Nick. Detektyw. Smuga

Siedem dni po "Dniu Wypłaty"

Dom Nick'a


Nick obudził się dzisiaj strasznie wcześnie. Zazwyczaj gdy miał wolne od pracy, budził się około jedenastej. Dzisiaj wyjątkowo wstał o 8:27. Taką właśnie godzinę wskazywał budzik. Podniósł się i poczuł lekkie boleści płynące z rannej prawej dłoni. Spojrzał na opatrunek. Cały karmazynowy, jak i część pościeli. Wstał, poszedł ogarnąć się do łazienki, ubrał i zabrał pościel do prania. Nie było to łatwe, zważając na fakt, że był zmuszony używać tylko lewej ręki. Dlatego część futra, tam gdzie nie mógł sięgnąć lewą ręką, wciąż była skudłacona. Nie mógł założyć ulubionych koszul, więc ubrał na siebie T-shirt z logiem ZDP na plecach. Musiał też co róż podnosić gubioną pościel.

Uraz spowolnił go do tego stopnia, że zanim wyszedł z domu, była już godzina jedenasta. Auto, które wcześniej mocno pokiereszował swoim rajdem, stało już naprawione na podjeździe. Wsiadł do niego i zaczął się zastanawiać, jak on da radę pojechać. O ile cała reszta spraw związana z prowadzeniem auta dało się opanować lewą, o tyle problem, leżał w operowaniu wajchy zmiany biegów, znajdującej się po prawej strony kierownicy. Musiał jakoś dziwnie wsadzać rękę tak aby nie używać ręki. Używał przedramienia. Pierwszy przystanek : szpital.


Trzy godziny i kilkadziesiąt szwów później


Ręka została zszyta i opatrzona na nowo. Dostał też środki przeciwbólowe i receptę, by wykupić sobie kolejne. Na jego szczęście nie połamał sobie niczego w ręce, ale lekarz musiał się namordować z zszywaniem tak rozwalonej skóry na kostkach. Wyszedł ze szpitala i wsiadł do auta. Nieprzerwanie od zniknięcia Judy, co godzinę ponawiał próby kontaktu z nią. Jechał przez miasto i ponowił próbę. Nic. Stał w szeregu aut i zaczął się wściekać z tego powodu. Walił w kierownicę zdrową ręką, od czasu do czasu trafiając w jej środek i włączając klakson.

Jak tylko ruszył nieco się uspokoił. Trzeba podkreślić słowo nieco. Teraz zły jechał do Instytutu, aby dowiedzieć się jakim cudem nie może połączyć się z nią. Przecież to miało działać zawsze i wszędzie. Im bardziej zbliżał się do Instytutu tym większa była jego złość. Wjechał na parking, zostawił auto i podszedł do drzwi wejściowych. Walnął identyfikatorem w czytnik, zrobił kilka kroków w holu i stanął na samym środku.

Nick : "GDZIE JEST ALICJA NOC !" wrzasnął, zwracając uwagę wszystkich.

Podszedł do lady i spojrzał na recepcjonistkę gniewnie. Kobieta, nie spuszczając z niego wzroku i nie przestając się trząść ze strachu, nacisnęła na guzik interkomu.

Recepcjonistka : "Pani Noc. Oficer Bajer ma do pani jakąś ważną sprawę." powiedziała spokojnie choć wewnątrz wrzeszczała o pomoc.

Alicja : "Jestem na poziomie -3." odezwała się z głośnika interkomu.

Nick : "Dziękuję." burknął nie dając kobiecie dojść do słowa.

Wyżywał się na guzikach windy, aż ta zajechała na żądane piętro. Wydarł z niej i parł do przodu jak taran. Widział jak Noc gada z jakimś naukowcem. Obijał się o innych, ale dalej w tym samym tempie podążał wściekły w jej kierunku. Alicja zauważyła go i chciała go powitać z uśmiechem, lecz ten zniknął gdy ujrzała jego wyraz twarzy i chód.

Nick : "GDZIE ONA JEST ? OD RAZU MÓWIĘ, ŻE NIE PRZYJMUJĘ ODPOWIEDZI : NIE WIEM." mówił głośno.

Alicja stała w miejscu milcząc. Odrobinę się go bała. Jej charakter nie pozwalał na okazanie strachu.

Nick : "DLACZEGO MILCZYSZ ?" powiedział zbliżając się do jej twarzy na kilka centymetrów.

Alicja : "Ponieważ nie chcesz słyszeć mojej odpowiedzi." odrzekła spokojnie.

Nick odsunął się od niej, złapał się za głowę i ryknął. Podszedł do szafki na której leżał młotek i zaczął się wyżywać na metalowym meblu na narzędzia.

Nick : "Czemu... nie mogę... się...z nią... połączyć ?" dukał za każdym razem wyładowując gniew, walnięciem młotka.

Alicja : "Nie wiemy Nick. Od tego... wydarzenia, ponowiliśmy testy. Dzisiaj rano zrobiliśmy testy po raz pięćdziesiąty czwarty. Wszystko działało. Ani inne fale, ani promieniowanie, ani jakiekolwiek fizyczne oddziaływanie nie zakłócało komunikacji. Nawet najgrubsze klatki blokujące normalne fale nie mogły zatrzymać tych naszych. Cały sprzęt w waszych głowach jest wykonany z najlepszych materiałów. Nie ma możliwości, aby cokolwiek się zepsuło."

Nick : "Chcesz mi powiedzieć, że to wina Judy, że się nie odzywa od tygodnia. Moja partnerka w pracy i w życiu. Moje słoneczko. Najsprawiedliwsza z najsprawiedliwszych dostała syndromu sztokholmskiego. Uważaj na słowa bo..." rzekł, podchodząc do niej i grożąc narzędziem.

Alicja wyrwała mu młotek i walnęła w brzuch.

Alicja : "Zapamiętaj. Mnie się nie grozi i na dodatek nie w moim laboratorium." odpowiedziała poprawiając kitel i odkładając młotek.

Nick upadł na kolana i pochylił się dotykając głową posadzki. Ciężko mu było złapać powietrze, bo cios zahaczył o przeponę. To dało mu czas na opanowanie się. Gdy podniósł głowę, zobaczył Alicję siedzącą na krześle obok.

Alicja : "Nic nie wyrazi tego co czujesz, ale wiedz, że nie tylko ty cierpisz. Judy to wspaniała króliczka. Miła, energiczna i zarażająca entuzjazmem. Wystarczy, że gdzieś się pojawi i już wszyscy w pomieszczeniu stają się jej przyjaciółmi." mówiła oparta na krzesło i patrząca w jakiś punkt na suficie.

Skierowała wzrok na niego.

Alicja : "My również cierpimy. My, jej przyjaciele też jesteśmy tym dotknięci. Kłamałam. Testy powtarzaliśmy trzysta siedemdziesiąt cztery razy. Ja sama po godzinach narobiłam kolejnych sto pięćdziesiąt. Więc jeśli możesz, to ogarnij się i nie wyżywaj się na kumplach i przyjaciołach. Wystarczy nam stres wywołany jej zniknięciem. Nie potrzebujemy jeszcze stresu, który ty powodujesz." powiedziała po czym wstała i poszła dalej w głąb podziemnej hali.

Nick również się podniósł i już pokorniejszy, wrócił do domu. Wysłał do Finnick'a myśl.

Nick : "Alfa. Szukacz. Hej. Proszę cię abyś przekazywał mi od razu wszystko czego się dowiesz o porwaniu Judy. Proszę."

Finnick : "Masz to jak w banku. Coś się stało ? Nie brzmisz jak ty. Ten ty, ostatnimi czasy."

Nick : "Po prostu, ktoś dał mi do myślenia. Cześć."

Finnick : "Cześć."

Tymczasem Wdowa już wróciła z warsztatu Smugi. Auto teraz miało w lampach ukryte działka Vulcan, a z bagażnika mogło wypluwać miny znajdujące się w specjalnym podajniku. Uzbrojona i bezpieczna w pancernym aucie, Natasha mogła się zmierzyć z kimkolwiek jej przyjdzie.


Dziesięć dni po "Dniu Wypłaty"

Skrzydło detektywistyczne

Godz. 10:00


Finnick miał dzisiaj na późniejszą godzinę. Po drodze dostał od jednego ze swoich podwładnych teczkę do przejrzenia. Czytał ją zawzięcie. Drzwi do swojego biura, otworzył plecami i ruszył typową dla niego drogą ku fotelowi. Stanął w miejscu i odskoczył do tyłu, by wylądować na fotelu. Jakież było jego zdziwienie gdy wylądował twardo na ziemi. Usłyszał tylko śmiech. Rozejrzał się dookoła, aby zrozumieć co się dzieje.

Jego biurka nie było w tym miejscu. Stało gdzie indziej obok innego. Przy drugim biurku siedział biały kot. Czarne stopy miał ułożone na biurku. W czarnej łapie bawił się jakimś nożem. A na twarzy, z czarnym pyszczkiem, czarną łatką na lewym oku i czarnym lewym uchem, malowało mu się rozbawienie widokiem upadku. Czarne elementy na twarzy łączyły się ze sobą tworząc coś na kształt kropli która spływała pod kątem, zahaczając o te elementy głowy. Machał również energicznie, pewnie ze śmiechu, białym ogonem z czarną końcówką.

??? : "Zabawnie się ciebie oglądało, ale gdzie się podział telemark ?" rzekł przez śmiech, nie przestając bawić się nożem.

Finnick : "Cicho ciapek. Ogonem nakładałeś sobie ten makijaż, a może rękami. O wiem. Nogami. To musi być to." odgryzł się, podnosząc jednocześnie z podłogi.

??? : "U ! Ktoś tu umie się odgryźć. To takie słodkie." odparł z kpiną w głosie.

Finnick : "Weź przestań bawić się tym scyzorykiem i powiedz kim jesteś." powiedział ze skrzyżowanymi rękami.

Kot bawił się swym nożem motylkowym, ale gdy usłyszał słowo scyzoryk, wściekł się. Zakręcił kilka razy nożem wokół palców. Ten składał się, rozkładał połowicznie, aż gdy skończył, nóż miał wysunięte ostrze. Dwa elementy, które wcześniej bujały się bezwiednie, teraz utworzyły rękojeść. Kot zrobił zamach i rzucił w Finnick'a, a dokładniej nad jego głową. Nóż wbił się w ścianę, kot przeskoczył nad biurkiem. Mundurowy natychmiastowo znalazł się przy Finnick'u.

??? : "Jestem Lysander Akabane, a mojego przyjaciela się nie obraża." powiedział, sięgając nad jego głową i wyjmując ze ściany nóż.

Finnick : "Oj, będzie ciekawie. Bogo cię przydzielił do mnie ?" zapytał idąc na nowe miejsce gdzie stało jego biurko.

Lysander : "A żebyś wiedział. Durny byczy zad." odparł wbijając ostrze w swoje biurko do którego wrócił.

Finnick : "Wow. Pierwsza rzecz którą podzielamy. Nienawiść do byczego zada." rzekł z uśmieszkiem.

Lysander : "Szczerze to podobasz mi się. Zazwyczaj pracowałem z jakimiś ciotami, które srały w gacie na mój widok. Ta akcja z nożem. Jako jedyny zachowałeś kamienną twarz." rzekł z podziwem.

Finnick : "Nie pierwszy raz coś co może mnie zabić leci w moją stronę. Zazwyczaj były to kule więc nóż nie zrobił na mnie wrażenia. Chociaż przyznam, że ta czerń jest niezła." powiedział wskazując na obiekt uwagi.

Lysander : "Dzięki. To co za sprawy tutaj macie ?"

Finnick : "Dwie zebry. Adam i Ewa Pasiaści. Wybuchowa para z naciskiem na wybuchowa. On profesor chemii, ona uczona z zakresu informatyki i inżynierii." powiedział, otwierając szufladę, wyciągając teczkę i rzucając mu na biurko.

Finnick : "Lecimy dalej. Jagna Obłoczek. Była zastępczyni burmistrza, odpowiedzialna za dziczenie drapieżników. Ona odkryła i wykorzystała, to że Skowyjce powodują dziczenie. Ostatni atak. Animalia podczas dnia dziecka. Istna rzeź. Z tego co wiemy, współpracuje z Pasiakami." powiedział, powtarzając akcję.

Finnick : "I na sam koniec... Zaginięcie jednej z naszych. Z dnia na dzień, wyparowała i ślad po niej zaginął. Nie możemy się z nią połączyć. Komunikator myślowy też milczy. Zaginiona od dziesięciu dni." powiedział, ale tym razem on trzymał teczkę.

Zamyślony, wpatrywał się w jej zdjęcie które było dołączone. Jedyna sprawa, w której nie znalazł żadnych tropów.

Lysander : "Zaciekawiłeś mnie tym ostatnim." powiedział, wyrywając mu z rąk teczkę.

Finnick burknął za, to że zabrał mu akta, ale kot się tym nie przejmował. Zagłębił się w lekturze.

Lysander : "Oddział G.N.I.E.W.W. ? Łącze myślowe ? Brak nagrań ? Oj, będziesz miał trochę do wytłumaczenia jak mam ci pomóc." rzekł z uniesioną brwią, oddając mu teczkę.

Tłumaczenie wszystkiego zajęło trochę Finnick'owi, ale po parunastu minutach, Lysander wiedział już wszystko.

Finnick : "Na żadnym nagraniu nie ma śladu, aby została porwana." rzekł do rozłożonego na fotelu Lysandra.

Lysander chwilę coś pomruczał.

Lysander : "Sięgaj gdzie wzrok nie sięga." odrzekł po chwili namysłu.

Finnick : "O co ci chodzi."

Lysander : "Sprawdzaliście kamery ? Tak ? A co jeśli porywacza nie było na kamerach ?"

Finnick : "Wiedział gdzie są kamery ?"

Lysander : "No spójrz na to tak. Zamierzasz kogoś porwać. W mieście pełnym kamer. Nawet w nocy jest ciężko. Na pewno musiał być tam wcześniej i rozeznać się w terenie, gdzie są kamery i co widzą. Co do samego porwania. Nie zatrzymałby się w monitorowanym miejscu. Ucieczka w nocy też jest bez sensu. Puste drogi, więc od razu będzie wiadomo kto ją porwał. Musiał przeczekać do rana i wtopić się w ruch. Po zdjęciach kamer, sądzę, że wszystkie są tak wysoko więc nie będzie widać kierowcy." dedukował.

Finnick : "Więc zostaje jedna opcja. Przejrzeć materiały z wcześniejszych dni. Dobrze, że Nick ma mieszkanie monitorowane z zewnątrz. Przepiękny widok na drzwi frontowe." rzekł, dorzucając uśmiech na koniec zdania.

Lysander : "Biorę dwa dni przed porwaniem. Ty sprawdź dzień przed porwaniem." odparł zabierając się za przeglądanie nagrań.

Oboje odpalili nagrania z tych dni. Na trzykrotnym przyśpieszeniu przyglądali się filmom. Przypatrywali ale nic się nie działo. Nic podejrzanego. Finnick zerknął na ekran Lysandra.

Finnick : "Czekaj ! Cofnij !" rzekł wchodząc na biurko.

Lysander spojrzał na niego ze zdziwieniem. Wzruszył ramionami i cofnął film i włączył normalną prędkość. Przez moment nic się nie działo, ale chwilę później zobaczyli brązowo-szarego królika. Wszedł przez furtkę i kierował się do drzwi. W ręku trzymał torebkę prezentową.

Lysander : "E tam. To tylko imprezowicz." odparł lekceważąco.

Finnick : "Zgadza się, ale żadne z nich nie miało wtedy urodzin. Żadnej imprezy też nie wyprawiali. Coś mi tu śmierdzi."

Lysander : "To idź się umyj, geniuszu." powiedział z kpiną w głosie, bawiąc się nożem.

Finnick : "Ha. Ha. Bardzo zabawne. Leć dalej i szukaj klatki w której będzie widoczna twarz." spojrzał się na niego i cynicznie zaklaskał w dłonie.

Oglądali jak królik znika za domem. Z widoku kamer również, i to nie na kilka minut, a na całe dwie godziny.

Finnick : "A nie mówiłem." rozłożył ręce, dając sygnał, by kot uznał jego rację.

Lysander : "Tak, mówiłeś." rzekł szeptem, ale Finnick to słyszał.

Finnick : "Co tam mamroczesz ?" droczył się z nim.

Lysander : "Miałeś rację ! Pasi ?" burknął, celując w niego nożem.

Finnick : "Tak. Dawaj. Przewijaj."

Lysander przewinął do momentu, gdy królik wracał. Zatrzymał na jednej klatce gdzie najlepiej było widać twarz. Finnick przejął od niego myszkę i odpalił program do rozpoznawania twarzy. Po lewej stronie ekranu, pojawiła się wykadrowana klatka filmu, a po prawej, przewijały się setki zdjęć z bazy policyjnej. Brak wyniku.

Lysander : "Porównaj z bazą ogólną. Wszystkie zdjęcia. Portale społecznościowe i tak dalej." rzekł, wskazując na niego palcem.

Finnick przytaknął i zmienił ustawienia wyszukiwania. Program pokazał liczbę prawie półtora miliona zdjęć. Program szczególnie zwalniał, gdy na zdjęciu było więcej niż jeden ssak. Postanowili zająć się sobą w tym czasie.

Na zegarze dochodziła godzina osiemnasta. Oboje znudzeni czekaniem ucięli sobie drzemkę. Obaj nie przejmowali się byczym zadem, nawet gdyby wparował im teraz do biura. Lysandra obudziło jakieś pulsujące zielone światło. Niechętnie otworzył jedno oko by ujrzeć napis mówiący o znalezieniu dopasowania.

Poderwał się do pionu, zbudził Finnick'a i kliknął na guzik : Pokaż. Program znalazł kilkanaście zdjęć z podejrzanym. Jedno z czasów studiów. Świadczyła o tym ceremonialna toga, zakładana przez studentów na koniec roku w jednym z kampusów. Drugie było pozowane, a obok tekst gazety. Trzecie pochodziło z Facebook'a.

Poznali wtedy imię podejrzanego. Todd Jumper. Najbardziej zaciekawiło ich jedno zdjęcie. Było wykonane telefonem w jakiejś kafejce. Była na nim Judy i ten królik z shake'iem na głowie. Uznali, że to nie może być przypadek. Utwierdziła ich data zdjęcia. Dwa dni przed porwaniem. Dzięki opisowi zdjęcia wysunęli wniosek, że może chodzić o zemstę.

Finnick : "Idź do Bogo i mu przekaż dobre wieści. Ja jutro zagonię swoich do roboty." odparł kierując się w stronę drzwi.

Lysander : "A dlaczego ja niby ?" rzekł oburzony.

Finnick : "Przecież tak bardzo go kochasz." powiedział wychodząc z biura.

Finnick : "Alfa. Laufer. Mamy dane. Niejaki Todd Jumper, psycholog. To on porwał Judy. Brązowo-szary królik."

Nick : "Alfa. Szukacz. Wyślij mi wszystko o nim."

Finnick : "Chwilę temu dopiero go odkryliśmy, a po drugie to wiesz, że nie mogę."

Nick : "Proszę Finnick. Musisz."

Finnick : "Dobra. Jutro je dostaniesz. Wieczorem. Wisisz mi przysługę za nadstawianie karku." odezwał się po minucie chłodnej kalkulacji tego pomysłu.

Nick : "Na pewno się odwdzięczę."

Pożegnali się w myślach. Finnick zebrał swoich ludzi. Przekazał im wieści i rozdysponował zadania. Celem było znalezienie miejsca przetrzymywania Judy.


14 dni po "Dniu Wypłaty"

Las Padas

Punkt widokowy Sokół

Godz. 20:00


Wdowa dostała liścik z godziną wyścigu dwie godziny temu. Tak ze względów bezpieczeństwa. Po i Durga wrócili ze szkolenia z używania komunikatora. Dostali kryptonimy. Po był Zen, a Durga dostała Szajba. Innym te nazwy zostały już wgrane. Wracając do Natashy. Stała w swoim aucie na linii startu. Razem z nią, ścigało się jeszcze pięć innych ssaków. Stała w środkowym rzędzie po prawej stronie.

Wtedy z głośników w aucie, wydobył się czyiś głos.

Szybcior : "Witajcie panie i panowie, świeżaki. Oto zasady. Ja wszystko widzę i słyszę, co się dzieje w waszych autach. Ktokolwiek gdzieś będzie dzwonił albo coś w ten deseń, odbiorę to jako wzywanie glin. Dlatego jak już chcecie gdzieś dzwonić to do swoich rodzin, aby się pożegnać. Defensywa i ofensywa, zamontowana w waszych autach włącza się tylko na odpowiednich ulicach, zaznaczonych na GPS. Cel ? Kasyno Olimp w Starej Saharze i przeżyć. Jak dojedziecie i ilu was zostanie, to zależy od was. A zasady ? Nie ma ich. Powodzenia."

Przed czołówkę wyszła jakaś gazela i podniosła chustkę do góry. Wszyscy włączyli silniki i zaczęli gazować. W pewnym momencie, gazela puściła kawałek materiału co oznaczało start. Wszystkie auta wyrwały do przodu. Pędzili wąskimi ścieżkami Las Padas. Po kilku kilometrach, zaczęły się przepychanki. Auta latały po całej drodze. Jedno z nich uwzięło się na Natashę, ale bezskutecznie.

Jej samochód, po opancerzeniu i uzbrojeniu, ważył ponad dwie tony. Takiej masy się nie przepchnie. To ona zepchnie ciebie.

Natasha : "Alfa. Furia. Bądźcie gotowi. Zaraz będziecie mieli kogoś do zabrania."

Tomek : "Alfa. Furia. Zrozumieliśmy."

Natasha wtedy odbiła, odrzucając rajdowca na ścianę przy której leżały kamienie. Rozpędzony auto wpadło na jedno i zostało wybite w powietrze. Zrobiło obrót w bok, a pod nim przejechali inni jadący za nim. Finalnie spadł na drogę, dachem do ziemi i sunął po niej dobre kilkaset metrów.

Do wraku podjechało jakieś auto. Wysiedli z niego Po i Durga. Wyciągnęli kierowcę i uśpili. Wtedy dało się usłyszeć łopot śmigieł. Nadleciał Tomek. Ostrożnie podleciał blisko nich, a oni wpakowali rajdowca na pokład i przykuli. Tomek odleciał, a panda i kapucynka wrócili do szpiegowskiego autka. Nie wyróżniało się z tłumu innych normalnych aut.

Taki był ich plan, który ustalili dzień wcześniej. Radiowozy przyciągnęłyby za dużo uwagi. Natasha miała eliminować z wyścigu. Po i Durga łapać, a Tomek zabrać wszystkich oprócz Natashy. Krążył niedaleko peletonu, czasem przysiadając na jakimś dachu, aby nie marnować paliwa.

Nie musieli długo czekać na kolejnego pasażera, bo chwilę później Wdowa zawiadomiła ich o kolejnym uczestniku, który odpadł. Pozostała czwórka była już w Tundrówce. Ślizgali się i driftowali, jadąc miejskimi uliczkami. Wtedy zaczęła się poważna gra. Dwójka pojechało jedną ulicą, jeden skręcił w jeszcze inną, a Natasha jechała ustaloną trasą. Gdy tak jechała, kontrolka z mieczem na dodatkowo zamontowanym panelu się zaświeciła.

Lampart mechanik tłumaczył jej, że ten guzik wysuwa minigun'y, a guzik na kierownicy pozwala z nich strzelać. Skręciła w lewo i wtedy kliknęła guzik. Kolejny skręt był w prawo. Weszła w niego z poślizgiem. Tak się złożyło z lewej nadjeżdżała dwójka kierowców. Wdowa trąciła pierwszego, który został wyrzucony na ścianę budynku. Został wyautowany. Ten co jechał za nim, walnął w tył auta Natashy. Też złapał ofensywę na którejś z ulic.

Obecnie Romanoff obrywała gradem kul w bagażnik. Dobrze, że się przygotowała i miała opancerzony samochód. Zwolniła i pozwoliła się zrównać z przeciwnikiem. Opuściła szybę w drzwiach i strzeliła z broni w oponę. Najpierw przednią, a potem tylną. Zahamowała, aby wytrącony z kontroli przeciwnik nie walnął w nią. Wcisnęła gaz do dechy , minęła go i pędziła do celu.

Tymczasem "ekipa sprzątająca", złapała i wiozła poprzednią trójkę i jednego już zabranego. Wybierali się po czwartego. Tomek naprawdę potrafił świetnie latać. Wylądował na samym środku skrzyżowania. Było wąsko, ale jemu się udało. Takiego latania, nie powstydziłby się nie jeden pilot. Przykuli czwartego i ruszyli za Natashą.

Ona z ostatnim jechali już po fabrycznej części Starej Sahary. Szerokie ulice dawały pole do popisu. Natasha dogoniła ostatniego i zaczęła go szturchać w tył. Przeciwnik ją zaskoczył bo szybko ją wyminął, hamując. Znalazł się za nią i zaczął strzelać. Wdowa nie chciała zostać dłużna. Wprowadziła auto w obrót i teraz jechała tyłem do kierunku jazdy. Nacisnęła guzik, dziurawiąc mu serią kul silnik.

Wtedy strzelanie się zakończyło. Przejechali przez punkt kontrolny wyłączający ofensywę, a włączający defensywę. Natasha ponownie zrobiła autem obrót. Postanowiła tak wyrzucać miny zbliżeniowe, aby nie zabić, ale wyeliminować. Rajdowiec nie dawał za wygraną. Zamierzał ją wyprzedzić i załatwić. Romanoff była jednak sprytniejsza i szybsza. Zaczęła bujać autem po całej ulicy wyrzucając miny. Kierowca unikał ich jak narciarz podczas slalomu, jednak przy ostatniej znalazł się za blisko. Wywaliło go na bok, urywając pół silnika.

Przejażdżka była dla niego zakończona. Chciał uciekać, ale jego również dorwali i zabrali. Mając wszystkich na pokładzie, Tomek wyruszył do bazy. Tak samo Po i Durga, a Natashy zostało już tylko dotrzeć pod kasyno. Podjechała pod nie i jechała drogą prowadzącą pod główne wejście. Zatrzymała się na parkingu i czekała. Wiedziała, że chcą być tajni, ale spodziewała się kogoś kto już będzie czekał.

Zegar w aucie pokazywał godzinę 21:00. Kilka minut później, odezwał się Szybcior w głośnikach auta.

Szybcior : "Gratuluje. Dotarłaś jako jedyna. Jak cię nazywać."

Wdowa : "Odpadli ponieważ nie zadziera się z Czarną Wdową." odparła cynicznie, wzruszając ramionami.

Szybcior : "Dobrze Wdowo. Zmartwiła mnie ta dziwna aktywność policji. Muszą się uspokoić. Następny wyścig za miesiąc. Dalsze informacje dostaniesz później."

Kiwnęła głową i ruszyła do siebie. Rajdowcy trafili do cel na komisariacie, by rano zostać przesłuchani. Dobra gra aktorska i łącze myślowe zapewniły sukces tej bitwy, ale jeszcze nie wojny. 


Hejo hejo Z tej strony Kilokero1

Przyśpieszona akcja. Finał się zbliża.  Tyle powiem.

Przypominam też o kilku rzeczach :

1. Konkurs z rozdziału : "Akcja, wybuchy i... poranna rutyna"

2. Facebook'owa strona : https://web.facebook.com/Kilokero11/

3.Komentujcie bym miał jakiś feedback o tym co uważacie że okej a co nie za bardzo.

4.Nie zapomnijcie wytknąć wszelkie błędy typu : literówki, ortografy czy interpunkcję lub nieścisłości (to tyczy się również innych rozdziałów) Będę je systematycznie naprawiał.

Bye bye

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top