Trudny powrót do zmysłów
Piwnica domu Gideona
Godz. 17:00
Nick zaczynał dochodzić do siebie.Podniósł się, rozejrzał po miejscu którego ni w ząb nie znał. Po dokładniejszym obejrzeniu pomieszczenia spostrzegł się że siedzi w jakiejś klatce albo celi. Nie podobało mu się to bardzo. Nigdzie nie widział Judy. "Czyżby coś jej się stało ? Pewnie to ten Gideon." myślał. Musiał w takim razie uciec z tej klatki. Zaczął po niej biegać, szukając sposobu wyjścia. Myśl o tym że Judy może potrzebować pomocy sprawiła że zaczął nienaturalnie szybko oddychać. Na jego nieszczęście nie mógł się wydostać.
Nick : "Judy ?! Judy ?!" wydzierał się i zaczynał coraz bardziej panikować.
Judy i Gideon nie byli widoczni z jego perspektywy zaś oni mogli go widzieć bez problemu. Judy nie mogła patrzeć na zachowanie Nick'a. Chciała wkroczyć ale nie zrobiła tego. Ustaliła z Gideonem na jego prośbę że jego pobudka będzie próbą kontrolną która ustali tok leczenia więc miała nie ingerować.
Perspektywa Nick'a (kursywą będzie zapisane to co dzieje się w jego głowie)
Siedziałem w klatce a Judy zniknęła. Musiałem coś wymyślić. Jeżeli to Gideon coś jej zrobił to później przyjdzie kolej na mnie. Po mojej głowie śmigało przerażenie i gniew oraz strach o Judy.
??? : "Nie pozwolimy mu na to. Nie skrzywdzi nas."
Nick : "Kto tu jest ?" krzyknąłem na całe pomieszczenie.
??? : "Tu nikogo nie ma. Jesteśmy tylko MY zamknięci w klatce."
Nick : "Ona musi tu być !" znowu krzyknąłem.
??? : "Zostawiła NAS. Jesteśmy zdani tylko na SIEBIE."
Nick : "Nie wierzę że to mówię, a Gideon ?!"
??? : "Pewnie to jego cela. Chce się nas pozbyć. Zagłodzić, doprowadzić do szaleństwa, ZABIĆ."
Zrozumiałem wtedy że ten głos nie dochodził z pokoju a siedział w mojej głowie. Nie wiedziałem czemu ale się go nie bałem mimo że nie było normalne. Usiadłem na środku celi ale ciągle nie mogłem opanować swojego oddechu i szybko bijącego serca.
Nick : "Ja już jestem szalony bo gadam z tobą." się zaśmiałem.
??? : "Od kiedy wola przeżycia jest szaleństwem. To naturalny instynkt który dąży do niezwykle ważnego celu. Parafrazując pewną mądrość, dążę do ZJEDZENIA niż bycia zjedzonym."
Nick : "Kim ty w ogóle jesteś ?" warknąłem.
??? : "Och ty idioto. JA JESTEM TOBĄ. Tylko że je chcę przeżyć a ty chcesz tu zgnić i czekać na śmierć !!!"
Nick : "Nie nazywaj mnie idiotą !!! Na pewno Judy wróci a Gideon mimo że go nie znam to czuję że on nie jest taki. Lis lisowi nie zrobi krzywdy !!! To prędzej ja Ci coś zrobię jak się nie zamkniesz !!!" krzyczałem będąc wpieniony.
Pazury mi wystawały, z każdym warknięciem pokazywałem wszystkie kły. Złapałem się za głowę jak by to miało cokolwiek pomóc w uporaniu się z moim DZIKIM JA.
Dziki Nick : "Nic mi nie zrobisz głupiutki lisku. Ja jestem w tobie i JA CHCĘ PRZEŻYĆ !!!"
Nick : "Powiedzmy że rozumiem chęć przeżycia." rzekłem z uśmiechem który razem z moimi kłami na wierzchu mógł wyglądać na uśmiech szaleńca.
Nick : "Ale jak to się miało do tego gdy widziałem Judy z nim ?"
Dziki Nick : "Kochany, jak by ci ją zabrał wylądowałbyś pewnie pod mostem i zdechł z głodu a ja jak wspominałem, NIE CHCĘ UMIERAĆ. HAHAH. Wtedy mi się podobało. Tak łatwo oddałeś mi kontrolę."
Nick : "To przez Ciebie nic nie pamiętam !!!"
Dziki Nick : "Dobra, my tu pierdolimy o niczym a nikt nam nie pomoże. Skoro ty nie chcesz uwolnić się z tej klatki i żyć, to będę musiał przejąć kontrolę. A przy okazji dzięki że załatwiłeś za mnie sprawę pazurów i kłów. Miło z twojej strony." i zniknął w oparach dymu.
Czułem że tracę kontrolę nad ruchami, gorzej mi się myślało i coraz ciężej mi było się wysłowić. Zacząłem biegać po całej celi i tłuc głową o ścianę. Chciałem się GO pozbyć, sprawić by sobie poszedł i zostawił mnie w spokoju.
Dziki Nick : "HEJ. NIE TRZĘŚ TAK TYM ŁBEM BO NIE MOGĘ TRAFIĆ W ODPOWIEDNIE GUZIKI. HAHAHA." zaśmiał się maniakalnie.
Nick : "Obyś nigdy GRRR w nie nie trafił !!!" wrzasnąłem najgłośniej jak tylko mogłem.
Czułem że coś ze mną jest nie tak. W pewnym momencie upadłem na plecy jak bym stracił zmysł równowagi. Potem czułem ból w całym ciele. Zwijałem się tego powodu i warczałem jak pomylony. Aż nagle ustało ale znalazłem się po środku niczego. Wtem pojawiły się nagle jakieś drzwi. Podszedłem do nich i je otworzyłem. Zobaczyłem tam siebie tylko że ten drugi ja miał ciemnoczerwone futro i szramy na całym ciele i klikał jakieś guziki na wielkim panelu sterowniczym oraz przełączał jakieś dźwignie. Chciałem na niego skoczyć ze wściekłości ale wpadłem na jakąś szybę czy coś w tym stylu. Patrzył on na ekrany wiszące nad drzwiami na których był obraz widziany z moich oczu. Moje ciało patrzyło się na drzwi jak by je analizowało.
Dziki Nick : "O witaj w centrum sterowania twoim ciałem. Niestety twój poprzednik nie był zdolny do pełnienia dobrej służby." rzekł wskazując na innego lisa skrępowanego i siedzącego w kącie. Miał on jaśniejsze futro od mojego więc uznałem że to musi być moje NORMALNE JA.
Nick : "Hej, moje NORMALNE JA. Wszystko w porządku ?" zapytałem.
Normalny Nick : "Tak ale trzeba go powstrzymać. Jeszcze zrobi twojemu ciału krzywdę i wszyscy będziemy zgubieni. Twoja rana ciągle doskwiera. Ostatnie jej otworzenie narobiło bałaganu tutaj w centrali. Twoje ciało nie wytrzyma bólu."
Dziki Nick : "Zamknij się !!! I wtedy i teraz wysłałem wszystkie zapasy endorfiny w to miejsce. Od czasu jak się związałeś z tą króliczką to tyle żeś tego naprodukował że tym mógłbym Cię faszerować przez tydzień i nie poczułbyś ani grama bólu."
Nick : "Zostaw moje ciało w spokoju i uwolnij NORMALNEGO MNIE !!" krzyknąłem wskazując na skrępowanego lisa w kącie.
Dziki Nick : "NIE TERAZ !! Oddam kontrolę gdy będę pewien że jestem bezpieczny."
Wtedy na ekranie nad drzwiami pojawiła się Karotka a jej głos rozbrzmiał w głośnikach.
Głośniki : "Nick ! Nick ! Musisz nad sobą zapanować. Musisz nad sobą zapa....." przekaz się urwał.
Dziki Nick : "Ależ ona denerwująca. Pokazała się wreszcie łaskawie. A gdzie jest ten lis. OOOO Nie ma go ?? HAHAHA. Wiedziałem. Trzeba uciekać i to już a jak się nie odsunie to jej wina, co się z nią stanie a właściwie co ty jej zrobisz." rzekł wskazując palcem na mnie.
Wtedy mi się przypomniały ostatnie słowa Karotki zanim się obudziłem w celi. Oni mi pomogą, może nie być przyjemnie ale pomogą. Wiedziałem że muszę coś z tym zrobić. Zacisnąłem dłoń w pięść i zacząłem walić w szybę. Z każdym uderzeniem pękała coraz bardziej i bardziej a ja uderzałem coraz mocniej.
Dziki Nick : "PRZESTAŃ DURNIU. TYLKO JA MOGĘ NAS OCALIĆ PRZED ŚMIERCIĄ. NIE ROZUMIESZ ?"
Nick : "To ja tutaj rządzę i to ty masz się słuchać MNIE !!!"
Wykrzykując ostatnie słowo szyba rozpadła się na miliony kawałków. Spojrzałem jeszcze raz na ekrany i zamarłem z przerażenia. Judy otworzyła drzwi i zaczęła się zbliżać do mnie, DZIKIEGO MNIE. Coś mówiła mając wyciągnięte przed siebie ręce ale że Dziki Ja wyłączył głośniki nie wiedziałem co mówi.
Dziki Nick : "ZEJDŹ MI KOBIETO Z DROGI !! JA CHCĘ ŻYYYĆ." i popchnął dwie dźwignie w przód.
Moje ciało zaczęło szarżować w jej stronę. Szybko przeskoczyłem nad panelem sterowania traktując Dzikiego Mnie z kopniaka który odrzucił go do tyłu i złapałem za jakąś dźwignie i przełączyłem ją w prawo. Moje ciało odbiło w prawo omijając Judy i zderzyło się ze ścianą celi. Całą naszą trójkę wyrzuciło do przodu a w pokoju przygasły światła. Gdy się ocknąłem zobaczyłem czołgającego się Dzikiego Mnie w stronę panelu.
Dziki Nick : "JA (KASZEL) CHCĘ ŻYĆ (KASZEL) A PRZEZ CIEBIE DURNIU (KASZEL) ZGINIEMY." powiedział i zamarł z przerażenia po czym zaczął czołgać się szybciej.
Jego przerażenie wynikało z tego że zobaczył mnie idącego z metalową rurą która odleciała od ściany w wyniku uderzenia. Chciałem go zabić aby nie mógł skrzywdzić nikogo innego. Walnąłem go rurą po plecach, i drugi raz i trzeci. Przestał się czołgać a zaczął wyć w agonii bólu. Złapałem go za futro i obróciłem a następnie podniosłem aby siedział. Poszedłem za niego łapiąc rurę oburącz za jej końce i przekładając ją nad jego głową a potem przykładając ją do jego szyi, zacząłem go dusić. Zaczął wierzgać nogami a rękami próbował odciągnąć rurę od szyi. Jego głos zmienił się w charczenie wołające o powietrze
Nick : "Jesteś maniakiem idącym po trupach do celu. Twoje ponad wszystkim innym ale coś Ci powiem. Muszę Ci przyznać rację w jednym. Lepiej jest ZJEŚĆ niż być zjedzonym ale od teraz to ja będę decydował kiedy kogoś zjem, a zacznę od TERAZ i OD CIEBIE. A po drugie to się myliłeś. JA I MOJE CIAŁO MUSIMY PRZEŻYĆ A TY NIEKONIECZNIE." mówiłem mu szeptem do ucha i głosem szaleńca.
Powoli opadał z sił aż zamarł w bezruchu. Dla pewności potrzymałem go jeszcze 10 sekund i puściłem. Opadł na ziemię bezwiednie. Ruszyłem spokojnym krokiem w stronę Normalnego Ja wypuszczając rurę po drodze której metalowe dudnienie wypełniło pokój. Normalny Ja był przerażony tym widokiem oraz mną podchodzącym do niego.
Normalny Nick : "Nie podchodź !"
Nick : "Nic Ci nie zrobię." i zacząłem go uwalniać.
Normalny Nick : "Zabiłeś go ty morderco !"
Nick : "Jesteś mną więc wiesz że trzeba było zrobić to co słuszne. Przez jego manię bezpieczeństwa i przeżycia mogliśmy sami prędzej czy później nie być bezpieczni lub zabici. Gdy go nie ma teraz ty przejmujesz jego obowiązki i wierzę że będziesz wypełniał je dobrze. Żadne z nas nie chce przez to ponownie przechodzić."
Normalny Nick : "Chyba masz rację. Jego działania tak pustoszyły organizm. To przez to twoja, sorry nasza rana się otworzyła. Wytrzymałaby uderzenia ale utrzymywanie tej furii kosztuje tyle energii że gdy skończyła się to sięgnął po rezerwy które zostały np przydzielone do naprawy tej rany. A pomyśleć że to wszystko zaczęło się od skautów."
Nick : "Słucham ?!"
Normalny Nick : "ON narodził się gdy założyli ci wtedy kaganiec. Przez całe twoje życie zbierał siły a dostarczałeś mu codziennie 5-gwiazdkowy posiłek. Akcja z ojcem Judy była dla niego jak energetyk. Wtedy przejął kontrolę. Próbowałem go powstrzymać ale odepchnąłem go tylko na chwilę, tą w której się opamiętałeś słysząc jej głos. Wrócił jednak do władzy a mnie związał. Za każdym razem gdy obrywałeś środkiem uspokajającym to odcinało go od kontroli ale tylko na chwilę."
Nick : "A wtedy na ciężarówce ? Pamiętam że wtedy byłem sobą jak już dojechaliśmy."
Normalny Nick : "Długo jechaliście. Chciał się wyrwać ale uznał że będzie lepsza okazja wiec odpuścił. Ale jak wylądowałeś w tej celi to się wściekł bo lepsza okazja nie nadeszła."
Normalny Nick jak tylko go odwiązałem poszedł do konsoli i zaczął klikać w różne guziki.
Normalny Nick : "Oddech w normie, serce w normie, żadnych poważnych obrażeń oprócz oczywiście rany. Leżysz teraz nieprzytomny od uderzenia głową o celę. Doliczając wcześniejsze uderzenia, będziesz miał potworny ból głowy jak się obudzisz."
Nick : "To wszystko wyczytałeś z konsoli ?"
Normalny Nick : "Słuchaj, to wszystko co tu widzisz to tylko projekcja umysłu żebyś mógł zrozumieć co się dzieje. Normalnie to tak nie wygląda. Dobra, na ciebie czas a ja przywracam Cię do przytomności."
Nick : "Do zobaczenia."
Perspektywa trzeciosobowa
Nick powoli wracał ale wszystko co do niego docierało było niewyraźne a głosy przytłumione do tego stopnia że brzmiały jak bełkot. Judy stała już za drzwiami celi, wyprowadzona z niej przez Gideona.
Gideon : "Co ty sobie myślałaś ? To było wielce niebezpieczne. Nie bez powodu zrobiłem tę celę z kuloodpornego szkła."
Judy : "Sam widziałeś że Nick zachowywał się inaczej, nawet gdy stał się dziki."
Gideon : "Tu Ci przyznam rację że jeszcze czegoś takiego nie widziałem a pomagałem wielu drapieżnikom. Ciekawi mnie jedynie, do kogo on gadał ?"
Judy : "Nie wiem ale czuję że się zmienił. Najpierw na mnie szarżował a potem nie wiadomo dlaczego odskoczył w bok. Zupełnie jakby walczył ze swoją dziką naturą."
Gideon : "Nic nie jest na razie pewne ale musimy go jeszcze tutaj potrzymać dla dalszych testów i ewentualnego leczenia."
Nick : "To chyba nie będzie potrzebne." rzekł już w pełni świadom otoczenia i z uśmiechem na twarzy.
Judy : "Nick ! Wszystko okej ? Jak się czujesz ?" krzyknęła przyklejona do szyby drzwi jak tylko mogła.
Nick powoli wstał trzymając się za głowę która bolała jak diabli. Przyłożył rękę do szyby tak jakby chciał złapać Judy za rękę. Judy przyłożyła swoją dłoń a łzy zaczęły jej się powoli pokazywać w oczach.
Nick : "Jest okej. Lepsze pytanie czy ty jesteś cała ? Zraniłem Cię ? Widziałem wszystko i bałem się że tak się stało."
Judy : "Wszystko w porządku Misiu-pysiu." zaczęła płakać.
Nick : "Nie płacz słoneczko. Załatwiłem już sprawę mojego dziczenia raz na zawsze."
Gideon : "Czekaj chwilę. Pamiętasz co się działo jak miałeś atak ? I jak to załatwiłeś tę sprawę ? Widzieliśmy Cię z cienia i najpierw gadałeś jak szalony, potem tak samo pomylenie się zachowywałeś aż na sam koniec wyglądałeś jakbyś walczył sam ze sobą." patrzył na niego ze zdziwieniem.
Nick : "Już wszystko tłumaczę. Nie widząc was nigdzie, zacząłem słyszeć głos. To z nim się kłóciłem. To była moja dzika strona. Czysta wola walki o przeżycie fizyczne i psychiczne. Twierdził że Judy mnie opuściła a ty zagrażasz mojemu życiu. Chciałem się go pozbyć z mojej głowy ale nie odpuszczał aż przejął kontrolę. Wtedy stałem się dziki. Trafiłem do swojej głowy w której był pokój, swoiste centrum sterowania mną. Stał tam i mnie kontrolował. Był tam też ktoś inny który siedzi mi w głowie i steruje mną gdy jestem normalny. To ta rozsądna i normalna cześć mnie która teraz z wami gada. Był związany a kontrolę miała moja dzika strona. Wracając były tam ekranu na których był widok z moich oczu, głośniki przekazujące to co słyszałem i panel sterowania odpowiedzialny za wszystko. Widziałem Cie słoneczko jak podchodziłaś do dzikiego mnie a on to znaczy ja, ahhh rozumiesz o co chodzi. Chciał Cię zaatakować lecz go powstrzymałem to stąd był ten odskok i uderzenie w ścianę. U mnie w głowie wyglądało to jak wypadek samochodowy. Gdy się ocknąłem dzika strona mnie chciała znów być u wladzy nad moim ciałem ale..."
Judy i Gideon : "Ale co ?"
Nick : "Zabiłem go !" rzekł z uśmiechem
Nick : "Najpierw go stłukłem żeby się nie ruszał a potem... go udusiłem. Zabiłem go z wielką radością. Dostał SKURWYSYN za to wszystko co zrobił mi i twojemu tacie oraz za to co chciał zrobić tobie. Niech ta KURWA smaży się w piekle." po ostatnich słowach zaczął się śmiać. Ale to nie był normalny śmiech a prędzej maniakalny śmiech, szaleńczy.
Judy : "Jesteś pewien że nie ma już twojej dzikiej strony i nie dostaniesz znów ataku ?"
Nick : "Na 100 procent."
Wtedy Judy zrobiła coś co zaskoczyło oba lisy. Wyciągnęła pistolet, ale ten na amunicję ostrą.
Judy : "Musimy mieć pewność Nick." po czym wycelowała w niego przez jeden z otworów w drzwiach celi.
Nick natychmiastowo odskoczył od drzwi i cofnął się aż na drugi koniec celi. Jego serce biło tak szybko jak nigdy. Oddech miał jakby się hiperwentylował. A oczy jak talerze z przerażenia.
Gideon : "Woah, Judy. Zbyt radykalne kroki podejmujesz."
Judy : "Cicho bądź Gideon." i wycelowała w niego drugi pistolet ale na strzałki usypiające. Ona i Nick wiedzieli czym się różnią oba mimo złudnie podobnego wyglądu lecz Gideon nie wiedział a Nick był skupiony na tej bardziej niebezpiecznej z nich którą mierzyła do niego Judy by zauważyć różnicę.
Gideon : "Okej okej. Tylko spokojnie." rzekła z łapami w górze.
Nick : "Judy, słoneczko. Tylko spokojnie. Jestem pewien że moja dzika natura nie wróci dopóki JA jej na to nie pozwolę a tego nie zrobię przez najbliższe 20 lat lub lepiej. A teraz odłóż broń i porozmawiamy. Pewnie chodziło Ci o mój śmiech gdy mówiłem o "zabiciu" mojej dzikiej strony. Nie jestem szalony tylko muszę chwilę ochłonąć po tym co się działo ostatnio. Proszę Cię bardzo, odłóż broń." powiedział z łapami w gorze i przyklejony plecami do ściany.
Judy : "Tak, musisz ochłonąć ale jesteś policjantem i ja muszę mieć pewność że to się nie powtórzy kiedykolwiek i gdziekolwiek." rzekła zaciskając coraz bardziej palec na spuście.
Gideon : "Nick ma rację. Odłóż broń."
Judy : "Zamknij się Gideon albo ty będziesz kolejny !"
Gryz jeszcze bardziej podniósł i tak już uniesione w górę ręce. Nie rozumiał Judy ale bał się o swoje życie i wolał nie pogarszać napiętej sytuacji.
Judy : "Ja MUSZĘ mieć pewność Nick." po czym strzeliła.
Wszyscy zamknęli oczy oprócz Judy która z miną pokerzysty trzymała broń z której z lufy wydobywał się mały dymek po wystrzale. Nick jak i Gideon zakryli rękoma twarz. Nick po chwili opuścił ręce ze zdziwieniem że wciąż żyje. Spojrzał szybko na siebie szukając dziury po kuli, krwi ale nic nie widział, nawet nie czuł żadnego bólu. Zastanawiał się czy aby nie trafił do nieba ale szybko zbył tę opcję gdy zobaczył Judy stała przed nim a za nią były uchylone leciutko drzwi całe strzaskane ale całe. Po wewnętrznej stronie miały lekkie wybrzuszenie. Okazało się że przed strzałem Judy wycelowała gdzie indziej niż był otwór. Strzeliła w środek drzwi gdzie nie było żadnego otworu a lita kuloodporna szyba.
Judy : "Nick ?"
Nick : "Ja żyję ?" zapytał ze zdziwieniem nawet nie słysząc Judy.
Judy : "Teraz mam pewność." powiedziała wręczając mu do ręki zniekształcony pocisk który wystrzeliła.
Nick : "Ale ?..."
Judy : "Kuloodporna szyba. Cud inżynieryjny dwudziestego pierwszego wieku mój misiu-pysiu, a właściwie powinnam mówić lisiu-pysiu."
Nick : "Powinienem być teraz wściekły na Ciebie, ale jak mówiłem, zawsze Ci ufam słoneczko."
Nick po tych słowach wziął Judy na ręce i zaczęli się całować jak by minęły wieki. Zanim skończyli minęło z 10 minut. Kiedy skończyli wyszli z celi trzymając się za ręce.
Gideon : "Niezłe z was ziółka moi kochani. Ty Nick, sam pokonałeś dziczenie a ty Judy, przeraziłaś mnie tą akcją ale najważniejsze że wszystko dobrze się skończyło."
Nick : "Dzięki wielkie Gideon za pomoc. Wybacz mi za wszystko co zrobiłem lub co złego powiedziałem o tobie."
Gideon : "Nie byłeś sobą więc nie mogę niczego co powiedziałeś lub zrobiłeś uznać za prawdziwe i racjonalne."
Judy : "Możesz nas odwieźć do domu ?" zapytała Gryza
Gideon : "Oczywiście."
Judy : "Dom !! Zapomniałam kompletnie o ojcu który dalej siedzi przykuty do kanapy."
Nick : "Może być trochę zły ale chyba nie będzie gorzej niż ze mną." rzekł żartobliwie.
Judy : "To na pewno. Dobra, idziemy."
Dom rodziców Judy
Godz. 22:00
Nick i Judy zostali podwiezieni przez Gideona który pożegnał się z nim, życzył im szczęścia w miłości i pojechał do siebie. Stali przed drzwiami i zastanawiali się jak to rozegrać.
Judy : "Słuchaj. Wejdziemy ale ty za mną ja ich wprowadzę a wtedy dopiero wejdziesz ty. Okej ?"
Nick : "Jak uważasz słońce." rzekł z uśmiechem i dał jej całusa w czoło.
Weszli do środka ale Nick pokazał się razem z Judy mimo że miał zostać z tyłu co lekko zdenerwowało ją ale za bardzo go kochała by się złościć w tak radosnej chwili.
Judy : "Mamo, tato. Chcę wam powiedzieć że z Nick'iem już wszystko w porządku."
Nick : "Tak. Jestem w pełni zdrów ciałem i umysłem." rzekł z uśmiechem.
Bonnie : "To wspaniale kochanie. Cieszymy się oboje z ojcem. Prawda Stu." powiedziała siedząc w fotelu.
Stu : "Tak Judy ale... Czy mogłabyś mnie już rozkuć ? Wiesz jak się ciężko tłumaczyło twojemu rodzeństwu dlaczego ich ojciec jest przykuty do kanapy kajdankami ?"
Bonnie : "Właśnie. Starszym jeszcze można było powiedzieć co zaszło i rozumieli ale przy młodszych trzeba było wysilić mózgownicę i to porządnie."
Judy : "Już, już." powiedziała podchodząc do ojca i zdejmując mu kajdanki.
Stu odetchnął z ulgą i zaczął rozcierać bolące nadgarstki.
Stu : "Jeżeli tak te kajdanki bolą to ja tym bardziej nie chcę sprzeciwiać się prawu."
Bonnie : "Święte słowa. Skoro już wszyscy jesteśmy to czas na kolację."
Wszyscy zasiedli u stołu pałaszując kolację podczas której Nick i Judy opowiedzieli wszystko co się działo ze szczegółami. Gdy skończyli historię to Nick zaczął rozmawiać ze Stu a Bonnie z Judy.
Bonnie : "Nie wiedziałam że drapieżniki mogą same z siebie zdziczeć. Myślałam że tak sie dzieje tylko po Skowyjcach."
Judy : "Gideon wytłumaczył mi że każdy, nawet ofiara może zdziczeć jeżeli stworzy mu się do tego odpowiednie warunki. Szczerze mówiąc to ma łeb na karku w tych sprawach."
Bonnie : "Był łobuzem ale zawsze czułam w nim jakiś niewykorzystany potencjał. A tu proszę : cukiernik i spec od dziczenia."
Judy : "Nom. Ale szczerze to bardziej cieszę się z tego widoku." powiedziała wskazując na chłopaków.
Bonnie : "Gdy was nie było miałam z twoim ojcem pogawędkę o tym co było i zrozumiał że to po prostu TEN ciężki epizod w waszym życiu przez który każdy musi przejść. Po drugie, siedząc w kajdankach miał dużo czasu do przemyśleń o swoich czynach. Po trzecie, jest taka zasada stara jak świat. Faceci jak faceci, mogą się nawyzywać lub jak w tym przypadku prawie zabić ale zawsze po wszystkim uznają że idą na piwo jakby nic się nie stało." kończyła wypowiedź z uśmiechem.
Judy : "Święte słowa mamo."
Bonnie : "Okej jak zjedzone to do łóżek." powiedziała do wszystkich
Stu : "Wy śpicie o..." zdanie zostało urwane bólem.
Bonnie : "Oczywiście razem. Prawda Stu ?" zapytała męża ciągle naciskając mu na nogę.
Stu : "Tak, kochanie. To chciałem powiedzieć." rzekł z grymasem bólu.
Judy : "Dzięki tato." powiedziała przytulając go , dając mu buziaka a następnie szybko ciągnąc Nick'a po schodach na górę.
Nick : "Właśnie, dzięki tato." rzekł z uśmieszkiem za nim zniknął.
Stu : "Ojcem to ty mnie nazwiesz ale po ślubie o ile do tego dopuszczę. " rzekł cicho wpieniony podając żonie naczynia
Bonnie : "Oj daj se już siana Stu. To widać że nie powstrzymasz ich miłości. Ona się prędzej wyrzeknie Ciebie niż wyrzeknie się swojej miłości do niego." powiedziała zmywając naczynia.
Stu : "Niech tylko spróbuje dotrzymać którejś części tego zdania. Chcę mieć córkę i chcę żeby była szczęśliwa." rzekł już spokojniejszy Stu.
Zauważył że nic nie wskóra na decyzję i charakter córki.
Stu : "Chciała zostać policjantką mimo że jej odradzałem? I tak została. Nie bała się mnie zbesztać z błotem i potraktować jak byle przestępcę ? Ani trochę. Czy posłuchała by mnie w sprawie miłości ? Chyba tylko ja byłem takim idiotą by sądzić że odpowiedź brzmi tak. Cóż, jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one." pomyślał sobie w duchu.
Stary pokój Judy
Po kolacji
Położyli się na łóżku które dla Nick'a było trochę za małe. Mówiąc trochę, oznacza to że jego nogi wisiały za łóżkiem zgięte w kolanach. Pokój oświetlała mała lampka stojąca na stoliczku koło łóżka. Judy leżała na jego ręce a on leżał od strony ściany. Patrzyli się w sufit ciesząc się swoją bliskością.
Judy : "Cieszę się że wróciłeś i już nigdy nie dostaniesz ataku sam z siebie ale martwię się." powiedziała obracając się w stronę Nick'a.
Nick : "Czym się martwisz, Karotka ?" zapytał też obracając się z pleców w jej stronę.
Judy : "Nie wiem sama. Gdy mówiłeś że "zabiłeś" swoja dziką stronę to... Mówiłeś to z takim spokojem a potem zadowoleniem. Nawet twój śmiech brzmiał jakoś dziwnie. Jakby należał do psychopaty. Co chcę powiedzieć, martwię się o twoją psychikę Nick." powiedziała patrząc mu w oczy.
Nick : "Słoneczko ty moje. Zapewniam że jestem stu procentowo zdrowy na umyśle i żadnym psychopatą nie byłem, nie jestem i nie będę. Po prostu ON napsuł mi tyle krwi tym kontrolowaniem mnie i jego samowolką że byłem szczęśliwy mówiąc że go zabiłem, że mam go z głowy i nikomu nie zaszkodzi, to znaczy ja nie zaszkodzę gdy dostanę ataku. Ech. Ciężko się mówi o niby kimś innym ale jednak o sobie."
Judy : "Przysięgasz ?"
Nick : "Przysięgam. A teraz kładźmy się spać. Ten dzień był wyczerpujący dla nas obu." powiedział po czym przytulił Judy do siebie i podkurczył nogi w taki sposób aby znalazły się na łóżku.
Nakrył ich obu kołdrą i zasnęli spokojnie.
Godz. 02:30
Nick nie mógł spokojnie spać. Wiercił się, dostawał niekontrolowanych tików rękami, nogami, głową, był cały zlany zimnnym potem. Majaczył powtarzając "odejdź" jak mantrę.
??? : "Ja chcę żyć.... ja chcę żyć.... ja chcę żyć... JA CHCĘ ŻYĆ !!!"
Nick obudził się podnosząc do pionu z krzykiem.
Nick : "ZOSTAW MNIE"
??? : "JA CHCE ŻYĆ, JA CHCĘ ŻYĆ." głos rozbrzmiewał jak dźwięczenie dwudziestu dzwonów a każdy bił w innym tempie.
Nick : "ODEJDŹ. ZOSTAW MNIE. TY NIE ŻYJESZ. NIE MA CIĘ TU" krzyczał jak w amoku.
Wtedy poczuł czyjeś ręce na swoich ramionach a głos zaczął cichnąć w miarę powtarzania się czyjegoś głosu.
Judy : "Nick. Nick. Nick. Ocknij się wreszcie." mówiła potrząsając nim.
Wtedy rozświetlił się pokój. Drzwi były otwarte a w nich rodzice Judy przerażeni okrzykami Nick'a.
Bonnie : "Co się stało ?"
Stu : "Ktoś tu był ? Zranił kogoś ?" zapytał się dzierżąc w rękach kij bejsbolowy.
Judy : "Wszystko w porządku. To coś z Nick'iem. Spał i nagle się podniósł jak poparzony wrzeszcząc żeby coś odeszło i go zostawiło bo to coś nie żyje. To chyba jakiś koszmar po tym wszystkim co dzisiaj było. Dam sobie radę."
Bonnie : "Dobrze kochanie ale jak będziesz potrzebować pomocy to śmiało wołaj. Chodź Stu."
Wyszli a Judy spojrzała ponownie na Nick'a. Był pogrążony w myślach.
Judy : "Nick, wszystko okej ?"
Nick : "Nie, nie jest okej. On mnie dręczy i prześladuje."
Judy : "To był tylko zły sen. JEGO już nie ma. Pokonałeś swoją dziką stronę."
Nick : "Nie Judy. Tak nam się tylko wydawało."
Nick : "To jeszcze nie koniec."
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Fajny rozdział ? Nie myślałem że umiem tak pisać o tak powalonych i szalonych tematach. Może sam jestem CRAZY :P Nigdy nie wiadomo.
Kto nie wie o stronie facebookowej ten niech łapie linkacza. O co z nią chodzi znajdziecie na końcu poprzedniego rozdziału. :D
https://web.facebook.com/Kilokero11/
Bye bye
PS : 4226 słów nie licząc hejo hejo i tak dalej. Kolejny rekord :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top