Wystrzałowe powitanie
!!! UWAGA UWAGA !!!
W TYM ROZDZIALE POJAWIA SIĘ TAKA LITANIA PRZEKLEŃSTW ŻE AŻ SZEWCY ŁAPIĄ SIĘ ZA GŁOWĘ :P JEŻELI NIE CHCESZ TO NIE CZYTAJ, CHOCIAŻ BĘDZIESZ ŻAŁOWAĆ. A OBRAZEK NA GÓRZE ? WSZYSTKO WYJAŚNI SIĘ PÓŹNIEJ :D
Dom Nick'a i Judy
Godz. 10:00
Oboje wrócili z domu mamy Nick'a do siebie aby móc się spakować na wyjazd do Szarakówka. Pociąg mieli o 13:00 a oni jeszcze trochę mieli do pakowania. Judy ubrała się w niebieską sukienkę do kolan z czerwoną kokardką po środku dekoltu. Nick jako że wstał później dopiero się ogarniał w łazience aby elegancko się zaprezentować przed rodzicami Judy.
Judy pakowała ciuchy na trzy dni bo tyle zamierzali wypocząć u jej rodziców. Krążyła nieustannie na trasie szafa-walizka. W pewnym momencie zatrzymała się przy komódce która stała w ich sypialni. Zauważyła otwartą szufladę w której ona i Nick trzymali swoje pistolety i kajdanki. Normalnie funkcjonariusze dostają broń dopiero po odprawie ale oni w związku z awansem dostali pozwolenie na trzymanie i noszenie takiego sprzętu przy sobie. Po głowie Judy bez przerwy krążyło nieznośne wrażenie że powinna wziąć ze sobą sprzęt : pistolet usypiający, pistolet na amunicję ostrą i dwie pary kajdanek. Tylko po co i gdzie by to wsadziła ? Jednak przeczucie wygrało. Ubrała specjalną kaburę na udo do której wsadziła dwa pistolety a kajdanki wsadziła do swojej kopertówki. Na całe szczęście nie było nic widać że ma broń pod sukienką gdyż była ona szersza od bioder w dól więc idealnie ukrywała wybrzuszenie które normalnie powodowałaby kabura. Nie chciała by Nick to zobaczył więc szybko zamknęła szufladę, sprawdziła czy nie widać broni nieważne jak się ruszy i kontynuowała pakowanie.
Pociąg jadący do Szarakówka
Godz. 13:45
Siedzieli w wagonie ze specjalną oszkloną galerią. Tak samo jak wtedy kiedy Judy jechała do Zwierzogrodu. Uwielbiała patrzeć na krajobrazy przez które jechał pociąg. Nick trzymał ją w talii i również podziwiał widoki. Do Szarakówka mieli jeszcze około 3o minut. Gdy tak sobie jechali, któryś z pasażerów którzy również przebywali w galerii się odezwał podburzony widokiem Judy i Nick'a.
Pasażer : "Czy pan LIS mógłby przestać NAPASTOWAĆ panią królik ?" mówił akcentując pewne słowa i podchodząc bliżej.
Nick : "Przepraszam ale do mnie ta gadka ? Ja sobie wypraszam. Co pan ma za problem że stoję tu sobie z moją dziewczyną ?" obrócił się w stronę pasażera.
Pasażer : "Dziewczyną ?! Ha, zapewne stoi z tobą pod przymusem." rzekł czym rozwścieczył Nick'a który już miał się na niego rzucić ale został pociągnięty za ogon do tyłu przez Judy.
Judy : "Drogi panie pasażerze. Nie stoję przy nim pod żadnym przymusem a z miłości do niego której pan nie zrozumie. A teraz jeśli mogę, to proszę się od nas odpimpać i wrócić do podziwiania widoków albo złoże skargę konduktorowi i pana wyrzucą na najbliższej stacji albo gorzej zawiadomię policję o znieważeniu mojego chłopaka i mnie. To jak robimy ?" powiedziała składając ręce w stronę pasażera który dopiero teraz zauważył że to słynna Judy Hopps.
Pasażer : "To ja może wrócę do podziwiania krajobrazu." rzekł z leciutkim przerażeniem.
Judy : "Najlepszy wybór." powiedziała po czym zwróciła się do Nick'a.
Judy : "Widzisz nie zawsze trzeba siły, wystarczy inteligencja i dobra nawijka." rzekła z uśmiechem.
Nick : "A skąd u Ciebie wzięło się to ostatnie ?" zapytał uspokajając się.
Judy : "Od pewnego szczwanego lisa który podobno ma maksymę : nie pokazuj im że cię mają."
Nick : "Dzięki :D I masz rację. Nie chcę być stereotypowym lisem a właśnie tak chciałem zrobić."
Judy : "Szczerze to sama bym mu przywaliła, jeśli Cię to pocieszy."
Nick : "Pocieszyło :)"
Stacja kolejowa w Szarakówku
Godz. 14:15
Pociąg wtoczył się na stacje i pasażerowie zaczęli wysiadać. Wśród nich Nick i Judy którzy od razu ruszyli szosą w stronę jej rodzinnego domu a właściwie bliżej mu było do wieżowca z uwagi na 270 braci i sióstr których ma Judy. Nick niósł walizki mimo protestów Judy. Po obu stronach drogi rosły drzewa dające miły cień a za nimi hektary pól, sadów oraz szklarni na których rosły chyba wszystkie możliwe owoce i warzywa całego świata. Doszli w końcu na teren domu rodziców Judy. Weszli oni na plac którego jedną stroną była droga którą przyszli. Przed nim stał duży wielopiętrowy drewniany dom a po bokach placu były zabudowania gospodarcze. Minęli oni furgonetkę stojącą bokiem do domu a jej przód był od strony drzwi do domu. Stała jakieś 5 metrów od budynku. Judy zadzwoniła dzwonkiem który rozbrzmiał po całym domu. Oboje usłyszeli jakieś dwa głosy które się ze sobą kłóciły i wtedy otworzyły się drzwi a w nich Stu i Bonnie, rodzice Judy. Ale oboje nie spodziewali się ich ujrzeć w ten sposób.
Stu : "Jak śmiesz tu przychodzić rudzielcu !" krzyknął celując w Nick'a trzymając swoją rodzinną grawerowaną strzelbę Remington 11-87.
Bonnie : "Stu proszę przestań." błagała męża.
Judy nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jej ojciec celuje do Nick'a. "Co tu się dzieje ?" myślała ale to zaskoczenie nie pozwalało jej wydusić z siebie cokolwiek. Jej słowa były jedynie wydmuchiwanym powietrzem. Niesłyszalne nawet przez najczulszy mikrofon.
Nick : "Woah. Woah. Spokojnie proszę Pana. Proszę odłożyć strzelbę. Musiała zajść jakaś pomyłka." mówił przerażonym głosem cofając się za furgonetkę. Wiedział że tylko ona go ochroni przed śrutem, w przeciwnym wypadku wywalił by w nim taką dziurę że można by przez nią głowę przełożyć.
Stu : "To chyba Tobie coś się pomyliło ! Już ja ci dam okradać mój dom !" krzyknął podnosząc strzelbę przykładając ją sobie do barku aby dobrze wycelować.
Stu : "I TO DRUGI RAZ !!" wrzasnął po czym zaczął strzelać.
Nick szybko skoczył za furgonetkę a pierwszy strzał poleciał tam gdzie on stał przed chwilą. Zostało siedem. Bonnie się odsunęła od męża zatykając uszy i błagała męża krzycząc by przestał.Nick natychmiastowo schował się za furgonetką przy przednim kole. To było najbezpieczniejsze miejsce bo silnik jest zbudowany z wytrzymałych materiałów aby się nie rozleciał,a to oznacza że kule również sobie z nim nie poradzą.
Nick : "Czy pana POJEBAŁO ?!" krzyczał wściekły.
Stu : "Ja jestem w 100% normalny. To Ciebie POPIERDOLIŁO by okradać MÓJ DOM" odkrzyknął po czym wystrzelił dwa razy w komorę silnika. Zostało 5 strzałów.
Nick : "Nikogo nie okradłem a na pewno nie pana !" wrzasnął przerażony i wściekły Nick.
Stu : "Nie zaprzeczaj. Widziałem Cię dokładnie zeszłej nocy. To na pewno byłeś ty." wykrzyczał i oddał trzy strzały ale tym razem jeden przebił bak paliwa bo w powietrzu unosił się zapach benzyny. Zostały 2 strzały.
Nick : "Przestań KURWA strzelać POPIERDOLONY króliku. Chcesz wysadzić NAS aż na JEBANY księżyc !!??" krzyknął równie wściekły jak przerażony Nick.
Jedna iskierka i wszystko mogło wybuchnąć zabijając Nick'a i prawdopodobnie innych. Judy gdyby mogła to musiałaby podnosić szczękę z ziemi. Nigdy nie widziała tak wpienionego ojca. Co gorsza był uzbrojony w strzelbę i strzelał do Nick'a. Był niebezpieczny i nie do opanowania skoro jej matka, głos rozsądku i spokoju tej rodziny nie dawała sobie z nim rady i przechodziła swoiste załamanie nerwowe.
Stu : "Kusząca propozycja." wrzasnął i oddał dwa strzały które cudem nie spowodowały wybuchu. Zostało 0 strzałów. Chciał strzelać dalej ale broń tylko klikała bo skończyły się naboje.
Stu : "SKURWIAŁA strzelba !!" wrzasnął po czym rzucił ją na ziemię zaczął biec do Nick'a
Stu : "Najwyraźniej trzeba to załatwić po staremu. ZATŁUKĘ CIĘ NA ŚMIERĆ !!!"
Nick wiedział że skończyły się naboje więc wyszedł zza furgonetki i wściekły do tego stopnia że pokazywał swoje wszystkie kły oraz pazury. Wyglądał jakby "zdziczał".
Nick : "Za to że chciałeś mnie zabić, ROZERWĘ CIĘ NA KAWAŁKI !!!!" wydarł się Nick głosem pełnym wściekłości.
Nie było w nim słychać ani trochę normalnego głosu Nick'a. Brzmiał prędzej jak warczenie dzikiego zwierza. Głos Stu również taki był. W oczach mieli tylko gniew. Nick biegł na czterech łapach i wyskoczył w powietrze aby zaatakować królika z góry. Stu położył się na plecach i użył potężnych króliczych łap i kopnął go w szczękę. Cios był dość mocny aby Nick'a odrzucić metr dalej. Królik szybko wstał i skoczył na niego. Zaczął go okładać bez litości. Po twarzy, po klatce piersiowej, po brzuchu a nawet po ranie Nick'a. Ten gdy tylko się ocknął zaczął go ciąć swoimi pazurami a nawet próbował go ugryźć ale Stu unikał ugryzień, był za szybki jednak został kilka razy draśnięty po klatce piersiowej.
W Judy narastał coraz większy gniew. Jej ojciec i jej chłopak walczyli na śmierć i życie, matka lamentowała w niebo głosy tak głośno że można było ogłuchnąć a ona stała i nie robiła nic. Kolejny cios ojca przelał czarę goryczy.
Judy : "WEŹCIE SIĘ KURWA WSZYSCY OGARNIJCIE !!!!!" wrzasnęła najgłośniej jak tylko mogła.
Momentalnie, matka się uciszyła a Nick wrócił do swojego normalnego ja.
Nick : "Judy ?" powiedział jakby nie wiedział gdzie się znajduje, jakby nic nie pamiętał z tego co się przed chwilą wydarzyło. Stu również ale jego ręka już uderzyła Nick'a w twarz. I znów Nick zdziczał i skupił się na Stu w jednym celu : ZABIĆ. Machnął łapą robiąc mu cztery głębokie cięcia na klatce. Stu krzyknął z bólu i kontynuował serię ciosów.
Judy : "Nie zostawiacie mi wyboru." powiedziała po czym wyjęła z kabury pistolet usypiający i wystrzeliła po strzałce w Nick'a i ojca.
Oboje po paru sekundach padli. Stu leżał na Nick'u a dookoła było dużo krwi. Część należała do Stu a druga część była Nick'a któremu rana na boku lekko otworzyła i plamiła mu koszule a potem ziemię. Judy podeszła do obu, wyjęła kajdanki z torebki i skuła im ręce z tyłu.
Bonnie : "Córciu... ty chyba nie chcesz zamknąć ojca ?" zapytała roztrzęsionym głosem.
Judy : "Przestań mamo !" syknęła.
Judy : "Niech się cieszy że to ja tu jestem a nie jakikolwiek inny funkcjonariusz bo nie byłoby tak różowo. A teraz bierz ojca do salonu a ja wezmę Nick'a. Przynieś też apteczkę a najlepiej kilka. JUŻ !"
Bonnie widząc poważną minę córki oraz słysząc jej głos natychmiastowo wykonała rozkaz. Wzięła swojego męża i posadziła go na kanapie i pobiegła po apteczki. Judy przytargała Nick'a i położyła go na drugiej kanapie naprzeciw pierwszej pomiędzy którymi był drewniany stolik do kawy. Gdy matka przyniosła apteczki obie zaczęły bandażować te dwa walczące koguty. Gdy skończyły, Judy dla pewności skuła obu w taki sposób że łańcuch kajdanek przechodził przez elementy kanap. Na wszelki wypadek bo gdyby znów mieli skoczyć sobie do gardeł to teraz będą musieli pociągnąć ze sobą ciężką kanapę.
Oboje zaczęli wracać do przytomności i było jak przewidywała Judy. Gdy tylko siebie ujrzeli natychmiast zaczęli się wyzywać i dosłownie skakać sobie do gardeł ale ledwo mogli się ruszyć z miejsca mając ręce z tyłu i skute do kanap. Bonnie siedząc na fotelu obok, wstała i zaczęła uspokajać męża ale było to jak grochem o ścianę.
Judy : "ZAMKNĄĆ SIĘ KURWA I SIADAĆ !! Mamy do pogadania."
Wszyscy patrzyli na Judy. Zaskoczeni byli że ten spokojny króliczek, zazwyczaj używający co najwyżej : o kurczę , tak mówi. Czuli jednak w jej głosie że nie żartuje i jest WKURWIONA jak diabli. Usiedli jak kazała i patrzyli na nią.
Judy : "Najpierw ty tato." powiedziała wskazując na niego palcem.
Judy : "CO TO DO KURWY NĘDZNEJ BYŁO ?! Ja tu przyjeżdżam z chłopakiem a ty wylatujesz na niego ze strzelbą i zaczynasz ODPIERDALAĆ jakiś dziki zachód strzelając jak popadnie. Wiem że nie lubisz lisów ale to już KURWA przesada. Myślałam że zaczęliście zmieniać zdanie o lisach."
Bonnie i Stu : "Chłopaka ???"
Stu : "Ten złodziej, oprych i wandal to twój chłopak ?!" zapytał się wściekły ojciec.
Judy : "Jaki KURWA złodziej, oprych i wandal. To jest Nick. Funkcjonariusz policji, mój partner w pracy i chłopak. NIGDY. GO. TUTAJ. NIE. BYŁO."
Stu widział że córka nie żartuje.
Stu : "Ja... ja... nie wiedziałem. Przepraszam Cię córciu."
Judy : "Nie mnie przepraszaj idioto a Nick'a. I dobrze Ci radzę, szczerze." mówiła grożąc mu palcem.
Stu zwrócił się do lisa.
Stu : "Wybacz mi chłopcze za moją haniebną pomyłkę oraz za próbę zabicia Cię. Wziąłem Cię za innego lisa który ostatnio tutaj grasuje i napada na domy, tłucze zwierzęta do nieprzytomności i wandalizuje okolicę." powiedział ze skruchą.
Nick : "Co KURWA ?! Mam Ci przebaczyć to że mnie chciałeś zabić ty CHORY POJEBIE..."
Nick wtedy zamilkł bo Judy przyłożyła mu z pięści w gębę. Wydobył z siebie okrzyk bólu i krzyknął do niej.
Nick : "A w Ciebie co DO JASNEJ CHOLERY wstąpiło ???!!!"
Judy : "ZAMKNIJ SIĘ I SŁUCHAJ UWAŻNIE !!!" rzekła łapiąc go za krawat i zaczynając go nim lekko dusić.
Nick : "Dobra. Dobra. Puść proszę. HYH. HYYYYH" mówił Nick głosem coraz bardziej wołającym o powietrze.
Judy go puściła a on natychmiast zaczął kaszleć i łapał powietrze jakby miało mu uciec.
Judy : "Ani mi się waż kiedykolwiek tak odzywać do mojego ojca." mówiła, tym razem jemu grożąc ale pięścią.
Stu się zaśmiał po tych słowach. Judy natychmiast zwróciła głowę w jego stronę.
Judy : "A ty czego rżysz. To samo dotyczy się Ciebie względem Nicka." syknęła.
Stu natychmiastowo zamienił uśmiech na wstyd za siebie. Judy wróciła do Nick'a.
Judy : "Tak się czepiasz jego zachowania a sam KURWA zdziczałeś i chciałeś go zabić. Bardzo profesjonalnie jak na policjanta. Twoja kolej na szczere przeprosiny dla mojego ojca."
Nick bojąc się Judy odwrócił się do Stu.
Nick : "Panie Hopps. Przepraszam za swoje zachowanie. Nie byłem profesjonalny i pozwoliłem by pochłonął mnie gniew. Tym bardziej jest mi wstyd że nie pamiętam nic od ostatniego strzału. Jedyne co pamiętam to tylko kiedy Judy krzyknęła potem znowu nic nie pamiętam. Ale cokolwiek panu zrobiłem, wszystkiego żałuję." mówił przez łzy.
Judy : "Powiedzmy że wasze przeprosiny były szczere ale za karę odkuję was dopiero wieczorem." rzekła wychodząc z salonu.
Nick i Stu : "CO ?!"
Judy : "Przepraszam. Czy chcecie coś powiedzieć ?" spojrzała na nich gniewnie.
Oboje ze strachu przed nią przełknęli ślinę i odpowiedzieli że nie.
Judy : "No ja mam nadzieję. A do wieczora macie się poznać ze sobą i pogodzić. W przeciwnym razie żadne z was mnie już nigdy nie ujrzy. NIGDY !!"
Judy : "Mamo masz ich pilnować. Ja idę się przejść i odreagować całą tą POJEBANĄ sytuację."
Wyszła z domu, trzaskając za sobą drzwiami i tyle ją widzieli. Nic nie mogli zrobić bo zabrała kluczyki a Bonnie po całej tej sytuacji nie odzywała się do męża a tym bardziej nie chciała na niego patrzeć. Poszła więc do kuchni robić obiad. Widziała stamtąd "więźniów" idealnie.
Perspektywa Judy
(myśli będą kursywą)
Wyszłam wściekła z domu. Zaczęłam biec drogą przed siebie tak szybko jak tylko mogłam. Cała ta akcja mnie przerosła. Co dokładnie się stało ? Nie wiedziałam co myśleć i robić. Zatrzymałam się po środku drogi. Z emocji zaczęło mną trząść. Musiałam się czegoś chwycić. Podeszłam do drzewa, oparłam się o nie i zaczęłam płakać.
Dlaczego tak się stało ? Nick mógł zginąć z ręki mojego ojca. Ale co się z nim stało, to nie był on, kompletnie nie był sobą. Dosłownie wyglądał jakby się nażarł Skowyjców. A ojciec nie lepszy. Zamiast zadzwonić na policję, zamierzał strzelać do każdego lisa którego ujrzy ? Co się stało...(chlip) ze spokojnym...(chlip) wyjazdem do rodziców? Płacz stał się nie do opanowania. Nie wiedziałam co ja mam począć. Usłyszałam wtedy ten głos.
??? : "Judy, to ty ? Co tutaj robisz i co się stało ?"
Judy : "Hej Gideon" wydusiła przez płacz.
Gideon : "No już nie płacz. Chodź odprowadzę Cię do domu."
Judy : "Nie do żadnego domu. Do wieczora nie chcę widzieć tych dwóch debili !"
Gideon : "O kim mówisz ?"
Judy : "Później Ci powiem. Mogę pojść do Ciebie ?"
Gideon : "No dobra. I tak właśnie wracam do domu."
Dom Gideona
30 minut później
Gideon zrobił herbatę z melisy i przyniósł do stołu.
Gideon : "To chcesz powiedzieć o co chodzi z tymi "dwoma idiotami" ? "
Judy : "To co się wydarzyło przechodzi jakiekolwiek pojęcie." rzekła łapiąc się za głowę.
Gideon : "Trochę już widziałem i słyszałem. Nie zaskoczysz mnie niczym." powiedział z uśmiechem.
Judy : "Jesteś tego pewien ? To proszę Cie bardzo. Gdy przyjechałam tutaj z moim chłopakiem, mój kochany ojciec postanowił go zastrzelić ze strzelby i po drodze wysadzić nas w powietrze ! Potem mój zdziczały chłopak z moim wkurzonym do białości tatą walczyli na śmierć i życie."
Gideon : "Słucham ??? Twój ojciec tak na poważnie ? Moment, moment. Powiedziałaś "mój zdziczały chłopak" i "walka na śmierć i życie" ? " rzekł Gideon który nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
Judy : "Tak mój ojciec to zrobił seryjnie poważnie i tak, powiedziałam "mój zdziczały chłopak". Nazywa się Nick i jest lisem jak ty. Walczył z moim ojcem na śmierć i życie i nawet tego nie pamięta.
Gideon się zawiesił. Jego mózg nie dawał rady przetworzyć tylu zaskakujących informacji. Gapił się na Judy z rozdziwioną paszczą.
Judy : "Gideon ? Wszystko okej ?"
Gideon : "Tak. Więc jeżeli dobrze rozumiem to twój ojciec chciał zabić Nick'a który jest twoim... chłopakiem i później chcieli się pozabijać. A i do tego jeszcze Nick nie pamięta walki."
Judy : "Dokładnie tak. Zauważyłam że jak mówiłam o amnezji Nick'a to wiedziałeś o co chodzi. Wytłumaczysz ?"
Gideon : "Jak dobrze wiesz jesteśmy drapieżnikami. Żyjemy w cywilizowanym świecie ale jednak ewolucja nie wymazała jeszcze jednej małej rzeczy. Nazwałem to "dziczeniem wtórnym". Gdy drapieżnika przerastają emocje takie jak gniew, zazdrość, strach itd. oraz kiedy jest podstawiony pod ścianą, będzie walczył. Budzą się w nim wtedy pierwotne instynkty które opanowują umysł odcinając zdrowy rozsądek, pamięć i możliwość składania wyraźnych i jasnych wypowiedzi. Nic nie pamiętasz, nie kontrolujesz się a jedyne co wydobywa się z buzi to tylko wycie i warczenie. Dobrze to znam bo mi też parę razy się to zdarzyło. Wkurzyłem się raz tutaj i to porządnie. Wtedy nastała ciemność, gdy się obudziłem zobaczyłem cały pokój w szramach od pazurów, kanapa była w strzępach i złamana na pół, wszędzie leżał puch z poduszek. Po prostu jakby po pokoju przeszedł tajfun. Byłem przerażony i ponownie miałem "atak". Po tym wszystkim zacząłem uczyć się kontrolować negatywne emocje, starać się zapanować nad tym. I myślę że mi się udało tak podnieść próg aktywacji "ataku" że trzeba by się porządnie namęczyć abym znów go dostał. Dlatego też lubię herbatkę z melisą." uśmiechnął się pod koniec.
Judy : "U Nick'a ten próg to jest chyba tylko 3 centymetry na ziemią. Strasznie jest uczuciowy, to pewnie dlatego tak łatwo dostał "ataku". Słuchaj mam do Ciebie prośbę."
Gideon : "Śmiało proś o co chcesz." rzekł z uśmiechem.
Judy : "Jak możesz podwieź mnie do domu a z stamtąd weźmiesz Nick'a i nauczysz go panowania nad emocjami. Dobrze ? Zrobisz to dla mnie ?"
Gideon : "Oczywiście Judy. Ale mówię od razu że to nie będzie łatwe. Ja się uczyłem w taki sposób że w piwnicy stworzyłem specjalną celę do której wchodziłem i biłem się i wyzywałem i ogólnie wszystko byle żeby się wkurzyć. Trwało to nieprzerwanie tydzień. Hartowałem się."
Judy : "Zrób cokolwiek co uznasz za stosowne ale w pewnych granicach bo za 5 dni wracamy do pracy i nie chcę by wyglądał jak worek bokserski. Masz na to 4 dni łącznie z dzisiaj. Już ja mu wytłumaczę co i jak."
Gideon : "Trochę będzie ciężko z tymi warunkami ale zrobię co mogę."
Judy : "Dzięki wielkie."
Dom rodziców Judy
40 minut później
Judy i Gideon przyjechali pod dom. Weszli do środka i wszystkich zdziwił widok Judy z Gideonem lub jak Nick pomyślał z "innym lisem". Gideon był w szoku. Na kanapach siedzieli nieźle pokiereszowni królik i lis którzy byli przykuci do kanap.
Gideon : "Powinienem pytać Judy ?"
Judy : "Lepiej nie."
Bonnie : "Gideon. Wszystko wyjaśnimy prawda Stu ?"
Stu : "Tak, tak." rzekł z zażenowaną miną zupełnie jak żona.
Gideon : "Judy mi już wszystko wyjaśniła."
Nick zaczął się denerwować. Co Karotka z nim robiła ? Z innym lisem ? Zdrada ? Nie, nie ona. A może jednak ? Gniew zaczął w nim tak zbierać że jego głos zaczynał być przeplatany z warczeniem.
Judy : "Nick, proszę uspokój się." mówiła podchodząc do niego ale odskoczyła do tyłu po tym jak Nick wyciągnął się w jej stronę aby ją ugryźć. Ponownie zdziczał.
Gideon : "Leczenie będzie ciężkie." westchnął
Stu : "Judy ! Zostaw ją ty lisie." zaczął skakać ze złości.
Judy : "Tato uspokój się. Teraz nie jest sobą. Potrzebuje leczenia a nie okładania po gębie."
Wyjęła pistolet usypiający i strzeliła do Nick'a. Trafiony lis zaczął opadać z sił aż zasnął.
Judy : "Szybko nie mamy dużo czasu. Musimy go wpakować do auta zanim się obudzi. Ostatnio spał tylko 5 minut a był mniej zdziczały niż teraz." powiedziała do Gideona po czym rozkuła Nick'a którego Gryz zaniósł do auta na pakę furgonetki.
Judy znalazła tam wytrzymałe stalowe koło będące częścią elementu konstrukcyjnego podwozia i przykuła do niego Nick'a w taki sam sposób jak w przypadku kanapy. I tak ruszyli do domu Gideona. Nick po drodze się ocknął.
Nick : "Gdzie ja jestem ?"
Judy otworzyła szybkę z tyłu kabiny auta.
Judy : "Jedziemy do domu Gideona Misiu."
Nick : "Kogo ?" zapytał po czym zauważył na miejscu kierowcy jego.
Nick : "Ty ! Won od mojej dziewczyny bo jak Cię zaraz.." próbował ruszyć rękami ale nie mógł.
Nick : "Dlaczego nie mogę się ruszyć. JUDY, ROZKUJ MNIE. JUŻ !!" wrzeszczał.
Judy : "Nick uspokój się. Jesteś przykuty dla twojego bezpieczeństwa a to jest Gideon Gryz, mój przyjaciel z dzieciństwa. Zamierzamy Ci pomóc i cię wyleczyć."
Nick : "MNIE WYLECZYĆ. GRRR. JA JESTEM ZDROWY. GRRR. TO WY JESTEŚCIE CHORZY, WIĘŻĄC MNIE. GRRR." krzyczał Nick znów dziczejąc i miotając się jak tylko mógł.
Judy zamknęła szybę i obróciła się w stronę jazdy.
Gideon : "Sama widziałaś. Gdy się zaczyna tracisz wszelkie hamulce. Wyjawiasz całą prawdę o tym co myślisz, głos zmienia się w warczenie a dalej już sama wiesz."
Judy : "Amnezja, gniew oraz gdyby tego nie kontrolować to śmierć i cierpienie. Musisz go wyleczyć. Proszę !"
Gideon : "Postaram się ale cudów nie obiecuję. Zrobię wszystko co w mojej mocy." powiedział łapiąc Judy za ramię.
Po parunastu minutach dojechali do jego domu. Gdy silnik przestał pracować usłyszeli cichy płacz dochodzący z tyłu. Wyszli oboje z auta i udali się na jego tył i weszli na pakę. Na jej końcu siedział po turecku Nick z głową zwieszoną w dół. Łzy leciały mu z oczu. Gdy ich usłyszał jak wchodzą na pakę podniósł głowę i z płaczem ich błagał.
Nick : "Pomóżcie miii. Ja nie wiem co się ze mną dzieje. Proszę." po czym wybuchnął niekontrolowanym płaczem."
Judy : "Pomożemy Ci. Nie będzie to przyjemne ale musisz nam zaufać." powiedziała po czym wyjęła strzałkę usypiającą i wbiła Nick'owi w udo. Jeszcze chwilę było słychać płacz i zanim Nick zasnął wydusił z siebie jeszcze parę słów.
Nick : "Zawsze Ci ufam słoneczkoooo..."
Judy rozkuła Nick'a a Gideon zaniósł go do piwnicy i wsadził do specjalnej celi w kształcie sześcianu ze wzmocnionymi drzwiami. Cała cela była wykonana z kuloodpornego szkła a na jej ścianach było widać żłobienia po pazurach. W ścianach były również małe 5 centymetrowe otwory oraz duży otwór w drzwiach na podawanie jedzenia. Gideon zamknął szczelnie celę i razem z Judy usiedli na krzesłach postawionych przed celą i czekali aż Nick się obudzi.
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Dzisiaj taki ciekawy rozdział który zajebiście fajnie mi się pisało. Dlaczego tak to wygląda. Taki pomysł. :D Nawet najspokojniejsze morze się wzburzy przy odpowiednio silnej burzy. Taka moja autorska myśl filozoficzna. :P A co do Nick'a to dlaczego niby tylko skowyjce powodują dziczenie ? A co jeśli każdy może zdziczeć jeśli zostaną stworzone odpowiednie warunki ?
Kto jeszcze nie wie tego zapraszam na moją facebookową stronę na której mogę odpowiadać na wasze pytania, wątpliwości. Na niej również zamieszczam backstage pisania i hinty do następnych rozdziałów. Trzymajcie linkacza :
https://web.facebook.com/Kilokero11/
Bye bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top