Widzenie i dentysta
Tydzień później
Alicja : "Możesz już otworzyć powieki." powiedziała po odwinięciu bandaża.
Nick początkowo się wzbraniał. Nie był pewien czy zadziała. Bał się, że cały ten trud z ratunkiem jego wzroku pójdzie na marne. Niepewnie przyłożył dłonie do oczu. Wcześniej czuł tam tylko dwa dołki. Przez pierwsze dwa dni czuł tam jeszcze dwie sondy założone przez panią doktor. Mówiła, że było to wymagane, aby jego nerw wzrokowy nie obumarł. Musiał być nieprzerwanie stymulowany.
Lis czuł się wtedy jak na dyskotece. Migające światła we wszystkich kolorach tęczy. Nie było to co powinno być, ale cieszył się, że chociaż widzi jakikolwiek kolor. Cieszył się również, że ma przyjaciół, którzy chcą mu pomóc. Mimo, że mogło być to niemożliwe. Judy i Finnick przychodzili do niego codziennie, oprócz dni operacji. Rozmawiali z nim. Króliczka przesiadywała z nim najwięcej. We trójkę ustalili, że nie powiedzą nic o operacji. Im mniej osób wie tym lepiej. Uzgodnili również, że oddział się dowie o protezach, ale to Nick zdecyduje się kiedy.
Wracając. Lis wciąż nie otwierał powiek. Judy usiadła na łóżku. Pochyliła się nad jego twarzą, a dłońmi złapała go za policzki.
Judy : "Nie bój się Nick. Na pewno wszystko się udało. Otwórz oczy." powiedziała dając mu całusa.
Nick odwzajemnił uczucie i się przełamał. Zaczął powoli je otwierać. Uderzyło go od razu jasne światło, blednące z czasem, aż wszystko zaczęło nabierać kształtów i kolorów. Tu był mały szkopuł.
Nick : "Od kiedy masz czerwone oczy ? I kiedy przefarbowałaś futerko na... zielone ?" zapytał ze łzami szczęścia w oczach i zdziwieniem w głosie.
Jego wzrok jeszcze nie był ostry. Judy również była szczęśliwa. Musiała się teraz przyzwyczaić do jego zielonych, kręcących się tęczówek.
Judy : "Pani doktor. Jego oczy się kręcą ?" zapytała zdziwiona.
Alicja : "Spokojnie już odpowiadam na wasze pytania. Nick. Protezy są w większości elektroniczne. Będziemy musieli je skalibrować. Tamte wyświetlające się kolory, które widziałeś kilka dni temu, nie były bez powodu. Wysyłaliśmy twoim nerwem wzrokowym rożne natężenia i napięcia prądu. Potem z implantów które już macie odczytywaliśmy jaki kolor był odbierany. Dzięki temu teraz widzisz. Judy. Tęczówka się kręci ponieważ w źrenicy umieszczona jest soczewka. Działa jak naturalna. Prawie. Nasza nie potrafi zmieniać kształtu ale działa na podobnej zasadzie jak te w aparacie. Ma za zadanie skupić wzrok na danym obiekcie."
Oboje się czegoś nauczyli, lecz ciągle pozostawało dużo pytań. Nick zaczął poruszać oczami. Trochę wolno mu to szło. Oboje spojrzeli na panią doktor.
Alicja : "Dobra, dobra. Już kontynuuje." odparła z lekkim uśmiechem, którym zaraziła parę.
Alicja : "Musieliśmy wyciąć część tkanki naturalnego oczodołu, aby wszczepić sztuczny oczodół. Z zewnątrz jest pokryty srebrem. W środku wyłożony jest śliskim materiałem dla zmniejszenia tarcia. Podłączyliśmy go do nerwu wzrokowego. W sztucznym oczodole są cztery miniaturowe taśmy, dwie po bokach i jedna na górze oraz jedna na dole, odpowiedzialne za poruszanie okiem w pełnym zakresie. Oko jest z wytrzymałych włókien węglowych, splecionych tak, aby były prawie przeźroczyste przy zachowaniu wytrzymałości. Na całej powierzchni w materiale są mikro przekaźniki dotykowe komunikujące się z wewnętrzną stroną oczodołu i przekazujące dalej sygnały z kamery. A, kamera. Tu zaczynają się rzeczy o które prosiłeś. W oku jest kilka mikro kamer. Do widzenia normalnego. Do widzenia w ciemności czyli noktowizyjna. I jedna termowizyjna. Są też soczewki powiększające widok. Zobaczysz coś z odległego o kilometr jakby było przed tobą. Jest też tam mikro projektor wyświetlający tylko tobie wszelkie informacje o tym co widzisz. Teraz najlepsze. Pomyśl o skrócie OBLZ*. Tylko się nie przestraszcie."
Nick spojrzał na panią doktor, próbując zrozumieć, o co chodzi jej ze skrótem. Zrobił to jednak. Pomyślał ten skrót. Tego się nie spodziewali. Jego lewe oko wysunęło się i spadło na jego klatkę piersiową. Oczodół zasłoniła dodatkowa biała przesłona. Wyglądał jak opętany. Para to zobaczyła i zbladła z przerażenia. Jeszcze bardziej zdziwiło ich to co się stało sekundę później. Oko rozłożył nagle cztery nóżki i stanęło na nich.
(* - OczoBot Lewy Zwiad)
Lisa jednak bardziej zdziwił fakt, że widział dwa różne światy, przeplatające się na zmianę w jego głowie. Prawe oko pokazywało normalny widok, lewe pokazywało mu obraz z tej wysokości gdzie był bot.
Alicja : "Trochę straszne, ale funkcjonalne dla ciebie i waszego oddziału. To jest oczobot, a właściwie to masz dwa takie. Drugie oko też nim jest. Możesz nimi sterować myślą. Zasięg połączenia to sto metrów, a wewnętrzne baterie starczą na pół godziny działania poza oczodołem, które są stacją ładującą dla nich. Początkowe funkcje jak widzenie i wypuszczanie botów mogliśmy wgrać do twojego procesora, który zamieniliśmy na mocniejszy. Dodaliśmy też więcej czujników na potrzeby innych funkcji. Teraz zostaje tylko nauka, kontrolowania ich. Jak się nauczysz to będziesz mógł zmieniać tryb widzenia, przybliżać i oddalać, a nawet kontrolować dwa boty naraz. Korzyści są bezgraniczne."
Judy i Nick byli pod wrażeniem. Nie wiedzieli że Instytut potrafi stworzyć tak zaawansowane technologicznie wynalazki.
Nick : "No dobra, ale chciałbym swoje oko z powrotem." rzekł obracając sytuację w żart za co dostał kuksańca w ramię od Judy.
Alicja : "Weź go na rękę i podstaw pod oczodół. Wtedy pomyśl skrót : OBLP*." (* - OczoBot Lewy Powrót).
Jak powiedziała tak zrobił. Otworzył powieki szeroko. Przesłona odsłoniła wejście, a bot schował dwie nóżki i tylnymi się wepchnął do oczodołu. Wszedł przodem więc musiał się obrócić. Zatrzymał się w pozycji na wprost. Judy zobaczyła, a Nick poczuł jak jego prawe oko też się tak ustawia. Gdy to zrobiły, Nick odzyskał kontrolę nad ich ruchem.
Alicja : "Taki system. Jak bot wraca to następuje kalibracja wzroku. Szczerze mówiąc to nie musisz mu aż tak pomagać. Na końcach jego nóżek zastosowaliśmy ten sam materiał, z którego zrobiony jest kostium Wdowy. W skrócie, boty potrafią chodzić po wszystkim. Wystarczy myśl o powrocie, a on wespnie się po tobie i wejdzie. Nawet w biegu. Tylko go złap. A, zapomniałabym. Umieją zmieniać kolor, dzięki projektorom wyświetlającym obraz wewnątrz. Domyślnie wyświetlany jest biały, ale to też można kontrolować. To... chyba wszystko. Zostawię was na chwilę, a potem Nick zaczniemy naukę." powiedziała po czym wyszła z sali.
Para popatrzyła na siebie, próbując przyzwyczaić się do tego co właśnie widzieli. Nie trwało to długo. Przytulili się ponownie i wymienili pocałunkiem. Usiedli na skraju łóżka.
Nick : "Jak tam ci idzie u psychologa ?" zapytał.
Judy : "Wiesz. Mówiłam ci. Coraz lepiej. Prawie wyrzucili mi z głowy ten muzyczny rozkaz Todd'a ale..." zaczęła energicznie, ale ucięła nagle, odwracając głowę.
Nick : "O co chodzi słońce ?" powiedział łapiąc ją za podbródek i zwracając jej głowę w swoją stronę.
Judy : "Wszyscy mi to mówią, sama nawet to widzę, że mam jeszcze problem. Psycholog powiedział, że moim kolejnym krokiem będzie konfrontacja z nim w więzieniu. Będę musiała się z nim spotykać trzy razy w tygodniu, ale ja się go wciąż boję. Boję się, że mimo całej ochrony i tak dalej to coś mi zrobi." powiedziała wtulając się w jego prawe ramię.
Nick : "Hej. Wszystko będzie dobrze. Siedzi przecież w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Na dodatek w skrzydle dla umysłowo chorych. Tam wszystko jest tak pilnowane, że nawet oni sami nie mogą zrobić sobie krzywdy. Poza tym nie puszczę cię tam samej." odparł czym sprawił, że spojrzała na niego.
Nick : "Będę miał na niego oko." powiedział żartobliwie, wskazującym palcem na to prawe.
Nick : "Na ciebie też, ale to drugie." dorzucił, ale tym razem, kierując palec na swoją lewą dłoń, którą miał blisko jej twarzy.
Judy spojrzała gdzie wskazywał.
Judy : "To mił... KURWA !" wrzasnęła widząc bota na jego ręce, patrzącego na nią.
Judy zdzieliła go porządnie z liścia. Nick upuścił bota na podłogę.
Judy : "Powaliło cię ?! Chciałeś abym tu zeszła na zawał." odparła wściekła i naburmuszona, schodząc z łóżka.
Nick wezwał bota z powrotem do siebie. Robocik wspiął się po łóżku, potem po nim i wrócił na swoje prawowite miejsce. Nick wtedy rzucił się za nią, zanosząc się śmiechem. Przepraszał ją jak mógł, ale przegiął. Obrażona wróciła do domu, zostawiając Nick'a. Chwilę się jeszcze pośmiał, ale później było mu bardzo głupio. Zmotywował się, aby opanować zainstalowane nowinki techniczne i jak najszybciej wrócić do domu, aby ją przeprosić za swoje zachowanie.
Poleciał się ogarnąć i ubrać. Potem odnalazł Alicję. Trzy dni zajęło mu opanowanie nowych elektronicznych cudeniek, które zastępowały mu oczy. Na wyjście, pani doktor powiedziała mu najważniejsze rzeczy o sprzęcie. Wszystko jest wodoodporne oraz dała mu specjalne leki na przeciwdziałanie odrzucenia implantów. Musiał je brać dwa razy w tygodniu. Umiał już poruszać oczami z normalną prędkością, kontrolować tryby widzenia i robota oraz przyjmować tylko jeden wybrany widok, z jednego oka.
Było samo południe, gdy Nick opuścił mury Instytutu. Cieszył się widokiem słońca, zielonych drzew i błękitem wody. Nie umiał opanować radości ponownie widząc świat w normalnych kolorach, a nie jak na początku. Mógł wezwać taryfę, ale chciał się napawać widokami. Postanowił się przejść, mimo dystansu kilkunastu kilometrów. Widok miasta i innych ssaków, nigdy go tak nie fascynował jak teraz. Barwy i kolory były zachwycające.
Idąc ulicami co róż wyświetlały mu się ekrany informujące o wszystkim. Co to za auto, roślina, ssak, materiał itd. Westchnął z uśmiechem. To był system PIPI czyli Personalny Interfejs Pokazujący Informacje. Nick skupił się, aby usunąć te wyskakujące okienka i szedł z uśmiechem od ucha do ucha.
Więzienie Stanowe
Kilkanaście kilometrów od Zwierzogrodu
Godz. 15:00
Judy wybrała się autem Nick'a do miejsca w którym nie chciała być. Psychologowie i komendant uparli się jednak, że to najlepsze dla niej. Zatrzymała się na parkingu. Wyszła z auta z mieszanymi uczuciami. Wiedziała, że Todd nic jej nie zrobi, ale coś w jej głowie mówiło, wręcz krzyczało, żeby uciekać. Rozejrzała się dookoła. Wszędzie pola i ten ogromny gmach. A dokładniej kilka większych budynków połączonych ze sobą. Cały teren otoczony był trzema liniami metalowej siatki z drutem kolczastym na szczycie każdej z nich. Wieżyczki strażnicze z wielkimi lampami stały co kilkadziesiąt metrów.
Podeszła do dyżurki przed wielką metalową bramą. Z niedużej betonowej kanciapy wyszedł uzbrojony strażnik. Judy wręczyła mu karteczkę, na której napisane było zalecenie psychologa i zezwolenie Bogo. Wytłumaczyła strażnikowi wszelkie niejasności. Ten wziął złapał za radio przyczepione na piersi. Przekazał informację o niej i wskazał na drzwi koło bramy. Poszła we wskazanym kierunku i zatrzymała się przed drzwiami. Usłyszała piknięcie, a drzwi się otworzyły.
Szła właśnie między płotami z siatki przez więzienny dziedziniec. Różnej maści margines społeczny, spoglądał na nią spode łba. Wykrzykiwali w jej stronę przeróżne groźby, obelgi, a niektórzy pokusili się o niemoralne uwagi. Judy nie pokazywała tego, ale bała się ich. Gromiła ich spojrzeniem, chcąc im pokazać, że ją to nie rusza i żeby podbudować samą siebie.
Weszła do jednego z bloków więzienia. Została przejęta przez kolejnego strażnika. Szła za nim korytarzem, mijając celę za celą. Jeden z więźniów był transportowany tym samym korytarzem. Widząc policjantkę, zaczął się rzucać. Judy się odsunęła. Rzucający się gepard został potraktowany pałką i zawleczony korytarzem. Judy zobaczyła na jego szyi obrożę. Obudziły się w niej te niemiłe wspomnienia. Poczuła to pamiętne uczucie na szyi i nie tylko.
Inny więzień złapał ją za szyję zza krat i zaczął dusić. Szybka reakcja strażnika uwolniła Judy. Pawian będący za kratami, poczuł to samo co Judy, gdy jego obroża poraziła go prądem. Puścił ją, a ta upadła na kolana. Złapała oddech i szybko odsunęła się od niebezpiecznej strony korytarza. Serce biło jej jak szalone kiedy rozmasowywała szyję. Cały blok rozgorzał dzikimi wiwatami i skandami dla współwięźnia. Strażnik upewnił się czy wszystko w porządku i upomniał ją o pewnych niepisanych zasadach, panujących na tym obiekcie. Przytaknęła mu i poszli dalej.
Dotarli do łącznika spinającego korytarzami bloki więzienia. Było osiem odnóg. Tyle samo ile bloków. Oni mieli się udać jednym z nich. Było ono bardziej strzeżone niż inne. W korytarzu między łącznikiem a blokiem H były trzy przystanki kontrolne. Zrobiono jej rewizję i poproszono o zostawienie niebezpiecznych elementów i obiektów. Pasek od spodni, klucze i ogólnie cała torebka, którą ze sobą wzięła, trafiły do plastikowej kuwety. Dopiero wtedy mogła wejść. Gdy tylko przekroczyła próg, do jej uszu dobiegły wszystkie te maniakalne śmiechy, uderzenia od metalowe drzwi cel i wiele innych odgłosów, które nie wiadomo co, lub kto wydawał.
Strażnik podprowadził ją do jednych drzwi. Spojrzał przez odsuwaną zasuwkę.
Strażnik : "Jumper. Podejdź tyłem do drzwi." powiedział stanowczym tonem.
Otworzył klapę po środku drzwi i jedną na dole. Wyjął poczwórne kajdanki. Todd wystawił ręce, które zostały skute zupełnie jak nogi. Połączone ze sobą ograniczały ruchy. Kolejne nieprzyjemne uczucie obudziło się w Judy. W takich samych ona musiała spać, tylko że w bardziej krępującej ruchy wersji. Obejrzała się dookoła. Cały korytarz naszpikowany był kamerami. Strażnik w tym czasie otworzył drzwi co zwróciło jej uwagę.
Gdy tylko Todd wyszedł, wzdrygnęła się na jego widok. Ten tylko uśmiechnął się, widząc ją. Poszli potem do innego pomieszczenia. Stał w nim stół i kilka krzeseł przy nim. Todd został przykuty do dwóch metalowych kółek. Jedno było na stole, drugie w podłodze przy krześle na którym został posadzony. Nie mógł się ruszyć. Judy siadła na przeciwległym końcu, a strażnik ich opuścił. W pokoju również była kamera. Judy spojrzała na nią podczas, gdy Todd wlepiał wzrok w metalowy, przykręcony do podłogi, stół.
Był lekko zapuszczony. Nie brudny, ale widać było, że więźniowie nie dostają za częstej możliwości obcowania z fryzjerem. Bynajmniej tego bloku. Usłyszała nagle jego śmiech.
Todd : "Siąfnie tfiebje do mnje. So nie Juti ?" zapytał, patrząc na nią i nie przerywając śmiechu.
Judy : "Co powiedziałeś? Kompletnie cię nie zrozumiałam." zapytała.
Todd powtórzył z lekkim poirytowaniem, ale na nic. Jego przednie siekacze były długie. Za długie i mu wystawały z buzi na brodę, a nawet trochę za nią, utrudniając mu mówienie. Dostawał tylko papkę jako jedzenie. Ze względów bezpieczeństwa, ale nie pozwalało to na naturalne ścieranie się ich, aby nie było tak jak u niego teraz. Powtórzył jeszcze raz. Dopiero teraz Judy zrozumiała co mówił
Judy : "Ani trochę." powiedziała niepewnie.
Stresowała się tymi spotkaniami. To pierwsze było najgorsze. Czuła, że jej ręce pocą jak szalone. Kilka kropel spływało po jej czole. Jeszcze więcej płynęło po plecach. Nie uciekło to uwadze więźnia.
Todd : "Pofisz sie mnje ?" zapytał świdrując ją wzrokiem.
Króliczka siedziała jak na szpilkach. Chciała jak najszybciej opuścić to miejsce, ale musiała z nim wytrzymać całe piętnaście minut. Minęły dopiero może ze trzy. Patrzyła na niego oczekując jakiegoś jego ruchu, byle żeby go zabrali szybciej.
Todd : "Bu." rzekł nagle, podnosząc się na tyle, na ile pozwoliły kajdanki.
Judy poleciała na krześle do tyłu. Walnęła głową o podłogę i panicznie wycofała się pod ścianę. Drgawki ze strachu, opanowały jej ciało. Przez całą tą sytuację, słychać było tylko jego złowieszczy rechot. Judy nie wytrzymała. Wstała i zaczęła walić w drzwi, aż się otworzyły. Przebiegła obok strażnika, powstrzymując łzy. Zabrała rzeczy z punktu kontrolnego i czym prędzej pobiegła do auta. Wsiadła i już miała odpalić silnik, ale... emocje ją przygniotły. Położyła się na przedniej kanapie.
Wpadła w szloch. Złamał i zniszczył ją doszczętnie. Stała się marionetką w rękach szalonego lalkarza. Może zrobić z nią co chce, a ona nie może się postawić. Zazwyczaj starała się być koszmarem przestępców podczas gdy sama była nękana przez swojego demona. Demona, który zrobił zwykłe "Bu", a ona już leżała zapłakana na ziemi. Długo nie mogła się pozbierać po tym dniu. W końcu, nieco się uspokoiła i wróciła do domu.
Spotkała w nim Nick'a. Nie chciała go zamartwiać i okazywać swoich słabości. Siedział w salonie wpatrzony w telewizję. Podziwiał szklany ekran jak wybitne dzieło malarskie. Poprawiło to jej lekko humor. Widok jej lisia-pysia, uradowanego faktem, że widzi. Podeszła do niego dając mu całusa w policzek co go wyciągnęło z transu. Złapał ją i wciągnął na kanapę, usadawiając ją na swoich kolanach. Wtulił się w nią, a ona w niego.
Judy : "Wróciłam od... Todd'a" wypowiedziała jego imię z nutką nienawiści.
Nick : "I jak było ? Chyba nic ci nie zrobił bo jak tak to..." mówił oglądając ją z każdej strony, ale mu przerwała.
Judy : "Jestem cała. Było... nerwowo. Byliśmy teraz po przeciwnych stronach barykady, ale było dobrze." mówiła unikając kontaktu wzrokowego.
Nick : "To... dobrze. Głodna albo chcesz coś do picia ?"
Judy : "W sumie to bym coś zjadła." odpowiedziała łapiąc się za brzuch co było sygnałem dla lisa.
Trzymając ją na rękach, zaniósł do stołu. Posadził na krześle, a sam zabrał się za pichcenie. Wciąż pamiętał przepis na zupę którą jedli, gdy poprosił ją o chodzenie. Zjedli ze smakiem wspominając tamtą chwilę. Tamtą kolację. Po skończonym posiłku Nick wyciągnął ją na spacer. Cieszyć się światem, swoim wzrokiem oraz jej obecnością.
Mijały kolejne dni. Judy była na kolejnych trzech sesjach u Todd'a. Chciała to zwalczać, ale zawsze kończyło się tak samo. Ledwo drgnął, a ona już obawiała się kary z jego strony. Tak samo stroniła od mówienia czegokolwiek, aby mu nie podpaść. Mierzwiło ją to, że bezbronny ssak tak ją zmanipulował. Słowo kara latało jej po głowie, gdy go widziała. Chciała zwalczyć strach, nie mogła. Psycholog mówił jej, że musi z nim rozmawiać. Nie odpowiadało jej to.
Z każdą wizytą, gniew w niej narastał. Odraza do tego ssaka sięgała zenitu. Nawet kilka godzin po odwiedzinach, słyszała jego śmiech. Raz tak chciała się go pozbyć, że nie skupiła się na drodze, zjeżdżając na pobocze. Gdyby nie jego nierówność, która ocuciła ją, wjechała by do przydrożnego rowu. Wtedy Judy zrozumiała jedną rzecz. Rozmowy i obcowanie z nim nie pomogą, ale coś innego już tak.
Wróciła do domu. Szła tak bardzo zamyślona nad swoim postanowieniem, że wpadła na czekającego na nią lisa. Nick'a zdziwiło jej zachowanie. Od jakiegoś czasu bywała nieobecna, a teraz jeszcze nieświadomie okazywała wściekłość. Zaciśnięte pięści i coraz bardziej opryskliwe odzywki, nawet w jego kierunku. Gryzło ją coś. Lis miał już pewność.
Nick : "Judy. Musimy pogadać." powiedział zapraszając do kuchni, gdzie zrobił jej i sobie po herbacie z melisy na uspokojenie.
Judy : "Czego ?" burknęła.
Nick : "Opowiedz mi o tych wizytach u Todd'a. Dokładniej." powiedział podkreślając ostatnie słowo.
Judy : "Jest dobrze. A co ma znaczyć dokładniej?" zapytała opryskliwie.
Nick westchnął.
Nick : "Słuchaj. Wiem, że nie jest tak różowo jak mi to mówisz. Opowiadasz mi prawdę dopiero w nocy." rzekł łagodnym tonem.
Judy : "Słucham? Jak to w nocy?" odpowiedziała krztusząc się łykiem herbaty, która swoją drogą nie pomagała na jej obecny temperament.
Nick : "Gadasz przez sen. Zauważyłem to jakiś czas temu. Gdy twój dzień obfitował w emocje bądź coś ważnego ciebie dotyczyło i tak dalej, to gadasz o tym przez sen. Ostatnio tylko miewasz jakieś koszmary i bez przerwy mówisz słowa takie jak : Todd, kara, boję, słaba, złość i tym podobne. Teraz mi opowiesz jak jest naprawdę, czy mam przynieś twoją marchewę i puścić nagranie z tobą w roli głównej ?" spojrzał na nią wymownie.
Judy nie mogła się sprzeczać z taką argumentacją. Chciała, ale nie mogła. Lis miał za mocne dowody. Dalsze brnięcie w zaparte i wypieranie się nic by nie dało. Wzięła głęboki wdech i zwierzyła mu się z każdej wizyty.
Judy : "Jeszcze ten jego uśmiech. Zadowolony z mojej słabości i uzależnienia od jego woli. Najlepiej to bym sama mu wymierzyła karę. Bolesną. Niech cierpi z bólu i żeby mu się odechciało żyć." wkurzyła się, by na koniec walnąć pięściami w stół.
Kubki się zatrzęsły, a herbata się wzburzyła. Po tym pokazie sił, załamała się. Nick podszedł do niej i zamknął w pełnym wsparcia uścisku. Gdy tylko poczuła jego futerko, od razu je głowa znalazła sobie miejsce koło jego szyi, mocząc spływającymi łzami jego bark.
Nick : "A więc mam rozumieć, że planujesz zemstę ?" zapytał, sprawdzając czy jest tego pewna.
Delikatnie pokiwała głową, co poczuł na skórze. Następna wypowiedź ją zaskoczyła.
Nick : "Masz już plan ?" zapytał poluźniając uścisk i odsuwając ją od siebie aby spojrzeć jej w twarz.
Patrzyła na niego ze zdziwieniem, jakby nie rozumiała jego słów. Zamrugała kilka razy.
Nick : "Pomyliłem się. Czy my mamy plan ?" zapytał ponownie.
W jej oczach, pojawiły się iskierki radości. Uśmiechnęła się złowieszczo.
Judy : "Tak! Mam jeden taki plan. Powiedzmy, że pomożemy mu przemówić swobodnie. Umiesz podpisać się jak Bogo ?" spojrzała na niego z uniesioną brwią.
Nick : "Czy ty mi coś zarzucasz ?" zapytał ze swoim uśmieszkiem.
Judy : "Umiesz czy nie ?"
Nick : "No powiedzmy, że może potrafię. I może to zupełnie wygląda jak oryginał. Możliwe też, że tak wiernie zrobiony, że nikt jeszcze się nie połapał." mówił wymijająco, ale sugestywnie.
Judy : "Daj kartkę i długopis. Napiszę ci coś, a ty podpisz. Ja lecę do garażu, a potem jeszcze zajdziemy na komisariat." powiedziała.
Dostała zamówienie, napisała tekst i poleciała na zewnątrz do garażu, zostawiając lisa z podpisaniem kartki.
Wróciła po kilku minutach, niosąc swoje znalezisko.
Nick : "Ale wiesz, że nas nie wpuszczą na komisariat. Mamy wolne." mówił szlifując podpis Bogo.
Judy : "Od tego mam ciebie mój ty złotousty. Coś wymyślisz." rzekła, obracając mu głowę do pocałunku.
Nick : "Tym chcesz się bawić z Todd'em ? Ostro." odparł , zauważając przedmiot przyniesiony przez króliczkę.
Judy : "Cierpiałam tyle przez te jego obrożę, że sobie tego nie wyobrażasz. Ten ciągły przeszywający ból. Mięśnie się kurczą, wyginają cię w dziwny kształt, a prąd wciąż płynie. To co sprawia, że się ruszasz, wtedy chciało rozerwać moje ciało. Agonia i cierpienie stały się dla mnie siostrą oraz bratem. Widziałam się z nimi częściej niż z własnym odbiciem w lustrze. ON. TEŻ. MA. TAK. CIERPIEĆ." podkreślała koniec stukając palcem wskazującym o blat.
Nick : "W sumie, to co ja się dziwię. Pomyślałbym podobnie."
Judy : "Następna wizyta za dwa dni. Musimy się przygotować. Porządnie."
Dwa dni później
Więzienie stanowe
Godz. 14:00
Judy i Nick stali przed dyżurką. Mieli na sobie mundury. Broń również wzięli, aby ich plan wypalił. Judy niosła ze sobą duży worek na dowody, który mieścił jej znalezisko z garażu. Musieli najpierw zająć się strażnikiem.
Strażnik : "Nie może pani tego wnieść. To jest niezgodne z procedurami." rzekł stanowczo dzik.
Judy podała mu dokument, który stworzyli. Strażnik zaczął głośno go czytać.
Prośba o zezwolenie
Więzień Todd Jumper, który u was rezyduje jest ważnym świadkiem w sprawie. Proszę o zezwolenie na wniesienie, niebezpiecznego narzędzia w celu przesłuchania w/w więźnia. Rozumiem, iż jest to niezgodne z procedurami panującymi w waszym obiekcie, lecz jest niezwykle ważne dla naszej sprawy. Jest to niebezpieczne, dlatego wysyłam do was moich najlepszych oficerów z nowego, specjalnego oddziału zajmującego się na co dzień takimi niebezpiecznymi osobnikami. Jeśli cokolwiek poszłoby nie tak, proszę mi wierzyć, że oni sobie z tym poradzą.
Podpisano
Komendant Bogo
Komisariat pierwszy w Sawannie.
Strażnik początkowo nie pałał chęcią do pozwolenia im na wniesienie "dowodu". Po chwili namysłu zdecydował się im go udzielić. Podziękowali i już mieli ruszać.
Judy : "A zapomniałabym. Gdybyś usłyszał jakieś krzyki, to mój partner je wydaje." powiedziała wskazując na lisa.
Strażnik zlustrował ich zdziwionym spojrzeniem i uniesioną brwią. Przyszła kolej na możliwości aktorskie Nick'a.
Nick : "Właśnie, przepraszam za to na przyszłość. Mam rzadką chorobę genetyczną. Syndrom Piberiusa. Objawia się niekontrolowaną potrzebą wrzeszczenia. Nie panuje nad tym, ale trzeba jakoś żyć." powiedział po czym wydarł się na cały głos.
Wrzeszczał kilkanaście sekund i przestał. Strażnik spojrzał na niego współczującym wzrokiem i pokiwał głową na znak zrozumienia.
Nick : "Teraz to było spokojnie. Czasem mam taki atak, że krzyczę przez kilka minut. Genetyka najwyraźniej mnie nie lubi, ale mi to obojętne." powiedział machając ręką i idąc do Judy.
Todd już czekał na nich w sali. Na twarzy malował mu się szaleńczy uśmiech, ale szybko znikł widząc Nick'a. Judy postanowiła skupić uwagę Todd'a na sobie. Nick w tym czasie dyskretnie wziął krzesło i podstawił pod róg pomieszczenia. Wspiął się na nie i lekko obluzował kabel dochodzący do kamery. Czerwona lampka sygnalizująca jej pracę, zgasła. Lis odstawił krzesło na swoje miejsce. Nikt niczego nie widział.
Po paru sekundach, w drzwiach stanął strażnik. Sprawdził kamerę i stwierdził, że brak obrazu w jego dyżurce to pewnie jakaś awaria. Nick tylko machnął ręką, mówiąc, że nie przeszkadza im to. Strażnik ich zostawił i wrócił do siebie. Przyszedł czas na ostatni krok ich planu. Judy położyła z impetem plastikowy, przeźroczysty worek na dowody, a w nim była szlifierka kątowa.
Todd : "Psysłaś mne uwolnyc." mówił niewyraźnie co bawiło Nick'a tak samo jak jego wielkie zębiska.
Judy : "Todd. Todd. Todd." mówiła machając mu paluszkiem.
Judy : "Powinieneś wiedzieć dlaczego tu przychodzę. Psycholog, taki prawdziwy, a nie taki jak ty, co dyplom dostał przez internet, kazał mi cię odwiedzać i z tobą gadać, aby pozbyć się strachu do ciebie. Jak sam widziałeś, to nie działa. Zamknąłeś mój umysł w klatce jak kanarka. Teraz ten kanarek jest zależny od ciebie. Powiem ci coś jednak. Ten ptaszek znalazł sposób na uwolnienie się." powiedziała, podczas gdy Nick znalazł się za nim.
Todd próbował ich rozgryźć. Nick złapał go jedną ręką za górę głowy, a drugą za żuchwę. Todd się wyrywał, ale nie mógł ich strzepnąć. Judy w tym czasie wyjęła urządzenie. Znalazła kontakt i je podłączyła. Nacisnęła na sekundę guziczek, a tarcza piły szybko zawirowała.
Judy : "Moglibyśmy cię zabić. To jednak nie sprawiłoby nam frajdy. Nie takiej samej jaką ty miałeś rażąc mnie prądem. A po drugie. Nie jesteśmy takimi potworami jak ty. Mamy pomagać, a teraz pomożemy tobie." mówiła zbliżając się do niego.
Weszła na stół, a Nick odchylił mu głowę do tyłu i otworzył siłą usta. Todd zrozumiał co się dzieje. Zaczął wrzeszczeć co rozbawiło Judy.
Judy : "Nikt ci nie pomoże, tak jak my. Dzięki nam będziesz miał dentystę z głowy. Niestety nie damy rady tego odciąć na raz." powiedziała, po czym rozpędziła tarczę piły.
Jego siekacze wisiały teraz w powietrzu. Idealnie do cięcia. Judy postanowiła ciąć po kawałku. Zaczęła niewiele przed końcem. Todd wydzierał się w niebo głosy. Chciał się jakoś uwolnić, ale żelazny chwyt Nick'a trzymał jego głowę w jednym miejscu. Nie mógł nią poruszyć nawet o milimetr. Wrzaski agonii mieszały się ze śmiechem pary. Cieszył ich widok cierpiącego Todd'a. Odcięła pierwszy kawałek, dając mu pięć sekund przerwy.
Cięła dalej, a Todd zdzierał sobie struny głosowe. Ucięła tak kolejne dwa kawałki. W powietrzu unosił się ostry zapach palonych zębów i tego, z czego zrobiona była tarcza. Todd z bólu prawie mdlał, a został ostatni kawałek. Judy chciała zemsty, ale teraz musiała być nieco ostrożniejsza bo cięcie szło nad jego rozwartą buzią. Złapał za wystające resztki zębów i zaczęła ostatnie cięcie. Kolejna porcja wrzasków i szlochu Todd'a była dla nich jak symfonia operowa.
Gdy kończyła cięcie, stało się coś przez co śmiali się do rozpuku. Todd wycieńczony katuszami, którymi go poddała, nie wytrzymał i się posikał. Ciemny więzienny uniform od pasa w dół, potwierdzał to. Nick puścił jego łeb. Teraz wszystkie jego zęby się chowały w buzi. Króliczka odłączyła sprzęt i schowała z powrotem do worka. Nick na powrót wpiął kabel do kamery, a potem zapukał w drzwi. Strażnik im otworzył. Spokojnie, ale szybko opuścili mury więzienia i ruszyli do domu. Jechali pośród pól i łąk, rozmawiając o akcji, którą odprawili.
Nick : "A nie boisz się konsekwencji?" zapytał jej, spoglądając na nią szybciutko.
Judy : "Nie, ani trochę." odpowiedziała leżąc na kanapie, na plecach.
Nick : "Ja również." odparł z uśmiechem.
Judy : "Nie obchodzi mnie to. Może sobie nawet nas oskarżyć, ale wątpię, że to zrobi. Nie trzeba być psychologiem, aby to zobaczyć. On sam ujrzał mój gniew. Nasz gniew. Widział, że ryzykowaliśmy wszystkim, aby to zrobić. Zrozumiał, że nie cofniemy się przed niczym. Każdy kto wystąpi przeciwko prawu, czytaj nam, pożałuje tego." powiedziała rozluźniona.
Oboje dopiero teraz poczuli ulgę i ukojenie w sercu, a w szczególności Judy. Mogła teraz spać spokojnie.
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Naukowo i ostro. To kogo zapisać do pani dentystki Hopps. Hmm ? Tylko spokojnie. Dla każdego znajdzie się zapis. :D
Przypominam też o kilku rzeczach :
1. Konkurs z rozdziału : "Akcja, wybuchy i... poranna rutyna"
2. Facebook'owa strona : https://web.facebook.com/Kilokero11/
3.Komentujcie bym miał jakiś feedback o tym co uważacie że okej a co nie za bardzo.
4.Nie zapomnijcie wytknąć wszelkie błędy typu : literówki, ortografy czy interpunkcję lub nieścisłości (to tyczy się również innych rozdziałów) Będę je systematycznie naprawiał.
Bye bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top