ⓍⓋⒾ
Następnego dnia o dziwo wstałam dosyć wcześnie. I mimo własnych prób nie umiałam zmusić się do dalszego snu. Co oznaczało tylko jedno. Muszę wstać i żyć dalej. Na co kompletnie nie byłam gotowa. No, ale cóż. Moje życie nie może skończyć się na fakcie, że mój mate mnie nie kocha. Nie mogłam dać tak po prostu się dobić. To nie w moim stylu.
Podniosłam się z łóżka i poszłam wziąć szybki prysznic. Nie miałam dzisiaj najlepszego humoru, dlatego zamierzałam go sobie poprawić. Ubrałam więc leginsy i koszulkę z myślą, że pójdę biegać. Nie musiałam trenować kondycji. W końcu jestem hybrydą wilkołaka i kotołaka, ale bardzo lubię biegać. To jedna z tych rzeczy, która wychodzi mi bardzo dobrze więc zawsze umie podnieść mnie na duchu.
Kiedy wychodziłam z pokoju, wpadłam na mamę co przypomniało mi o pewnej sprawie. Moim chodzeniu do szkoły. Chciałam z nią omówić ten temat. Bo jak wcześniej byłam pewna co do swojej decyzji, tak teraz coś się zmieniło. No i oczywiście wypadałoby poinformować o tym moją rodzicielkę, zanim będzie za późno.
- Mamo możemy porozmawiać? - tymi słowami zwróciłam na siebie jej uwagę. Podniosła głowę znad papierów i spojrzała na mnie.
- Oczywiście. Coś się stało?
- Nie. Po prostu muszę z tobą ustalić jedną rzecz. - oświadczyłam mijając ją i kierując się w stronę jej gabinetu.
Dotarłem do gabinetu bardzo szybko w przeciwieństwie do mojej mamy. Ona jak zawsze miała na wszystko czas. A może po prostu nie wypada jej biegać jak temu szczeniakowi? W sumie to sama nie wiem. Jednak to nie jest ważne.
Kiedy alfa w końcu mnie dogoniła, weszłyśmy do gabinetu. Ona jak zawsze usiadła w swoim skórzanym fotelu, a ja naprzeciw niej. Spojrzała na mnie pytająco, zakładając nogę na nogę.
- Chciałabym dokończyć ten rok szkolny. - rzuciłam bez zbędnych wstępów. Wiedziałam, że moja matka jako alfa jest bardzo zajęta i nie chciałam jej zabierać czasu. Zwłaszcza, że moja sprawa nie jest aż tak istotna.
- Skąd ta nagła zmiana? - dopytała wyraźnie zdziwiona alfa.
Jeszcze niedawno marzyłam o tym, by się przemienić i zakończyć szkołę. Jednak kiedy to się stało, miałam okazję przemyśleć parę spraw. Dotarło do mnie, że dzięki szkole czuje się normalniejsza. To wprowadza jakąś normalność, której, jak się okazało, mi brakuje. Poza tym dotarło do mnie, że nie chce, by moje życie w całości skupiało się na sworze. Chciałam być czymś więcej jak tylko córką alfy. Chciałam móc czasem uciec od wojen i problemów z utrzymaniem tajemnicy. To bywało po prostu nużące.
- Chce dokończyć parę spraw z ludzkiego świata. Nie wypada, bym tak po prostu zniknęła. - wyjaśniłam bardzo pobierznie, wchodzenie w szczegóły nie było nikomu potrzebne. - Tak samo, jak zrobiła Carol. To była mądra decyzja.
- W porządku. Więc tak będzie. - oświadczyła moja matka, biorąc jakąś, kartkę i coś zapisując. - Ciesz się, że przyszłaś teraz. Bo do popołudnia miałam wszystko załatwić.
- Ma się to wyczucie czasu. - zażartowałam wstając z krzesła. Nie miałam więcej spraw, więc mogłam już iść.
- Sawana pamiętaj, że daje wam ten wybór, bo nie jesteście już dziećmi. Tak więc liczę, że nie zaniedbasz tego, że jesteś częścią rodziny alfy.
- Spokojnie. Wiem, jakie są moje obowiązki. - oświadczyłam, wychodząc z gabinetu.
To było ważne dla mamy. Jesteśmy alfami od pokoleń. To nasze dziedzictwo. Poza tym czasem mam wyrażenie, że chce wszystkim udowodnić, że jest dobrą alfą. Pierwsza alfa mieszanej watahy, do tego kobieta. Wielu ma wątpliwości.
Włożyłam słuchawki do uszu i wyszłam z domu. Ruszyłam przed siebie, starając się nadmiernie nie myśleć. Chciałam odpocząć. Zwłaszcza, że obiecałam sobie, że wieczorem zajmę się sprawą ze swoim mate. Będę musiała, przemyśleć co mu powiem i jak. To na pewno nie będzie łatwa rozmowa. No, ale nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Mimo, że starałam się odprężyć, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Zapewne oszalałam lub ten dupek postanowił mnie pośledzić. Nie ważne, jaka była prawda postanowiłam całkiem to zignorować. Niech sobie nie wyobraża, że może mnie ignorować, a jak tylko się zjawi to rzucę dla niego wszystko. Nie ma tak dobrze.
W końcu przez przypadek wyrwałam sobie słuchawki z uszu. Zaklęłam pod nosem i się zatrzymałam. Wtedy doszły do mnie drzwięk łap uderzających o ziemię. On serio przesadza. Wkurzona odwróciłam się, by mu nadać. Jednak z przerażeniem stwierdziłam, że to nie on.
Wysoki wilk, którego nigdy w życiu na oczy nie widziałam. Brązowy i bardzo masywny samiec z raną na pysku. Mierzył mnie przez chwilę podejrzliwym spojrzeniem, po czym powoli zaczął się wycofywać. Od razu przed oczami stanął mi obraz mamy po przeżyciu ataku. Zrobiłam kilka kroków w tył. Wilk jednak nie wyglądał jakby chciał mnie zaatakować. Po chwili po prostu uciekł.
Mimo braku agresji ze strony wilka przestraszyłam się i to nie na żarty. Od razu postanowiłam, że wrócę do domu. Nie było ryzykować. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, to co ostatnio się dzieje. Nie potrzebowałam takich problemów.
Biegłam tak szybko, jak tylko mogłam. Strach dodał mi szybkości. Może bałam się trochę przesadnie jednak miałam ku temu powody. Byłam w końcu hybrydą. Uosobieniem tego, czego niektórzy tak bardzo się boją. Zagrożeniem dla porządku tego świata. Boją się mnie, bo jestem silna i mogłabym im odebrać władze, której tak pożądają. A przynajmniej tak im się wydaje. Jednak mnie władza nie kręci w żaden sposób. Nigdy nie chciałabym być alfą. To zdecydowanie nie dla mnie. No i jestem tak potężna, że nie kontroluje, nawet w co się zmieniam. Także chyba jestem marnym zagrożeniem. Wbrew temu, co wielu się wydaje.
Wpadłam do domu zdyszana i cała spocona. To poranne bieganie było serio okropnym pomysłem. Ostatnio nic nie chce iść po mojej myśli. Jakby cały wszechświat się na mnie uwziął.
- A tobie co? - Ethan spojrzał na mnie, trzymając w dłoni jakieś teczki. Zapewne robił za posłańca mamy.
- Nic. Po prostu chciałam sprawdzić, czy po przemianie jestem szybsza i o ile. - skłamałam, nie chcąc wyjawiać prawdy.
Co by nie było, gdyby wilk chciał mnie zabić, już by to zrobił. Zapewne mówiąc o tym innym, wzbudziłabym jedynie niepotrzebną panikę. A to nikomu nie było potrzebne. Ten wilk to pewnie banita pozbawiony watahy. Lub udomiwiony, który po licznych przeżyciach zrezygnował z życia z watahą. A to, że za mną biegł, mogło być zwykłym przypadkiem. A przynajmniej taką miałam nadzieję.
- Jasne. Tylko się nie zajedź. - oświadczył, rozbawiony omijając mnie i wychodząc z domu.
Ethan to silny samiec. Jeśli wilk z nim zadrze to sobie poradzi. Jeśli wilk za nim nie pobiegnie, to najpewniej nie ma się o co martwić.
Wróciłam do swojego pokoju. Na dzisiaj koniec z wychodzeniem. Zwłaszcza, że jutro już chce iść do szkoły. Nie było mnie wystarczająco długo. A muszę jeszcze nadrobić notatki i te sprawy. No i przemyśleć sprawy związane z moim mate. Zapowiada się długi dzień...
××××××××××
Stworzyłam konto na instagramie o tej samej nazwie co to konto. Będą pojawiały się tam opisy i okładki. Zapewne sporo szybciej niż na wattpadzie. Więc jeśli ktoś jest ciekawy to zapraszam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top