03. Skaczące pieski

      Po zakluczeniu drzwi weszłam do swojego pokoju. Spojrzałam się na ciuchy leżące na krześle i uznałam, że nie będą one warte ubrania ich na koncert. Zanim wzięłam  inne odzienie, poszłam jeszcze coś zjeść, by nie musieć tego robić w kreacji wyjściowej. Później, udałam się do łazienki i zaczęłam przebierać się ostrożnie, by przypadkiem nie uszkodzić sobie fryzury. Założyłam otóż niebieską sukienkę zamiast przyszykowanego wcześniej zestawu, ponieważ uznałam, że podkreśli ona lepiej moje długie nogi, przez co mój niski wzrost nie będzie się, aż tak wyróżniał. Ubiór zakupiłam kiedy mieszkałam jeszcze w Nowogrodzie Bobrzańskim i pojechałam z przyjaciółką na zakupy do Zielonej Góry. Pamiętam jak Wandzia nalegała bym ją wzięła. W szafce znalazłam perfumy, które były delikatne i nie powodowały u mnie napadu kaszlu. Spryskałam się rozsądną ilością i wyszłam z pomieszczenia.

    Dochodziła siedemnasta, a ja właśnie szykowałam się do włączenia laptopa, by zacząć rozmowę z Wandą. Nie byłam pewna czy uda mi się zrobić makijaż, ponieważ za każdym razem jak próbowałam się umalować, efekt końcowy nie był zadowalający. Mam nadzieje, że Senowska poprowadzi mnie tak, bym zrobiła to dobrze. Kliknęłam ikonkę Skype i gdy zobaczyłam, że przyjaciółka jest dostępna od razu połączyłam się z nią.    

– Cześć Wanda – przywitałam się z brunetką, która nadal wyglądała pięknie, tak samo jak wtedy kiedy ostatnio ją widziałam.

– Ewela twoje włosy! Czy to sprawka Zagrzebskiego? – krzyknęła zdziwiona.

– Oczywiście, że to dzięki Irkowi. Tylko on umie załatwić fryzjera na ostatnią chwilę. Jak wyglądam? – powiedziałam zarzucając ręką włosy do tyłu.

– Wyglądasz zjawiskowo, jeszcze ten makijaż i wszyscy chłopacy twoi – oznajmiła, a ja się zaśmiałam – nie śmiej się, tylko uwierz, że dzięki mnie będziesz miała otoczkę mężczyzn wokół siebie.

– Skaczące pieski? – zażartowałam.

– Wszystko jest możliwe. Jesteś przecież inteligentną dziewczyną z Nowogrodu Bobrzańskiego, która da radę zawrócić w głowie nie jednemu facetowi. Wierzę w ciebie Ewelina. Nawet Irek gdzieś tam w głębi jest przekonany, że tak będzie.

– Pewność siebie to podobno jeden z kroków do sukcesu – westchnęłam – zaczynajmy już ten make up.

    Dziewczyna krok po kroku tłumaczyła mi jak mam nakładać dany kosmetyk, oczywiście nie obyło się bez pomyłek, ale przyjaciółka wykazała się cierpliwością do mnie. Gdy zbliżałyśmy się ku końcowi, do mojego pokoju wszedł Irek, który zaczął nagrywać snapa. 

   – Patrzcie jak Wanda potrafi zdziałać cuda i zrobić z Ewelci piękność – nakierowywał na nas kamerką w telefonie.

– Zostaw nas, jeszcze musimy szminkę dobrać – powiedziała nasza kumpela, kiedy chłopak skończył nagrywać.

– To jak, ta czereśniowa czy jednak beż? – spytałam się dziewczyny nie zwracając już uwagi na Świrka.

– Wybierzcie tą mocniejszą, ale rozjaśnijcie ją, by tak nie zabierała uwagi od oczu Wewelci.

– Ireneuszu Zagrzebski chociaż raz wpadłeś na dobry pomysł – oznajmiła zaszokowana Dula. 

– Po prostu chcę zdążyć na imprezę – odpowiedział, a ja prychnęłam i zaczęłam nakładać kosmetyk na usta.

Po paru ruchach kredką i błyszczykiem skończyłam makijaż. Wstałam z krzesła. Popatrzyłam się najpierw w kamerkę, by pokazać efekt końcowy Wandzie, a potem spojrzałam w lustro.

– Ewelcia wyglądasz szykownie, wszyscy faceci twoi – rzekła uradowana przyjaciółka.

– Nie przesadzajmy, ale masz racje, bo wyglądam dobrze – odpowiedziałam i obróciłam się w stronę Zagrzebskiego – a co ty o tym sądzisz?

– Prezentujesz się bardzo seksownie – podał mi trzy przedmioty z mojego kufereczka. Bransoletkę na łańcuszku w stylu rockowym, którą dostałam od mamy na siedemnaste urodziny, kolczyki oraz choker. Wszystko to miało coś złotego w sobie – załóż jeszcze to i jesteś gotowa.

– No dobrze, to prawie jestem gotowa na podbój Estrady Stagebar! – krzyknęłam z odrobinką pewności siebie – Jakie masz plany na dzisiaj? – spytałam się Dusi.

– Rafał pojechał na weekend do rodziny, więc będę się nudzić i oglądać seriale w telewizji.

– Mogę mieć do ciebie pewną prośbę? Czy mogłabyś pisać do mnie wiadomości co jakiś czas?

– Nie ma sprawy, ale po co?

– Dla bezpieczeństwa. Jeśli nie odpiszę w ciągu pięciu minut, zadzwoń na policje.

– Ewelina nic ci się nie stanie. To tylko koncert. Jeśli będziesz trzymała się podstawowych zasad bezpieczeństwa na imprezach to będzie dobrze – spojrzałam na nią błagalnie – dobra i tak nie mam nic do roboty.

– Dziękuje ci za wszystko Wandzia.

– Polecam się na przyszłość – uśmiechnęła się.

– Ekhem, dziewczyny kończcie te pogaduchy, bo zostaniemy tak do poniedziałku.

Pożegnałam się z Wandą i wyłączyłam laptopa.

– No choć tu Jane i zrób ze mną selfiaczka – no i się zaczęło, odkąd przyłapał mnie na całodniowym słuchaniu piosenki pod tytułem „Choker" nazywa mnie tak. Nie moja wina, że przez przypadek usunęłam z mp3 wszystkie piosenki, gdy wgrywałam tą.

Zrobiliśmy sobie zdjęcie. Schowałam parę rzeczy do torebki i poszłam do łazienki. Udałam się jeszcze do pokoju z aneksem kuchennym po butelkę wody i stamtąd krzyknęłam do Irka by schował do mojej torby jakąś bluzę na wypadek, gdyby było mi zimno. Nie wiem czy był to dobry pomysł, aby wybrał ją Zagrzebski, ale nie chciało mi się iść ponownie do sypialni.

Świrek podał mi torebkę a ja wsadziłam butelkę z wodą. Ubrałam szpilki oraz czarną kurtkę bomberkę z naszywkami. Wyruszyliśmy do przystanku kolejowego Bydgoszcz Bielawy, by pojechać do Bydgoszczy Głównej. Pociąg mieliśmy o dziewiętnastej dwadzieścia trzy. Gdy dojechaliśmy do Śródmieścia, w drodze do klubu wstąpiliśmy do Żabki po paczkę fajek dla Irka oraz do Rossmanna po dwie paczuszki pastylek o smaku maliny i zielonej herbaty dla mnie.

[P. O. V Borys]

    Dziś jest dzień koncertu, a co robię? Leże na kanapie w salonie i przeglądam głupoty na telefonie, a w tle mam włączony telewizor. Czy zrobiłem chociaż jedną pożyteczną rzecz? Napisałem post na fanpage o tym, że będę występować na koncercie w Estradzie oraz zadzwoniłem do swojej mamy. 

   Wstałem z sofy i udałem się do kuchni. Niby wróciłem wczoraj, ale nadal czuje się jakbym był w hotelowym pokoju. Podrapałem się po głowie i zaczynam sobie przypominać co działo się przez ostatni czas. Spojrzałem na blat, a tam kilka butelek z alkoholem oraz trzy paczki chipsów. No tak, pożyczyłem mieszkanie Sebastianowi i Łukaszowi, a oni zrobili mi imprezę powitalną z okazji mojego powrotu dzień przed moim przyjazdem do Bydgoszczy. Mam nadzieje, że nie spraszali tu jakiś dziewczyn. Zdenerwuję się jeśli zobaczę chociaż  jeden długi włos w mojej sypialni, ale oceniając czystość mieszkania to chyba była tylko kameralna popijawa. 

Opuściłem pomieszczenie i wróciłem do pokoju dziennego siadając na fotelu. Wyłączyłem telewizor, z myślą że będę musiał zaraz pojechać na próbę, aż do Śródmieścia. Moją kontemplacje przerwał dźwięk telefonu. Pierwszym skojarzeniem, było to, że dzwoni do mnie Karol, bądź Mateusz, by ochrzanić mnie za to, że spóźniam się na dopiero co przyśpieszoną próbę i nie usprawiedliwia mnie to, że o tym nie wiedziałem, bo jako iż jestem z Bydgoszczy powinienem być tu o wiele szybciej. Bo co tu są takie korki jak w Warszawie i muszę być pięć godzin wcześniej? Spoglądam na wyświetlacz a tam widnieje napis „White".

– Siema stary, jak tam po powrocie? – powiedział Sebastian

– Cześć, jest spoko. Cieszę się, że z Łukaszem nie rozwaliliście mi mieszkania.

– Mówiłem, że można nam zaufać. Nie jesteśmy szczylami co zrobią imprezę która skończy się na policji lub co gorsza eksmisji.

– Czyli mam się nie spodziewać żadnego ciekawego listu w skrzynce? – zażartowałem.

– Oczywiście, że nie, ale nie przejmuj się tą ukruszoną płytką w kuchni – przyznał się kumpel, a ja od razu poszedłem ocenić szkodę. Pod jedną ze ścian brakowało glazury.

– Seba? Ile wy wypiliście? Jak mogliście zbić kafelka?! – oznajmiłem lekko zdenerwowany. 

– To Dziemiński, gdy patrzył przez okno upuścił wódkę –powiedział, po czym szybko dodał –  posprzątaliśmy rozbite szkło!

– Dobra, porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz muszę wychodzić, bo będą jeszcze masakryczne korki.

– Mógłbyś przywieźć mi moją paczkę chipsów, tą o smaku paprykowym. Zostawiłem ją, a miałem wziąć.

– Spoko, siema.

– Nara.

  Wziąłem w rękę tą paczkę dla Sebastiana i udałem się do wyjścia, lecz cofnąłem się jeszcze do łazienki. Popatrzyłem na ubrania, które powiesiłem tam rano. Wziąłem do ręki pierwszy komplet i uznałem, że będę w nim wyglądał jakbym szedł do burdelu lub prezentował się jak bohater meksykańskiej telenoweli. Drugi zaś pasował do okazji idealnie i wyglądałem w tym jak ja. Przebrałem się w ten zestaw oraz spryskałem odpowiednią ilością perfum i byłem gotowy. Poszedłem do wyjścia, założyłem buty, oraz zakluczyłem drzwi. Wsiadłem do auta i pojechałem do Śródmieścia jak najkrótszą drogą, by być jak najszybciej w Estradzie.

    Wszedłem do klubu i przywitałem się ze wszystkimi. Mateusz oznajmił, że próba zacznie się za dwadzieścia minut. Próbowałem znaleźć chłopaków w tłumie i po chwili zauważyłem, że Łukasz i Sebastian stoją razem z Patrykiem i Maciejem. 

  – Bedi ziomek, jak dobrze cię widzieć! – oznajmił z uśmiechem Blacha, a ja podałem paczkę chipsów  Sebastianowi.

– Jak bardzo mamy przerąbane? – spytał się Kuqe, widząc moje zdenerwowanie. 

– Klucze – powiedziałem stanowczo, a chłopak podał mi je do wyciągniętej ręki.

– Stary to była tylko jedna płytka – bronił się Łukasz.

– Dlatego jutro jedziecie do Castoramy i kupujecie tego kafelka.

– Dobra, dobra, tylko wyluzuj człowieku.

– Więc o czym rozmawialiście przed moim przyjazdem? – spytałem by zmienić temat.

– Gościu, a ty z jakiego drzewa się kurwa urwałeś? Przecież dobrze wiesz, że o laskach – powiedział Flexxy, a ja tylko wywróciłem oczami.

– Co z tobą Borek? Odkąd zerwaliście z Magdą to nie jesteś chętny, by iść z nami na dziewczyny – powiedział Patryk, a ja westchnąłem.

– Po prostu mam dosyć tych byle jakich dziewuch. Skoro ona chce żabojadów, to mi chyba też się należy lepsza partia?

– Twoja strata Borys, więcej towaru dla nas – zaśmiał się Stefański.

Chwile jeszcze rozmawialiśmy po czym udaliśmy się na próbę. Gdy przećwiczyliśmy zarys oraz część występów, wszyscy udaliśmy się za kulisy, by odpocząć i poczekać na początek imprezy. Zdziwiło mnie to, że Malik idzie w drugą stronę. Więc podszedłem szybko do niego. 

– A ty gdzie? – spytałem spokojnie, tak by mnie nie spławił.

– Przestawić samochód – mrugnął do mnie, bym zrozumiał jaką ściemę podał innym.

– To powiedz mi jeśli zobaczysz jakieś ciekawe auto, tylko proszę aby to nie były zwykłe plastiki, chcę coś naprawdę wartego.

– Rozumiem, co taka nagła zmiana Bedi? W końcu ta dwudziestka ci dodaje oleju do głowy? – zażartował.

– Coś w tym stylu. Dobra, to idź oglądać te fury – zaśmiałem się.

Wróciłem do towarzystwa już lekko rozluźniony. Usiadłem i zacząłem rozmawiać z Solarem.

[P. O. V Ewelina]

    Stoimy w kolejce do wejścia. Dlatego, że to prestiżowe wydarzenie, w klubie będzie tłoczno. Boję się, że przez mój wygląd trudno będzie nam wejść i zrobimy zbyt duże podejrzenie. Nie wiem czemu obawiam się, że akurat teraz mieli by nas złapać i wsadzić do kicia, ale często to odczuwam będąc w miejscach publicznych. Gdyby Zagrzebski słyszał moje myśli to tarzałby się ze śmiechu z moich głupich obaw. Zbliżamy się do bramki, a dwie czternastoletnie tumblr girl, które stały przed nami, właśnie zostały wyproszone, mimo że wyglądały na osiemnaście lat, gdy ochroniarz poprosił je o dowód, szybko się skapnął, że data urodzenia na legitymacji była zmieniana ręcznie. Nadeszła nasza kolej. 

– Ile ma pani lat? – spytał mnie.

– Dwadzieścia – bramkarz spojrzał się na mnie groźnie – no dobrze, mam jeszcze dziewiętnaście.

– Dowód osobisty – powiedział, a ja posłuszne podałam mu wygrzebany z torebki dokument – Powiedzmy, że pani wierzę pani...

– Sobieska, tak to mój dowód.

– Kto urodził się w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym?

– Ja oraz on – wskazałam na Irka. Wyczułam podstęp ochroniarza.

– Wchodzicie zanim się rozmyślę.

Udało się! Jestem na koncercie! Na dodatek w Bydgoskiej Estradzie Stagebar!

– Ewelina ty zrozumiałaś te głupie pytanie – zapytał Irek, a ja kiwnęłam głową na tak – wytłumacz mi o co mu chodziło.

– Chyba myślał, że jestem psychofanką Bedoesa, więc wyrobiłam sobie fałszywy dowód z tym samym rocznikiem co on – zaśmiałam się – jakbym miała sobie fałszywkę z czyimś rokiem urodzenia wyrabiać to wybrałabym tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty pierwszy – mrugnęłam do Zagrzebskiego.

  Szliśmy do sali, w której odbywał się koncert. Obserwując wszystko co się dzieje wokół mnie, nie zauważyłam że na podłodze jest próg. Więc prawie wywaliłabym się i została pośmiewiskiem wszystkich zgromadzonych, lecz ktoś ratuje mnie przed upadkiem. Był to mężczyzna w okularach, mający długie włosy związane w kitkę. 

– Gdzie tak lecisz Meteorku? – spytał się z szerokim uśmiechem.

– Tam gdzie grawitacja każe. Dziękuje za pomoc – odpowiedziałam mu.

– Nie ma za co, ratowanie dam to akurat zadanie dla takich dżentelmenów jak ja. Powiesz mi słodziutka, jak masz na imię?

– Ewelina, dziękuje ci raz jeszcze – mężczyzna powiedział coś jeszcze pod nosem i z powrotem oparł się o pobliski filar, a ja poszłam dalej.

Dopiero po chwili przypomniało mi się, że całej sytuacji przyglądał się Ireneusz, lecz zamiast śmiać się ze mnie to na jego twarzy widniało wielkie zdziwienie.

– Czemu masz taką minę?

– Wewela ty w ogóle wiesz z kim rozmawiałaś? – spytał podekscytowany.

– Gdzieś mi dzwoni, ale nie wiem w którym kościele – odpowiedziałam po chwili zastanowienia.

– To był Malik! – rzekł głośno.

– Montana? – chciałam upewnić się czy to prawda.

– Nie, Texas – powiedział ironicznie – No jasne, że to ten gościu.

– Irek, on też jest człowiekiem. Nie przeżywaj.

– No wiem, ale nie mogę uwierzyć, że z tobą rozmawiał – powiedział, a ja westchnęłam, po czym nagle się zaśmiał – co tam Meteorek?

– Spadaj na bambus Zagrzebski – lekko zdzieliłam go w ramię.

W końcu znaleźliśmy sobie idealne miejsce na Sali, gdzie dobrze widać scenę. Z małym poślizgiem czasowym rozpoczął się koncert. Największą zaletą bycia tutaj, było to, że mogę usłyszeć swoje ulubione piosenki na żywo. Gdy odrywam wzrok od artysty, spoglądam na Irka. On zamiast stać koło mnie, jest kilka metrów dalej i podrywa jakąś dziewczynę. Standard. Jeśli Świrek się dzisiaj napije będę jeszcze słyszeć jak krzyczy „Sanderko ja ciebie kocham, to co że przespałem się z tą i z tamtą, ale bądźmy razem!" Taki odważny po pijaku, a tak na trzeźwo mówi, że ma dość Sandry. Nie moja wina, że jego najdłuższy stały związek trwał dwa dni i to właśnie z nią. Kiedy się o tym dowiedziałam? Otóż jednej nocy, gdy mieszkaliśmy jeszcze koło Warszawy, Zagrzebski wrócił pod wpływem alkoholu i narkotyków zaczynając majaczyć coś o jakieś Sandrze Dankowskiej. Udało mi się następnego dnia przekonać Ireczka do zwierzeń na ten temat.

Spojrzałam znów na scenę, gdy wyszedł na nią Quebonafide, który jest jednym z moich ulubionych raperów. Przez połowę jego piosenek stałam i wsłuchiwałam się w głos Kuby, jak robiłam to przy numerach paru innych artystów. Gdy miał kończyć swój występ uznałam, że pójdę do łazienki, bo i tak następnie miał występować jakiś nieznany mi raper więc prawie nic mnie nie ominie.

Spojrzałam się w lustro, by zobaczyć czy nadal wyglądam tak samo dobrze jak wcześniej. Po tym jak oceniłam swój stan, wymieniłam kilka wiadomości z Wandą. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki. Wystraszona piszę do przyjaciółki, a ona odpisuje mi tylko, że mam zapewne omamy słuchowe, albo po prostu ktoś „świetnie się bawi". Wychodzę z łazienki wywracając oczami. Jak można nie mieć wstydu i zabawiać się w toalecie? Zapomniałam już jaki jest świat, przecież w dwudziestym pierwszym  wieku to norma.

  [P. O. V Borys] 

 Powoli mieliśmy zaczynać koncert, a Malika nadal nie było. Po chwili do pomieszczenia wbiegł zadyszany Montana. Już widzę jak się tłumaczy chłopakom z nieobecności. Podchodzę bliżej znajomych, by podsłuchać przynajmniej kawałek rozmowy.

 – Poszedłem przestawić auto, ale gdy miałem wjechać na miejsce parkingowe jakiś lamus władował się tam. Więc żeby zaparkować gdzieś indziej musiałem objechać parking kilka razy – przez to, że wiedziałem jaka jest prawda chciało mi się śmiać, ale udało mi się zachować powagę. Wszyscy patrzyli na mężczyznę ze zdziwieniem, nie umiejąc uwierzyć w jego bajkę, lecz po chwili odpuścili mu. 

Dobrze, że nie spóźniłem się na tą próbę, bo to ja bym miał przerąbane i gadali by o tym jaki jestem nieodpowiedzialny. Malik podchodzi do mnie i szepcze.

– Zaatakowali mnie fani, ale wyczaiłem fajne laski – uśmiechnął się do mnie – warto było się spóźnić.

– Cieszę się, że opłacało ci się mieć ten przypał.

– Nie martw się, znalazłem coś dla ciebie – objął mnie ramieniem i zaprowadził pod kotarę sceniczną.

 Chwilę wpatrywał się w widownie, dopóki chyba zobaczył kogoś i odezwał się do mnie.

– Stojąc przy wejściu zobaczyłem taką dziewczynę co wyglądała zupełnie inaczej niż te wszystkie laski. Widzisz tą brunetkę co stoi w pierwszym rzędzie? Ma taką niebieską sukienkę i czarną kurtkę bomberkę na wierzch – wskazał mi młodą kobietkę, od której nie bił blask plastiku. Przytaknąłem Montanie. Na pierwszy rzut oka wyglądała dość naturalnie. Spodobała mi się nawet – jak szła to nie zauważyła progu, no i gdyby nie ja to upadłaby. Dowiedziałem się, że ma na imię Ewelina i wydaje się milutka, bo nie obraziła się gdy nazwałem ją Meteorkiem.

– No Malik masz oko do dziewczyn – przyznałem koledze – dlatego masz teraz kochającą żonę i synka.

– To prawda Borys. Teraz to szykujmy się na ten wysęp, bo zaraz będzie większe opóźnienie – zaśmiał się.

    Wróciliśmy do innych, a chwilę później zaczął się koncert. Znowu poczułem tą adrenalinę i endorfinę. Euforia, którą daje mi ten występ wypełnia całe moje ciało. Gdy skończyłem to usiadłem za kulisami, żeby odpocząć. Napiłem się wody obserwując innych raperów. Mam nadzieję, że nikt nie zauważył tego jak prawie pomyliłem tekst jednej piosenki, ale przez chwilę zagapiłem się na tłum w poszukiwaniu dziewczyny, którą pokazywał mi Malik. Siedząc tak, nagle podchodzi do mnie Solar. 

– Idziemy – oznajmia Podziemski.

– Co?

– Nie masz ochoty pobyć trochę przy ludziach?

– Skąd ten nagły pomysł? – spytałem zdziwiony

– Mam dość stania tu. Reszta i tak sobie gdzieś poszła.

– Spoko to chodźmy – zgodziłem się i udaliśmy się na salę koncertową.

Pośród tłumu ściśniętych ze sobą ludzi, zauważyłem Ewelinę. Stała nieopodal w niebieskiej sukience i wsłuchiwała się w muzykę. Zagryzłem delikatnie wargę z powodu bezradności. Bardzo chciałbym do niej zagadać, ale za nic w świecie nie mam na to odwagi. Poza tym, ona nawet nie rzuca we mnie jednego, leniwego spojrzenia. Nic, kompletnie. Spojrzałem na Karola i szturchnąłem go delikatnie w ramię, żeby się nachylił. Głośna muzyka uniemożliwiała mi spokojnie odezwać się do przyjaciela. Kiedy Solar się nachylił, powiedziałem dość głośnym tonem, żeby był w stanie mnie usłyszeć.

 – Nieopodal sceny stoi Ewelina. Widzisz ją? Niebieska sukienka – zacząłem naprowadzać kumpla, a ten wzrokiem zaczął szukać dziewczyny. Po paru chwilach jego wzrok zatrzymał się.

– I co z nią? – padło pytanie, a mnie oblał delikatny, wręcz niezauważalny w tym świetle rumieniec.

– Mógłbyś się tam jakoś przedostać i sprawdzić z kim jest?

Karol wyprostował się i rzucił mi nieco rozbawione spojrzenie. Nie dziwię mu się, że lekko go to bawiło. Jego kumpel boi się zagadać do dziewczyny, która mu się podoba. No w sumie, jest to troszkę zabawne. Po chwili Solar zaczął przedostawać się przez tłum, jednak nie zwracał na siebie zbyt dużej uwagi. Odwróciłem wzrok na scenę i zacząłem obserwować rapera, wsłuchując się w piosenkę. Przy początku następnego utworu, Karol dotknął mnie w ramię, a ja nachyliłem się.

– Jest z jakimś podrywaczem. Tyle, że Ewelina nawet nie chce się skusić na jego drinka – oznajmił spokojnie, rozglądając się wokół.

– Jakim gościem? – zapytałem, marszcząc brwi. 

   Solar delikatnie się zaśmiał.

 – Zagrzebski. Podobno bajer ma dobry, ale coś czuję, że nie pod tym adresem – powiedział z nutką pogardy, a tuż przed naszymi oczyma pojawiła się dziewczyna w niebieskiej sukience.

[P. O. V Ewelina]

Wracając z powrotem na sale z toalety zaczynam szukać wzrokiem Irka. Stojąc nieopodal sceny nie mogę znaleźć kumpla. Mam nadzieję, że jak chwilę tutaj poczekam to za chwilę chłopak się pojawi. Obserwując scenę i czekając na Świrka zaczepia mnie jakiś koleś.

– Cześć bejbi, ta sukienka świetnie na tobie leży, ale lepiej będzie wyglądała, leżąc na podłodze w mojej sypialni.

– Nie dziękuje – grzecznie próbowałam go spławić.

– Może po drinku będziesz bardziej chętna?

– Nie jestem zainteresowana – odpowiedziałam głośniej.

– Jesteś zajebista, a ja jeszcze bardziej, więc chyba mi nie odmówisz? – nie dawał za wygraną.

– Paluch daj sobie spokój, ona jest ze mną – koło mnie znienacka pojawił się Solar, który objął mnie ramieniem.

– To ty znasz tą laskę? – spytał się zdziwiony.

– Ewelina, czy przypadkiem nie denerwuje cię ten człowiek? – Karol zwrócił się do mnie. To on mnie jeszcze pamięta?

– Mógłby już iść znaleźć sobie inną – odpowiedziałam Podziemskiemu, a zdezorientowany podrywacz odszedł.

– Dziękuje Ci.

– Nie ma za co Ewela.

– Ty jeszcze mnie pamiętasz? – spytałam go.

– Jakbym miał nie pamiętać dziewczyny dzięki której mam załatwiony prezent świąteczny kilkanaście miesięcy przed Gwiazdką? – uśmiechnął się do mnie – Jak tam u ciebie?

– Dobrze, jestem na koncercie i nawet mi się podoba.

– Nie byłaś nigdy na takiej imprezie?

– Pierwszy raz widziałam występ rapera. Jestem spokojną dziewczyną – zaśmiałam się.

– Masz może ochotę pójść na after?

– Chciałabym zobaczyć jak to jest – odpowiedziałam szczerze.

– To podaj mi telefon, a ja zapiszę ci mój numer. Zadzwoń kiedy będziesz przy bramce przy wejściu na backstage – wziął mój smartphone po tym jak go odblokowałam i wpisał swój kontakt. Zanim zwrócił moją rzecz, włączył aparat oraz zrobił nam selfie.

– Tak, w ogóle kiedy ty się urodziłaś? Przepraszam, że się pytam, ale ciekawi mnie to.

– Ja przyszłam na świat trzydziestego października tysiąc dziewięćset dziesiątego ósmego roku. Tak, za kilka miesięcy styka mi dwudziestka.

– Nie widać po tobie. Wyglądasz bardzo młodo. Trochę śmieszne, bo ja jestem z dwudziestego dziewiątego października, tylko że z innego roku – mówi Solar.

– Wyobrażasz sobie taką dwu dniową imprezę urodzinową? – śmiejemy się.

– Jesteś tu sama czy z kimś? – kiedy zadaje to pytanie zbliża się do nas Irek.

– Ewelina tu jesteś, no choć ze mną na drinka – powiedział jak podszedł do mnie.

– Zagrzebski, a idź dalej podrywać laski, nie chcę pić drinków.

– Dobra, ja wracam do kolegi. Do zobaczenia Ewela.

– Gdzieś ty był? – spytałam Świrka

– Z tą rudą Dominiką co ją przy tobie podrywałem...

– Nie chcę wiedzieć co robiliście – powiedziałam i po chwili zastanowienia dodałam – Odejdę trochę dalej, bo mam dość stania tutaj.

– Spoko, jakby co to pisz – odpowiedział Ireneusz.

    Poszłam w tym samym kierunku co Podziemski. 

[P. O. V Borys]

Widząc niebieską sukienkę przed oczyma, blondyn uderzył mnie lekko w ramię. Dał mi jasno do zrozumienia, że teraz mam do niej zagadać. Spiąłem automatycznie wszystkie mięśnie. Po kilku chwilach zdecydowałem się podejść do Eweliny.

 – Nie zabłądziłaś czasem? – zapytałem, przyglądając się dziewczynie uważnie. Jej czekoladowe oczy zlustrowały mnie uważnie, a na twarzy dziewczyny pojawił się lekko zdenerwowany uśmiech.

– Myślę, że to Tobie przydałby się kompas - odparła, wręcz krzyknęła, chcąc, żebym ją usłyszał w tym hałasie. Uśmiechnąłem się sprytnie, unosząc jedną brew. Nie wygląda na taką pewną siebie dziewczynę.

– Twoja sukienka jest lepszym nawigatorem.

Ewelina uniosła brwi, milcząc przez chwilę. Wyglądało to tak, jakby analizowała czy ją obserwowałem wcześniej. Przystąpiła z nogi na nogę, zaczesując dłonią swoje brązowe włosy.

– Po co do mnie podszedłeś? – zapytała, zbijając z tropu moje rozmyślania na temat jej ulubionego napoju. Zamilkłem.

"Hej, podobasz mi się, a Twoje nogi mógłbym pielgrzymkować w górę i dół niczym Częstochowę?" – przecież to gorsze niż klasyczne " ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?". Myśl, myśl.

– Nie widzę tabliczki, żeby do ciebie nie podchodzić – odpaliłem, bez zastanowienia. Brunetka zaśmiała się. Jej śmiech był jak poezja. Przecudowny.

– Wyglądam jak eksponat sztuki czy jak? – padło pytanie z ust rozbawionej dziewczyny.

– Jak Mona Lisa.

Na twarzy Eweliny pojawiło się zaskoczenie, po czym można było zauważyć u niej uśmiech oraz to, że się zarumieniła. Przez dłuższą chwilę wpatrywaliśmy się w swoje oczy. Gdyby nie Karol stojący obok, zostalibyśmy tak może do zamknięcia Estrady.

 – Gołąbeczki nie chcę wam przerywać, ale my musimy się już z Borysem zbierać – rzekł Solar, po czym dodał śmiejąc się – no to dawajcie telefony i zrobię wam pamiątkowe zdjęcie. 

 Nie wdając się w dyskusję z Podziemskim oboje bezmyślnie wykonaliśmy polecenie przyjaciela.

 – Borys obejmij Ewelinę i przesuńcie się trochę w prawo, bo zdjęcie będzie strasznie ciemne – kierował nami Karol – proszę bardzo, wyglądacie cudnie na tych fotografiach. 

Oddał nam telefony, po czym dał mi znak głową, żebym pośpieszył się i pożegnał się z dziewczyną.

– Cześć Ewelina, miło było ciebie poznać.

– Pa Borys, mnie ciebie też – uśmiechnęła się do mnie ciepło.

Odwróciłem się i poszedłem razem z Solarem za kulisy. Od razu zagadał do nas Mateusz.

– Szukałem was, za dziesięć minut kończymy.

– Ja i Borys trochę się tam zagadaliśmy, ale pilnowałem czasu.

Karol zaczął rozmawiać o czymś z Białasem, a ja odszedłem od nich i zacząłem szukać chłopaków. Idąc tak zobaczyłem Malika.

– Miałeś racje co do Eweliny, bardzo sympatyczna i piękna dziewczyna.

– Ja zawsze wiem co dobre. Przepraszam cię, ale idę zadzwonić do żonki.

Chwile później spotkałem swoich kumpli, gdy prowadzili poważną dyskusję.

– O czym tak debatujecie? – zaśmiałem się

– Nie zrozumiesz człowieku wielkich zmian – odpowiedział zdenerwowany Patryk.

– Czemu jesteś wkurzony? – zapytałem spokojnie.

– Przez jednego gościa, a tobie widać, że humor wrócił – oznajmił Blacha.

– Jest jeden tego powód, ale wy tym bardziej nie zrozumiecie – oznajmiłem śmiejąc się.

Usłyszałem jak Łukasz szepcze do Seby „Mam przypuszczenie, że albo jego byłą potrącił samochód, albo znalazł sobie ładną gąskę".

Zanim któryś z nas się odezwał, usłyszeliśmy krzyk jednego z chłopaków „Chodźcie tu, bo kończymy już".

 Po oficjalnym zakończeniu chwilę postałem z chłopakami, ale uznałem, że jak pójdę do głównego wyjścia, to może jeszcze raz zobaczę Ewelinę.

[P. O. V Ewelina]

Stałam jeszcze chwilkę obserwując jak Karoli i Borys odchodzą. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Podrywał mnie przystojny chłopak. Z tego transu obudziły mnie wibracje telefonu. Na wyświetlaczu widniała informacja o tym, że dostałam aż pięć nowych wiadomości od Wandy. Udałam się do toalety, by zadzwonić w spokoju do przyjaciółki. Senowska po drugim sygnale odebrała połączenie.

– Ewelina co się z tobą stało? Nie odpisałaś mi na wiadomości.

– Nie uwierzysz w to co się właśnie stało!

– Spotkaliście Szczepana i Sandrę w klubie? – zdziwiłam się, że wspomina Kazieńka oraz Dankowską.

– Nie, coś o wiele lepszego. Podrywał mnie chłopak!

– Mówiłam Ci, że komuś się spodobasz. Powiedz mi coś o nim!

– Nazywa się Borys. Ma takie cudowne oczy i taki nieziemski uśmiech, a jego brwi są takie... – rozmarzyłam się.

– Mraśne? – Wanda zaśmiała się, a ja wybuchłam śmiechem, przez co wchodząca do pomieszczenia dziewczyna spojrzała się na mnie dziwnie.

– Dobra, ja wracam na imprezę, bo z tego wszystkiego zapomniałam o Irku – chciałam już zakończyć rozmowę, ale zdałam sobie sprawę, że nie oznajmiłam jej czegoś – prawie bym ci jednej rzeczy nie wsponinała. Mam z tym chłopakiem zdjęcie, więc wyślę ci je byś mogła go zobaczyć.

– Spoko, do usłyszenia – powiedziała i rozłączyła się.

Znalezienie Zagrzebskiego nie było takie trudne, ponieważ stał on w tym samym miejscu co wcześniej. Zobaczyliśmy zakończenie koncertu i gdy Irek chciał kierować się do wyjścia ja oznajmiłam mu, że wkręciłam nas na backstage.

Stojąc w kolejce do wejścia na after zagadałam się z sublokatorem, przez co dopiero przy bramce wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po Karola. Świrek zdziwiony tym, że to dzięki Solarowi jesteśmy wpuszczeni do środka, zaczyna mi o czymś mówić, ale ja zamiast go słuchać myślę o tym, że będę mogła znowu zobaczyć Borysa.

Nie mogąc znaleźć Bedoesa podchodzę do różnych raperów i rozmawiam z nimi oraz robię pamiątkowe selfie. Podchodzi do mnie Irek i prosi mnie o pożyczenie kurtki, bo zrobiło się mu zimno. Z wielkim zdziwieniem podaję mu bomberkę. Gdy tak porozmawiałam sobie z tymi ludźmi, stoję w miejscu, gdzie widzę drzwi do pomieszczenia, a obok mnie jest kanapa, na której siedzi Tede i ReTo. Nie mając co ze sobą zrobić, podsłuchuje ich i doznaje szoku.

– Stary to mamy podobny problem, tylko ja myślałem, że to ta laska co u mnie była, wzięła ten łańcuch – rzekł Igor.

– Ja nie zapraszałem nikogo, ale obwiniałem się, że może źle zamknąłem drzwi – powiedział Jacek.

Wystraszona udałam się do tylnego wyjścia. Otworzyłam drzwi i wyszłam na nieznaną mi ulicę.

4688 słów bez notki

Mój rekord

Jak myślicie co stanie się dalej?

Kim  według was jest Szczepan Kazieńko?

Jaką postać lubicie, a jaką nie?

Pamiętajcie o zostawieniu gwiazdki oraz zapisaniu książki do biblioteki, by nie przegapić kolejnych części. Zostawcie motywujący komentarz.

Dziękuje @Gorzka_Lawenda za pomoc ze scenami. Dzięki tobie ta część pojawiła się w planowanym terminie, jakim jest 21 kwietnia, czyli  dwudzieste urodziny Borysa. Dlatego ta część jest ci dedykowana. <3

Lucyndra

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top