Kolacja z niespodzianką
Dom Nicka
Godzina 15:30
Nick wyszedł ze szpitala i wraz Judy poszli do jego domu. Był to dwupiętrowy drewniany domek w kolorze jasnożółtym z dużym gankiem z przodu i werandą z tyłu oraz dużym podwórkiem z drugiej strony. Na podwórku była zjeżdżalnia, dwie huśtawki, kamienny grill oraz huśtawka wypoczynkowa dla dwojga. Przeszli przez drewnianą furtkę będącą wejściem przez równie piękny drewniany płot. Weszli na ganek po czym Nick wyjął klucze, wsadził do zamka, przekręcił i otworzył drzwi. Weszli przez przedsionek do korytarza głównego a potem do dużego salonu w kolorze pomarańczowym. Była w nim brązowa sofa narożna i taki sam fotel a między nimi stół do kawy. Telewizor był umiejscowiony w rogu na specjalnej szafce. Wychodząc z przedsionka widział o się go w pierwszej kolejności. Komplet był za ścianą która oddzielała salon od kręconych schodów idących z piwnicy aż na piętro. Obok telewizora było przejście w kształcie łuku prowadzące do jadalni w której stał duży drewniany stół i z której wychodziło się na werandę a potem na podwórko. Jadalnia połączona była z bogato wyposażoną kuchnią. Był w niej wbudowany piekarnik, dwudrzwiowa lodówka z zamrażalnikiem, mikrofala wbudowana w meble, płyta indukcyjna, dwukomorowy zlew a wszystko w towarzystwie ciemnobrązowych szafek. Na prawo od przedsionka znajdowała się toaleta a na lewo drzwi do gabinetu. Na piętrze było pięcioro drzwi. Pierwsza para drzwi oraz drugie po lewej to były pokoje gościnne. Za drugimi po prawej był łazienka a w niej duża przestronna wanna, dwie umywalki obok siebie i wielkim lustrem. Na wprost od schodów była sypialnia z wielkim łożem dla dwojga i równie duża szafą. Była ona w kolorze żółtym na górze i brązowym na dole.
Judy : "Wow Nick ale wielki i piękny domeczek dorwałeś."
Nick : "Nawet trochę za duży jak dla mnie samego."
Judy : "Dobra, zmienię ci jeszcze opatrunek i lecę do siebie się przygotować na dziś wieczór. Dasz radę już samemu chodzić ?"
Nick : "Tak na spokojnie. Powoli ale dam radę."
Nick usiadł na krześle przy stole w jadalni po czym zdjął koszulę odsłaniając stary opatrunek. Judy wyjęła z torby nowy, położyła go na stole i zaczęła delikatnie odklejać stary. Gdy go odkleiła nie mogła powstrzymać chichotu.
Nick : "Co cię tak bawi Karocia ?" zapytał zdziwionym głosem.
Judy : "Nic, nic, nieważne." i zaczęła się chichrać coraz mocniej.
Nick : "Masz mi słoneczko powiedzieć co tak Cię bawi i to już." powiedział z leciutkim oburzeniem.
Judy : "Bawią... mnie... HAHA... te łyse placki...(łapie powietrze) które ci zrobili... HIHI... aby cię zszyć." mówiła przez śmiech.
Nick wstał powoli z krzesła i podszedł do lustra w korytarzu i zrozumiał wtedy dlaczego Judy tarzała się po podłodze ze śmiechu. Miał wygolony 3-centymetrowy pasek zaczynający się od pępka, idący w lewo i kończący się w połowie pleców a na boku ciała trochę wyżej dwa mniejsze wygolone miejsca w kształcie koła. Wszystko to łączyło się w buźkę " :| "
Nick : "Któryś z lekarzy ma niezłe poczucie humoru" odrzekł zaczynając się śmiać ale natychmiastowo przestał po tym jak chwycił go ból w miejscu zszycia. Judy natychmiast spoważniała i podleciała do Nicka aby go podtrzymać i usadowić na krześle.
Judy : "Śmiech Ci nie służy, mój drogi. Dobra, koniec żartów. Założę Ci nowy opatrunek który zasłoni tę buźkę i zaraz dam ci tabletki przeciwbólowe i te drugie ze szpitala."
Po wszystkim była już 16:00 więc Judy zaczęła się zbierać do domu aby przygotować się na dzisiejszy wieczór.
Judy : "To ja lecę do siebie robić się na bóstwo na wieczór. Tylko mi powiedz jeszcze którędy na Wrzosową 22."
Nick : "Ty zawsze wyglądasz bosko a na Wrzosową to masz 3 minuty bo to tylko jak wyjdziesz teraz ode mnie to w drugą ulicę w prawo."
Judy : "Dzięki wielkie flirciarzu. To do wieczora." powiedziała po czym wyszła i ruszyła tak jak powiedział jej Nick.
Perspektywa Nicka
Dlaczego ona chce się jeszcze bardziej upiększać skoro dla mnie nawet w czymkolwiek wyglądała by pięknie. To jest jedna z tych spraw których nie zrozumiem u kobiety. Czy ona powiedziała Wrzosowa 22 ? Dlaczego pytała się o "Rezydencje Madame Potiomkin" ? Toż to przecież najgorsze mieszkania jakie można dostać. Już moja szafa jest większa niż te pokoje i do tego wspólna łazienka, brak kuchni. Źle mi z tym że Judy tak mieszka a ja w takim domu. Zacząłem się denerwować ale się uspokoiłem gdy wpadłem na pomysł a nawet dwa. Ale to zrobię po kolacji O kurczę ! Tyle emocji i zaproszenie na kolację a ja nie ma nic w lodówce. Właściwie to mam ale głównie resztki a to co mam jest typowo dla mięsożerców. Zacznijmy od tego, co ja mam zrobić na kolację. Wszedłem na internet na stronę supermarketu Świnia i Dzik (parodia Piotr i Paweł :P) bo wiedziałem że mają możliwość zakupów on-line i dowozu do mieszkania. W drugiej karcie miałem już otwarte przepisy na dania z marchewką. Wybrałem zupę marchewkową na pierwsze danie i smażony makaron z marchewką, imbirem i tofu jako drugie. To będzie smakować nam obu bo mimo że jestem lisem to mięso jem od czasu do czasu. Wszystko dzięki mamie, która karmiła mnie bardziej warzywami i owocami niż mięsem ale o nim też nie zapominała. Uważała że to przez ciągłe jedzenie mięsa drapieżniki stają się agresywne i niebezpieczne ale również uważała że ciało potrzebuje witamin aby być zdrowym a mięso ci tego nie da. Po chwili wspominek zacząłem wrzucać do wirtualnego koszyka wszystko czego potrzebuje do dań i oczywiście nie może zabraknąć czerwonego wytrawnego wina. Kliknąłem okej a na ekranie wyświetlił mi się napis że zakupy będą za 10 minut. W tym czasie założyłem koszule z powrotem i zadzwoniłem do kwiaciarni po dostawę bukietu czerwonych róż oraz do mojego kolegi Finnick'a z jedną sprawą.
Nick : "Masz pieniądze żeby coś takiego kupić. Najważniejsze żebym TO dostał jak najszybciej i dokładnie TO co powiedziałem. Jak mi kupisz to Ci oddam kasę"
Finnick : "Jeszcze tyle mam, ale po kiego grzyba ty TO potrzebujesz ?"
Nick : "Nie marudź tylko zrób to o co Cię proszę a dorzucę jeszcze 500 zoodolarów ekstra ale zrób TO DZIŚ. Błagam Cię."
Finnick : "Dobra, będę u Ciebie o 17:00"
Nick : "Dzięki wielkie kumplu."
Jak tylko skończyłem rozmowę przyjechały zakupy które zaniosłem do kuchni i kwiaty które wstawiłem do wazonu. Środki przeciwbólowe zaczęły działać więc wziąłem się za ogarnięcie domu, wyłożenia najlepszego obrusu jaki mam oraz zastawy. Gdy skończyłem to zacząłem krzątać się po kuchni i przygotowywać wszystko na kolację. Nawet się nie obejrzałem a już była 17:00 i nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłem ale nikogo nie widziałem, wtem usłyszałem czyiś głos.
??? : "Hej tu na dole"
Ja : "O cześć Finnick. Długo się nie widzieliśmy. Masz TO o co prosiłem ?"
Finnick : "Taa ale dalej nie wiem po co Ci TO" odrzekł.
Ja : "Później Ci powiem a tu trzymaj zgodnie umową 2000 zoodalorów. W tym jest zawarte te 500 co Ci obiecałem. Jeszcze raz dzięki wielkie a teraz wracam do kuchni bo mi się jeszcze coś przyfajczy"
Finnick : "Nie poznaje Cie w ogóle."
Ja : "Naprawdę później pogadamy. Hej."
Finnick : "No hej."
Zamknąłem drzwi i szybko wróciłem do kuchni. Wszystko było okej. Odłożyłem TO na stół i kończyłem gotowanie. Gdy dochodziła 18:00 miałem już wszystko gotowe tylko musiałem pójść się przebrać. Ubrałem czarne spodnie, białą koszulę i czerwony krawat oraz marynarkę. Następnie zszedłem na dół i schowałem TO w kieszeni marynarki i czekałem na 19:00.
Perspektywa Judy (zaraz po wyjściu od Nicka)
Wracałam do siebie idąc za wskazówkami Nick'a. Wow. Nick zaprosił mnie na kolację i chyba randkę w jednym. Czuję się wniebowzięta ale moment, moment. Nie mam co na siebie włożyć ! Nic takiego z Szarakówka nie brałam. Zazwyczaj nie noszę sukienek więc mam może jedną lub dwie ale nie na taką okazję i to 340 km stąd, a teraz potrzebuję i nawet nie dam rady sobie kupić jakiejś bo do wypłaty daleko, a jak wydam obecne pieniądze to przez resztę miesiąca będę musiała żywić się powietrzem. Co tu robić ? Szczerze to mam jeden pomysł ale tak się wstydzę. No cóż ciężkie czasy to ciężkie decyzje. Wyjęłam telefon i wykręciłam numer. Czekałam trzy sygnały i nagle ktoś odebrał.
??? : "Kto dzwoni ?"
Ja : "Judy Hopps"
??? : "Momencik........... Już przekazuję."
Rezydencja Pana Be
Kontynuacja rozmowy telefonicznej
Pan Be : "Witaj Judy w czym mogę pomóc chrzestnej dziecka mojej córki."
Ja : " Dzień dobry Panie Be. Mam dwie sprawy. Proszę o... pożyczkę na kupno sukni na kolację z ważną mojemu sercu osobą oraz czy jest Fru Fru w domu i czy mogłaby się ze mną wybrać i mi doradzić w wyborze sukni."
Pan Be : "Dziecko kochane. Po co te formalności. Za uratowanie życia mojej córki traktuję cię z tym samym szacunkiem i miłością co ją więc nie obrażę się jeśli będziesz mówiła tato. Po drugie nie udzielę Ci pożyczki. Po to jest rodzina żeby sobie pomagać. Nie ważna ile będzie kosztować suknia, zapłacę za nią i ani mi się waż odmawiać czy próbować oddawać pieniądze. Będzie to mała część spłaty dozgonnego długu za uratowanie mojej córki. A jak już jesteśmy w tym temacie to za jakieś 15 minut Fru Fru po ciebie podjedzie na Wrzosową 22. Na pewno się ucieszy na wyjście z najlepszą koleżanką."
Ja : "Okej tato i ogromnie dziękuję. Ale skąd wiesz gdzie mieszkam ?"
Tata : "Skarbie, co byłby ze mnie za ojciec gdybym nie wiedział nic o swoich córkach."
Rozłączyłam się i poszłam do mieszkania gdzie przebrałam się w świeże ubrania i zeszłam na dół oczekując Fru Fru. Nie czekałam długo bo chwilę później podjechała czarna limuzyna z której wysiadł ubrany w garnitur niedźwiedź polarny. Otworzył tylne drzwi i basowym głosem zapraszał do środka. Wsiadłam i zobaczyłam Fru Fru cała rozradowana pomysłem o wspólnych zakupach na co również się ucieszyłam.
Ja : "To gdzie jedziemy ?"
Fru Fru : "Zabiorę cię do najlepszego i najbardziej wyrafinowanego sklepu w całym Zwierzogrodzie. "La Più Bella" w Tundrówce. A teraz powiedz dla kogo chcesz wyglądac jak bogini ?"
Ja : "Znasz Nicka ?"
Fru Fru : "Nie gadaj."
Ja : "Tak !"
Fru Fru : "Tak !?"
Ja : "Tak !"
Obie : "Iiiiiiii"
Fru Fru : "Gratulacje kochana. Miłość górą."
Ja : "Dzięki"
Nawet się nie spostrzegłam a już dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z auta i Fru Fru na łapach misia polarnego i zobaczyłam ten ogromny sklep. Z wrażenia opadła mi szczęka. Jeden sklep wielkości centrum handlowego. Weszłyśmy do środka i znowu to samo. Tak przepięknych ubrań nigdy nie widziałam. Mieli wszystko od butów, przez bikini a na czapkach zimowych kończąc. Na każdą porę roku, okazję i na każde zwierzę od myszy do słonia. Od razu podeszły do nas dwie ekspedientki, kojot i sarna.
Ekspedientki : "Witamy w "La Più Bella" Pani Fru Fru i Pani... Jak pani godność ?
Ja : "Judy Hopps"
Ekspedientki : "Czego szukamy i na jaką okazję oraz dla kogo ?"
Fru Fru : "Witaj Dorothy i Vivien. Szukamy sukni koktajlowej lub krótszej w kolorze czarnym na kolację dla tego królika. Bez wielkich wydziwień ale na jej widok każdy ma mówić WOW"
Ekspedientki : "Proszę za nami."
Ja : "Skąd wiedziałaś jaką bym chciała ?"
Fru Fru : "To widać po tobie że jesteś skromna więc nie lubisz udziwnień i nie lubisz przesadzać. Swoim ciałem i zachowaniem mówisz również, że nie lubisz wyzywających rzeczy."
Ja : "Niezła jesteś w te klocki."
Przeszłyśmy kilka działów dla większych zwierząt aż dotarłyśmy do sekcji ubraniowej dla królików. Potem kilka zakrętów i staliśmy w części z sukniami. Dorothy i Vivien naradzały się ze sobą a ja w tym czasie sama zaczęłam również oglądać ofertę. Ekspedientki jakiś czas później zdjęły z wieszaka przepiękną czarną sukienkę koktajlową pokryta matowymi kryształkami od pasa w dół. Poszłam do przymierzalni ją założyć. Wyszłam żeby pokazać się w niej Fru Fru. Mimo że nie są to moje klimaty to ta sukienka uraczyła mnie do bólu. Nawet Fru Fru była pod wrażeniem.
Ja : "Szczerze mówiąc to nie przymierzam innych sukienek. Ta jest idealna."
Fru Fru : "No to do kasy."
Poszłyśmy do kasy. Fru Fru zapłaciła 1500 zoodolarów za tę sukienkę z czym czułam się źle ale tata mówił że mam nie oddawać to nie chcę mu sie narazić szczególnie po tym jak przyjął mnie do swojej rodziny. Spojrzałam na swój telefon. Dochodziła 17:30 więc poprosiłam Fru Fru aby mnie odwiozła do domu. O 18:00 byłam u siebie po czym wzięłam prysznic, nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam się w nową sukienkę. 18:45 idealnie żeby wyjść i się nie spóźnić ale również żeby nie być nie wiadomo jak przed czasem.
Perspektywa trzecioosobowa
Dom Nicka
Godz. 18:55
W domu Nick'a rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Poszedł otworzyć i szczęka opadła mu z wrażenia. Nie myślał że Judy może wyglądać tak wspaniale i seksownie. Stał w drzwiach jak w transie wpatrzony w przepiękną Karotkę.
Judy : "Halo. Ziemia do Nick'a." machając reką przed jego oczami.
Nick : "A to nie jesteśmy w niebie, bo widzę przed sobą anioła." powiedział ze swoim typowym uśmiechem wychodząc z transu.
Judy : "Oh przestań Misiu" powiedziała z rumieńcem na twarzy.
Nick : "Zapraszam panią do środka bo zimno na dworze." rzekł wystawiając zgiętą w łokciu ręke jak dżentelmen.
Judy : "Czuję się zaszczycona."
Weszli oboje do środka i skierowali się do jadalni w której był pięknie zastawiony stół a na nim wazon z czerwonymi różami a dookoła niego stały zapalone świeczuszki. Wszystko było przygotowane jak w 5 gwiazdkowej restauracji.
Judy : "Nick, jak tu przepięknie. Musiałeś pewnie się porządnie namęczyć. Wszystko dobrze z raną ?" jej wypowiedź została przerwana przez Nick'a który przyłożył jej palec do ust.
Nick : "Cii. Dziękuje słońce ale dość o mnie. Wszystko to jest dla Ciebie." powiedział po czym dał jej całusa.
Judy : "Zaimponowałeś mi Nick."
Nick : "Dla Ciebie skoczę w ogień."
Judy : "Ale wtedy stracisz to." powiedziała po czym złapała go za jego czerwony krawat, pociągnęła aby znalazł się on niżej i wręczyła mu takiego całusa, że Nick'owi aż uszy stanęły dęba a zazwyczaj wygięta w S kita stała się prosta jak kij od miotły.
Nick : "Wow. To było... WOW a teraz zapraszam do stołu." wskazał na krzesło, które odsunął a następnie podsunął tak aby Judy mogła usiąść. Robił wszystko w iście dżentelmeńskim stylu. Ruszył do kuchni z której przyniósł wazę z zupą marchewkową którą rozlał do talerzy zaczynając od Karotki.
Nick : "Pierwsze danie to zupa marchewkowa. Na drugie będzie smażony makaron z marchewką, imbirem i tofu Życzę smacznego."
Judy rozsmakowała się w niebiańskim smaku zupy. Nie dowierzała że Nick jest takim utalentowanym kucharzem i specjalnie dla niej zrobił takie dania.
Judy : "A co ty będziesz jeść ? No wiesz. Mięsożerca i te sprawy."
Nick : "To samo co ty głupiutki króliczku. Ja mięso jadam od czasu do czasu a tak to jestem wegetarianinem."
Judy : "Serio !? No powiem Ci szczerze że mnie zaskoczyłeś. Skąd to się wzięło że taki słodki drapieżny lis lubi jeść owoce i warzywa ?" poparła głowę ręką i spojrzała droczącym się wzrokiem.
Nick : "Tylko nie słodki..." zmarszczył brwi "oooo... teraz rozumiem dlaczego się tak burzyłaś gdy nazywałem Cię słodkim króliczkiem. Ale odpowiadając na twoje pytanie, wszystko dzięki mojej mamie. Miała swoje powody żeby dania były głównie oparte na owocach i warzywach ale jakie dokładnie to trzeba by się jej zapytać. W sumie dawno u niej nie byłem. Chciałabyś się wybrać ze mną ?"
Judy : "Sama nie wiem. Czułabym się nieswojo. Twoja mama zapewne też w obecności królika policjanta, nawet jeśli byłabym w cywilu."
Nick : "Rozwieję twoje wątpliwości. Napewno tak nie będzie jeżeli odpowiesz TAK."
Judy : "TAK ? Ale na jakie pytanie ?
Nick wstał wtedy od stołu, podszedł do Karotki, wyciągnął małe czarne pudełeczko i uklęknął przed nią. Judy spojrzała na niego ze zdziwieniem.
Nick : "Judy. Byłem stereotypowym lisem : zapatrzonym w siebie i swój zysk kanciarzem bo dawno temu potraktowano mnie właśnie jako takiego lisa. Niebezpiecznego który zje każdego jeśli wyrażę złość lub śmiech. Została mi również założona obroża bo byłem groźny. Uznałem wtedy że nie ma co się starać. Nagle paręnaście lat później pojawiłaś się ty : mały szary króliczek któremu nikt nie dawał szans na bycie tym kim chce ale nie odpuszczałaś. Od Ciebie nauczyłem się że popełniłem błąd gdy odpuściłem by być niestereotypowym. Być wrażliwym lisem i do tego jeszcze kimś z kogo matka może być dumna. To TY mnie zmieniłaś na lepsze i zawdzięczam tobie wszystko. Kocham Cię za to jak tylko się da. Więc przechodząc do sedna. Chcę się Ciebie zapytać..."
"Tak" powiedziała z uniesieniem i zaciekawieniem Judy.
Nick : "Czy zostaniesz moją dziewczyną ?" zapytał otwierając pudełeczko w którym znajdował się srebrny pierścionek z marchewką wysadzaną bursztynami i szafirami, odpowiednio jadalna część i liście. Judy wzięła pudełeczko, wyjęła pierścionek i założyła na serdeczny palec. Nie mogąc powstrzymać łez szczęścia odpowiedziała.
Judy : "Nick. TAK. Oczywiście że tak." rzucając się na niego i zaczynając go całować bez opamiętania i z namiętnością.
Judy : "Może się tak przeniesiemy gdzieś gdzie jest wygodne łóżko i mnóstwo prywatności"
Nick : "A co z drugim daniem ?"
Judy : "Ty nim jesteś Misiu-Pysiu."
Nick : "Mam jeszcze jedno pytanie. Wiem jak mieszkasz więc... Czy zamieszkasz ze mną ?"
Judy : "Jesteś moim CHŁOPAKIEM więc odpowiedź brzmi TAK ale skąd wiesz jak mieszkam."
Nick : "Mówiłem Ci że znam bardzo dużo ludzi."
Judy : "A co z moimi rzeczami ?"
Nick : "Mam kumpla. Nietoperz gacek który "przypadkiem" pracuje w firmie przeprowadzkowej. Zadzwonię do niego i przywiezie wszystkie twoje rzeczy tylko pojadę z nim z twoimi kluczami i wszystko przywiezie tutaj."
Judy : "Wierzę w Ciebie więc Ci ufam że wszystko będzie okej."
Nick : "Jeżeli jesteś senna to NASZA sypialnia jest na górze na wprost od schodów."
Judy : "Powtórze jeszcze raz że wierzę w Ciebie. Ufam Ci że wszystko załatwisz tak jak powinno być. A czyy jestem senna to zależy tylko od Ciebie i tego jak to rozegrasz." powiedziała ruszając na górę w stronę sypialni z flirtującym wzrokiem i uśmiechem.
Judy z racji tego że nie przewidziała takiego obrotu spraw rozebrała się do bielizny i poszła się położyć. Nick z kluczami do mieskania Judy w tym czasie zadzwonił do kumpla gacka z którym pojechał do jej apartamentu, spakował jej wszystkie rzeczy i przywiózł do siebie. Judy poszła spać o 23:00 a zanim Nick przywiózł i jako tako rozpakował jej rzeczy była już 1:00 w nocy. Podziękował kumplowi, zamknął drzwi wejściowe i poszedł do sypialni. Rozebrał się do bokserek i położył się koło Karotki i się w nią wtulił.
Hejka z tej strony Kilokero1
Potrzebuję lekarza T^T. Pamiętacie z poprzedniego rozdziału myśl o nurcie weny. Teraz to trafiłem na pierdzieloną Niagare. 2961 słów How can it be possible skoro bywało że w liceum jak miałem coś napisać na 250 słów to ledwo coś tworzylem o długości 100 słów ! A teraz pytanko. Nie bedzie problem to napisać ale czy chcecie "pikantną noc" czy leciec dalej z akcją. Przypominam ciagle o konkursie pod pierwszym rozdziałem (właściwie drugim bo pierwszy informacyjny) ale rozumiecie o co chodzi :P Informujcie mnie również o błędach które uniknęły mojego czujnego oka i śmiało pytajcie jeżeli gdzies sie zgubiliscie typu : postać w ręce trzyma jakąś rzecz a zdanie później trzyma coś innego a co się stało z tą pierwszą rzeczą ?
Bye bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top