4. Uwielbiam niespodzianki

Danka wygładziła zieloną sukienkę z perłowym kołnierzykiem i opuściła dłonie na kolana. Przyszła za wcześnie, ale kelner od razu zaprowadził ją do właściwego stolika.

Pierwszy raz w życiu nie przeszkadzały jej walentynkowe dekoracje. Nie można było odmówić właścicielom restauracji, że zadbali o gustowny klimat. Na każdym stoliku umieścili wazony z żywymi różami, a pod sufitem wisiały baloniki w kształcie serca, wypełnione helem.

Danka odchyliła się w krześle i zerknęła w kierunku baru. Teresa zawzięcie stukała tipsami w ekran telefonu. Wyglądała na zajętą. Ustaliły, że nie będzie się zbyt często odwracać. Włączyła alarm na wypadek, gdyby wypiła za dużo i zapomniała o celu misji.

— Danka? — Usłyszała niski, męski głos.

Fala stresu przycisnęła ją do siedziska. Z jej gardła wyrwało się bliżej nieartykułowane potwierdzenie tożsamości. Z wahaniem podniosła głowę i spojrzała w parę piwnych oczu. Biło od nich swoiste ciepło. Tak mocno skupiła się na podziwianiu tego jednego detalu, że cała reszta straciła dla niej znaczenie.

— Poprosiłem obsługę, żeby pozwoliła mi cię odnaleźć bez ich pomocy. Dzięki twojemu opisowi udało się od razu — oznajmił z nieskrywaną dumą.

Poczuła, że się rumieni.

Odezwij się — warknęła na siebie w myślach.

— Musisz zwolnić, bo nie nadążam, jak tak szybko mówisz. — Posłał jej rozbrajający uśmiech.

— Przepraszam — bąknęła. — Denerwuję się. To moja pierwsza randka od... — urwała. Zdała sobie sprawę, że od dawna nie była na żadnej.

— Czego się napijesz? Mają szeroką ofertę chińskich herbat — zauważył, stukając w kartę palcem. — Wezmę kwiatową.

Przytaknęła i drżącymi palcami sięgnęła po swoje menu.

— Danka, jeśli ci się nie podobam, możemy oboje stąd wyjść i udać, że nic się nie wydarzyło — mruknął konspiracyjnym szeptem.

Przełknęła ciężko ślinę. Zdusiła w sobie krzyk rozpaczy. Nie rozumiała, co się działo z jej ciałem. Czerwone dekoracje majaczyły dookoła Dariusza, jeszcze bardziej ocieplając jego wizerunek.

Dlaczego ten człowiek tak ją onieśmielał? Patrzył jej głęboko w oczy. Długo czekał, jaką podejmie decyzję, ale w końcu westchnął, uśmiechnął się łagodnie i wstał.

— Zanim pójdę, muszę ci coś powiedzieć — oznajmił z powagą. — Jesteś najpiękniejszą kobietą, z jaką kiedykolwiek się spotkałem. Może po prostu zbyt wcześnie ustawiliśmy spotkanie na żywo? Jeśli nie chodzi o mój wygląd, jestem za tym, żeby dać nam szansę. Co ty na to? — spytał z wyczuwalną nadzieją.

Danka ocknęła się z letargu. Przytaknęła i uśmiechnęła się nieśmiało.

— Najpiękniejszą? — Usłyszała za plecami wściekłe syknięcie.

Odwróciła się gwałtownie w krześle i stanęła oko w oko z kompletnie pijaną Teresą. Chwiała się jak boja na morzu.

— Um, tak? — bąknął zaskoczony Dariusz.

— Jak mogłeś mi to zrobić? — Teresa zaniosła się szlochem.

Danka otworzyła oczy szerzej. Podniosła się z krzesła i chwiejnie podeszła do koleżanki.

— Reska, ile wypiłaś? Odwiozę cię do domu — zaproponowała troskliwie.

— To mój Michał! — wybełkotała.

Rozmowy przy sąsiednich stolikach przycichły. Danka, Teresa i mężczyzna, co do imienia, którego pewności już nie było, wzbudzali coraz większe zainteresowanie.

— Spokojnie, wszystko mogę wyjaśnić — parsknął nerwowym śmiechem.

— Jak się nazywasz? — spytała głucho Danka, poprawiając nerwowo perłowy kołnierzyk.

— Dariusz — odparł.

Teresa warknęła ze złością. Jej wzrok zatrzymał się na kieliszku wina. Bez zastanowienia zgarnęła go z blatu i chlusnęła zawartością w mężczyznę. Był tak zaskoczony, że nie zareagował. Milczał przez dłuższą chwilę, aż w końcu wymamrotał.

— Michał to mój brat.

— No pewnie, a Danka to moja matka. — Teresa pokiwała głową z pozorną wyrozumiałością.

— Poważnie! Mam bliźniaka — powtórzył i sięgnął po telefon.

— Naprawdę uważasz, że w dobie Photoshopa uwierzymy w wasze wspólne zdjęcie? — spytała niechętnie Danka.

— Zadzwonię do tego dekla na kamerce — mruknął.

Inni goście w restauracji już nawet się nie kryli z tym, że podsłuchiwali. Kompletnie stracili zainteresowanie drugą połówką, którą zaprosili na wspólne świętowanie walentynek.

— Dzwonię z gratulacjami. Swoim pracoholizmem popsułeś aż dwie randki — powiedział, ocierając twarz serwetką. — Twoja dziewczyna ci wszystko wyjaśni. — Przekazał telefon wzburzonej Teresie.

Danka obserwowała, jak twarz jej koleżanki się rozpogadza.

— Misio? — Pociągnęła nosem.

— Zrobiłaś scenę, Resia? — W głosie mężczyzny po drugiej stronie słuchawki dało się usłyszeć czułe rozbawienie.

Parsknęła i zerknęła z wahaniem na Dariusza.

— Wybacz — wymamrotała.

— Drobiazg — odparł i odebrał od niej telefon. — Masz tu przyjechać, Michał. Nie każ nam na siebie długo czekać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top