Rozdział drugi: Ciepły przytułek
⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯
Oczami: Ognia (kowala)
⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯⎯⎯ ୨ ୧ ⎯⎯
Na Ziemi mamy cztery pory roku, które zmieniają się regularnie. Ale w tej krainie, jak wyjaśniła mi kobieta, są tylko dwie: wisna i zisna. W czasie ichniejszej wiosny kraina jest pełna zieleni i tętni życiem; jest tu mnóstwo zwierząt i roślin. I tak jest tutaj praktycznie przez cały czas. Raz na jakiś czas występuje coś podobnego do zimy — jest to czas, gdy wszystko umiera i zamienia się w proch. Jest to moment bardzo krótki i przejściowy, po którym znowu przychodzi długa wisna, a na prochu, zostawionym przez wcześniejszą porę roku, rozwija się obfita winorośl. Bogini wyjaśniła mi, że to niezwykłe zjawisko zaczęło się od momentu, gdy przybyłem i spowodowałem wybuch w tej krainie. Przedtem pory roku były tu takie same jak na Ziemi.
Tutaj pora roku wszystko zamienia w pył, i to przez nią roślinność umiera. W mojej wiosce to ja wszystko zniszczyłem oraz zamieniłem tylu niewinnych ludzi w pył. Strasznie prześladuje mnie widok tego wszystkiego, co zrobiłem i widziałem. Pomimo licznych rozmów z Loeą na temat tego, co stało się w Polnii, wciąż nie mogę się z tym pogodzić. Jak mogłem dopuścić się czegoś tak okropnego?
Co mam o sobie myśleć? Przecież zabiłem setki ludzi, żyjących w mojej wiosce. Nie tylko niewinnych ludzi, ale także moich znajomych i przyjaciół: Ślepaka, Karczmarkę i Długiego. A to wszystko w imię czego? Tego, by przywrócić moją żonę z zaświatów do życia. Próba, która zakończyła się zupełną klęską i niepowodzeniem. Nie potrafiłem uratować nikogo. Wszystko, co ze sobą niosę, to śmierć i zniszczenie. Jeśli z czymś idę za rękę, to niewątpliwie jest to agonia i ból. Trudno mi wyrazić, co teraz czuję do samego siebie, ale na pewno nie jest to nic pozytywnego. Może właśnie powinienem głębiej się zastanowić nad swoimi uczynkami... Sam już powoli nie wiem, co powinienem zrobić. W tym momencie łza poleciała mi na dłoń. Następnie była kolejna, a potem kolejna, a po nich rozpoczął się prawdziwy wodospad. Zakryłem twarz rękami i zacząłem cicho płakać, a płacz szybko przerodził się w rozpacz. W pewnym momencie straciłem kontrolę nad łzami. Siedziałem tak przez dłuższy czas, aż w pewnym momencie poczułem, jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu.
—Co się dzieje, Ogniu? — zapytała mnie.
Podniosłem twarz, spojrzałem jej w oczy i wyznałem:
—Już nie daję rady. Nie wiem, co mam zrobić z tym wszystkim. Co mam o sobie myśleć. Jak to zmienić, aby było lepiej. Nie mam już siły na to wszystko. Dlaczego ich zabiłem? To byli niewinni ludzie.
—Ogień, spokojnie, nie mamy wpływu na to, co było. Możemy tylko starać się, aby przyszłość była lepsza. Wierz mi, będzie dobrze. — próbowała uspokoić mnie Loea.
—Jak mogę stać się takim potworem? Dlaczego jedyne, co za sobą niosę, to zniszczenie? Wszystko wokół mnie zamienia się po jakimś czasie w pył. — powiedziałem, po czym rozpłakałem się.
—To nieprawda, chcę ci powiedzieć, że ta kraina tak naprawdę znowu istnieje dzięki tobie. Ale nie tylko to, co zrobiłeś, także dla mnie jest piękne. — powiedziała Bogini.
- Co ja takiego zrobiłem, poza spowodowaniem zniszczenia? Czy jakiś malutki dobry uczynek ma jakiekolwiek znaczenie w obliczu mojej jakże krwawej przeszłości? -powiedziałem jej.
—Wszystkie formy życia i zwierzęta, które tu żyją, są ci na pewno ogromnie wdzięczne, wiem to, uwierz mi. Może nie wszystko, co zrobiłeś, było dobre, ale sądzę, że jesteś zbyt surowy dla siebie. — powiedziała mi.
—Dziękuję ci. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. — powiedziałem, po czym wytarłem łzy z oczu.
—Uwierz mi, ja też nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ty. — odpowiedziała mi.
Wtedy poczułem niezwykłą aurę wokół nas. Spojrzałem głęboko w jej oczy, ona także popatrzyła na mnie przeszywającym wzrokiem. Myślałem, że ta chwila będzie trwać wieczność. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale zrobiło mi się bardzo miło, gdy patrzyłem w jej oczy. Były piękniejsze niż każda roślina znajdująca się w tej krainie. Widziałem w nich chyba to, czego najbardziej mi brakowało w ostatnim czasie, czyli ciepła, współczucia i miłości. W pewnym momencie jej twarz zbliżyła się do mojej. Nadal patrzyłem w jej oczy, a ona w moje. Wkrótce usiadła na moich nogach.
—Wiesz, co, Ogniu, muszę ci coś powiedzieć? — zapytała mnie niepewnie.
—Mów co tylko chcesz, zamieniam się w słuch. — odpowiedziałem jej.
—Chciałam ci to powiedzieć, gdy pierwszy raz tu byłeś, ale postanowiłam zachować to dla siebie... — zaczęła, po czym urwała i spojrzała na mnie. Wtedy delikatnie pocałowała mnie w usta. Poczułem coś, czego dawno nie doświadczyłem. Minęła dosłownie chwila, po czym to ja tym razem pocałowałem ją, ale znacznie bardziej namiętnie. W końcu bardzo delikatnie zeszła ona z moich nóg i położyła się na trawie, a ja położyłem się obok niej. Zaczęliśmy całować się leżąc pośród zieleni. W pewnym momencie Loea lekko wstała i wdrapała się na mnie, po czym...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top