1


Perspektywa Thomasa:

- Panie Thomas proszę wstać- usłyszałem głos służącego a po chwili czułem jak na moje powieki padają pierwsze promienie słońca

- Nieeee proszę zasłoń te rolety- wymamrotałem po czym wyciągnąłem dłoń w stronę okna- dziś niedziela, nie muszę iść do szkoły więc daj mi trochę pospać

- Wstawaj! Już szósta a jako przykładna omega tego rodu musisz dawać dobry przykład innym- powiedział po czym chwycił za pościł aby mnie odkryć

- Muszę? - zapytałem po czym na powrót przykryłem się kocem- przecież jestem tylko omegą...po co ja potrzebny

- A od kiedy ty masz takie zdanie o sobie?- powiedział z lekkim rozbawieniem. Chłopak podszedł do szafy po czym wyciągnął z niej ciuchy- Dziś ubierzemy cię ładnie- dodał podchodząc do mnie z rzeczami a ja widząc co dla mnie uszykował głośno westchnąłem

Rzygać mi się chce tymi falbankami

- Znów chcą mnie wydać za jakąś alfę? Nie znudziło im się to już?- zapytałem a ten cicho się zaśmiał

- Nie będzie tak źle. Niby jakiś przystojny blondyn tym razem. Ale znając ciebie to pewnie znów coś wymyślisz- powiedział a po chwili ciszy wybuchliśmy śmiechem

Odkąd skończyłem osiemnaście lat rodzice cały czas próbują znaleźć mi alfę. Jednak bezskutecznie. A czemu? Bo moja duma nie pozwala mi na płaszczenie się przed jakimś zbokiem dlatego też gdy rodzice nie patrzą robię wszystko aby mnie znienawidził a gdy mi się to udaje wychodzi z domu trzaskając drzwiami. Ja rozumiem że są te stereotypy o omegach no ale bez przesady, to nie średniowiecze a wiele dzisiejszych omeg staje się samowystarczalna. Nie mam zamiaru płaszczyć się przed jakimś tam alfą i co najgorsza rozkładać przed nim nogi i błagać o szczeniaki

O nie. Co to to nie

A jeśli już miałbym być z jakąś alfą to musi być to mój przeznaczony. Niestety takie sytuacje zdarzają się raz na milion a często jest tak, że zanim przeznaczeni się znajdą któreś zginie na skutek wypadku.

- Panie Thomas- usłyszałem głos chłopaka

- Tak?

- Dziś biała wstążka na szyję czy czarna?- zapytał unosząc dwie wstążki w górę. Wskazałem palcem na dłoń w której trzymał czarna wstążkę a ten od razu pokręcił głową- mogłem się tego spodziewać. A teraz wstawaj

- Nieeee chceeeee

- Ale musisz

- Zaczynasz mnie powoli wkurzać- powiedziałem żartobliwe po czym wyciągnąłem chłopaka do łóżka

- Panie Thomas nie powinien pan tak

- Ciiii- przerwałem kładąc palec na jego usta- Brad co ci mówiłem o tych tytułach? Przyjaźnimy się od dziecka więc proszę cię mów mi po imieniu

- Ale

- Żadnych "ale"- przerwałem po czym wtuliłem się w ciało omegi- poleżymy jeszcze chwilę?- zapytałem unosząc głowę lekko w górę. Chłopak pokręcił głową na nie a ja zrobiłem minę smutnego szczeniaczka- No prooooszeeee

- Jestem za- usłyszeliśmy czyiś głos a po chwili poczuliśmy jak ktoś na nas ląduje

- Liam!- krzyknął Brad- złaź z nas! Jesteś ciężki

- Ty się ciesz, że w skafandrze bojowym nie jest- powiedziałem rozbawionym głosem

- Właśnie- krzyknął unosząc się lekko- nawet nic dziś nie jadłem więc jestem lżejszy

- Ty? Nie jadłeś? A co to się stało? Czyżbyś swoją alfę znalazł?- zapytałem z cwanym uśmiechem

- Ciiiii- powiedział zakrywając mi usta ręką- bo ktoś usłyszy że jestem omegą- dodał szeptem na co my wybuchliśmy śmiechem

Liama parę lat temu znaleźliśmy błąkającego się po lesie. Chłopak pamiętał tylko to jak ma na imię i to, że jest omegą. Prawdopodobnie stracił pamięć na skutek mocnego uderzenia w głowę, do dziś ma tam bliznę jednak jego gęste włosy skutecznie ją zakrywają. O tym, że jest omegą wiemy tylko ja Brad moi rodzice i parę innych zaufanych osób. Początki przyjaźni z Liamem nie byłby kolorowe ponieważ jest bardzo waleczną omegą. Na początku trzymaliśmy go w lochach ponieważ nie mogliśmy go utrzymać w jednym miejscu. Dopiero później, gdy przychodziłem do niego codziennie trochę się uspokoił, co najciekawsze uspokaja go gra na pianinie. Mój tata stwierdził, że szkoda by nie wykorzystać jego zapału dlatego też został jednym z wojowników, a swój zapach maskuje dzięki tabletkom. Teraz jest zastępcą głównodowodzącego i świetnie się sprawuję. Wiele razy pokonał jakąś natarczywą alfę.

- Tommy- usłyszałem szept Liama

- Tak?- zapytałem spoglądając na niego. Chłopak kiwnął w bok a gdy spojrzałem w tamtą stronę zobaczyłem najsłodszy rzecz pod słońcem

Brad spał jak gdyby nigdy nic. Wyglądało to po prostu uroczo i nawet nie dziwię się, że śpi. Bardzo oddaje się swojej pracy i nigdy nie słyszałem aby na nią narzekał

A co do niego?

Tak jak już mówiłem przyjaźnimy się od dziecka. Jego rodzice zmarli na skutek wypadku którego świadkiem byli moi rodzice. Na początku chcieli aby się wychowywał ze mną jako mój przyrodni brat jednak ten z czasem zaczął pomagać w obowiązkach domowych. Tłumaczy, że tak odwdzięcza się za uratowanie go od pewnej śmierci bo przecież mogli go zostawić samego w lesie.

- Ekhem- usłyszałem chrząknięcie z okolicy drzwi- śniadanie- powiedział mój prywatny nauczyciel etyki i dobrego wychowania

Tak...mam osiemnaście lat a rodzice nadal przypisują mi prywatnego nauczyciela od etyki i dobrego wychowania. W sumie nie dziwię im się. Może mam prawie dwadzieścia lat ale nadal zachowuje się jak piętnastolatek

- Już idziemy- powiedziałem do Theo i nim zdążyłem cokolwiek dodać Liam wyleciałam z pokoju jak poparzony

Norma

- Znów zmęczony?- zapytał siadając obok mnie na łóżku

- Tak- odparłem spoglądając na Brada- Tyle razy mu mówiłem aby się nie przemęczał- dodałem a ten pokręcił rozbawiony głową

- Dziwisz się? Jest wdzięczny twoim rodzicom za uratowanie go....z resztą ja też jestem wdzięczny- powiedział uśmiechając się przy tym czule a ja od razu to odwzajemniłem- no nic- dodał wstając- obudź go i chodźcie na śniadanie bo Liam wszystko zje

- Nie wątpię- zaśmiałem się a ten przewracając rozbawiony oczami opuścił pokój

Theo również znaleźliśmy błąkającego się w lesie tylko, że z nim jest trochę mroczniejsza historia. Z tego co opowiadał nie pamięta swoich rodziców a przez lata wychowywał się w lesie gdzie złapali do handlarze omeg. Miał być sprzedany jakiemuś staremu zboczeńcowi jednak w ten sam dzień zjawił się tajemniczy wybawca który uwolnił wszystkie uwięzione omegi

Jest jeszcze coś o czym nie lubi rozmawiać. Ten tajemniczy wybawca okazał się być jego przeznaczonym jednak tego samego dnia zginął na jego oczach. Niestety nie powiedział mi jak zginął a ja nie dopytywałem. Wiem że może być to dla niego bolesne

Teraz bardzo rzadko się uśmiecha a jak już to tylko przy nas albo przy moich rodzicach. Dla żałoby za swoim przeznaczonym nosi na szyli grubą czarną obroże aby żadna alfa nie mogła go oznaczyć a dla pewności bierze tabletki.

To bardzo smutna historia a zarazem romantyczna. Wiele razy widziałem go nocą płaczącego w ogrodzie. Patrzy on zawsze na gwiazdy jakby oczekiwał, że jego przeznaczony jednak wróci

- Tommy- powiedziała Theo wchodząc do pokoju- idziecie? Jeszcze go nie obudziłeś?- zapytał posyłając mi ciepły uśmiech

- Wygodnie tak nam- odparłem a ten przewrócił rozbawiony oczami po czym wyszedł z pokoju- Brad- powiedziałem szarpiąc chłopaka za ramię- Brad wstawaj

- Ymmm- wymruczał wtulając się w mój tors

Urooooczy

- Chodź bo Liam zje twoje truskawki- wyszeptałem a ten od razu otworzył oczy

- Nie ma takiej opcji!- krzyknął wstając do siadu- ej moment.... zrobiłeś to specjalnie!- dodał krzyżując dłonie na piersi a ja zacząłem się śmiać- ty mały

- Brad nie!- krzyknąłem przez śmiech gdy ten zaczął mnie łaskotać- dobra już dobra poddaje się

- Niech ci będzie- powiedział wstając- a teraz ubierz się. Dziś wielki dzień

- Dla mnie normalny- odparłem a ten rozbawiony pokręcił głową

- Przynajmniej temu Alfie daj się lepiej poznać- powiedział po czym ruszył w stronę drzwi

- Pomyśle- rzuciłem a ten wyszedł z pokoju zamykając drzwi

Nie ma mowy. Nie chce mieć alfy. Znów będę musiał spłoszyć następnego

Ale przynajmniej zabawnie będzie

~~~~~~~~~~~~~

No to mamy pierwszy rozdział. Mam teraz mniej czasu ale postaram się wstawiać rozdziały regularnie

Niestety co dwa dni

Sorry za błędy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top