till.
rozumiem ivana alien stage tez umarlbym za tilla alien stage
spoilery do r7
***
Till nie chciał bać się Uraka. Jeśli miał być buntownikiem, jeśli miał walczyć i nie zgadzać się z tak okrutnym światem nie mógł pozwolić sobie na lęk. Tym, co miał czuć w stosunku do swojego właściciela miała być złość, która będzie wiecznie go przeciwko niemu napędzała.
Jeśli czegoś jednak się bał, były to uderzenia Uraka. Te pobicia, te rzucanie nim o ścianę, uderzenia dłońmi i różnymi przedmiotami. Czasem ciężko było uwierzyć w to, że jego ciało ciągle to wytrzymywało, tyle razy nieomal rozszarpane i zbite do samego końca. A Till był tylko dzieckiem, które nie miało nawet zbyt wielu lat. Był dzieckiem tak małym, że był młodszy od każdego kogo znał, a jednak kończył pobity bardziej, niż jakakolwiek inna osoba.
Tego właśnie bał się Till, tego bólu związanego z dotykiem pięści, z szarpaniem nim i z uderzeniami w twarz. Zawsze podnosił swój podbródek, gotowy spojrzeć na swojego oprawcę. Zawsze konfrontował z nim swoje spojrzenie. Jedyne momenty, gdy uciekał przed nim wzrokiem to wymierzanie ciosu. Till chciał się schować przed tym bólem, które przynosiło bycie dotkniętym.
Na jego nieszczęście, do samego swojego końca był skazany na cierpienie i strach związane z dotykiem.
***
Till wierzył, że to Mizi jest jego życiowym ocaleniem. W niej dopatrywał się każdej szansy na wolność, w niej widział to dobro i miłość, którego nie umiał okazać mu nikt inny. Podziwiał ją zawsze z boku, nie będąc gotowym na zostanie kimś ważniejszym w jej życiu, nigdy jej naprawdę nie znając, ale zawsze za nią goniąc.
Jeśli Mizi była jego życiowym ocaleniem, czemu jej dotyku także się wystraszył?
Czuł się tak głupio. Czuł się tak źle ze sobą. Mizi była dla niego najważniejsza. Była najsłodszą i najlepszą osobą, jaką w całym swoim życiu poznał. W jej czułości i dobrym sercu, często okazywała swoją przyjaźń dotykiem, nie bojąc się przytulić innych osób z Ogrodu Anakt. Till już nie raz został przez nią przytulony, poklepany po ramieniu, przygarnięty do siebie. Każdy z tych wypadków był dla niego dobry. Jednak za którymś z tych razy nie spodobało się mu to. Nie wiedział czemu.
Może gdy Mizi wyciągnęła do niego swoje ramię, by go nim objąć, zbyt bardzo przypomniał sobie o pobiciu przez Uraka. Wiedział, że nigdy nie zrobiłaby mu nic złego, ale nie umiał poradzić się z poczuciem, że ręka nadciągająca w jego stronę, była tu po to, by go uderzyć. Skulił się. Zasłonił swoją głowę.
Przytulenie ze strony Mizi było jego największym marzeniem. Pamiętał każdy ich uścisk, każdy moment gdy Mizi to zrobiła. Do tej pory zawsze mu się to podobało. To były jego najlepsze wspomnienia, najlepsze w całym jego życiu. Więc dlaczego akurat teraz musiał się przestraszyć? Dlaczego czuł to irracjonalne uczucie lęku, które nie było w stanie ustać i którego nie umiał zatrzymać? Czuł się z tym tak idiotycznie.
— Czy coś się stało? Przepraszam cię, Till! — Mizi nachyliła się nad nim, po tym gdy na początku jej reakcją było odskoczenie, gwałtowny strach przed tym, że coś mu zrobiła. Nikt inny nie potrafiłby wyrazić w taki sposób swojej troski o to, że coś mu się stało. To właśnie tak bardzo poruszyło jego sercem i sprawiało, że nie byłby w stanie odpowiedzieć.
Uciekł od niej z łzami w oczach, gotowy do znalezienia sobie kąta w Ogrodzie, w którym mógłby się schować. Był to dla niego tak bardzo słaby moment, bo nawet gdy powodem jego ucieczki w tym momencie było to, że Mizi chciała go przytulić, jedyny komfort jaki mógł sobie wyobrażać to myślenie o tym, że jednak by to zrobiła, a on mógłby dotknąć przy tym jej twarzy.
***
Tillowi nie przeszkadzało większość z form dotyku, jakie miał dla niego Ivan. Chłopiec był przylepny, lubił opierać się niespodziewanie na jego ramieniu, lub przytulać gwałtownie do siebie, jakby to wszystko było grą i zabawą. Lubił się też z nim droczyć, chwytając go niespodziewanie za szyję lub rozpoczynając bójki między nimi. Till nie nienawidził tego, a właściwie to całkiem to lubił. Ivan oswajał go z dotykiem, nawet tym nachalniejszym, sprawiał że Till mógł bać się go mniej.
Czasem jednak stawało się to dla niego przesadą, czasem Ivan przekraczał kolejne granice i chociaż w głębi duszy Till wiedział, że było to nieświadome, często nie umiał powstrzymać chęci uderzenia go, gdy pociągnął go zbyt mocno, gdy nie dawał mu przestrzeni. Bił wtedy Ivana, ale zwykle nie widział po tym na jego twarzy żalu i skruchy, a tylko ten głupi, szczęśliwy uśmiech. To było dla niego jeszcze gorsze. Dlaczego ktoś miałby uśmiechać się, gdy go uderzano? Jak ktoś mógł akceptować tak każdą przemoc?
Jednak czasem dotyk Ivana nie był tylko czymś, co przeszkadzało Tillowi mniej lub bardziej, czasem był najcenniejszy i najpiękniejszy na świecie, tak jak wtedy gdy uwalniał go z więzów i kajdanów. Tak jak teraz, gdy biegli razem za rękę, a uścisk ich dłoni był wyraźnym i namacalnym połączeniem, fizycznym dowodem na to, co zrobili i że zdołali uciec. Cały świat był przed nimi. Świat, gdzie Till nie będzie musiał już nigdy być uderzony, jako czyjaś własność, a wszystkie jego rany byłyby tymi bojowymi.
W tym świecie Till nie będzie musiał bać się już dotyku, bo przecież był on czymś wyjątkowym i pięknym. Był trzymającymi się dłońmi dwóch dzieci biegnących ku wolności. Był poczuciem wolności, gdy dotyk dłoni Ivana zdjął z niego jego obrożę, którzy nosili wszyscy w Ogrodzie Anakt. W tym świecie miało być pięknie i tylko pięknie.
Czy mogło być pięknie, jeśli zostawią resztę? Czy mogło być pięknie, jeśli zostawią Mizi? W którymś momencie Till musiał zrozumieć, że dla niego odpowiedzią było "nie". Musiał zrozumieć, że to był moment, gdy ich dłonie muszą się opuścić. Musiał zrozumieć, że nie zasługiwał na tą czułość w postaci splecenia się ich palców.
Chciał, by Ivan uciekł, ale sam nie mógł tego zrobić.
Po zmarnowaniu tej okazji, Till już nigdy nie uciekł Alien Stage i społeczeństwu kosmitów.
***
Till nie lubił dotyku, jakim obdarzył go Ivan wtedy, gdy zbliżył do siebie ich usta.
Nie dlatego, że samo to uczucie było nieprzyjemne, lecz raczej dlatego, że tak bardzo nie rozumiał po co to było. Dlatego, że wymagało to od niego akcji i ruchu w momencie, gdy już najbardziej nie miał na to siły i gdy już tylko czekał na zastrzelenie po tym, gdy Ivan wygra. To było zmuszające. To wymagało do niego zbyt wiele.
Wtedy Ivan zrobił coś, co było dla Tilla już jaśniejsze. Gdy zaczął go dusić, nie musiał już nic robić, nie musiał rozumieć żadnej intencji. Już wiele razy doświadczył fizycznego bólu. W byciu duszonym nie było czułości pocałunku, nie było żadnej inicjatywy. Było tylko dokładnie to, co Till znał od maleńkości, od kiedy był małym dzieckiem, szkolonym przez Uraka. Ta fizyczna przemoc była jedynym, co znał.
Nie musiał się wyrywać, nie musiał walczyć o swoje życie. Mógł po prostu zaakceptować swoją śmierć, która miała przyjść z innych rąk, niż zakładał, że przyjdzie. To nawet lepiej, że był to Ivan. Nie bał się tej śmierci.
Wtedy oddano pierwszy strzał, ale Till nawet nie mógł usłyszeć go przez szum deszczu, echo piszczące w jego uszach i myśli biegnące w jego głowie. Z tego, co naprawdę zrobił Ivan, Till zdał sobie sprawę dopiero, gdy uścisk na jego szyi zelżał, a Ivan upadł na ziemię z tym swoim łagodnym uśmiechem na ustach, z których wypływało tak wiele krwi.
Till mógł nie rozumieć, dlaczego Ivan oddał dla niego swoje życie, dlaczego uznał je za wartościowe i godne zapłacenia takiej ceny, ale to, że to zrobił, było absolutnie oczywiste i nie miał w to najmniejszego zwątpienia. Gdy krew broczyła się z ran Ivana, gdy jego ciało było tak bezwładne, a oczy nie mające w sobie już ludzkiego spojrzenia, ta świadomość uderzyła Tilla mocniej, niż kiedykolwiek fizycznie go uderzono.
Ten dotyk, te zetknięcie się ich warg i te dłonie na jego szyi, doprowadziły do tego, że Ivan leżał teraz martwy pod jego nogami, brodził jego buty swoją krwią i był bardziej martwy, niż na to zasłużył.
Ten dotyk sprawił, że Till stracił swojego najlepszego przyjaciela, co do którego swoich uczuć nigdy tak naprawdę nie zdążył do końca odkryć. Przez ten dotyk zarówno uczucia Tilla do Ivana, jak i Ivana do Tilla, pozostaną nieznane już do samego końca jego życia.
Jak się okazało w kolejnych godzinach tego samego dnia — bardzo krótkiego życia.
***
Till nie chciał umierać.
Śmierć oznaczała, że już nigdy nie będzie wolny. Śmierć oznaczała, że już nigdy nie zobaczy Mizi. Śmierć oznaczała, że przegrał ze społeczeństwem, którego tak bardzo nienawidził. Ostatecznie nie zbuntował się przeciwko nikomu i niczemu. Walczył do samego końca, śpiewał do samego końca, mimo tego jak bolała go każda myśl, mimo tego jak bolało go całe ciało, ale nawet walka do ostatniej sekundy nie sprawiła, że jego występ bardziej usatysfakcjonował głosujących. Po jego walce, która nie trwała tylko tego momentu, na samym końcu został tylko jednym z imion, które znikną ze świata, nie zapisując się na kartach historii inaczej niż osoba, która zajęła drugie miejsce.
Till nie mógł umrzeć szczęśliwie. Umarł, nie chcąc wcale odchodzić. Nie zginął w formie poświęcenia, lecz jako rozrywka dla tych, których nienawidził najbardziej. Jako uczestnik muzycznego konkursu stworzonego dla ich zabawy, o którym za kilka tygodni zapomną.
Till umierał jako osoba, która skomponowała własną piosenkę i to z nią weszła do konkursu w swojej pierwszej rundzie. Jako osoba, która w ostatnich momentach śpiewał, próbował grać na gitarze, nawet gdy ta zniknęła. Till zawsze kochał muzykę. Till zawsze się przez nią wyrażał, przez nią przekazywał swoje uczucia. Śmieć Tilla była śmiercią artysty. Artysty, który w ostatnich momentach podszedł do swojej muzy, do swojej pierwszej i najważniejszej inspiracji, lecz któremu nigdy nie udało się jej dosięgnąć.
Till był artystą, który odszedł w świecie, który nigdy tak naprawdę nie pokochał jego sztuki. Jego sztuka nigdy nie była stworzona dla tego świata.
Śmierć Tilla nie była jednak tylko śmiercią artysty. Była też śmiercią osoby, która była kochana i za której życie ktoś się poświęcił. Śmierć Tilla oznaczała, że ofiara Ivana poszła na marne.
Cała ta miłość poszła na marne. W tak okrutnym świecie, w świecie który zgnił u podstaw, nie dało się znaleźć dobrego rozwiązania na ocalenie nawet cudzego życia. Żadna ofiara, żadna przyjaźń, żadna miłość nie była w stanie zmienić tego, kto rządził tym światem i jakie ustalono w nim zasady. Ivan mógł zrobić wszystko, by go ocalić, mógł go ochronić swoim poświęceniem w szóstej z rund, ale to wszystko ostatecznie nie miało znaczenia. Till zrobił wszystko, co mógł, by ta śmierć coś znaczyła, lecz nawet to wszystko było za małe.
Ivan chciał go ochronić. Sprawił mu tak straszny ból swoją śmiercią, lecz zawsze miał na myśli tylko jego dobro. Till nie umiał tego wykorzystać, nie umiał zrobić z tego pożytku. Nawet nie miał czasu, by rozważyć swoich uczuć wobec Ivana. Tak gwałtownie zaciągnięto go do finałowej rundy, nawet nie miał już czasu, by nad tym wszystkim pomyśleć, by wiedzieć jak czuł się z swoją żałobą.
Życie ulotniło się z niego w momencie, gdy najbardziej potrzebował żyć. Śmierć spotkała Tilla w momencie, gdy była mu najbardziej niepotrzebna.
Lecz co najważniejsze, śmierć Tilla była pełna lęku o Mizi.
Till w prawie każdym momencie kochał dotyk Mizi. Był łagodny, w niczym niepodobny do tego, jakim obdarzał go Urak. Nie był nachalny, nawet jeśli czasem całkiem niezdarny. Dlaczego więc teraz nie mógł w pełni cieszyć się tym, że położyła jego głowę na swoich kolanach, tym że głaskała go tak delikatnie i z czułością, tym jak usunęła włos wpadający do jego oka, dbając o jego maksymalny komfort nawet w takim ciężkim momencie?
Ponieważ wejście na tą scenę, wbiegnięcie na nią w momencie, gdy został postrzelony, zamiast zawrócenia i ucieczki, oznaczało że Mizi straci swoją wolność.
Tak bardzo ucieszył się, gdy ją zobaczył. Mizi była żywa, była tu blisko niego, na wyciągnięcie zaledwie ręki. To było spełnienie jego marzeń. To był powód, by dalej żyć, to była świadomość, że ona jest cała i zdrowa. To był powód dla którego też musiał być cały i zdrowy, powód dla którego nie mógł dołączyć do Ivana w śmierci. Mizi była żywa. Mizi była wolna.
Mizi nie będzie już wolna, skoro zdecydowała się ujawnić swoją obecność, zostać przy nim, gdy umierał. Till swoją śmiercią odbierał jej to, na co tak bardzo zasługiwała. Udało jej się spełnić marzenie, które było życiowym marzeniem Tilla, a teraz wszystko to straciła, z jego powodu. To on nadwyrężył jej dobre serce, to z nim została do jego samego końca. To on był osobą, na której śmierć musiała znowu patrzeć i znowu cierpieć. Jej dotyk był tu by go ukoić, by pomóc mu z bólem i strachem i właśnie dlatego tak bardzo bolał. Dotyk najszczerszej czułości, którą Till tak bardzo pokochał kiedyś w Mizi.
Pomimo tego uczucia przerażenia, pomimo pewności, że ona teraz straci wolność, też chciał dotknąć jej twarzy. W dniu gdy Ivan stracił swoją szansę na wolność, Till doprowadził do tego przez wypuszczenie jego dłoni. W dniu gdy Mizi straci swoją wolność, Till doprowadzi do tego, umierając z jego dłonią na jej policzku.
Wyciągnął rękę.
Nigdy nie udało mu się jej dosięgnąć
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top