37


Perspektywa Thomasa: 

- Droga wolna- powiedziałem widząc, że nikogo nie ma na dworze

- Teraz chodź za mną- powiedział Scott po czym pociągnął mnie w stronę lasu

- Biegamy w wilczej czy ludzkiej formie?- zapytałem w momencie gdy dotarliśmy do lasu

- Narazie w ludzkiej...... poniżej znajdziemy miejsce na przemianę. Tutaj mogą znaleźć nasze ciuchy- powiedział ruszając przodem, a ja od razu strzeliłem sobie w głowę z otwartej dłoni.

Ale ze mnie idiota. Czemu o tym nie pomyślałem

Ruszyłem za Scottem i muszę przyznać, że bieganie dobrze mi robi. Zapominam wtedy o problemach a przy okazji dbam o swoje ciało. Szkoda tylko, że ciała omeg nie są jak alf i nie możemy nabić sobie szybko mięśni. No ale w sumie patrząc na takiego Theo to da się.....nawet Liam coś ma.

Tylko, że ten pochłania wszystko co jest możliwe a później podczas biegania i treningów to wypoci

- A gdzie w ogóle biegniemy? Bo z tego co wiem to to, że biegniemy na zachód- zapytałem dobiegając do niego

- Dowiesz się jak będziemy na miejscu- odparł posyłając mi uśmiech- A teraz spróbuj mnie złapać- dodał po czym przyspieszył

**********

Nie wiem ile czasu goniłem Scotta, ale bardzo mnie to odprężyło. Czy uważam to za dziecinną zabawę? Ani trochę. Przez cały pobyt w lesie ani razu nie pomyślałem o wiadomościach ani o Dylanie, a co najważniejsze teraz czułem się naprawdę szczęśliwy

- No dalej!- krzyknął wbiegając za jakieś krzaki

- To nie fer! Jesteś szybszy!- odrzyknąłem przez śmiech po czym ruszyłem za nim. Wbiegłem za krzaki za którymi powinien być Scott jednak nigdzie go nie było- Scott?- zacząłem go nawoływać bo co jak co ale zaczęło się ściemniać- Scott! Wracajmy już! Robi się ciemno

Ruszyłem przed siebie odgarniając gałęzie jednak nadal go nie widziałem. A co jeśli coś go napadło

- Scott! Jesteś tu?- zapytałem, a w tym samym momencie poczułem dziwny ból z tyłu głowy

Dotknąłem niepewnie swoich włosów a gdy na powrót spojrzałem na dłoń mocne się przeraziłem

- Krew?- wyszeptałem, a obraz zaczął mi się zamazywać

**********

- Co ci tak długo to zajęło?- usłyszałem nieznajomy głos

- Przecież wiesz, że teraz mieszkam z nimi! Trzeba było nie logować się obok mojego domu- powiedział drugi głos który wydawał się być znajomy

- Skąd miałem wiedzieć, że mnie namierzyli?- odparł, a po chwili słyszałem tylko głośne westchnięcie, odgłos kroków i trzaśnięcie drzwiami

To sen? Moment....ale czemu boli mnie głowa? To musi być bardzo realistyczny sen....ale moment , przecież ja przed chwilą biegałem.... później Scott schował się za krzaki....a później poczułem silne uderzenie w tył głowy....to nie może być sen

Ja zostałem porwany!

Oby Scott'owi nic się nie stało

Moje oczy od razu się rozszerzyły, a światło padające z lampy od razu mnie oślepiło. Pomrugałem parę razy, aby przyzwyczaić swoje oczy, a już po chwili mogłem się rozejrzeć po pomieszczeniu

Znajdowałem się w dużym pokoju który wyglądał na połączenie gabinetu z sypialnią. Duży drewniane biuro idealnie na wprost drzwi, które swoją drogą też były sporych rozmiarów. Na lewo od drzwi znajdowało się duże łoże z baldachimem a obok łoża po sam sufit znajdowała się szafka z zapewne alkoholami. A co było po prawej stronie od drzwi?

Ja

Ja przykuty do ziemi jakimiś sznurami....w dodatku związali mi dłonie od tyłu więc nie mam jak się swobodnie ruszać. Uniosłem się do siadu patrząc czy nie ma czegoś czym mógłbym przecięć linę jednak niczego takiego nie znalazłem

- Moment....- powiedziałem sam do siebie- Ha! Co za debile. Przywiązywać wilka sznurkiem. Przecież mogę to rozgryźć

- Nie radzę- usłyszałem głos za plecami więc od razu się obróciłem lekko się przy tym wzdrygając

- Kim jesteś i czemu mnie porwaliście!- krzyknąłem do alfy posyłając mu wrogie spojrzenie

- Jestem Louis i jestem tu po to, aby cię przypilnować, to po pierwsze....a po drugie, naprawdę muszę mówić czemu porwaliśmy omegę- powiedział podchodząc do mnie po czym przykucnął- w dodatku męską omegę- dodał przejeżdżając dłonią po moim policzku

Wiedziałem.....handlarze

- Chcę rozmawiać z szefem- odparłem próbując nie okazać strachu

- Z szefem? Chyba Panem - powiedział z cwanym uśmiechem, a moje serce ze strachu od razu przyspieszyło

- Chyba nie rozumiem....jakim Panem? Moment....- powiedziałem coś sobie uświadamiając

- Tak młody..... zostałeś sprzedany- rzucił po czym zaczął się cicho śmiać- myślałem, że będzie z tobą kłopot bo przecież syn znanych ludzi....ale okazało się, że podbijali co chwilę ceny. Ostatecznie trafisz do takiego starego blondyna. Niby już raz u ciebie był w posiadłości

Był? Moment. To ten sam którego odstraszyłem? To nie może być prawda!

- Wypuść mnie!- krzyknąłem zaczynając się szarpać- moi przyjaciele i rodzina mnie znajdą!

- Mało prawdopodobne...pewnie twoja nowa alfa zamknie cię w piwnicy, albo będzie trzymać przykutym do łóżka więc zamknij się bo wkurwiasz- powiedział opanowanym głosem po czym ruszył w stronę wyjścia- a jeśli chodzi o szefa to spokojnie... już go wołam- dodał po czym opuścił pokój

Ku*wa ku*wa ku*wa ku*wa!

W co ja się wpakowałem! Jestem kretynem...i czemu ja nie wyczułem nowego zapachu w tym lesie...raczej nie ma tabletek maskujących zapach. Westchnąłem kładąc czoło na zimnych płytkach, a w tym samym momencie usłyszałem jak ktoś otwiera i zamyka drzwi

Leniwie podniosłem głowę aby spojrzeć na osobę która tu przyszła, a gdy zobaczyłem kto to jest poczułem, że nie wszystko jeszcze stracone

- Scott- krzyknąłem nie ukrywając ekscytacji- szybko rozwiąż mnie! Nie zgadniesz gdzie jesteśmy!- dodałem szarpiąc się lekko

- Gdzie jesteśmy?- zapytał z cwanym uśmiechem po czym przykucnął przede mną

Zaraz..... coś mi tu nie gra. Czemu on się tak uśmiecha? Czemu on tu chodzi jak gdyby nigdy nic

- Moment.... Scott, proszę powiedz, że to nie prawda? - zapytałem przestraszony, a ten w odpowiedzi uniósł jeden kącik ust- żartujesz? To jakaś ukryta kamera? Prawda?!

- Oj Tommy Tommy- powiedział wstając po czym ruszył w stronę szafy z butelkami- Ale ty naiwny. Przez chwilę mi się Ciebie żal zrobiło- dodał przez lekki śmiech

Patrzyłem jak Scott nalewa sobie złoto-brązowej substancji do szklanki, jednak dalej to do mnie nie docierało. No bo przecież Scott to jeden z najlepszych łowców handlarzy....

- Scott- zacząłem niepewnie- to prawda? Jesteś jednym z nich?- dodałem a ten od razu do mnie podszedł

- Pytasz się czy jestem osobą która łapie niewinne omegi? - zapytał a ja od razu kiwnąłem głową na tak- nie mój drogi....ja jestem ich szefem- dodał odchodząc w stronę dużego drewnianego biurka- ale możesz czuć się zaszczycony....ty jesteś pierwszą omegą którą porwałem

- Jakie "zaszczycony"! Scott, ty nie jesteś taki, przecież to ty oddałeś w ręce policji dziesiątki a nawet setki handlarzy

- Oni? To tylko moi ludzie którzy byli nieposłuszni- powiedział wypijając do końca substancje po czym odłożył szklankę na stół

Patrzyłem z niedowierzaniem na chłopaka, a do mnie powoli zaczęło docierać jaką naprawdę jest osobą. Co za fałszywa szm*ta

- Jeśli myślisz, że ujdzie ci to ja sucho to grubo się mylisz! Moi rodzice i przyjaciele od razu zaczną mnie szukać! Poza tym będą dzwonić, a gdy nie odbiorę od razu namierzą mój telefon- powiedziałem pewnie, jednak z jego twarzy nie zniknął cwany uśmiech

Coś tu nie gra

- Tak.... zapewne zadzwonią, a wtedy ja dam cię do telefonu ale ty nie powiesz im, że cię porwałem

- Co? Czemu tak twierdzisz?- zapytałem a ten od razu podszedł do mnie po czym chwycił za moją brodę lekko ją unosząc

- A może dlatego, że u was w domu jest bomba.....chyba nie chcesz aby coś im się stało....prawda?- wyjaśnił ukazując szereg zębów, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły

To nie może być prawda

~~~~~~~~~~~

Louis (alfa)

Szczerze? Jakoś dziwnie patrzy mi się na Louisa bo mój wujek wygląda strasznie podobnie xD

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top