Bombowy zwrot akcji
Policjanci ruszyli do swoich biurek i zaczęli przeszukiwać bazy danych. Judy postanowiła wyjść na główną ulicę i poszukać budynku z opisu Gideona. Jak tylko wyszła z budynku podbiegła do niej zgraja zwierząt. W większości rodziny pobitych i paru reporterów. Początkowo byli zdziwieni widokiem Judy, bohaterskiej policjantki ze Zwierzogrodu tutaj w Szarakówku ale rodziny przeszły do zadawania swoich pytań a reporterzy zaczęli zadawać swoje. Przekrzykiwali się nawzajem tak bardzo że nie dało się ich zrozumieć.
Judy : "Po kolei, nie wszyscy naraz." uspokajała wszystkich.
Reporter : "Jakieś nowe dowody w sprawie Rudzielca. Czy to naprawdę lis cukiernik który tutaj mieszka zwany Gideonem Gryzem ?"
Judy : "Nie ma dowodów na to że to jest on sprawcą ostatnich wydarzeń."
Ktoś z rodziny 1 : "To niby kto pobił naszych bliskich, okradł ich i jeszcze zniszczył ich biznesy ?" zapytał na co inni przytaknęli.
Judy : "Obecnie pracujemy nad tym, poszlaki podsunęły nam jednego podejrzanego ale dla bezpieczeństwa śledztwa nie mogę ujawnić tej informacji. Mogę potwierdzić jednak niewinniść Gideona Gryza. Dziękuje ale muszę już iść." powiedziała po czym próbowała przecisnąć się przez tłum który wciąż nie był nasycony jej zdawkowymi odpowiedziami.
Gdy jednak nie dostawali odpowiedzi na kolejne pytania postanowili się rozejść. Przeszła dwie ulice zanim trafiła na główną ulicę miasta. Judy mogła teraz w spokoju rozejrzeć się za budynkiem w którym mieszkała podejrzana. Szarakówek wciąż się rozbudowywał i unowocześniał więc łatwo było znaleźć budynek z opisu lecz problemem było to że znalazły się takie trzy. Jeden od drugiego oddalony był o jakieś 50 metrów. Jeden z nich był w opłakanym stanie jak by był gotowy do rozbiórki. Do wykreślenia, zostały dwa. Spojrzała na pozostałe, w oknach drugiego widziała biurka, szafki na akta i zwierzęta w garniturach. Musi to być budynek biurowy, więc oczywiste jest że nie ma tam mieszkań ani podejrzanej. Drugi skreślony i mamy zwycięzcę. Podeszła pod drzwi trzeciego i spojrzała na domofon.
Judy : "Kowalski, nie. Nowak, nie. Smith, nie. Mymymym. O jest Pasiasty, mieszkanie 09. "Y" na końcu nazwiska świadczy o mężu. Ciekawe."
Krótkofalówka : "Oficer Hopps. Oficer Hopps. Odbiór." odezwała się którą Judy złapała i przyłożyła bliżej ust.
Judy : "Tu oficer Hopps, zgłaszam się."
Krótkofalówka : "Mamy informacje o podejrzanej.Miejsce zamieszkania : Szarakówek ul.Centralna 12/9. 35 lat. Notowana za bójki gdy była młoda które sama wywoła. Po jednej z nich została skierowana do ośrodka panowania nad gniewem. Zamężna z niejakim Adamem Pasiastym, brak dzieci."
Judy : "Dzięki wielkie. Idę tam. Bez odbioru" po czym powiesiła krótkofalówkę z powrotem tam gdzie wisiała na mundurze.
Judy : "Jeszcze dużo muszą się nauczyć albo kupić lepsze komputery i internet skoro rozpracowałam adres bez nich." zaśmiała się pod nosem.
Judy : "Od kiedy mnie to bawi ? Zazwyczaj Nick był komediantem choćby nie wiadomo co się działo. Dobra. Powaga." pomyślała wchodząc na 4 piętro.
Zadzwoniła dzwonkiem a po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich zebra ubrana w sweterek i jeansy, z okularami na nosie. Był to facet około 40-stki.
Judy : "Dzień dobry. Oficer Judy Hopps z Policji. Czy zastałam może panią Ewę Pasiastą ?"
Adam Pasiasty : "Nie żony akurat nie ma. Wyszła do sklepu. Mogę w czymś pomóc ?"
Judy : "Chciałam wypytać żonę o sprawę Rudzielca ale z panem również mogę porozmawiać. Wejdziemy do środka ?"
Adam : "Oczywiście, zapraszam." rzekł wpuszczając ją do środka.
Zaprowadził ja do salonu w którym się rozsiedli.
Judy : "Jestem tutaj z powodu pana żony. Co pan powie o tym że została zwolniona z pracy w cukierni u Gideona Gryza."
Adam : "Mówiła mi o tym ale tak się zdarza. A co ? Moja żona jest o coś oskarżona ?"
Judy : "Nie. Po prostu badamy wszystkie tropy. Ataki zaczęły się po jej zwolnieniu więc jest podejrzana."
Adam : "Moja żona nigdy by nie stała za tymi atakami. Wypraszam sobie. Chyba czas najwyższy aby sobie pani poszła." rzekł oburzony wstając z fotela i wskazując Judy wyjście.
Judy : "Dobrze rozumiem. Najwyraźniej musimy szukać dalej. Przepraszam za wszystko i do widzenia." powiedziała wychodząc z mieszkania a potem z budynku.
Judy : "Dziwne zachowanie ale również moja wina. Trzeba było to lepiej rozegrać."
Wróciła na posterunek sprawdzić jeszcze raz dowody. Czy aby czegoś nie przeoczyła.
Było popołudnie i wszyscy czekali na następny krok Rudzielca. Judy nie wytrzymywała tego błogiego spokoju więc wzięła jednego funkcjonariusza i wyszła z nim na patrol. Przechadzali się po mieście które było nader spokojne. Judy to nie satysfakcjonowało ale lepsze już to niż siedzenie w miejscu i czekanie na cud w postaci wezwania w sprawie Rudzielca.
Podwórko przed domem rodziców Judy
Tymczasem
Króliczki zaspokoiły swoją żądze ciekawości i poszły bawić się same zostawiając Nick'a samego. Ten postanowił się przejść do stacji i z powrotem. Poszedł się ubrać w dresy i jakiś T-Shirt i wyszedł. Czuł szczęście że takie małe króliczki widziały go nie jako typowego lisa. Nie oceniały go z wyglądu nie znając go. Postanowiły najpierw go poznać potem ocenić czy swój czy wróg. To go cieszyło niezmiernie. Gdy doszedł na stację to usiadł sobie na ławce i patrzył się w przestrzeń. Na peronie stały też jeszcze dwie zebry, on i ona z walizkami zupełnie jak by gdzieś jechali.
Nick : "Ciekawe co tam u Judy ?" powiedział do siebie.
Nick : "Mam nadzieję że ta dziewczyna nic sobie nie zrobi. Miłość to miłość. Jak to mówią : jak kocha, to wróci."
Nagle podeszła do niego kobieta zebra i zapytała.
Pani : "Przepraszam ale o której odjeżdża pociąg do Zwierzogrodu ?"
Nick : "Nie wiem ale spojrzymy na rozkład i już pani powiem."
Pani : "O to miło z pana strony. Przeczytałabym sama ale właśnie wyszłam od okulisty i jeszcze mi oczy nie działają dobrze. Pana widzę ale literki to jeszcze mam problem a do tego takim małym druczkiem." mówiła idąc z nim do tablicy z rozkładem jazdy.
Nick spojrzał na zegar na peronie i zaczął szukać pociągu który będzie jechał. Znalazł i zaczął czytać.
Nick : "Najbliższy odjeżdża o 17:0..." i nie dokończył bo poczuł ból z tyłu głowy i padł jak długi wcześniej uderzając o tablicę której szyba nie wytrzymała i pękła zasypując jego ciało odłamkami.
Nick jeszcze przez parę sekund był świadom co się dzieje. Wtedy usłyszał kobietę krzycząca "Rudzielec" i zobaczył jak obie zebry uciekają. Wtedy stracił przytomność. Gdy się ocknął, zauważył że ma na głowie założony czarny worek. Próbował go zdjąć ale nie mógł, miał związane ręce. Nie mógł nawet wstać z krzesła na którym siedział bo nogi miał przywiązane do niego. Zamiast panikować i szarpać się próbował dowiedzieć się gdzie jest. Zostało mu tylko użyć swojego świetnego węchu. Jego nos zaczął się poruszać. Czuł stęchliznę, pył w powietrzu, coś jakby fajerwerki i...cukier, jakieś aromaty i lisa. Wiedział że te trzy ostatnie gdzieś już spotkał, ale gdzie. Wytężał mózgownicę i wpadł na to... Gideon.
Nick : "Gideon jesteś tutaj ?" zapytał na głos.
Gideon : "Nick to ty ? Co się stało ?" zapytał z bólem w glosie.
Nick : "Nie wiem. Byłem na stacji na której jakieś kobiecie czytałem rozkład jazdy i nagle.. PUFF. Ciemność a potem pobudka tu. Gdziekolwiek jesteśmy. A ty?" rzekł ze spokojem.
Gideon : "Pieliłem ogródek gdy podszedł do mnie jakiś facet. To była zebra i poprosił o pomoc bo jego auto się zepsuło. Gdy zaglądałem pod maskę nagle TRACH i reszta jak u Ciebie."
Gdy tak sobie rozmawiali próbując dojść co się stało, jakiś damski głos im przerwał.
??? : "O widzę że nasi goście się obudzili, nieprawdaż kochanie."
Po chwili z głowy Nick'a zniknął worek i zobaczył tę samą kobietę zebrę która była na stacji
Nick : "TY ?! To ty nam to zrobiłaś i dlaczego ? Gdzie jesteśmy i kim ty jesteś ?"
??? : "Z małą pomocą by mi się nie udało. Ktoś ważny dla Ciebie węszył za bardzo więc przedsięwzięłam pewne kroki bezpieczeństwa." powiedziała podchodząc do Gideona i jemu również zdejmując worek.
Gideon : "EWA ?! Co ty wyprawiasz wariatko..." jego słowa się urwały gdy dostał z pięści w pysk.
Ewa : "Dziękuję Adamie." rzekła z uśmiechem po czym go pocałowała.
Adam : "Nikt nie będzie się tak do Ciebie odzywał a zwłaszcza on." powiedział kierując wzrok na Gideona.
Nick zaś był zamyślony słowami "ktoś ważny". Nie rozumiał o co chodzi aż nagle jego oczy się otworzyły i zaczął wrzeszczeć i rzucać się na krześle.
Nick : "Wy gnoje. Jeżeli coś zrobiliście Judy to was zabije bez litości. NIE DARUJĘ !!" wrzeszczał w furii.
Ewa : "O lisek się zdenerwował. Z nią wszystko okej ale ja bym się martwiła o siebie. Na twoim miejscu to bym się tak nie rzucała bo inaczej BUM i będziesz w wielu miejscach jednocześnie jeśli rozumiesz o co mi chodzi. Ciebie się to też tyczy Gryz." powiedziała wskazując na ich klatki piersiowe.
Spojrzeli oboje na dół i zobaczyli że mają na sobie kamizelki z jakimiś dziwnymi tubami wypełnionymi płynem i 4 kostkami C4 wielkości cegły obok nich. Na dole miały jakiś metalowy pas z zamkiem. Od każdej kamizelki odchodził kabelek idący po ścianach do komputera oraz do siedmiu guzików.
Nick : "Co to ma wszystko znaczyć ? Wywalicie tym WSZYSTKO w promieniu 100 metrów." rzekł z przerażeniem.
Ewa : "Nie my rudy. Twoja dziewczyna to zrobi. Myśli że jest taka sprytna ? To się okaże." zaśmiali się oboje.
Patrol Judy
30 minut później
Wędrowali przez miasto od godziny i wciąż nic. Nagle odezwały się ich krótkofalówki.
Krótkofalówka : "Wezwanie w sprawie Rudzielca. Sprawca okłada przechodnia na ulicy Centralnej 8."
Judy : "Tu oficer Hopps. Bierzemy to. Przyślijcie karetkę. Bez odbioru."
Krótkofalówka : "Służby ratownicze w drodze. Bez odbioru."
Zaczęli oboje biec w tamtą stronę. Minęli kilka ulic i zobaczyli tłum gapiów stojących nad pobitym facetem. Owca, około 25 lat. Przedzierali się do niego.
Judy : "W którą stronę uciekł sprawca ?" zapytała się tłumu który zaczął pokazywać kierunek.
Judy : "Ty zostań z nim do przyjazdu karetki. Ja lecę za Rudzielcem." rzekła do kolegi policjanta i ruszyła we wskazanym kierunku.
Zobaczyła wtedy jego, stojącego na rogu ulic. Zupełnie jakby czekał na nią. Gdy się zbliżała on poszedł za róg. Wybiegła i zobaczyła go znowu czekającego na nią ale przy jakiejś uliczce do której wchodził. Judy pobiegła o wiele pewniej gdyż wiedziała że jest to ślepy zaułek stworzony przez wybudowane budynki. Używany był jako miejsce dla kontenerów na śmieci. Wbiegła w ślepą uliczkę i stanęła jak wryta. Nie ma go, jakby rozpłynął się w powietrzu. Rozejrzała się dokładnie po zaułku czy nie ma jakiejkolwiek drogi ucieczki. Były tam tylko otwarte kontenery które sprawdziła i w których nikogo nie było. Nagle jej uwagę przykuł rudy kawałek materiału przycięty o jedną z klap umieszczonych w ziemi. Prowadziły one do piwnic pod budynkiem. Wyciągnęła pistolet usypiający i delikatnie oraz po cichu otworzyła klapy bo były dwie : prawa i lewa. Zaczęła schodzić po schodach aż dotarła na dół. Szła ciemnym korytarzem przed siebie aż zauważyła światło wydobywające się z jednej z sal będących odnogami korytarza. Podeszła do rogu i delikatnie się wychyliła by sprawdzić co się tam znajduje. Do pokoju prowadził korytarz a później był pokój na końcu którego przy stole stał Rudzielec ale miał inną głowę. Zdejmował strój i był odwrócony do niej tyłem. Dla Judy to była idealna okazja aby schwytać sprawcę. Cicho podbiegła do ssaka który bez stroju okazał się być zebrą. Nie wiedziała tylko że przerwała pewną wiązkę laserową.
Judy : "Policja. Nie ruszaj się. Ręce za głowę." rzekła celując w nią
Ewa : "Judy Hopps. Wy policjanci nie umiecie się zdecydować co mamy robić najpierw. Za to my wiemy." odpowiedziała obracając się do niej.
Judy : "Ewa Pasiasta jak podejrzewałam. Moment. Jacy MY ?" powiedziała ze zdziwieniem.
Na odpowiedź nie musiała czekać długo bo zaraz jak skończyła pytanie poczuła coś chłodnego z tyłu głowy. Wiedziała że to była lufa pistoletu więc podniosła ręce do góry puszczając broń która zawirowała na palcu który wciąż był na spuście.
Nick : "Judy ?! Zostawcie ją. Proszę." zawył ze strachu.
Judy obróciła głowę w stronę Nick'a i już chciała do niego iść ale męski głos ją powstrzymał.
Adam : "Nie radzę." powiedział delikatnie naciskając spust.
Mechanizm pistoletu zaskrzypiał cichutko ale zarazem dość głośno że dało się go słyszeć. Judy stanęła jak wryta i wróciła do poprzedniej pozycji. Ewa w tym czasie zabrała jej pistolet i go rozłożyła na części pierwsze kładąc na stole.
Ewa : "No my tu sobie gadamy a czas leci. Ten który ty uruchomiłaś." powiedziała odsłaniając ekran komputera który wyświetlał 8 minut oraz 10 sekund i ciągle leciał w dół.
Ewa : "Za tyle czasu Nick i Gideon ozdobią te ściany które i tak znikną, jak i ten oraz sąsiednie bloki. My musimy lecieć ale lisiątka wiedzą co robić tylko nie mają jak. Decyduj. My czy oni i miasteczko. Arivederci." powiedziała przez śmiech wychodząc z mężem i znikając.
Spojrzała na nich obu. Oboje mieli ładunki wybuchowe na sobie.
Judy : "Zdejmę je z was." powiedziała podchodząc do Nick'a z wyciągniętymi rękami.
Nick : "NIE !! Te pasy na dole mają GPS i reagują na zmianę wysokości nad poziomem morza. Zmiana wartości i BUM."
Judy : "To się nachyl i wtedy je zdejmę."
Nick : "Nie wyjdzie. Widzisz te tuby. Jak się wymieszają te płyny to też będzie BUM więc nie możemy kamizelki ułożyć horyzontalnie. Rozbroisz je tymi guzikami. Musisz je wcisnąć w odpowiedniej kolejności. Dała nam wskazówkę. Długą."
Judy : " A nie mogę odłączyć komputera i po kłopocie ?" zapytała podchodząc do panelu z siedmioma guzikami.
Nick : "Odłączysz komputer, to mini-komputerki przy ładunkach to wykryją i nas wysadzą. Słuchaj. Działa to tak. Jak wciśniesz guziki w odpowiedniej kolejności to zatrzymasz zegar na kompie, ten nie odpali ładunków oraz wyłączysz te pasy przez co będziemy mogli to zdjąć."
Judy : "DOBRA ! Jaka jest ta podpowiedź ?! Zostało 6 minut."
Gideon : "Na przyjęcie przybywali goście. Pierwszy przyszedł z figurką Uranosa ale była stara więc napis na niej wyblakł i zostało : Uran. Drugi przyszedł wkurzony jak rzymski Bóg chcący wywołać wojnę. Trzeci wpadł tak szybko że nie wiadomo kto to był. Czwarty miał na palcach mnóstwo pierścieni. Piąta przyszła kobieta o imieniu Terra. Szósty przyniósł ze sobą trójząb i odór ryb. Siódma przyszła przepiękna kobieta porażająca urodą. Ósmy wszedł szef szefów prosto z Rzymu. Przyjęcie było kosmiczne."
Tu Kilokero1 i zabawa interaktywna.
Jak chcecie to sami rozwiążcie zagadkę a potem sprawdźcie czy Nick, Judy i Gideon zrobili tak samo i czy się udało. Zostawiam kropki dla chętnych a ci co nie chcą nie je pominą. Ale warto zrobić bo się trochę nasiliłem nad wymyśleniem tego.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Judy : "Oni sobie chyba żartują. Nieważne. Myśleć o co może chodzić. Kosmiczne.. kosmiczne.. czyżby chodziło o..."
Wszyscy : "KOSMOS"
Gideon : "Osiem guzików i osiem planet. To musi być to. Teraz trzeba zgadnąć kolejność planet."
Nick : "Najpierw był... Uran. Naciśnij siódmy guzik od lewej." powiedział co Judy zrobiła. Zostało 7 guzików.
Judy : "Rzymski bóg chcący wojny ? Wiem, to Mars. Czwarta planeta." po czym kliknęła 4 guzik. Zostało 6 guzików.
Gideon : "Trzeci był bardzo szybki. Najszybszy w kosmosie z planet jest Merkury. Pierwsza planeta więc klikaj pierwszy guzik." powiedział patrząc na Judy wciskającą pierwszy guzik. Zostało 5 guzików.
Judy : "Pierścienie na rękach... Pierścienie. Saturn ma pierścienie. Jest szóstą planetą." powiedziała klikając szósty guzik. Zostały 4 guziki.
Nick : "Terra. Gdzieś w którejś książce widziałem to słowo."
Judy : "Skup się. Zostało 6 minut." ponaglała go.
Nick : "Pamiętam. To określenie na Ziemię. Klikaj trzeci guzik !" krzyknął a Judy wykonała rozkaz. Zostały 3 guziki.
Gideon : "Trójząb i odór ryb ? Co on ? Bóg czy rybak." rzekła Gideon który nie rozumiał tej części.
Judy : "Jesteś genialny Gideon. Mieliśmy Uranosa, Marsa i Merkurego. Rzymscy bogowie więc ten to Neptun. Ósma planeta." krzyknęła z radością, klikając ósmy guzik. Zostały ostatnie dwa.
Nick : "Przepiękna kobieta i szef szefów z Rzymu. Czyżby chodziło o Wenus I Jowisza ? Tak na pewno. Kliknij najpierw drugi a potem piąty guzik."
Judy zrobiła jak powiedział i usłyszała dwa kliknięcia. Spojrzała na chłopaków a ich pasy na kamizelkach się odpięły i wyłączyły. Można je było zdjąć. Znalazła w piwnicy jakiś nóż i ich uwolniła od więzów. Następnie delikatnie aby nie zmieszać płynów w tubach pomogła je im zdjąć przez głowę i delikatnie odłożyła je na bok. Mogła wreszcie wtulić się w Nick'a cała zestresowana.
Nick : "Już jest dobrze." powiedział po czym dał jej buziaka który zmienił się w miłosny pocałunek.
Taki typu : skończymy za godzinę. Niestety musieli przerwać go gdy odezwał się Gideon.
Gideon : "EEEE... Nie chcę przerywać takiego pięknego momentu ale zegar dalej leci a to nie jest dobry znak." rzekł wskazując na komputer.
Nick i Judy : "Słucham ?!" krzyknęli podbiegając do laptopa.
Nick : "Blefowała SUKA jedna. "Rozwiąż zagadkę a zegar się zatrzyma". Gówno prawda." rzekł wkurzony.
Judy : "To nie czas na furię, Nick. Trzeba to albo rozbroić albo wywieźć a wątpię żeby którekolwiek z nas potrafiło to pierwsze więc zostaje tylko opcja druga. Zabieramy to i wywozimy z miasteczka. Niech sobie wybuchnie na polu z dala od ludzi. JUŻ, JUŻ, JUŻ"
Nick i Gideon zaczęli delikatnie ale szybko odrywać kable od ścian po których szły. Gdy skończyli każdy wziął kamizelkę, Judy laptop i zaczęli wychodzić z piwnicy. Nick i Gideon uważali aby płyny się nie wymieszały a Judy żeby żaden kabel nie wyszedł z gniazdka przy laptopie. Zegar pokazywał już tylko 4 minuty. Wybiegli na ulicę a Judy za pomocą swojej odznaki zatrzymała jakieś auto którym jechał borsuk. Wpakowali mu się do auta ze wszystkim jak najostrożniej.
Judy : "Policja. Proszę jechać szybko poza miasto, gdzieś gdzie nie ma domów a są tylko pola. JUŻ."
Kierowca ruszył z miejsca lecz zatrzymał się przed krzyżówką gdyż znak nakazywał mu ustąpić pierwszeństwa.
Judy : "Co pan robi !? My tu staramy się nie dopuścić do wybuchu prawie czterech kilogramów C4 !! Jak tego szybko nie wywieziemy z miasta ucierpi wiele ssaków więc gaz do dechy, nie patrz na znaki i wywieź nas bezpiecznie z miasta. Mamy tylko 3 minuty do wybuchu."
Borsuk obejrzał się do tyłu i zobaczył dwóch lisów z kamizelkami na których były ładunki. Szybko dotarły do niego słowa Judy i ruszył z kopyta ulicą prowadzącą prosto za miasto na tereny polne. Omijał auta jak szalony.Judy złapała krótkofalówkę i zaczęła wzywać posiłki.
Judy : "Tu oficer Hopps. Zagrożenie bombowe, powtarzam, zagrożenie bombowe. Wywozimy niebezpieczną bombę poza miasto ulicą Fiołkową na wschód. Czarny sedan, kierowca borsuk. Potrzebna czysta droga aż do końca miasta. Wyślijcie blokadę na drogę również dwa kilometry od miasta. Bomba zostanie zdetonowana na polach za miastem, powtarzam, detonacja na polach za miastem."
Krótkofalówka : "Przyjąłem, wysyłam wszystkie jednostki."
Dosłownie chwilę później całe miasto huczało od syren policyjnych. Policja zablokowała wszystkie wjazdy na Fiołkową i ewakuowała wszystkie pojazdy z niej. Jeden radiowóz został wysłany za miasto aby żadne auto nie znalazło się w polu rażenia. Gdy w końcu wyjechali z miasta, Judy spojrzała na zegar została już tylko minuta. Przejechali jeszcze z jakiś kilometr i nakazała się borsukowi zatrzymać. 45 sekund.
Judy : "Wysiadamy a pan niech poczeka." Wysiedli z auta wyszli na pole i odłożyli kamizelki i laptopa. Natychmiastowo wparowali do auta z powrotem i wrzasnęli do kierowcy.
Wszyscy : "UCIEKAMY GAZU !!!!"
Borsuk wcisnął gaz jak najmocniej się dało. Nie wiadomo kiedy pędzili już sto na godzinę gdy usłyszeli za sobą wybuch.
Judy : "WSZYSCY GŁOWY NISKO !!!" po czym schowała głowę między kolana jak i reszta.
Kierowca też się obniżył jak tylko mógł i trzymał mocno kierownicę aby jechać prosto. Nagle usłyszeli głośny huk, tłuczone szkło a tył auta tak bardzo uniosło że przez chwilę było słychać jak jedzie na przednim zderzaku a następnie tąpniecie auta które wróciło na cztery koła. Borsuk zaczął hamować aż auto się zatrzymało. Wszyscy powoli wysiedli obolali jak diabli.
Nick : "WSZYSCY CALI ?" krzyczał bo od huku wybuchu w uszach słyszał tylko głośny pisk.
Judy : "CO ?" zapytała również krzykiem trzymając się za głowę w której jej się kręciło że ledwo stała na nogach.
Nick podbiegł do niej i ją przytrzymał. Obejrzał ją całą i zdębiał. Na plecach miała mnóstwo powbijanych małych odłamków szkła. Mundur w tym miejscu zmienił barwę na czerwoną od krwi. Spojrzał na borsuka i Gideona oraz na siebie. Każde z nich miało mniejsze lub większe odłamki szkła powbijane w ciało. Najgorzej miał on. Przez łydkę przechodził mu 10 centymetrowy odłamek szkła w kształcie oszczepu. Przez adrenalinę nie czuł tego ale wiedział że za chwilę poczuje, i to nie będzie głaskanie, o nie. Za chwilę nadjechały radiowozy z których wysiedli policjanci. Nick który już lepiej słyszał, wziął ja złapał na ręce tak aby plecy były na górze i podbiegł do jednego z funkcjonariuszy.
Nick : "Szybko zawieźcie ją do szpitala. Wymaga natychmiastowej pomocy."
Funkcjonariusz : "Proszę się odsunąć a tak w ogóle to kim pan jest ?"
Nick : "Oficer Nick Bajer z ZDP a to moja partnerka i dziewczyna le to nieważne, ZABIERZCIE JĄ DO SZPITALA BO SIĘ WYKRWAWI. PROOSZĘ !! BŁAGAM NA KOLANACH !!" rzekł z furią i przerażeniem w głosie, ze szlochem w oczach.
Zaczął klękać na kolana, nie zważając na odłamek który tak się przesunął że aż zawył z bólu ale nie obniżył rąk ani o milimetr. Funkcjonariusz widział tę tragedię i szybko przydzielił dwójkę do transportu Judy do szpitala. Łoś przejął od niego nieprzytomną Judy i położył ją na brzuchu na tylnym siedzeniu radiowozu i czym prędzej ruszył w stronę miasteczka. Nick opadł na ręce i zaczął wylewać wodospady łez. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął jej pierścionek który mu zostawiła. Przypomniał sobie słowa Bonnie : "masz go pilnować, że wróci po niego." . Zaczął wstawać i podszedł do maski innego radiowozu. "Wróci po niego." . Te słowa odbijały mu się po głowie nieprzerwanym echem.
Nick : "Będzie dobrze. Ona wróci po niego. MUSI WRÓCIĆ !!" krzyknął uderzając pięścią w której miał pierścionek w maskę z tak mocno że ją wgniótł a z jego pięści zaczęła lecieć krew. Walnął tak mocno że pierścionek mimo tępych krawędzi przeciął mu skórę w paru miejscach.
Funkcjonariusz : "Dosyć tego ! Na pewno nie jesteś policjantem tylko pewnie tym Rudzielcem. Aresztuję Cię w imieniu prawa. Wszystko co powiesz i zrobisz może zostać użyte przeciwko tobie w sądzie." mówił zezłoszczony policjant skuwając mu ręce i zabierając pierścionek jako materiał dowodowy.
Nick : "Oddawaj to bo pożałujesz." rzekł Nick szczerząc gniewnie kły i wysuwając pazury.
Funkcjonariusz kiwnął głową do innego który z bagażnika wyjął kaganiec i próbował go założyć Nick'owi ale ten tylko unikał go i próbował gryźć za każdą próbą założenia.
Nick : "Nie założycie mi tego. Po moim trupie." krzyczał z furią raz z powodu ogółu sytuacji a dwa z powodu traumy do kagańców z dzieciństwa.
Funkcjonariusz : "Przestań się wiercić." rzekł wściekły łapiąc go za łeb i przyciskając do maski. Ograniczonemu ruchowo Nick'owi założono w końcu kaganiec i wpakowano do radiowozu.
Glina kiwnął głową do kolejnej dwójki mówiąc do kolejnej dwójki by za nim jechała, potem powiedział do kolegi za kółkiem by jechał do szpitala.
Klinika w Szarakówku, parking
20 minut później
Cała czwórka wysiadła z aut i poszła do bagażników radiowozów. Nick dalej siedział w środku przykuty na środku do siedzenia z którego między jego nogami wystawał specjalny pałąk który blokował łańcuch kajdanek tak by złapany nie mógł się ruszyć. Nagle otworzyły się drzwi z obu stron a na szyi Nick'a znalazły się 4 specjalne pętle zaciskowe. Policjanci mieli w rękach specjalne kije na końcu których były właśnie takie pętle. Używane są zazwyczaj do kontroli agresywnych więźniów a taki właśnie teraz był Nick. Rozgoryczony, wściekły, przerażony i przez to niebezpieczny dla policjantów. Wyciągnęli go z auta i ruszyli do kliniki. Im bardziej się rzucał tym bardziej go bolało na szyi a czasem wręcz dusiło ale w tym momencie jego furia nie znała granic więc nie czuł bólu. Podeszli do recepcji i funkcjonariusz się odezwał.
Funkcjonariusz : "Proszę szybko wezwać lekarza. Więzień potrzebuje leczenia."
Recepcjonistka spojrzała na Nick'a który mimo furii nie zapomniał o manierach i przywitał się ze wszystkimi z recepcji i poczekalni. Następnie chwyciła słuchawkę coś powiedziała i parę minut później pojawił się lekarz który obszedł Nick'a i zabrał policjantów do sali operacyjnej. Tam podał Nick'owi środek usypiający który natychmiastowo podziałał.
Lekarz : "Już możecie go puścić i rozkuć bo inaczej go nie zoperujemy."
Funkcjonariusz : "On jest niebezpieczny. Nie możemy." odrzekł stanowczo.
Lekarz : "Słuchaj no, twoje przysięga mówi że masz chronić i służyć a moja że mam leczyć każdego BEZ WYJĄTKÓW więc powtórzę. Puścić go i rozkuć. JUŻ." rzekł lekarz który nie dawał sobie w kaszę dmuchać.
Funkcjonariusz : "Dobra, niech Ci będzie. " i zrobił jak poprosił lekarz.
Funkcjonariusz : "Ale my zostajemy tutaj by go później przykuć do łóżka."
Lekarz : "Okej, ale nie przeszkadzajcie tylko." i zabrał się za operację Nick'a.
Powyjmował wszystkie odłamki i pozszywał rany. Miał obawy co do odłamka w łydce, że mógł uszkodzić mięsień od tylu ruchów, ale na szczęście Nick'a, odłamek pękł w środku i jego dwa kawałki poruszały się z mięśniem, jak zawias. To go uchroniło, bo w przeciwnym wypadku nie mógłby już chodzić na tą nogę. Gdy operacja się skończyła, Nick został przerzucony na specjalne łóżko z pasami unieruchamiającymi i dodatkowo policjanci założyli mu na każdą łapę kajdanki które przypięli do barierek łóżka. Wywieziono go z sali operacyjnej i trafił na pojedynczą salę szpitalną pilnowaną przez dwóch funkcjonariuszy z bronią palną.
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Poprzedni rozdział był krótki ale to specjalnie by ten był bardziej intrygujący. Napiszcie w komentarzu czy próbowaliście rozwiązać zagadkę sami czy się poddaliście.
Zapraszam was wciąż na stronę facebookową.
https://web.facebook.com/Kilokero11/
Co na niej jest to sprawdźcie pod poprzednimi rozdziałami
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top