7
Perspektywa Thomasa:
- Ja jestem Brett - zaczął witając się z chłopakami- jestem wojownikiem i będę sprawował ochronę nad wami także nie macie się czego bać
- Też jestem wojownikiem- wtrącił Liam
- To słodkie krasnalku ale zostaw ochronę zawodowcom - powiedział klepiąc chłopaka po głowie
No to ma przerąbane. Liam nie lubi jak ktoś żartuje z jego wzrostu. Raz ja popełniłem ten błąd a później znajdowałem wszędzie krewetki
- Ja mówię serio!- krzyknął zrzucając jego dłoń a oczy chłopaka zaświeciły się na niebiesko
- Omega?- zapytał zdziwiony po czym zbliżył się do chłopaka- pachniesz betą
- Biorę tabletki maskujące- wyjaśniłem a ten zrobił głuche "aaaaa"
Po przedstawieniu jeszcze Theo, chłopacy udali się do góry aby pozajmować pokoje. Ja natomiast trochę poogarniałem w kuchni po Liamie po czym ruszyłem do góry. Mam zamiar iść pobiegać ale najpierw muszę zabrać ze sobą plecak aby gdzieś schować ciuchy.
Przekroczyłem drzwi do pokoju po czym zacząłem się rozglądać. Na szczęście tego kretyna w pokoju nie było więc na spokojnie mogę zabrać swoje ciuchy
Otworzyłem jedną z walizek po czym najszybciej jak tylko umiałem zabrałem z niej to co potrzebuje. Lubię biegać dlatego też chce wyjść jak najszybciej
- A ty gdzie się wybierasz?- usłyszałem głos Dylana więc od razu się obróciłem, jednak tak szybko jak to zrobiłem tak szybko tego pożałowałem
Chłopak stał jedynie z ręcznikiem zawiniętym na biodrach a po jego lekko opalonym ciele spływały kropelki wody
I co jak co ale muszę przyznać, że Dylan ma naprawdę boskie ciało
- Boże ubierz się- krzyknąłem obracając się w drugą stronę
- Dylan wystarczy. Nie musisz mnie od razu Bogiem nazywać- powiedział przez lekki śmiech - po co ci ten plecak?
- Idę pobiegać. Jest ładna pogoda więc szkoda by jej nie wykorzystać- wyjaśniłem
- Nigdzie nie idziesz. Nie zrobiliśmy jeszcze obeznania terenu i nie wiemy czy czasem jakieś napalone alfy się tu nie kręcą
- Daj spokój. Rodzice nie wybrali by nam miejsca z takimi alfami
- Nigdy nic nie wiadomo. Zawsze może się jakaś przypałętać. A teraz oddaj mi to- powiedział a po chwili czułem jak wyrywa mi plecak z ręki
- Ej!- krzyknąłem obracając się w jego stronę- to moje!- dodałem podskakując aby wyrwać mu plecak.
Podskoczyłem jeszcze parę razy i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że nie widzę żadnej bluzki na jego ciele
- Dylan- zacząłem spoglądając w jego oczy- powiedz że jesteś już ubrany
Dodałem a na twarzy chłopaka pojawił się cwany uśmiech. Chłopak podniósł ręcznik na wysokość moich oczu a ja zalałem się rumieńcami
- Po prostu oddaj mi mój plecak i zakończmy tą błazenadę- powiedziałem wyciągając dłoń w jego stronę
Chłopak uniósł brew przymykając lekko oczy a jeden kącik jego ust powędrował do góry. Miałem już powiedzieć aby przestał się ze mną drażnić jednak przeszkodził mi w tym odgłos padania czegoś na ziemię
- Ups.....chyba będziesz musiał go sobie podnieść - powiedział z cwanym uśmieszkiem
- Świnia- powiedziałem obracając głowę w bok od razu zamykając oczy. Powoli kucnąłem po czym po omacku zacząłem szukać plecaka- Jest- powiedziałem sam do siebie a w tym samym momencie usłyszałem jak coś ciężkiego pada na ziemię
- Przepraszam! Nie chciałem przeszkadzać!- usłyszałem krzyk Brada przez co od razu wychyliłem się zza nóg Dylana. Spojrzałem w tamtą stronę jednak jedyne co tam ujrzałem to taca z dwoma szklankami i sokiem które de facto leżały już na ziemi
- Kurwa- wyszeptałem sam do siebie po czym zabierając plecak pobiegłem w stronę drzwi- Brad stój- krzyknąłem podbiegając do chłopaka - to nie tak jak myślisz- dodałem nabierając powietrza w płuca
- Nie no spokojnie ja to rozumiem.....chyba- odparł drapiąc się nerwowo po karku
- Brad to tylko tak wyglądało. Ja nic tam nie robiłem. Po prostu podnosiłem plecaka- powiedziałem po czym podniosłem mały czarny plecak w górę
- A co on robił na ziemi?- zapytał niepewnie
- Dylan mi go wyrwał i rzucił na ziemię bo chciałem iść pobiegać w lesie, jest taka ładna pogoda i szkod
- Co chciałeś iść robić?- zapytał przerywając mi- Wybij sobie to z głowy, że pójdziesz pobiegać! Brett i Liam dopiero poszli sprawdzić teren - powiedział wyrywając mi plecak po czym skrzyżował dłonie na piersi- chociaż patrząc na to jak się co chwilę kłócą to pewnie nawet słonia nie zauważą- dodał przewracając oczami
Pokręciłem głową głośno wzdychając po czym na powrót spojrzałem na Brada
- Mogę?- zapytałem wyciągając rękę w stronę plecaka
- Nie!- krzyknąłem przenosząc go bardziej w tył
A chuj
Tu się rozbiore i później tak wrócę
Zacząłem się rozbierać jednak od razu zaprzestałem czynności widząc kto stałą za Bradem
- Jeśli chcesz iść pobiegać to radzę ci z tym zaczekać- powiedział azjata podchodząc do nas i mógłbym przysiąc, że widziałem jak ciało Brada się wzdryga - najpierw rozeznanie terenu a później możecie biegać dowoli. Oczywiście ty musisz mieć obroże ochronną na szyi aby żadna alfa cię przypadkiem nie oznaczyła. Brad jest betą także jemu to nie grozi- dodał klepiąc chłopaka w ramię po czym ruszył do swojego pokoju
Oh...czyli on nie wie że Brad bierze tabletki
- Za godzinę będzie kolacja- powiedział Brad wyrywając mnie z zamyślenia, kiwnąłem głową ten od razu ruszył w stronę kuchni.
I teraz pytanie....mogę iść za Bradem i wysłuchiwać jego narzekania na temat alfy i to jak bardzo podoba mu się Jacob....albo wrócić do pokoju i być skazany na obecność tego bezwstydnika
Odpowiedź jest prosta
- Brad poczekaj!- krzyknąłem biegnąc w jego stronę- idę z tobą- dodałem po czym zbiegłem ze schodów podbiegając od razu do chłopaka- idę z tobą
- Oki- odparł wesoło - co dziś robimy na kolację?
- Mi to obojętnie- powiedziałem wzruszając ramionami a w tym samym momencie weszliśmy do kuchni
- To może coś z kuchni azjatyckiej?- zapytał bawiąc się nerwowo sznurkami od jego różowej bluzy
- Co...?- zapytałem marszcząc brwi- a kto tu ci będzie jadł surową rybę....nie licząc Liama który zje wszystko
- Ah....masz rację. To zrobię jajecznicę, naleśniki sałatkę i gofry a każdy weźmie sobie co będzie chciał. Nie wiem co oni jedzą- odparł po czym otworzył drzwi lodówki
Brad zaczął wyjmować z niej potrzebne składniki natomiast ja usiadłem przy wyspie kuchennej. Mam, jak to mówią, dwie lewe ręce więc lepiej nie będę przeszkadzał mu w kuchni . Rozmawialiśmy o głupotach i o tym, że postanowił nie latać już w tych spodniach i garniturze. Oczywiście bardzo mnie to cieszy bo Brad zawsze przywiązywał strasznie dużą wagę do swojego stroju służącego. W końcu będzie ubierać się jak normalny nastolatek. Nasza rozmowa trwała przez dłuższy czas i w pewnym momencie zdałem sobie z czegoś sprawę
~~~~~~~~
Sorry za błędy
Wiem nudny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top