Ważny wyjazd i (nie)znany rajdowiec

/\ Brak pomysłu na obrazek więc macie dobrą muzę /\


Dzień po "Dniu Wypłaty"

Dzień zaczął się typowo od dzwoniącego budzika który oznajmiał, że jest godzina siódma. Nick leżał rozwalony w poprzek łóżka. Gdy wyjący budzik zaczął drażnić jego uszy, zaczął po omacku szukać ręką źródła odgłosu. W końcu wymacał guzik budzika i go nacisnął. Dźwiękowe katusze skończone ale nie zmieniało to faktu iż tak czy siak musi wstać.

Otwierając oczy, szukał po łóżku, miłości swojego życia. Nigdzie jej nie było co go bardzo zdziwiło. Wstał z łóżka i zabrał się za ubieranie w mundur. Gdy skończył, udał się na dół, do kuchni w nadziei, że jego dziewczyna właśnie tam się kręci. Kolejny zawód gdyż jej tam nie odnalazł. Jego uwagę przykuła zaś mała karteczka leżąca na stole.

Wziął ją i otworzył.

-------------------------

Cześć lisiu-pysiu

Wybacz, że nic nie powiedziałam o moim nagłym zniknięciu ale tak słodko spałeś. Dostałam telefon od rodziców, że mają sprawę niecierpiącą zwłoki i muszę być przy nich. Takie zdarzenie losowe i nic na to nie poradzę

Twoje słoneczko :)

-------------------------

Wiadomość uspokoiła lisa. Już się bał nie wiadomo czego ale rozumiał, że tak to w życiu bywa. Czasem potrzebujemy bliskich aby poczuć się całym, poradzić sobie z czymś wspólnie czego nie udźwigniemy sami. Takie rozmyślania krążyły po jego głowie. Dlaczego takie ? Zazwyczaj takie nagłe zwoływanie spowodowane jest czyjąś śmiercią, a u Judy to jeden członek rodziny od dłuższego czasu, wywija się śmierci.

Przypomniał sobie wtedy jak mu Judy opowiadała o swoim dziadku. Skubaniec miał 101 lat i ani myślał aby wybierać się na tamten świat. Podobno pewnego dnia, gonił jakiś młodzików aż do centrum Szarakówka.  Może i miał reumatyzm ale jak musiał to wracał do wieku pełnego sił młodzieniaszka. Lis nie znał go ale i tak mu było żal. Z opowiadań Judy, miał go wspaniałego królika oprócz kilku historii ale odgonił je z myśli. 

Jak to się mówi, nie powinno się źle mówić o zmarłym, ani myśleć. Gdy już przetrawił wszystko związane z listem, zabrał się za śniadanie i wyruszył do pracy. Mijając park zobaczył bawiące się w nim dzieci a jego uwagę szczególnie przykuła dwójka z nich. Grały w piłkę nożną. On był od niej lepszy ale ona dotrzymywał mu kroku. Czasem zabrała piłka i kontrolowała grę.

Postanowił się zatrzymać. Jako, że miał jeszcze czas, postanowił wyjść i pogadać. Szedł parkową ścieżką a gdy zwęszył okazję, wyrwał się szybko do przodu. Przebiegł między dwójką, zabierając nogą piłkę która leciała do jednego z nich. Nie umknęło to uwadze dzieciaków i ich opiekunów.

Kevin : "Hej ! To jest nasza... Cześć Nick !" krzyknął, najpierw ze złości a potem z radości.

Laura : "Witaj !" dorzuciła po bracie.

Nick : "Co tam dzieciaki ?" zapytał z uśmiechem, podbijając piłkę na nodze.

W tym czasie podbiegli opiekunowie którzy słyszeli całą rozmowę.

Emily : "Kevin. Jak ty mówisz ? Nie po imieniu." skwitowała zachowanie młodego który nic sobie z tego nie zrobił.

Nick : "Spokojnie. My się znamy i jesteśmy przyjaciółmi. Mają moje zezwolenie na mówienie mi po imieniu." powiedział uśmiechając się tym razem do kobiety.

Ted : "Jak pan tak mówi. Co pana sprowadza do parku ?" zapytał z ciekawości.

Nick : "Mam jeszcze trochę czasu do pracy i chciałem zapytać dzieciaków jak się mają."

Emily : "Grzeczne aniołki. No może Kevin czasem rozrabia a Laura mu pomaga ale..."

Kevin : "Ja jestem niewinny." przerwał jej podnosząc ręce do góry.

Laura : "Także nie mam sobie nic do zarzucenia." dopowiedziała.

Oboje się spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Nick tylko poczochrał im głowy i rzekł.

Nick : "Starajcie się nie robić tego za często i nie róbcie nic złego bo będę wiedział. Obserwuje was." rzekł z uśmiechem, wykonując gest palcami, najpierw wskazując na swoje oczy a potem na nich.

Wszyscy się zaśmiali a dzieci obiecały, że będą grzeczne.

Nick : "Dobrze wiemy, że tak nie będzie." rzekł do opiekunów trochę ciszej, co wywołało u nich kolejny uśmiech.

Pożegnali się ze sobą i wrócili do swoich zajęć. Dzieci do zabaw. Opiekunowie do pilnowania a Nick do jazdy na komisariat. Zaparkował w garażu swojego Continentala i skierował się do sali narad. Zdziwił go widok pustej sali więc poszedł poszukać kompanów w biurach. Wdowy nie było a Tomek szukał czegoś na komputerze.

Nick : "Sam jesteś ?" 

Tomek : "Natasha pojechała do twojego kumpla. Ja mogę zapytać o to samo."

Nick : "Judy musiała pojechać do rodziców w jakiejś ważnej sprawie."

Tomek : "I nie wiesz w jakiej ?" zapytał z uniesioną brwią i zdziwioną miną.

Nick : "No właśnie nie. Jak się obudziłem o siódmej to jej już nie było. Zostawiła tylko kartkę z informacją. Podejrzewam, że pogrzeb jej dziadka ale nie wiem dokładnie." odparł wzruszając ramionami.

Nick : "Lecimy na patrol ? Wstąpimy również do Natashy i Mike'a." 

Tomek : "W sumie to i tak się nudziłem. Grałem w Pasjansa więc... Tak, jedziemy na patrol. Las Padas ?"

Nick tylko pokiwał twierdząco głową i poszli do garażu. Silnik kabrioletu zawył a oni wyjechali z garażu. Jechali w ciszy rozglądając się po drodze. W Sawannie nic się nie działo, w Las Padas podobnie aż do pewnego momentu. Zajechali na skrzyżowanie i zatrzymali się na czerwonym. W pewnym momencie, jakieś sportowe auto ich minęło z zawrotną prędkością, nie zważając na światła. Całe szczęście, że oprócz nich ten teren zionął pustką.

Natychmiastowo włączyli koguty. Czerwone i niebieskie światła rozświetliły grill samochodu bo tam były umieszczone. Dźwięk syreny i pisk opon wypełniły przestrzeń a oni udali się w pościg za uciekinierem. Oboje musieli przyznać, że to nie będzie normalny pościg. Ich wóz był szybki ale za cholerę nie mogli dogonić jadącego przed nimi sportowego Forda. Kierowca też nie był byle kim gdyż zakręty brał poślizgiem.

Gonili ściganego drogą zataczającą delikatny łuk w prawo gdy stało się coś czego nie spodziewali. Ford zaczął ostro hamować i zniknął gdzieś w ścianie idącej wzdłuż lewej strony drogi. Zrobili podobnie i wtedy zobaczyli wąską terenową ścieżkę w górę zbocza. Wiła się jak serpentyna a uciekinier był już w połowie.

Bez namysłu Nick wdepnął gaz do dechy i ruszył tą samą ścieżką. Wiedział, że jak się nie pośpieszy to zgubią rajdowca. Widział tylko, że po wyjechaniu z drogi, auto skierowało się w prawo. Kiedy sami wygramolili się z błotnistej ścieżki, zobaczyli w oddali, jak auto zajeżdża do dobrze znanego Nick'owi miejsca.

Wyłączył sygnały i powoli podjeżdżał. Zajechał przed warsztat, ale po samochodzie nie został nawet ślad. Stał tam tylko Mike oparty o ścianę. Wysiedli z auta i podeszli do dziwnie rozbawionego lisa.

Tomek : "Dlaczego się tak śmiejemy, drogi Mike'u." zapytał.

Mike : "A nie mogę ?" odparł z udawanym oburzeniem.

Nick : "Daj sobie siana. Widzieliśmy jak tutaj wjeżdża pewien rajdowiec. Kilka kilometrów stąd, przejechał na czerwonym i gnał jak na złamanie karku. Chyba nie udzieliłeś mu schronienia ?" zapytał podejrzliwym wzrokiem.

Mike'a ewidentnie bawiła ta historia i oskarżenia. Po paru chwilach przestał się chichrać i zadał jedno pytanie.

Mike : "To auto. To nie był czasem sportowy Ford ?"

Nick : "Tak. Po co pytasz skoro sam go ukryłeś ?" zapytał lekko zirytowany tą przeciągającą się rozmową.

Lis podszedł do bramy, otworzył drzwi, wściubił łeb i kogoś zawołał. Po chwili ukazała im się Natasha w beżowej bluzce i czarnych spodniach.

Natasha : "Mnie szukacie chłopcy ?"

Tomek : "Do ciebie to przyjechaliśmy, a szukamy kogoś innego."

Mike z Romanoff, spojrzeli się po sobie i nie mogli zdusić wybuchu śmiechu.

Mike : "Nic się nie zmieniłeś Nick. Ciągle miewasz momenty gdy stajesz się durny jak kilo gwoździ." rzekł ocierając łezkę.

Natasha : "A ty Tomek. Serio ? Nic nie zajarzyłeś ?" powiedziała łapiąc oddech od napadu śmiechu.

Nick i Tomek byli kompletnie zbici z tropu. Nie rozumieli o co chodzi tej dwójce. Głowili się jednak nad tym, gdzie mógł się ukryć maniak prędkości. W Fordzie. Na terenie warsztatu Mike'a i gdy w pobliżu jest Wdowa. Nic nie miało dla nich sensu aż nagle tę ciszę przerwało głośny plask. Nick walnął ręką w czoło, pojmując w końcu, co się tutaj stało.

Nick : "Tomek..." powiedział załamanym głosem.

Nick : "Przecież to była Natasha w tym aucie. Ona jest tym kogo goniliśmy. Miała przecież dostać od Mike'a podrasowanego Forda." rzekł nie wierząc w swoją głupotę.

Tomek powoli przetrawiał fakty ale trwało to tylko sekundę. Wtedy również palnął się w czoło a Mike i Wdowa zwijali się ze śmiechu.

Nick : "Okej. Starczy tego ciśnięcia beki." odparł naburmuszony.

Nick : "Szybko żeś się uwinął."

Mike : "Co ja poradzę, że kupiłem auto niemal w stanie gotowym do wyścigów. Dorzuciłem tylko kuloodporne szyby i pięciocentymetrową blachę pod karoserią. Teraz ślicznotka, będzie jeździć w sejfie na kołach. Nic się nie przebije o ile nie będą strzelać amunicją przeciwpancerną." odparł z dumą ze swojego dzieła.

Natasha : "Jeszcze raz palnij "ślicznotka" a przerobię cię na takie mielone,że sam stwórca nie pozna, że to ty." warknęła łapiąc go za fraki.

Lis nic sobie z tego nie robił, ale widząc minę Nick'a, zrozumiał iż to nie przelewki.

Mike : "Okej Natasho."

Nick : "No to fajnie. Skoro wszyscy wszystko sobie wyjaśniliśmy, czas się zbierać i brać za robotę. Alfa. Klepsydra. Dla bezpieczeństwa, nie pokazuj się do czasu wyścigu w kwaterze głównej. Jak będziesz potrzebna to cię wezwiemy, więc bądź w gotowości jakby co."

Romanoff tylko kiwnęła głową na znak zrozumienia. Razem z Mike'iem wrócili do środka a chłopacy wrócili do patrolu. Dzień minął spokojnie. Prawie żadnych akcji oprócz jednego, małego złodziejaszka i tym razem, prawdziwego pirata drogowego. Dzień chylił się ku końcowi a Nick oczekiwał na Judy. Dochodziła prawie 22:00 a jej wciąż nie było. 

Lis był trochę zmartwiony  tym faktem ale stwierdził, że to mogło być coś naprawdę poważnego. Coś czego się nie załatwi w jeden dzień. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że  może chodzić o pogrzeb najstarszego z rodu Hopps'ów. Liczył na powrót lubej, kolejnego dnia. Załatwił wszystkie wieczorne sprawy i ułożył się w łóżku.


Hejo hejo Z tej strony Kilokero1

Czytelnik : "Co ten rozdział taki krótszy ?" zapytał naburmuszony.

Spokojnie wszystko się wyjaśni w swoim czasie.

A tym czasem. Uczcijmy minutą ciszy dziadka Judy.

_________________ 

 |                 [+]                |

|        Otto Hopps      |

|  ✧  Luty 1915  ✧   |

[']      |+ Czerwiec 2016 + |     [']


Przypominam też o kilku rzeczach :

1. Konkurs z rozdziału : "Akcja, wybuchy i... poranna rutyna"

2. Facebook'owa strona : https://web.facebook.com/Kilokero11/

3.Komentujcie bym miał jakiś feedback o tym co uważacie że okej a co nie za bardzo.

4.Nie zapomnijcie wytknąć wszelkie błędy typu : literówki, ortografy czy interpunkcję lub nieścisłości (to tyczy się również innych rozdziałów) Będę je systematycznie naprawiał.

Bye bye


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top