Rozdział trzydziesty szósty: A zabrzmiał dzwon

⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯

Oczami: Ognia

⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯

Wyszedłem z portalu i wszedłem do krainy bogów. Czy to mądre? Raczej nie. Powiem więcej, pewnie jest to głupi pomysł, ale cóż, nie chcę, żeby któremuś z moich przyjaciół coś się stało. Zacząłem przemierzać całą tę krainę, ale coś mi w niej nie pasowało. Chcę powiedzieć, że kraina była taka sama jak zawsze, ale tylko lekko... nie wiem jak to nazwać... lekko zmieniona. Nie było tutaj tak nieskazitelnie biało, jak na początku, kiedy tu byłem pierwszy raz. 

W pewnym momencie w oddali dostrzegłem dwie sylwetki. Co ciekawe, już z daleka wiedziałem, że nie były one do siebie zbytnio miło nastawione. Ponieważ obydwie miały jakiś miecz i ze sobą walczyły, walka z daleka była naprawdę wyrównana. Nie chciałem podchodzić ani zbytnio do jednej, ani do drugiej postaci, ponieważ nie byłem w to zamieszany i sam też nie wiedziałem, co mam zrobić.

W pewnym momencie obydwie sylwetki wbiły w siebie miecze, przebijając się nawzajem. Miecze pokryły się krwią, obydwie postacie upadły na ziemię. Ja w tym momencie podszedłem do nich i najpierw zapytałem jednej:

—Kim jesteś? - zapytałem ciekawsko.

—Zabij go, on jest złem wcielonym, to nowy bóg, ja jestem prawdziwym bogiem - powiedziała do mnie sylwetka głosem już umierającym, po czym wydała z siebie ostatni odgłos i wyzionęła ducha. Ja podszedłem do drugiej postaci i zapytałem się jej:

—Ty jesteś nowym bogiem? - zapytałem.

Postać nie odpowiedziała mi w ogóle. Ponieważ już chyba nie żyła, wziąłem miecz jednej i drugiej osoby, po czym zarzuciłem je na plecy. I poszedłem dalej w podróż po krainie. Szedłem i szedłem, w pewnym momencie przed sobą zobaczyłem jakąś chatkę. Pomyślałem sobie, czemu do niej nie zajrzeć? Dziwne było to, że dookoła chatki nie znajdowało się nic. Szczerze, było to dziwne, niespotykane. Myślałem, że wszystkie chaty, domy i pałace znajdują się w miarę blisko siebie i że z jednego domu widać drugi. Tutaj tak nie było, ten dom był dosłownie na pustym polu, tym bardziej postanowiłem, że tam wejdę.

Wszedłem do środka. Dom wyglądał bardzo przytulnie, był w środku wykonany z bardzo starego drewna. W pewnym momencie usłyszałem skrzypienie drewna, po czym zza jakiegoś regału wyszła starsza postać. Wyglądała jak dziadek, ale chwila, zaraz... Co dziadek robi w takim domku na takim odludziu?

—Witaj. — powiedziałem do niego głosem chyba nie za bardzo pewnym siebie.  

—Witaj — odpowiedział mi starczym głosem mężczyzna.

—Nie wiem, czy mogę zadać pytanie, ale mam takie pytanie. Nazywam się Ogień i szukam bogów, ponieważ chciałbym z nimi porozmawiać. Ale muszę zadać pytanie, kim pan jest?— zapytałem się go, pełen ciekawości.

Starszy pan popatrzył na mnie, po czym zaczął bardzo powoli iść w stronę bujanego krzesła. Po chwili usiadł na nim i zaczął się bujać.

—Mówisz, że chcesz poznać moją historię, Ogniu. Słyszałem o tobie wiele historii —powiedział mi.

—A to bardzo ciekawe i chyba miłe — odpowiedziałem.

—Ogólnie jestem niezbyt lubianym bogiem. Starzy bogowie mają taką straszną cechę, że nie zabijają innych starych bogów, którzy im przeszkadzali, tylko naradzają się jak hieny. Knują przeciwko tobie i na końcu cię atakują. I tak było w moim wypadku. Ogólnie byłem bogiem, który zarządzał wiekiem ludzkim i głównie tym się zajmowałem. Czy była to jakaś ważna rola w życiu bogów? Nie, nie sądzę. Powiem szczerze, że nie jestem potrzebnym bogiem, aczkolwiek trochę rządzę ludzkim życiem. Gdyby nie ja, to ludzie, którzy się rodzą, mogliby mieć dwadzieścia jeden, czternaście albo dwa lata - wiek każdego byłby wtedy dowolny. I szczerze, nie wiem czemu, ale chyba bogowie w pewnym momencie się mnie wystraszyli. Albo nie wiem, co się im mogło stać, no i postanowili mnie uwięzić w tym ciele staruszka. Po czym moją chatę wypchnęli tak na zupełne odludzie, żeby nikt ze mną nie mógł rozmawiać — powiedział staruszek, lekko smutniejąc.

—Boże, straszni są ci starzy bogowie naprawdę — odpowiedziałem mu.

—No niestety, straszni są, to prawda — powiedział do mnie staruszek.

—Spokojnie, staruszku, odegram się na nich i odkupię twoje dobre imię. Mówię ci, a nie mogę ciebie jakoś odczarować? — zapytałem go.

—Niestety, nie możesz nic zrobić — powiedział do mnie.

—A jakbym zabił tych bogów? — zapytałem się.

—Szczerze, nie wiem, czy dałbyś radę ich zabić — odpowiedział mi.

—A gdybym jednak spróbował zawrzeć sojusz z młodymi bogami. Myślisz, że to by coś dało? — zapytałem się.

—Oj, nie, nie, to nie jest w ogóle dobry pomysł — odpowiedział mi staruszek.

—Dlaczego? — zapytałem go zaciekawiony.

—Oni są jeszcze gorsi od starszych bogów, są strasznie bardzo zakłamani, manipulują i nie tylko. Nie opłaca się z nimi wchodzić w żaden sojusz. Ja, gdybym był tobą, to nie zawierałbym z nikim sojuszu. Wiem, że pewnie będzie ci szło gorzej, ale mimo wszystko zdaje mi się, że to będzie dla ciebie najlepsze.

—Właśnie to chciałem, ale chciałem też, żeby bogowie dali spokój moim przyjaciołom — powiedziałem.

—Oj, niestety na to nie licz. Starsi bogowie są strasznie pamiętliwi i nie zapomną ci tego wszystkiego do końca. Mimo wszystko, uważam, że starsi bogowie są nieco lepsi od młodszych — powiedział mi.

—Pewnie tak mówisz, ponieważ sam jesteś starszym bogiem — zwróciłem mu uwagę.

—Masz rację, i to, co mówisz, ma bardzo dużo sensu, ale wiesz, w trakcie bycia takim człowiekiem, który jest od wszystkich oddalony, też coś nieco przeżyłem. I nie powiem, ale mam wiele różnego rodzaju historii z tymi, jakże młodymi bogami. Niektóre z nich były pozytywne, nie powiem, i przy niektórych się miło zaskoczyłem, ale większość jest taka, jak mówiłem. Strasznie są nieoddani i okłamują siebie, nawet czasami w żywe oczy — powiedział mi.

—Przepraszam cię, staruszku, ale mam takie pytanie. Mówisz tak o nich, to powiedz mi, ilu bogów poznałeś z młodego pokolenia? — zapytałem się go.

Ten popatrzał na mnie, podrapał się po głowie. Minęła jeszcze chwila, zanim coś powiedział.

—Zdaje mi się szczerze, że chyba każdy bóg młodego pokolenia u mnie był, szczególnie dlatego, że nie jestem ja zbyt lubianym bogiem w gronie tych starych, dlatego pewnie też ci młodzi przychodzą do mnie tak często. Przynajmniej tak mi się zdaje, no może nie było u mnie z dwóch bogów, ale mniej więcej wiem, co w trawie piszczy. A tak naprawdę, wiem o nich większość — powiedział mi.

—O tego się nie spodziewałem — powiedziałem do niego.

Naszą rozmowę nagle przerwało bicie dzwonu. W tym momencie staruszek spojrzał na mnie wzrokiem dość dziwnym i rzekł:

—Zaczęło się... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top