Chaos porządkiem zwyciężaj

Dom rodziców Judy

Godz. około 03:30


Nick za namową Judy ponownie wrócił do spania. Ale ciągle nie mógł zasnąć. Dręczyły go koszmary w której pojawiał się ON. Dziki Nick alias dzika strona natury drapieżnika. Teraz jednak był groźniejszy, bardziej nienormalny, czysta definicja szaleństwa. Nick próbował uciekać przed nim lecz nie mógł, zupełnie jakby znalazł się na nieskończonej bieżni. Im szybciej próbował uciekać tym bardziej ON go doganiał.

Dziki Nick : "WRÓCIŁEM !!"

Nick : "Nie, nie,nie." mamrotał przez sen

Dziki Nick : "ZABIŁEŚ MNIE !!"

Nick : "Zasłużyłeś na to świrze !" mówił coraz głośniej wierzgając nogami i rękami 

Dziki Nick : "JA NIE JESTEM ŚWIREM !! TY NIM ZOSTANIESZ JAK Z TOBĄ SKOŃCZĘ !!"

Nick : "Nie odważysz się. Przecież chcesz żyć."

Dziki Nick : "JESTEŚMY JUŻ NA ŚCIEŻCE WOJENNEJ. STRATY BĘDĄ ALE JA WYGRAM !!! WYKOŃCZĘ CIĘ POWOLI BYŚ ZDYCHAŁ W BÓLU I CIERPIENIU JAK JA. WIDZIMY SIĘ PÓŹNIEJ."

Nick : "NIE MOŻESZ" wrzasnął wyskakując z łóżka po czym krążył w kółko po pokoju.

Nick : "Nie pozwolę Ci na to. SŁYSZYSZ. Nie zrobisz ze mnie szaleńca. Dopadnę Cię." mówił z uśmiechem na twarzy i obietnicą w oczach jak u maniaka opętanego jakąś żądzą.

Brzmiał jakby mówił do kogoś, kogoś kogo nie ma. Dziki Nick zaczął swoją krucjatę zniszczenia Nick'a psychicznie, zrobienia z niego wraku i sprawienia by opuścili go wszyscy. Nick tyle razy budził się w nocy z powodów koszmarów z nim roli głównej że zaczął wierzyć że jego Dzika Strona stała się prawdziwa. Był przerażony bo wiedział jak silny był w jego głowie oraz jaki spokojny. Tym razem był wściekły i jak Nick uważał, zagrożenie z jego strony stało się realne. 

Judy : "Nick, co się z tobą dzieje ?" zapytała z lekkim strachem o niego.

Nick : "Nic, nic. Jest dobrze. Tylko znowu ON. Karotka ? Czy jest tu jakieś pomieszczenie czy coś takiego gdzie byś mnie zamknęła ? Boję się głównie o Ciebie szczególnie że nie wiemy co się dzieje." mówił jąkającym się głosem i podbiegł do niej.

Judy : "O co ty prosisz. Nie zamknę Cię nigdzie, damy radę razem." rzekła łapiąc go za ręce.

Nick : "Nie Judy. Moja głowa, mój przeciwnik i to moja walka. Jest takie miejsce czy nie ?" powiedział z pewnością w oczach.

Judy : "Dobra ale martwię się o Ciebie Nick i to mocno. Mamy tutaj taki bunkier na wypadek tornada. Ostatnie jakie tu było, przeszło tędy 30 lat temu ale kto wie kiedy będzie następne. Jest on wielki bo musi pomieścić przeszło 300 królików a drzwi do niego to 100 kilo żeliwa. Najbezpieczniejsze miejsce jak możesz tutaj znaleźć."

Nick : "Świetnie. Świetnie. Tam mnie nie dopadnie a nawet jeżeli to nikogo nie skrzywdzę. O nie, nie dorwie mnie nigdy. Idziemy." powiedział kierując się do drzwi

Judy : "Teraz ?"

Nick : "Tak już. Tylko tam mnie nie dopadnie. Mówię Ci słoneczko." rzekł łapiąc ją za łapę i ciągnąc na zewnątrz.

Gdy wybiegali Judy z ledwością złapała wielką kłódkę którą można było zamknąć drzwi schronu.

Judy : "Nick, puść mój nadgarstek. To boli." błagała go ale on nie słuchał. 

Nick : "Bunkier. Bunkier. " mówił szukając wejścia do niego.

Nick : "Gdzie jest bunkier Judy !" krzyknął na nią.

Judy : "Boję się Ciebie" rzekła z przerażeniem w oczach widząc jego chaotyczne działania.

Nick : "Nie bój się mnie ale muszę dostać się do tego schronu. Tam mnie nie znajdzie." rzekł z szerokim uśmiechem.

Judy : "Okej 0_o . Jest za domem "

Poszli na tyły domu gdzie znajdował się nasyp z betonową ścianą od frontu i żeliwnymi drzwiami. Judy otworzyła go i zapaliła światło.

Judy : "Jesteś tego pewien Nick ?"

Nick : "Tak !" powiedział po czym wszedł do bunkra i zaczął schodzić po schodach do jego głównej sali.

Judy patrzyła jak Nick znika i zgodnie z jego prośbą zamknęła drzwi i założyła na nie kłódkę. Potem wróciła i schowała klucz pod poduszką.

Judy : "Wytrzymaj Nick. Będzie dobrze." powiedziała po czym zasnęła.


Godz. 9:00  

Judy z rodzicami jedli śniadanie. Płatki owsiane z mlekiem, sok pomarańczowy i marchewka na koniec. Coś jednak brakowało na tym obrazku a właściwie kogoś kogo Bonnie nie widziała.

Bonnie : "Córciu, a gdzie Nick ?"

Judy : "Siedzi zamknięty w bunkrze." powiedziała zaniepokojona merdając bezwiednie łyżką w płatkach

Stu : "Ale o czym ty mówisz ?" zapytał skonsternowany.

Judy : "W nocy znów się obudził ale zachowywał się jak opętany. Kazał mi siebie zaprowadzić do bunkra i tam go zamknąć."

Bonnie : "Zrobiłaś to ?"

Judy : "A co miałam zrobić. Przerażał mnie swoim zachowaniem. Muszę do niego iść i to już." rzekła odchodząc od stołu.

Bonnie : "Pójść z tobą córeczko."

Judy : "Możesz. Cała ta sytuacja zaczęła mnie przerastać. Przyda się dodatkowa głowa do ogarnięcia tego bajzlu."

Bonnie : "Dobrze tylko wezmę dla niego śniadanie."

Chwilę później obie stały przed drzwiami schronu. Judy otworzyła kłódkę i drzwi,zapaliła światło i obie zaczęły schodzić po schodach. Im bardziej się zbliżały tym bardziej słyszały czyiś niespokojny i drżący głos. Gdy dotarły na dół ujrzały Nick'a skulonego w kącie który coś bełkotał.

Nick : "Nie dorwie. Bezpieczny. Bezpieczny. Spokój. Poszedł sobie." 

Judy : "Nick ? Słyszysz mnie ?"

Nick odwrócił się do nich i wtedy ujrzały ten przerażający widok. Cały w ranach od pazurów a z głowy po twarzy leciała mu krew. Niektóre strużki ściekały mu na pyska potem na ziemię, inne szły po całym ciele a jedna przechodziła mu prze zamknięte prawe oko.

Nick : "Poszedł sobie. Nie chciał. Pomogłem mu. Wyjąłem. Głowa. Czysta. Uporządkowana." mówił z nienormalnie szerokim uśmiechem i tak samo otwartym okiem.

Judy : "Jezu kochany. Nick. Coś ty sobie zrobił ? Mamo leć po apteczkę."

Bonnie wybiegła z bunkra.

Nick : "Rany. Jego. Wygoniłem. Głowa. Uporządkowana. Nie zrobił. Ja. Szaleniec. Nie, nie." mówił nie patrząc na Judy.

Judy : "Nick, spójrz na mnie." powiedziała po czym zdołał się na niej skupić.

Judy : "Nikogo tu nie ma i nigdy nie było. Wszystko jest w porządku."

Nick : "On jest. Poszedł. Na chwilę. Wróci. Gniewny. Będzie bił. Obłęd. Nie pozwolę. Wyrwę go z głowy." po czym zaczął drapać pazurami się po głowie do krwi.

Judy : "Nick przestań! On jest w tobie. On jest częścią ciebie ale to TY nad nim rządzisz a nie on nad tobą." mówiła powstrzymując go od samookaleczenia.

Nick : "On silny. On ma władzę."

Judy : "Ale to TY go pokonałeś. TY go zabiłeś. Ale jeżeli jego nie da się zabić to zapanuj nad nim. Uwięź go tak jak więził Ciebie."

Nick : "Tak. Zabiłem go. Pokonałem. Ja tu rządzę. Ja mam władzę słonko." powoli zaczął wracać mu rozum

Judy : "Tak Lisiu-pysiu. Ty i twoje słonko go uwięzimy jak na policjantów przystało. Złapiemy kryminalistę."

Nick : "My policja. Złapiemy go. Zamknę go głęboko."

Judy : "Tak Nick. Za to Cię kocham. Nigdy się nie poddajesz." i wręczyła mu buziaka i wtuliła się w niego z płaczem i mając nadzieję na jego pełny powrót

Nick'owi się wszystko rozjaśniło. Wróciła pamięć która przez zagrywki jego dzikiej strony został zablokowana. Przestał się patrzeć w niebyt i kiwać w przód i w tył. Jego ruchy znów stały się skoordynowane a umysł stał się skupiony. Spojrzał na dół na Judy i położył swoją głowę na jej i delikatnie ale z pewnością ją przytulił do siebie. 

Nick : "Wiara czyni cuda. Prawda, słoneczko ?" wyszeptał jej do ucha.

Judy spojrzała na niego z radością.

Judy : "Myślałam że straciłam Ciebie na zawsze." po czym przytuliła go jeszcze mocniej uważając na jego rany.

Nick : "Ciebie nie mogę opuścić. Kto będzie twoim chłopakiem ?" zapytał z normalnym dla niego uśmieszkiem.

Judy : "Oj przestań."

Nick : "Weźmy stąd wyjdźmy. Mam dość mojego mózgu. Trzeba z nim zrobić porządek."

Judy pomogła wstać Nick'owi i wyprowadziła go na powierzchnię. Od samego wejścia słonce zaczęło oślepiać Nick'a który poczuł się słabo i dał Judy sygnał by usiedli oparci o drzwi schronu. 

Nick : "I pomyśleć że wszystkie te rany to zrobiłem sobie ja sam. Odwaliło mi i to porządnie."

Judy : "Niezaprzeczalnie." odparła z uśmiechem.

Nick : "Dobra. Czas wejść do środka i uporać się z Dzikim." powiedział przekrzywiając głowę w lewo i prawo co spowodowało strzyknięcia w szyi.

Judy : "Moment, ostatnio byłeś w swojej głowie gdy dostałeś ataku. Jak chcesz tam wejść oczywiście poza wywołaniem ataku."

Nick : "Pamiętasz moją historię o panu Be ?"

Judy : "No, ale o co chodzi ?"

Nick : "A pamiętasz Koslov'a ?"

Judy : "Mów w końcu o co chodzi."

Nick : "Chodzi mi o to, że misiek lubił medytować. Mówił wtedy że wchodzi do swojego umysłu i porządkuje go oraz czyści aby działał sprawniej. Będąc u pana Be miałem dużo wolnego więc postanowiłem się trochę tego pouczyć z zadowalającymi efektami. Teraz zrobię to samo. Ta metoda da mi przewagę : mam wtedy większą kontrolę nad swoją głową a mój gniew do niego jeszcze bardziej mi pomoże. Pewnie będzie walczył więc odsuń się trochę ode mnie aby ewentualnie nic Ci się nie stało."

Judy nie rozumiała dokładnie o czym mówił Nick ale wierzyła w to co robi więc odsunęła się. Nick usiadł po turecku, zacisnął dłonie w pięści które przyłożył do siebie przed klatką piersiową, wierzchem dłoni do przodu. Pochylił głowę i zaczął nucić mantrę.

Nick : "Otwórzcie się bramy umysłu i wpuście mnie do środka, waszego pana i władcę." gdy skończył jego głowa nagle uniosła się do góry a oko zamknęło.


W głowie Nick'a z jego perspektywy


Znalazłem się w środku w jakimś pałacu a na ścianach obrazy Dzikiego. Marmury, mahonie i inne cenne materiały. To wszystko się tutaj znajdowało. Przede mną znajdowały się ogromne pozłacane drzwi. Podszedłem do nich i je otworzyłem. Ujrzałem wielką salę z tronem po środku do którego prowadziło 20 marmurowych schodów.

Dziki : "Witam pana szaleńca w moich skromnych progach." rzekł siedząc w poprzek tronu jak znudzony nastolatek.

Ja : "Nieźle mnie urządziłeś mój drogi."

Dziki : "Co nie ? Witaj gówniana przyszłości i Pani Kostucho. Kto chciałby żyć z szaleńcem."

Ja : "I widzisz. Dochodzimy do powodu mojej obecności tutaj. Mam dość mieszkania z szaleńcem w mojej głowie, mieszającym się w moje życie podczas gdy powinien siedzieć na dupie przykuty do ściany i najlepiej, jeszcze zakneblowany."

Dziki : "O czym ty gadasz świrusie ?" zapytał ze śmiechem.

Ja : "Ten stołek na którym wylegujesz właśnie swoją zawszawioną dupę należy do mnie. Tobie należy się co najwyżej drewniane wiadro jako toaleta w celi."

Dziki : "Ty chcesz mnie zdetronizować ?! Chyba sobie żartujesz. HA. Ja kontroluję całe twoje ciało. Po drugie tak łatwo mnie nie pokonasz." rzekł naciskając guzik na tronie.

Nagle dookoła mnie pojawili się żołnierze wyposażeni w P90.

Ja : "Dziesięciu na jednego. Trochę nierówno co nie ? Powiem Ci jednak tyle że GÓWNO kontrolujesz." po czym pstryknąłem palcami a wojacy zniknęli w oparach dymu.

Dziki : "Nie dostaniesz mnie." rzekł siadając normalnie tronie i klikając inny guzik. 

Tym razem z podłogi wysunęła się gruby stalowy mur odcinając mnie od niego. Wyciągnąłem ręce przed siebie a następnie je zacisnąłem jakbym złapał za mur na odległość. Zacząłem rozsuwać ręce na boki a w murze zaczęły pojawiać się pęknięcia a następnie dziura. Gdy była już wystarczająco duża rozluźniłem ręce oraz dłonie i przeszedłem przez nią na drugą stronę.

Ja : "Tak jak mówiłem. GÓWNO kontrolujesz. To JA tu jestem panem i władcą. To JA kontroluje wszystko włącznie z tobą."

Dziki : "NIE ! ZAMKNIJ SIĘ !! NIE PRZEGRAM !!!" krzyczał wyjmując zza tronu karabin M16 i zaczynając do mnie strzelać.

Nie zatrzymując się wystawiłem tylko rękę przed siebie. Wszystkie kule zatrzymywały się w powietrzu przede mną. Gdy wystrzelał już wszystkie pociski, pomyślałem o kajdankach. Wchodząc coraz wyżej po schodach kule zaczęły się ze sobą zlewać w bezkształtną metalową masę tylko po to by przyjąć później kształt kajdanek. Gdy doszedłem do Dzikiego, walnąłem go pięścią w twarz. Upadł na ziemię wypuszczając broń. Wziąłem mu ręce do tyłu i skułem.

Dziki : "NIE ! NIE MOGĘ PRZEGRAĆ ! MIAŁEM ZWYCIĘŻYĆ A CIEBIE POGRĄŻYĆ W SZALEŃSTWIE !!"

Ja : "Za dużo gadasz. Wiedziałeś o tym ?" i pstryknąłem palcami po czym z jego twarzy zniknęła buzia.

Przerażony chciał coś powiedzieć ale nie mógł. Jedynym dźwiękiem jaki wydawał było "nosowe" : MMMMMMM.

Ja : "Od razu ciszej i spokojniej. Po drugie do jedzenia chyba Ci nie potrzebna. Będziesz patrzył na smakowite dla Ciebie kąski z mojego życia ale się nimi nie posilisz. Będziesz przeklinał siebie za swoje czyny wobec mnie. A teraz leć do paki z której już nigdy nad niczym nie przejmiesz kontroli." po czym na moją myśl, pojawiła się dziura w podłodze do której zrzuciłem Dzikiego.

Gdy tylko usłyszałem tupnięcie jego ciała o podłogę, zamknąłem dziurę myślą i usiadłem na tronie.

Ja : "Chaos porządkiem zwyciężaj. Unikaj gniewu, twojego największego wroga bo tylko on potrafi osłabić twego ducha i zniszczyć Cię od środka. Taką maksymą będę się od teraz kierował."

Ja : "Otwórzcie się bramy realnego świata, wypuśćcie mnie waszego pana i władcę."


Wejście do schronu

10 minut po wejściu Nick'a do swojej świadomości

Perspektywa trzecioosobowa


Nick w końcu się ruszył. Opuścił głowę i otworzył lewe oko. Judy podskoczyła do niego i usadowiła się przed nim.

Nick : "Chaos porządkiem zwyciężaj. Unikaj gniewu, twojego największego wroga bo tylko on potrafi osłabić twego ducha i zniszczyć Cię od środka. Zapamiętaj to słoneczko." rzekł kończąc wypowiedź uśmiechem a potem pocałunkiem.

Judy : "Ile ty tych książek przeczytałeś i jakich ?" rzekła żartobliwie.

Nick : "Dużo filozoficznych. A teraz się położę. Męczący gość z tego Dzikiego." po czym zamknął oko i dosłownie zaczął chrapać. Opadł w jej ramiona.

Bonnie przyszła z apteczką którą znalazła dopiero na piątym piętrze bo wszystkie niżej położone zostały wcześniej zużyte.

Bonnie : "Mam apte..." chciała powiedzieć ale została uciszona przez Judy dającą jej sygnały że Nick śpi.

Obie wzięły Nick'a jak najdelikatniej i zaniosły do domu gdzie go opatrzyły i przykryły aby miał ciepło i wszystkie rany szybko się goiły.

Judy spojrzała na Nick'a ostatni raz  który tak słodko leżał na kanapie i poszła pomagać swoim rodzicom. Po drodze myślała o słowach Nick'a.

Judy : "Jak przystało na policjanta nie pozwoliłeś aby gniew opanował Cię i zniszczył Cię od środka. Zaprowadziłeś porządek w swoim świecie pełnym chaosu. Oh ty mój mądry Lisiu-pysiu."


Hejo hejo Z tej strony Kilokero1

Ten rozdział jest krótszy z kilku powodów :

A) nie miałem pomysłów które by go wydłużyły

B) nie chciałem zaczynać nowego wątku

Spoko, kolejne będą miały normalną długość.

Jakiego wątku pewnie zadajecie sobie teraz pytanie. Idę za radą mojej przyjaciółki mosiaczek która świetnie doradziła mi by powoli kończyć wątek szaleństwa Nick'a i nie zapominać o równie ważnej Judy.

Spokojnie wszyscy, i Ci co się z nią zgadzają i Ci z przeciwnego obozu. Chaos porządkiem zwalczajcie :P

Sam zamierzałem już kończyć ten wątek. W następnych rozdziałach wyczekujcie Judy w roli głównej, tak dla równowagi. 

Kto jeszcze nie dotarł do mojej facebookowej strony temu użyczę GiePeeSa :P

https://web.facebook.com/Kilokero11/

Komentujcie tutaj albo na ^fejsie^ jak wam się podobało dziczenie i szaleństwo Nick'a.

Bye bye

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top