tam siedzi. Podszedłem do walizki wyjmując jakąś pierwszą lepszą bluzkę po czym ruszyłem do łazienki

Otwarłem drzwi i tak szybko jak to zrobiłem tak szybko tego pożałowałem. Przed lustrem stał nadal nagi Dylan który łapczywie całował się z jakąś długowłosą szatynką

- Ekhem- chrząknąłem a ci jak poparzeni oderwali się od swoich ust

- Thomas!- krzyknął Dylan sięgając po dwa ręczniki- Co ty tu robisz

- Mieszkam....od niedawna ale jednak- odparłem zaplatając dłonie na piersi- mogę się umyć?- zapytałem a ci od razu wyszli z łazienki zabierając ze sobą swoje ciuchy- Dylan!- krzyknąłem widząc, że zostawił jeszcze jedną rzecz

Chłopak wrócił już w bokserkach a ja wskazałem na zwiniętą prezerwatywę która leżała na ziemi obok umywalki. Chłopak zabrał ją szybko po czym opóźnił łazienkę

Przynajmniej się zabezpieczają

Pokręciłem rozbawiony głową po czym udałem się pod prysznic. Trzeba będzie tu wywietrzyć. Śmierdzi ich ciałami

Zabrałem szybko prysznic po czym wskoczyłem w czyste ciuchy. Normalnie kąpał bym się dłużej jednak teraz chce usłyszeć tłumaczenia Dylana i zobaczyć jego zawstydzoną twarz

Poprawiłem włosy w lustrze po czym pewnie opuściłem łazienkę. Rozejrzałem się a w rogu pokoju na dużym fotelu siedział Dylan popijając zapewne whisky. Niestety sam Dylan

- A więc?- zacząłem opierając się o jedną nogę baldachimu - to ta twoja pokojówka która rodzice nie chcieli ci przywieźć?

- Tak. Przeszkadza ci to?- zapytał a ja od razu pokiwałem głową na nie- naprawdę?

- Oczywiście, że nie. Przecież to twoje życie a nas nic nie łączy. Tylko wiesz....coś za coś- powiedziałem z cwanym uśmiechem

- O co ci chodzi?- zapytał niepewnie

- A o to, że rodzice chyba nie będą zadowoleni z tego, że ona...jak jej w ogóle na imię

- Teresa- pospieszył

- Jak już mówiłem. Chyba nie będą zadowoleni gdy dowiedzą się że Teresa przychodzi tu do ciebie aby cię zaspokoić- powiedziałem zaplatając dłonie na piersi

- Okey....a więc czego chcesz?- zapytał upijajac złoto brązową ciecz ze szklanki

- Tego pokoju- rzuciłem szybko a ten zaczął nad czym myśleć

- I na pewno nie powiesz naszym rodzicom?

- Na pewno

- Reszcie też?

- Im też nie

- Hmmmm....no dobra...niech ci będzie- powiedział wstając po czym wyciągnął dłoń na znak zawarcia umowy

Patrzyłem chwilę na jego dłoń jednak ostatecznie chwyciłem paznokciami za skrawek jego bluzy

- Nie wiem gdzie trzymałeś te dłonie - wyjaśniłem gdy ten posłał mi pytające spojrzenie

- Niech ci będzie - odparł przewracając oczami

- Dylan! Tommy!- krzyknął Brad z dołu- chodźcie na kolację bo Liam znów wszystko zje

- Idę - krzyknąłem po czym ruszyłem w stronę drzwi- a właśnie- zacząłem odwracając się w stronę Dylana- narazie jeden pokój jest wolny więc tam możesz się przenieść, a później to nie wiem gdzie pójdziesz jak twój nauczyciel przyjedzie- dodałem, po czym opuściłem pokój

Wreszcie będę miał pokój sam dla siebie

- Jestem- powiedziałem wchodząc do salonu w którym czekali już wszyscy oprócz Dylana i tego azjaty

- Siadaj bo ten krasnal pochłania wszystko co jest możliwe- rzucił Brett przez lekki śmiech

- Jak mnie nazwałeś?- zapytał a jego oczy znów zaświeciły się na niebiesko

- Już spokojnie- wtrąciłem siadając do stołu- a gdzie ten....azjata

- Minho? Jest w stajni. Mustanga czyści- wyjaśnił Brett

- Nie mógł schować auto do garażu?- zapytałem i dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego że nie chodzi o auto- Aaaa chodzi ci o konia? - dopytałem a ten pokiwał głową na "tak" - po co mu on skoro jest wilkiem?

- Sam nie wiem?- powiedział wzruszając ramionami- chyba po prostu to lubi. On potrafi czasem nocami siedzieć i dbać o tego konia

- To nie przyjdzie na kolację?- zapytał przejętym głosem Brad. Brett pokiwał głową a mój przyjaciel od razu wstał- idę mu zanieść kolacje!- krzyknął po czym spakował jedzenie do pojemników

- A temu co?- zapytał Dylan gdy przed jego oczami przebiegł Brad

- Nie pytaj- odparłem po czym wróciłem do jedzenia

- Sprawdziliście teren?- zapytał Dylan siadając na przeciwko mnie

- Tak- rzucił szybko Brett- ten teren jest otoczony wysokim murem jednak zdarzają się miejsca gdzie jest mała dziura. I teraz nie wiemy czy jakieś dzieciaki się tam bawiły czy ktoś specjalnie chciał przejść na drugą stronę. Dla pewności nie wychodzi jeszcze biegać- powiedział zwracając się do mnie- a jeśli już to z kołnierzem. I ty też- dodał spoglądając na Liama

- Nic mi nie będziesz- rzucił niewyraźnie

- Jesteś omegą. To że zakrywasz swój zapach przez tabletki to i tak nic ci nie da

- Kurwa!- krzyknąłem wstając a wszyscy od razu spojrzeli na mnie- tabletki. Prawie zapomniałem- dodałem po czym ruszyłem w stronę pokoju

Wbiegłem po schodach do góry po czym chaotycznie zacząłem wyrzucać z niej ciuchy

-Są- powiedziałem sam do siebie po czym połknąłem jedna tabletkę

Oni nie mogą poczuć mojego zapachu

Nawet jeśli nic nas nie łączy to i tak nie chce go czuć. Za dużo mi przypomina ten zapach

~~~~~~~~~~

Uczcijmy spalonego naleśnika minutą ciszy [*]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top