,,To nie wygląda tak samo"
/Geno\
Wczoraj była niedziela , a więc dziś oczywiście jest poniedziałek. Większość osób z mojej klasy jak i szkoły powiedziałaby: "Jak mi się nie chcę iść do szkoły" czy coś w tym stylu.
Ja... lubię szkołę, ale są minusy. Gdyby nie było tych wszystkich osób które prawie codziennie zabijają mnie od środka swoim pogardliwym wzrokiem...było by mi lepiej, nie stresowałbym się tak.
Po chwili wreszcie wstałem z mojego łóżka , ziewnąłem i podeszłem do szafy. Ubrałem mój czarny szalik, szarą bluzę, czarne jeansy... prawie wszystko mam ciemne...standart , heh...
Zeszłem na dół do kuchni. Na stole zauważyłem talerz z kanapkami. Podeszłem do stołu. Spod talerza coś wystawało. Podniosłem talerz do góry i odłożyłem na bok. Pod talerzem leżała karteczka którą wziąłem do ręki ,a następnie ją otworzyłem. (Bo była złożona - ja xd) w środku kartki było napisane: "Wczoraj zasnąłeś dosyć wcześnie i nie zdążyłam ci tego powiedzieć. Pojechałam do mojego brata do szpitala. Wrócę wieczorem"
Czyli ,że przez cały dzień będę sam w domu? Oh...okey, mi to nie przeszkadza. Chociaż...Nie lubię być tutaj sam. Dzieją się tu czasami dziwne rzeczy. Ale to nie czas by o tym teraz myśleć...powinienem zjeść śniadanie i iść do szkoły. Nie chcę kolejnego spóźnienia...
#Time skip#
Kolejna lekcja...druga.
Tym razem matma za którą nie przepadam.
Ale chodzi tutaj o to ,że matematykę mamy tylko w klasie 22. A w tej klasie...siedzę z Werhi. Moim byłym chłopakiem. Eh...ja nie chcę! To boli...wyżera mnie to od środka. Zostawił mnie w najgorszym momencie!
Po chwili poczułem ,że w moich oczach pojawiły się łzy. No nie...nie teraz! Nie mogę się teraz rozpłakać...jeszcze ktoś zauważy... eh...
Nagle zadzwonił dzwonek na lekcje. Wytarłem łzy rękawem i zacząłem kierować się w stronę sali... To wszystko nie będzie wyglądać już tak samo gdy jego nie ma obok mnie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top