16

Perspektywa Thomasa:

- Jesteś pewny?- zapytał Dylan ściągając bluzkę

- Oczywiście!- krzyknąłem z nadmierną ekscytacją

- A jak się zorientują....no wiesz...po zapachu....albo po dźwięku- powiedział z lekką nutką niepewności

- Spokojnie włączyłem muzykę- odparłem przewracając oczami

- Ale wiesz.....będzie to po nas widać, że jesteśmy zmęczeni

- Och już przestań narzekać!- przerwałem mu po czym sam ściągnąłem bluzkę- Dalej, chcę pobiegać jeszcze przed zachodem słońca - dodałem po czym przemieniłem się w wilka

~ Przemieniłeś się?- zapytał, a ja obróciłem się w jego stronę

~ Tak, możesz się obrócić- odparłem omijając chłopaki po czym ruszyłem w stronę drzwi balkonowych

Wbiegłem na balkon po czym oparłem łapy o barierkę, rozejrzałem się, a gdy byłem pewny, że nikogo nie ma wyskoczyłem. Mój wilk idealnie wylądował na miękkiej trawie a już po chwili zauważyłem jak Dylan ląduje obok mnie. Kiwnąłem łbem w stronę lasu i nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem przed siebie.

W końcu!

W końcu mogę pobiegać!

Co prawda nie sam, ale to zawsze coś. Wbiegłem w gęsty las i nie zważając na Dylana biegłem przed siebie. Tak bardzo mi tego brakowało. Tego wiatru na moim futrze, tego odgłosu pękających gałęzi pod moimi łapami, tego zapachu. Teraz czuję, że żyje

~ Pokazać ci fajne miejsce?- zapytał doganiając mnie. Kiwnąłem mu na tak, a ten od razu ruszył przodem

Chłopak skręcił na stronę wschodnią, a ja ruszyłem za nim. Biegliśmy przez coraz to gęstszy las a Dylan jak na złość wbiegał na gałęzie, aby te jak sprężyna wleciały na mój pysk

~ Ej - warknąłem gdy następna uderzyła w mój biały pysk- Robisz to specjalnie?

~ Może- odparł, a w tym samym momencie podbiegliśmy do wysokiej kamiennej skały

Rozejrzałem się wokół jednak nie było tu nic ciekawego. Po co on mnie tu przyprowadził? Mam popatrzeć na kamień?

~ Tu nic nie ma- powiedziałem spoglądając na niego

~ Bo jeszcze nie dotarliśmy na miejsce- odparł po czym chwycił zębami stertę gałęzi

Szatyn zaczął ją przesuwać, a moim oczom ukazało się sporego rozmiaru przejście. Chłopak kiwnął głową w tamtą stronę po czym wszedł do środka. Stałem tam chwilę myśląc nad tym czy wejść czy nie, jednak ostatecznie podążyłem za chłopakiem. W sumie co mi szkodzi

Przedostałem się na drugą stronę, a to co tam zobaczyłem po prostu zwaliło mnie z nóg

~ Wodospad- krzyknąłem podskakując- Boże i ta trawa....jaka miekka- dodałem tarzając się w niej

~ I do tego wszystkiego jest osoczone tymi skałami. Fajnie co nie?- zapytał, a ja od razu kiwnąłem- Idziemy popływać?

~ Jasne....tylko, że....

~ O ciuchy się nie mart- powiedział znikając za jakimś krzakiem po czym wyjął zza niego mały plecak- mam spodenki - dodał po czym przemienił się

~ Dylan!- krzyknąłem obracając się- nie rób tak z zaskoczenia

- Oj tam. Przecież obaj jesteśmy chłopakami- odparł przez śmiech

~ Ale mogę przez ciebie mieć kompleks - powiedziałem niekontrolowanie - znaczy

- Już dobrze nie tłumacz się - powiedział omijając mnie, a mój wzrok spoczął na jego plecach. Boże....jakie on ma plecy- tam masz spodenki, ja już idę do wody - dodał wyrywając mnie z zamyślenia

Pokręciłem głową po czym chwytając w zęby spodenki udałem się za krzak. Przebrałem się a już po chwili ruszyłem w stronę Dylana. Stanąłem na brzegu po czym zacząłem myśleć czy to aby na pewno dobry pomysł. No bo w sumie ja nie lubię zimnej wody, a nie jestem pewny czy ona jest zimna

- Idziesz?- zapytał przeczesując mokre włosy w tył

- A jaka jest woda?- zapytał mocząc palec - Ugh....zimna. Nie wchodzę- dodałem zabierając stopę

- Maruda- powiedział po czym ruszył w moją stronę

- Co ty robisz- zapytałem gdy ten zbliżał się z cwanym uśmiechem

Chłopak nic nie odpowiedział a ja zrobiłem kilka kroków wstecz. Chciałem już uciekać jednak ten był szybszy. Dylan złapał mnie w pasie po czym przerzucił przez ramię. zacząłem się szarpać jednak to nie poskutkowało

- Dylan!- krzyknąłem, a po chwili czułem jak obaj lądujemy w zimnej wodzie

Nie

Ona nie była zimna

Ona była kurwa lodowata!

- Zimno!- krzyknąłem a po chwili zrobiłem coś bardzo głupiego

Ja wtuliłem się w tors tego głupka

Spojrzałem niepewnie w górę na szatyna, jednak moje dłonie nie chciały go puścić. Jego ciało jest takie ciepłe.

- Ja.....yyyyy

- Spokojnie rozumiem- odparł i ku mojemu zdziwieniu przytulił mnie do siebie

Wtuliłem się bardziej w jego ciało i tak szczerze.....jest to bardzo przyjemne uczucie. Jego ciepły ciało tak bardzo mnie rozgrzewa i nawet nie przeszkadza mi to, że nie jest to mój przeznaczony

Alfa- usłyszałem głos mojej omegi

Tak wiem, że to alfa, ale co z tego

Nasza alfa

Tak tak.....dla ciebie każda alfa jest naszą alfą

Zróbmy z nim szczeniaki

- Ty głupia jesteś?- zapytałem niekontrolowanie na głos. Chłopak zmarszczył brwi posyłając mi pytające spojrzenie, a ja zalałem się rumieńcami- To do mojej omegi....nie do ciebie

- Chcę ze mną szczeniaki?- zapytał, a ja z wrażenia rozszerzyłem szeroko oczy

- Co!- krzyknąłem- skąd wiesz! Umiesz czytać w myślach?

- Nie.....ale moja alfa też odwala- wyjaśnił drapiąc się nerwowo po karku

Pomiędzy nami zapadła cisza, a ja nie widząc czemu oparłem mój prawy profil o jego klatkę piersiową. Chłopak nic nie zrobił więc chyba nie zrobiłem nic złego

Boże jakie to przyjemne uczucie. Tak wtulić się w kogoś miękką pierś. Szkoda tylko, że to nie mój przeznaczony

- Umiesz pływać?- zapytał po chwili

- Tak- odparł spoglądając na niego

- W takim razie zabiorę cię gdzieś- odparł i nie puszczając mnie zaczął iść w tył, prosto na niewielki wodospad- Nabierz trochę powietrza- dodał, a ja od razu wykonałem jego prośbę

Nabrałem powietrza w płuca, a już po chwili chłopak przeniósł mnie na drugą stronę wodospadu. Przetarłem oczy, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech, gdy zobaczyłem jak jest po drugiej stronie. Znajdowaliśmy sie małej grocie która była idealnie oświetlona przez otwór w tylniej ścianie

- Łał- powiedziałem nie ukrywając ekscytacji, a w odpowiedzi usłyszałem echo

- Ładnie prawda?- zapytał, a ja od razu na niego spojrzałem

Pokiwałem powoli głową i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że nadal jesteśmy do siebie przytuleni

- Możesz mnie już puścić- powiedziałem obracając głowę w bok

- Dobrze- odparł, a już po chwili mogłem poczuć ja woda wdziera się pomiędzy nas

- Jak tu jest głęboko?- zapytałem aby zacząć temat

- Trzy albo cztery metey- wyjaśnił- gramy kto dłużej wytzyma pod wodą?- dopytał a ja od razu kiwnąłem- okey...raz...dwa...trzy

Nabrałem powietrza po czym równo zanurkowaliśmy. Woda była bardzo czysta więc bez problemu mogliśmy widzieć się nawzajem. Patrzyliśmy na siebie, a ja próbowałem powstrzymać się od śmiechu, bo twarz Dylana z wydętymi policzkami wyglądała po prostu śmiesznie. A na dodatek robi głupie miny abym przegrał

O nie. Co to to nie

To ja wygram

I nawet wiem już jak

Podpłynąłem do chłopaka po czym położyłem swoje dłonie na jego torsie, mina Dylana spoważniała, a ja przysunąłem  swoją twarz do jego ucha, podgryzając je lekko. Moje dłonie zaczęły błądzić po jego ciele a ja przeniosłem usta na jego szyję

Myślałem, że chłopak ucieknie albo chociaż odsunie mnie, jednak ten miał inne plany

Jego dłonie wylądowały na moich biodrach po czym przysunął mnie do siebie. Tym razem to ja spojrzałem na niego, a ten posłał mi cwany uśmiech

No to się wkopałem

Dylan przejął inicjatywę i teraz to ja byłem ofiarą. Jego dłonie zjechały na moje pośladki a ja z trudem powstrzymałem się od jęknięcie, które swoją drogą i tak nie było by słychać, ale za to strącił bym tlen

Nie chciałem pozostać bierny i to tym razem ja pierwszy zaatakowałem. Położyłem swoje usta na jego szyi po czym podgryzłem ją lekko, długo nie musiałem czekać na jego ruch bo jego ręce momentalnie zacisnęły się na moich pośladkach

Owinąłem go nogami w pasie po czym chwyciłem jego policzki w dłonie. Zbliżyłem nasze twarze lekko przekręcając głowę w bok po czym spojrzałem głęboko w jego oczy. Nasze usta dzieliły teraz centymetry jednak nie mam tyle odwagi aby go pocałować

A tak się składa, że ją teraz nawet tlenu nie mam

Wyrwałem się od chłopaka po czym szybko wydostałem się na powierzchnię. Nabrałem łapczywie powietrza w płuca, a po chwili mogłem widzieć jak Dylan robi to samo

- Wygrałem- powiedział przeczesując włosy w tył

- Masz większą klatkę piersiową- odparłem przewracając oczami

- Przyznaj, że cienias jesteś. Nawet bałeś się mnie pocałować- powiedział rozbawionym głosem

- Zrobił bym to.....po prostu zabrakło mi tlenu- odparłem chlapiąc go wodą

- Ta?....- powiedział z cwanym uśmiechem po czym przysunął mnie za biodra do siebie- udowodnij- dodał zalotnym tonem

~~~~~~~~~~~~

Niestety niedługo zacznę wstawiać rozdziały co drugi dzień

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top