26.Jeremy zagadka, Caroline buntownik i Freddie romantyk
Oślepiło mnie jasne światło sali głównej, wiele uśmiechniętych rodzin z dziećmi podziwiających wystrój pizzerii i zajadających się pizzą. Pod sceną nie mogło również zabraknąć gromadki dzieci wiwatującej w stronę dwóch animatronów - Bonniego oraz Chici. W tym ciele wszystko było inne, weselsze, jednak pozostając sobą widziałam przed oczami wszystko co zdarzyło się pare lat temu.
Szłam za Freddy'm, który oprowadzał mnie po wszystkich zakątkach pizzerii kończąc na sali głównej. Kiedy tylko znaleźliśmy się niemalże w centrum sali podbiegła do nas gromadka dzieci. Postanowiłam schować się za Freddy'ego i obserwować ich zachowanie. Nie byłam dobra w zajmowaniu się dziećmi, a co dopiero pracowaniu przy dzieciach w takiej restauracji.
Oparłam się o Freddy'ego, który po cichu się zaśmiał, chwycił mnie delikatnie za ramiona i przyciągnął do siebie. Teraz stałam obok niego, a naprzeciw nas zaciekawiona gromadka. Kiedy w końcu dzieci zaczęły zadawać pytania typu: Co to za nowy miś? To Twoja siostra? Jak ma na imię? Postanowiłam się po prostu wyrwać. Całe szczęście udało mi się uwolnić z uścisku Freddiego i szybko znalazłam się na jednym z korytarzy. Oparłam się plecami o ścianę, przystawałam co chwilę z nogi na nogę. Nie mogłam stać w miejscu i nic nie robić. Dopóki nikt nie znajdzie mi żadnego zajęcia w tej pizzerii to ja chyba zwariuję... Właściwie, Goldie, a raczej Mike, on również nic nie robi..
Odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w stronę magazynu, gdzie głównie przesiadywał Mike. Lekkie skrzypnięcie drzwiami oraz ciemność pomieszczenia mogły przyprawić o dreszcze. Stanęłam na środku, jak dla mnie, jasnego magazynu, który teraz był dla mnie widoczny w całokształtcie. Nagle usłyszałam głośny trzask, obróciłam się o kilkanaście stopni - ktoś zatrzasnął drzwi.
Nie panikowałam, ponieważ wiedziałam, że nikt nie może zrobić mi krzywdy. Cofnęłam się pod jedną ze ścian, jednak zamiast ściany na mojej drodze natknęłam się na coś, a raczej na kogoś. Zanim zdążyłam się obrócić lub cokolwiek powiedzieć postać stojącą za mną zakryła mi twarz, zostawiając jedynie otwór na oczy, jakąś chustą. Postać miała na sobie złoty kostium. Nikt inny oprócz Mike'a nie ma takiego kostiumu, więc to musiał być on. Kiedy tylko udało mi się oswobodzić postanowiłam przemówić Goldiemu do rozsądku. Korzystając z mojej nowej siły uniemożliwiłam mu jakikolwiek ruch wykonany w moją stronę. Jednak kiedy tylko się odwróciłam zamarłam - to nie był Mike, ani jakikolwiek inny animatron, którego skądś mogłabym kojarzyć. Złoty królik o zielonych oczach z czerwoną muszką oraz z mrożącym krew spojrzeniem. Nie wiem dlaczego, ale momentalnie moje oczy odmówiły posłuszeństwa i wszystko zaczęło się zamazywać. Wszystko sobie przypomniałam - złoty królik, który kilka lat temu zaprowadził piątkę dzieci do tego właśnie magazynu. Jeszcze bardziej stało się to dla mnie jasne, kiedy tajemnicza postać zaczęła pozbywać się z siebie całego kostiumu. Teraz mogłam go sobie przypomnieć - mordercę pięciu dzieci. Do tego jeszcze mnie. Sinoskóry mężczyzna przykucnął przy mnie, chwilę mi się przyglądał po czym wyjął z kieszeni koszuli małe zawiniątko oraz długopis. Rozłożył pogniecioną kartkę, coś na niej zaznaczył, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nie musiałam się zastanawiać co było na tej kartce, ponieważ sam mężczyzna dumnie mi ją pokazał.
Te same imiona, jednak teraz z pełnymi nazwiskami:
Christopher Grand ×
Freddie Jr Fedd ×
Nick Fault ×
Mike Schmidt ×
Katy Schmidt ×
Caroline Stone ×
Tym razem każde imię i nazwisko miało przy sobie "×". Można było się domyślić o co chodziło.
Kilkakrotnie przetarłam oczy, sinoskórego już nie było, a ja wciąż leżałam na podłodze zastanawiając się jaki sens ma działanie tajemniczego szaleńca.
W bezruchu wpatrywałam się w miejsce, w którym stał przed chwilą mój zabójca. Nie dość, że nie żyję to ten koleś wciąż chce namieszać mi w głowie, cóż.. jak na razie mu się udaje. Byłam teraz sama, w pobliżu nikogo nie było. Chciałam to wykorzystać, aby móc pobyć sama, z dala od wszystkiego co jest związane z pizzerią.. Do końca nie mogłam tego zrobić przez moje nowe ciało. Mogłam jedynie czekać do północy, aby ponownie zobaczyć własne dłonie czy dotknąć skóry, a nie zimnego metalu.
Wtedy przypomniały mi się słowa Freddiego, on jak i również Mike musieli się z tym pogodzić. Minęło tak wiele lat..
Chcąc zapomnieć o tym czym przyszło mi być zaczęłam wyszukiwać przejścia do jednego z korytarzy, które wcześniej pokazali mi misiaści. W końcu znalazłam luźny materiał, który udało mi się odchylić, aby w razie czego nie wzbudzać podejrzeń.
Znalazłam się w korytarzu, szłam powolnym krokiem nie oglądając się za siebie, aż nareszcie znalazłam się przed pozornie wyglądającą ścianą, która tak naprawdę była wielkim lustrem ukazującym nasze prawdziwe oblicze, tak przynajmniej mówił Freddy z tego co zapamiętałam. Moje odbicie wciąż było mną w postaci animatrona, wszystko powinno działać odwrotnie, ponieważ skoro jest dzień jestem wtedy animatronem jak każdy inny z zabitych w mojej nowej rodzinie. Wysunęłam rękę w stronę lustra i położyłam dłoń na jego powierzchni. Momentalnie moje odbicie się zmieniło. Znowu byłam sobą, lecz tylko w odbiciu. Miło było znów siebie zobaczyć, jakkolwiek to brzmi.
Wszystko tutaj było dziwne.. Nie możesz sobie wyobrazić jak to jest widzieć siebie i być jednocześnie kimś zupełnie innym, móc widzieć jak płaczesz, ale nie czuć tego. Widzisz jak płacze Twoja dusza uwięziona w nowym ciele. Wciąż przytrzymywałam dłoń na powierzchni lustra, jakby miało mi to w jakiś sposób pomóc. Usłyszałam za sobą cichy szmer, momentalnie oderwałam dłoń od lustra i wyprostowana odwróciłam się w stronę korytarza. Mogłam wykluczyć wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób pracowali w pizzerii, żaden pracownik ani animatron, chyba, że to znowu ten mężczyzna. Za bardzo przyzwyczaiłam się do wyskakiwania mi na twarz różnych osób i animatronów, to chyba uszczerbek na psychice, a mój pracodawca nawet nie wie, że powinien mi zapłacić... Ponownie ten sam szmer, powinnam przestać myśleć o takich rzeczach w takiej chwili. Korytarz, jak i to co było wewnątrz niego, widziałam doskonale, jednak mój wzrok nie sięgał zbyt daleko, aż do samych drzwi. Szmery były coraz bliżej, miałam wrażenie jakby coś się do mnie zbliżało, lecz tym razem to coś było za mną. Teraz mogłam to poczuć. Poczułam dotyk obcej dłoni na moim ramieniu, lekko się wzdrygnęłam. Zza moich pleców dało się usłyszeć śmiech, poznawałam go. Szybkim ruchem odwróciłam się i ujrzałam wiszącego przede mną Goldiego.
-Co ty robisz?! - Goldie wydawał się być rozśmieszony, nie odpowiadał mi, jedyne co robił to cicho się śmiał. Postanowiłam ponowić pytanie.
-Słyszysz mnie? Co ty ro-
Nie zdążyłam dokończyć, Goldie, właściwie Mike, wciągnął mnie do wentylacji, z której przyszedł. Musiałam dość nisko się schylić i chodzić na czworaka, jeśli chciałam dogonić Mike'a, który przyłożył palec do ust i gestem dłoni nakazał iść za nim.
Skoro już mnie tu wciągnął to dlaczego miałabym tego nie zrobić?
Korytarze nie miały końca, kiedy w końcu Goldie wstrzymał mnie ręką i nakazał spojrzeć w dół. Zrobiłam tak jak nakazał. Pod nami znajdowało się biuro, które było dobrze widoczne przez zamieszczone w wentylacji kraty. Słyszeliśmy kroki, ktoś tam był.
Porozumiewawczo spojrzałam w stronę Mike'a, który wciąż wpatrywał się w biuro. Spojrzałam w dół, mogłam dostrzec biurko, przy którym ktoś siedział. Tym kimś był.. Jeremy? Co on tutaj robił? Uważnie zaczęłam się przyglądać jego gestom. Wydawał się być dosyć nerwowy. Przerzucał dokumenty z szafek i z biurka. Chyba czegoś szukał. Tylko czego? W pewnym momencie chłopak chwycił do ręki, o ile dobrze zauważyłam, zdjęcie. Przyglądał się mu przez dłuższą chwilę po czym schował do biurka i wyszedł z pomieszczenia.
Nie czekając na reakcję Mike'a szybkim ruchem otworzyłam kraty i zeskoczyłam do biura.
-Caroline, co ty do cholery robisz?! - głos Mike'a był ściszony i niespokojny.
-Przecież nic się nie stanie.. - również ściszyłam głos.
-Caroline, wracaj tu! - postanowiłam go ignorować, podeszłam do biurka i odsunęłam jedną z szuflad, w której znajdowało się zdjęcie.
Wyciągnęłam je, zamknęłam szufladę i usiadłam na dobrze znanym mi krześle obrotowym, które lekko zaskrzypiało. Mike stanął obok mnie, a jednak coś go ruszyło do zeskoczenia za mną. Obróciłam zdjęcie, które do tej pory było tyłem. Można powiedzieć, że trochę mnie zamurowało. Trochę, znaczy bardzo. Na zdjęciu byłam ja i Mike. Byliśmy w pracy. Dobrze pamiętam kiedy robiliśmy to zdjęcie. Coś jednak mnie zaniepokoiło.. Chodzi mi o postać stojącą i wpatrującą się w nas na jednym z korytarzy. Nie miałam czasu na dokładne przypatrzenie się mężczyźnie, ponieważ z korytarza zaczęły dochodzić odgłosy przyśpieszonego kroku. Mike jak gdyby nigdy nic teleportował się do kanału wentylacji, ja nie potrafiłam się tak łatwo przemieścić, mianowicie innymi słowy - nie potrafiłam się teleportować. To brzmi nierealnie, a jednak tak było, przenoszenie się w taki sposób było możliwe. W końcu, dzieci opętały animatrony. Dusze dzieci. Rozumiecie? Kroki były coraz bardziej słyszalne, podeszłam pod wejście do wentylacji, gdzie czekał na mnie Goldie z wysuniętymi rękoma.Nie wiedziałam jak on sobie poradzi, sama nie mogłam mu pomóc, a była to jedyna droga ucieczki. Kiedy tylko złapałam się rąk Mike'a on nie mógł podciągnąć do góry. Wiele szybkich prób i zero rezultatów.
-Caroline, posłuchaj. Mam pewien pomysł, a-ale nie jestem pewny czy to się uda. - przytaknęłam porozumiewawczo. - D-dobra, więc tak. Musisz zapomnieć o wszystkim, nie myśl nawet o tym, że ktoś zaraz przyjdzie do biura i Cię zobaczy, a wtedy wywiozą Cię do innej pizzerii i-
-Tak, dzięki, ale właśnie teraz jeszcze bardziej mnie zestresowałeś.
-Ah, tak.. Wybacz. Wracając, musisz po prostu zamknąć oczy i skupić się na tym, gdzie aktualnie chcesz się znaleźć.
-Czy ty myślisz, że będę mogła się teleportować? Oszalałeś?! Przecież ja nie dam rady, nie potra-
-Posłuchaj, potrafisz. Skup się, bo wciąż ucieka nam czas. - wzięłam głęboki wdech. Musiałam się uspokoić, skupić się.
Powoli zamknęłam oczy, chciałam znaleźć się w domu, bez żadnych problemów i bez bycia animatronem. Jednak teraz musiałam pomyśleć o czymś innym - byciu w wentylacji.
Ktoś wszedł do biura, otworzyłam oczy. Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam w wentylacji naprzeciwko Mike'a, który szczerzył się w moją stronę.
-Czy ja..?
-Zrobiłaś to. Nawet nie przypuszczałem, że Ci się uda.
-To dlaczego kazałeś mi to robić?
-Hmm, to było ostatnie wyjście. Poza tym skoro Ci się udało to nie tylko ja jestem - Mike zrobił cudzysłów w powietrzu - "odmieńcem".
Rozmawiając zapomnieliśmy o obecności Jeremy'ego, który wrócił do biura. Musiał nas usłyszeć, ponieważ podszedł do wentylacji i wsłuchiwał się w ciszy. Jak dobrze, że Mike zamknął kraty blokujące wejście do wentylacji..
-Zmywajmy się stąd.
-Jestem za.
Mike kierował się przed siebie, nie wracaliśmy do magazynu. Przeszliśmy kilka kroków dalej. Goldie zatrzymał się przy kolejnych kratach, to kuchnia. Chcieliśmy już wyjść, nikogo nie było więc nie był to żaden problem, kiedy nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie był to człowiek, to animatron, dokładniej Chica. Po chwili przypomniałam sobie, że to właśnie ona roznosi pizzę dla gości w pizzerii. Mike odsunął się od krat i oparł o ściankę wentylacji.
-Coś się stało?
-Wiesz.. Tak dawno z nią nie rozmawiałem, cały czas myślę, nawet jestem pewien, że to moja wina. Przeze mnie jesteśmy animatronami.
-Nie.. Dlaczego miałbyś ponosić za to odpowiedzialność?
-To ja ich przekonałem aby tam pójść, aby pójść za tym gościem.. Freddie miał wtedy rację, ale mnie nie zostawił. Poszedł za mną, za wszystkimi, których namówiłem. Za całą naszą paczkę.
-To było dawno, nie mogę Ci powiedzieć, że zapomniała o tym, bo teraz i ja również w tym tkwię, ale.. to Twoja siostra, Mike. Porozmawiaj z nią.
-Nie wiem czy to taki dobry pomysł. - położyłam dłoń na jego ramieniu, Goldie spojrzał na mnie.
-Obiecaj mi, że to zrobisz. - zapadła cisza, Mike patrzył się na pustą podłogę, musiał mi to obiecać, chciałam żeby z nią porozmawiał.
-Obiecuję. - jego wzrok z powrotem powędrował na mnie.
Mogłam być spokojna, że to zrobi.. Wyszliśmy z wentylacji, Mike udał się do magazynu, postanowił porozmawiać z Katy później, dokładniej rano, przed gośćmi, kiedy nikogo nie było, nawet strażników - o 7. Teraz zostało mi coś jeszcze do zrobienia...
W pizzerii zapanowała cisza. Wszyscy goście już dawno znaleźli się poza placówką, a w całym budynku oprócz animatronów nie został nikt. Lekko wychyliłam się zza ściany i spojrzałam w stronę sceny, na której rutynowo stała cała banda Fazbear'a. Jeszcze chwilę musieli odczekać. Po zamknięciu pizzerii upłynęło jedynie 5 minut, w ciągu których ktoś mógł wrócić do budynku, bo przypuśćmy zapomniał o jakiejś rzeczy. Plusem mieszkania, o ile można to tak nazwać, w magazynie było brak kontroli sprzętu, zabawiania dzieci i tego typu rzeczy, jednak minusem było to, że magazyn muszę dzielić z Goldie'm. Po pewnym czasie, podobno, da się przywyknąć. Cały czas myślałam, że ten Mike, którego poznałam jest gburowatym facetem, a jednak myliłam się. Czasami był nieznośny, a teraz.. Jest dla mnie jak brat, którym właściwie jest, tyle że przybranym. Spojrzałam na zegarek zawieszony na jednej ze ścian w sali głównej - 23:55. Jeszcze chwila i każdy pójdzie w swoją stronę, a raczej, wszyscy pójdą przywitać nowego stróża nocnego. Szczerze, byłam ciekawa kto to może być, to pierwszy raz kiedy, jak to nazywał Freddie, mogliśmy mieć trochę rozrywki.
-Kogo szpiegujemy? - lekko się wzdrygnęłam, zza moich pleców odezwał się Goldie. Odwróciłam się do niego.
-Nikogo, bądź cicho. - ponownie zaczęłam obserwować scenę, z której zniknął już Bonnie. Mike zrobił to samo co ja, lekko wychylił się zza ściany i obserwował co dzieje się na sali głównej.
-Właściwie.. - spiorunowałam Goldiego wzrokiem, w końcu ściszył głos. - Właściwie to co ty tu robisz? Poza szpiegowaniem Freddiego oczywiście.
-Ja go wcale nie szpieguje.. - schowałam się za ścianą pociągając za sobą Mike'a. Starałam się mówić jak najciszej. -Dobra, może trochę szpieguje.
-Wiedziałem, że jednak coś jest na rzeczy! - zakryłam mu usta dłońmi.
-Miałeś być cicho!
-Przepraszam.. To z tych emocji. - skrzyżowałam ręce na piersi, przewróciłam oczami i powróciłam do obserwowania sali.
Mike znów nie chciał się odczepić, no cóż, nic nie zrobisz.
-To powiesz mi w końcu co to za miszyn impaszibul?
-Nie.
-Dlaczego?
-Hmm, bo nie? Idź być Goldie'm gdzie indziej. Albo wiesz, mam lepszy pomysł, spójrz. - wskazałam na Chicę, która właśnie schodziła ze sceny. - Wiesz co masz robić.
-Ale, o 7..
-Im szybciej tym lepiej. - popchnęłam chłopaka w stronę siostry.
-Dobra..
Goldie niechętnie, powolnym krokiem poszedł za Chicą do kuchni, mam nadzieję, że nic nie pogorszy.. Ponownie spojrzałam w stronę sceny. To chyba jakiś żart, gdzie jest Freddie?! Mój wzrok zaczął wędrować po całej pizzerii, jednak nigdzie nie mogłam znaleźć obiektu moich poszukiwań. W tym całym zamieszaniu nie zauważyłam, że właśnie wybiła północ i każde z nas znów widzi się w ludzkiej postaci.
-Szukasz kogoś? - oni chyba lubią zachodzić ludzi od tyłu.
-N-nie, tak tylko.. Obserwuję sobie salę główną. - Freddie obrócił mnie ku sobie i lekko uniósł kącik ust.
-Obstawiam, że obserwowałaś salę główną zza tej ściany, przy której teraz stoimy oraz uciszałaś Mike'a, ponieważ Ci przeszkadzał. Tak, to normalne obserwowanie "sali".
-No tak.. - Freddie przysunął się bliżej, przy nim wymiękałam. -Uh, obserwowałam Cię, bo chciałam Ci coś.. pokazać.
-Ah tak? A co chciałaś mi pokazać? - chłopak przesunął mnie pod ścianę i zablokował mnie rękoma tak, abym nie mogła od niego uciec. Ta sytuacja była genialna do pokazania Freddiemu mojej nowej umiejętności, trzeba było zaczekać na odpowiedni moment. Kiedy tylko Freddie zaczął powoli nachylać się ku mnie ja wykorzystałam sytuację i momentalnie znalazłam się za nim.
-To chciałam Ci pokazać. - usatysfakcjonowana spojrzałam na zdezorientowanego Freddiego, który nie mógł przez chwilę zakodować co właściwie się wydarzyło.
-Jakim cudem ty.. Ty możesz... Jak Mike...
-Tak, też byłam w lekkim szoku.
-Ale zaczekaj.. Czy ty właśnie ode mnie uciekłaś?
-Nie?
-Nie ładnie tak okłamywać swojego chłopaka. - spojrzałam na Freddiego ze zdziwieniem, który jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego co właśnie powiedział. -Znaczy.. Nie.. miałem na myśli brata.. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który próbował wytłumaczyć się z tego co właśnie powiedział.
-Jesteś zabawny.
-Powiedziałem coś.. coś śmiesznego?
-Nie. Po prostu próbujesz wytłumaczyć się z czegoś co jest prawdą.
-Tak. Znaczy nie. Chwila.. Co- nie dałam mu dokończyć tego co chciał powiedzieć. Tym razem to ja przycisnęłam go do ściany, lekko nachyliłam się do przodu, aby nasze usta mogły się złąćzyć. Teraz wszystko inne nas nie obchodziło.. Dopóki Bonnie nie przyszedł z wieścią o przybyciu nowego stróża nocnego, który nie był podobno aż taki nowy. Niechętnie razem z Freddim przeszliśmy do sali głównej na scenę, aby zwołać innych. Kiedy wszyscy byli już na miejscu głos zabrał reprezentant grupy - Freddie, każdemu jak zwykle przydzielił właściwą rolę. Wypatrywałam Goldiego, jednaj nigdzie go nie było. Podeszłam do Chici, która stała sama.
-Hej, Katy. Mike był może u Ciebie?
-Wiesz, nie.. Nie widziałam go dzisiaj cały dzień.
-Przecież po zamknięciu pizzerii poszłaś do kuchni, widziałam jak za Tobą szedł.
-Hmm, dzisiaj po zamknięciu nie było mnie w kuchni, byłam niedaleko magazynu, na jednym z korytarzy...
To wszystko teraz wydało się dziwne, jednak to Mike, tak jak powiedział Freddie i Foxy, kiedyś się znajdzie. Przeszliśmy w miarę przytomni w stronę biura, w którym znajdował się nowy stróż. Każdy z nas w miarę cicho miał sprawdzić jak wygląda i czy jest tu pierwszy raz.
Kiedy tylko zajrzałam przez okno zamarłam, przy biurku siedział Dann.. Mój bliski kuzyn..
***********************************
ALE CRINGE, PEOPLE, CRINGE
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top