Smuga, przedszkole i zawody miłosne
Tundrówka, Budynek opery
Północ
Dosłownie przed chwilą zakończyła się koncert operowy a przed budynek zaczęły wychodzić ssaki. Mężczyźni ubrani byli w różnego koloru garnitury, od czarnych, przez popielate a na niebieskich odcieniach kończąc. Jedni mieli krawaty, inni założyli na tą okazję muszkę. Kolorystyka i wzory również oscylowały od eleganckich po bardziej nietypowe lecz o dziwo komponujące się idealnie.
Kobiety zaś miały długie suknie, naszyjniki z kamieni szlachetnych, kolczyki oraz bransolety. Wyglądało to jak wybieg mody. Jedna kreacja piękniejsza od drugiej. Każda szła u boku swojego lubego uczepiona jego zgiętego w łokciu ramienia, przyłożonego do klatki tak by ułożenie tworzyło dziurę na przełożenie ręki. Jedna para się jednak wyróżniała. Była to para saren. Oboje mieli jakieś dwadzieścia do trzydziestu lat.
Ubrani byli w zwykłe ciuchy. Oczywiście nie byli ubrani w dresy ani nic takiego, w żadnym razie. Odświętne ubranie, tak można nazwać ich stroje. Trzymali się za ręce i co chwilę zerkali na siebie idąc ulicą. Nie byli małżeństwem lecz parą. Znaleźli się tam gdyż to była ich randka. On dowiedział się, że jego dziewczyna uwielbia operę więc stanął na głowie by zebrać pieniądze i kupić bilety.
On : "Podobał się koncert ?" zapytał nieśmiało jakby od odpowiedzi miało zależeć jego życie.
Ona : "Ależ oczywiście." odpowiedziała z iskierkami szczęścia w oczach, wręczając mu buziaka w policzek.
Zaczerwienił się z tego powodu, co skwitowała cichutkim chichotem.
On : "To ze mnie się śmiejesz ?" zapytał unosząc brew i kącik ust do uśmiechu.
Ona : "Nie" powiedziała szturchając go w ramię, "Śmieję się z twoich policzków." dokończyła.
On : "Zobaczymy jak ty będziesz wyglądać." rzekł z szerokim uśmiechem po czym pocałował ją szybciutko w usta.
Tak jak on wcześniej, tak ona też się zaczerwieniła a jej wzrok zatrzymał się na moment gdzieś w przestrzeni.
Ona : "Nic nie mów. Już cię rozumiem." powiedziała wtulając się w jego ramię.
W pewnym momencie do ich uszu dotarł warkot silników i jeszcze jakieś dziwne odgłosy szybkiego dudnienia. Dudnienie było tak częste, że bywały momenty w których nie słyszało się przerwy między nimi. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze, im bliżej znajdowali się skrzyżowania. Gdy się tak zastanawiali co to może być, ich wątpliwości zostały rozwiane w mgnieniu oka.
Zza rogu wyjechały cztery auta, wszystkie oprócz tego na czele wystrzeliwały ze swoich masek grad kul, niszczący bagażnik przeciwnika oraz budynki i inne auta które znalazły się na linii strzału gdy pierwszy zakręcał. On zobaczył jak po budynku, szybko zmierza ślad dziur i pyłu ze ściany. Złapał swoją lubą w ciasnym uścisku i rzucił się na ziemię obracając w powietrzu tak by on wylądował na plecach a ona na nim. Oboje ze strachu zamknęli oczy i upadli na pokryty śniegiem chodnik.
Leżeli tak dobrych kilka minut, ogłuszani salwą dźwięków, wystrzeliwanych pocisków które powoli cichły. Kiedy zapadła cisza, otworzyli oczy i oboje mieli w nich wzrok typowy dla tych co prawie uścisnęli dłoń śmierci. Z tego transu obudziły ich przerażone wrzaski i głośne zwodzenie. Obejrzeli się w kierunku głosów czyli budynku opery. Niektórzy leżeli bezwiednie na ziemi, inni zwijali się w męczarniach.
Ona : "Chodź. SZYBKO !" zawołała do chłopaka, gdy już leciała na pomoc.
On również wstał i poleciał za nią. Przykucnął obok niej gdy ta starała się zatamować krwotok u jakiegoś bawoła.
On : "Mów co mam robić." powiedział do dziewczyny będącej z zawodu pielęgniarką.
Ona : "Uciskaj. Byle mocno." powiedziała po czym wstała i krzyknęła.
Ona : "Uwaga. Ilu mamy rannych ? Niech jedna osoba przy rannym podniesie rękę !"
Naliczyła szesnaście rąk. I zaczęła do każdego podchodzić, szybko instruując pobliskie ssaki co mają robić, po czym sama wyjęła telefon i wezwała pogotowie. Nie musiała długo czekać aż na miejsce przyjechał cały szwadron karetek i kilka wozów policyjnych.
Kwatera główna
Następnego dnia
Godz. 7:00
(W tym momencie, w książce zaczynają się gadki w myślach i poza nimi. Normalna rozmowa będzie taka sama jak zawsze a ta w myślach będzie pogrubiona i jeszcze podkreślona. - Kilokero1)
Po zadziwiająco spokojnym tygodniu, cały oddział wrócił z programowania czipów. Mieli opanowane już wszystkie jak na razie potrzebne im słowa. Wyuczyli się też kilku dodatkowych słów takich jak : alfa, omega, skoczek, laufer, wieża, klepsydra, furia, król i szukacz. Odnosiły się one do włączenia i wyłączenia nadajnika oraz tworzenia osobnych połączeń odpowiednio do : Judy, Nick'a, Tomka, Natashy, oddziału, Bogo i Finnick'a.
Ci ostatni dwaj też dostali sprzęt do komunikacji. Słuchawka nauszna i specjalny mikrofon przyczepiany do zęba. Wszystko dla bezpieczeństwa i tajności przekazu. Spotkali się przed budynkiem i zanim do niego weszli, usłyszeli w głowach Bogo.
Bogo : "Halo ? Słychać mnie ? Halo ?" dopytywał co róż jakby nie wiedział czy sprzęt działa czy nie.
Nick : "Alfa. Technologia nie jest chyba pana mocną stroną." odpowiedział mu w myślach i uśmiechając się w realu co innych również rozbawiło.
Bogo : "Pamiętasz co ci mówiłem pierwszego dnia, Bajer ?"
Nick : "Zamknij jadaczkę ?" zapytał sarkastycznie.
Bogo : "Czyli pamiętasz więc to zrób." odrzekł co wywołało uśmiech na ich twarzach.
Bogo : "Finnick czeka na was w pokoju przesłuchań numer 10. Ruszajcie."
Finnick : "Tak właściwie to nie przesłuchanie ale rozmowa z kimś kto usilnie prosił o was, Nick i Judy." dorzucił.
Judy : "Alfa. Dobra już idziemy." odpowiedziała po czym wszyscy ruszyli w stronę pokoju przesłuchań.
Natasha i Tomek weszli do pokoju obok z którego mogli widzieć rozmowę przez lustro weneckie. Nick i Judy weszli i usiedli obok Finnick'a. Cała trójka siedziała tyłem do okna i rozmówca przed nimi po drugiej stronie stołu, przodem do lustra. Ssakiem domagającym się audiencji była sarna. Mężczyzna miał na sobie bluzkę z napisem " I'm T-shirt" i brązowe szorty.
Nick : "Niezła koszulka." powiedział wskazując na napis.
Matt : "Dzięki. Jestem Matt Prachet." odrzekł uśmiechając się.
Judy : "O czym chciałeś z nami pogadać Matt ?" powiedziała zaglądając do akt które podsunął jej detektyw.
Matt : "Wczoraj wyszedłem z dziewczyną z opery i wracaliśmy do domu. Nagle zza zakrętu wyleciały cztery auta które strzelały do siebie. Ledwo co uniknęliśmy postrzału." mówił patrząc im w oczy.
Judy : "A tak widzę. Czternaście ssaków rannych." przeczytała ostatnią kwestię i wręczyła akta Nick'owi.
Nick : "A więc mówisz, że kierowcy do siebie strzelali. Widziałeś może kim byli ?" powiedział zerkając znad papierów.
Matt : "Nie widziałem ich twarzy i co ważniejsze, nie oni strzelali. Ich auta strzelały do siebie." powiedział opuszczając wzrok.
Natasha : "Alfa. Furia. On wie coś więcej o tych autach niż to co widział. Mimika twarzy i zachowanie go zdradza. Rozegrajcie to dobrze." rzekła po długiej obserwacji Matt'a.
Nick i Judy obrócili głowy bokiem do lustra i kiwnęli na znak zrozumienia.
Nick : "Mam rozumieć, że na autach mieli minigun'y ?" zapytał żartobliwie.
Matt : "Może jeden z nich miał dwa." odrzekł wciąż podziwiając stół.
Judy : "Skąd ta wiedza. Powiedziałeś, że ledwo uniknąłeś ostrzału oraz, że wyskoczyli nagle. Nie miałeś więc czasu żeby się przyjrzeć. Hmm ?" zapytała z uniesioną brwią.
Matt : "Bo to świat nielegalnych wyścigów. Bardzo niebezpiecznych. Sam kiedyś brałem w nich udział." odparł ze wstydem w głosie.
Nick : "Nieładnie ale kontynuuj. Co to za wyścigi ?"
Matt : "To jest tak między narodowa, podziemna organizacja wyścigowa o nazwie Smuga."
Natasha : "Słyszałam o niej. W Rosji działa pod tą podobną nazwą. полоса."
Tomek : "Alfa. Furia. Jak byłem w Afganistanie, to tubylcy również coś mówili o czymś takim. Nazywali to راکښلي. W wolnym tłumaczeniu też oznacza Smugę" dodał zaraz po niej.
Judy : "Wiemy." powiedziała z uśmiechem do sarny.
Wszyscy zaczęli coraz bardziej lubić ten rodzaj komunikacji.
Matt : "Jak ? Członkowie starają się być ostrożni i się nie wychylać." zapytał z wielkimi oczami.
Nick : "Powiedzmy, że pewien cichy głosik w głowie nam powiedział." odparł próbując powstrzymać śmiech na widok zdziwionej sarny.
Finnick : "Wracając do tematu. Dasz radę nam coś powiedzieć o tej całej Smudze ?"
Matt : "Tak. Modyfikują pojazdy tak by były szybsze i bardziej niebezpieczne. Zasada jest prosta. Dojedź żywy na metę a wygrasz." rzekł przecierając dłońmi stół jakby chciał wyrównać obrus.
Judy : "A członkowie i przywódca ?" zapytała odchylając się na krześle.
Matt : "Każdy kraj ma swojego szefa a wszystkich nie znam. Znałem za to poprzedniego szefa na terenie Zoolandii który na dodatek był również głową całej organizacji. Był nim wilk o nazwisku Kłowski. Damon Kłowski. Za jego czasów wyścigi nie były tak krwawe i rozgrywały się zazwyczaj z dala od miast. Gdy odchodziłem, na tron wstąpił jakiś gepard który kazał wołać się Szybcior chcący więcej adrenaliny. Kazał przenieść wyścigi w "ciekawsze miejsca", jak to ujął. Zapewne tylko jego ekipa zna jego prawdziwe dane. A skoro przy niej jesteśmy. Już wiecie jak działa przywództwo. Szefom usługuje zazwyczaj jego porucznik a pod nim jest kilku werbowników. Łażą w te i nazad, zapraszając tylko wybranych którzy mają to coś." powiedział intensywnie gestykulując każde słowo.
Rozmowa trwała jeszcze jakiś czas. Dowiedzieli się wtedy, że powinni się spodziewać aut naszpikowanych bronią z przodu, minami i olejem z tyłu oraz podrasowanych i z doczepionym podtlenkiem azotu. Finnick skrupulatnie uzupełniał akta, niestety żadnych poszlak o Szybciorze lub wyścigach nie było. Zostało im czekanie.
Podziękowali Matt'owi i odprowadzili do wyjścia. Był zdziwiony gdyż spodziewał się jakichś zarzutów bądź aresztowania ale w duchu, cieszył się, że wybrał aby przekazać te informację właśnie tej sławnej dwójce i ich oddziałowi. Pożegnali się i udali w swoje strony.
Judy : "Furia. Szukacz. Do pokoju narad." powiedziała po czym razem z Nick'iem ruszyli na miejsce.
10 minut później
Tomek : "Okej. Mamy już jakiś zarys tej organizacji. Dobre i tyle." powiedział próbując rozluźnić sytuację.
Natasha : "Ale to ciągle mało by ich powstrzymać." bąknęła.
Nick : "Jakby nie patrzeć to praktycznie rzecz ujmując, nie mamy nic." odparł gniewnie.
Judy : "Uspokójcie się wszyscy." rzekła powstrzymując już warczących na siebie kompanów.
Wszyscy tylko westchnęli i usiedli z powrotem gdyż wzburzenie kazało im wstać. Nie patrzyli się na siebie i byli nadąsani. Ich zachowanie, denerwowało Judy.
Judy : "A wy co ? Pięciolatki ? Łee, mamo a on powiedział tak."
Ostatnią kwestię wypowiedziała naśladując zapłakane dziecko. Wszyscy spojrzeli na nią spode łba.
Judy : "Dobra. Tak się zachowujecie, to tak będziecie traktowani. Do kąta ! Wszyscy ! Każde do swojego." powiedziała zakładając ręce na piersi i patrząc z podniesioną brwią. Cała trójka spojrzała na nią z niedowierzaniem. Takiej reakcji się nie spodziewali.
Nick : "Ty..."
Tomek : "...sobie chyba..."
Natasha : "...żartujesz."
Jej wzrok mówił jednak coś innego. Patrzyli się tak na siebie przez chwilę co denerwowało Judy.
Judy : "Nie słyszeliście ?! Do kątów. Raz, dwa i trzy." powiedziała wskazując na każdego a potem na jego kąt w pokoju.
Oni jednak byli jak w transie gdyż nie rozumieli o co jej chodzi. Judy zaczęła pukać paznokciami w stół, z czasem coraz szybciej aż nie wytrzymała. Wstała i ruszyła sama ich tam zaprowadzić. Cała trójka siedziała w rzędzie. Najpierw Nick, potem Tomek i Natasha. Nick przeczuwał, że coś się wydarzy. Znał ją dość dobrze by wiedzieć, że czas się bać. Trząsł się cały ze strachu gdyż niewiadomą było to co zrobi Judy.
Minęła go na jego szczęście i nieszczęście. Odetchnął z ulgą lecz w gardle znów pojawiła mu się gula po tym co zobaczył później. Hopps stanęła między fotelami Wdowy i Tomka. Podskoczyła łapiąc jego za ucho a gdy lądowała to samo zrobiła Natashy. Tomka tym zagraniem ściągnęła z fotela na podłogę na której przyklęknął zaś u Natashy podniosła rękę lekko do góry co ją również wyciągnęło z fotela. W skrócie, oboje ciągnęła za ucho. Każdego w specyficzny do jego wielkości sposobem.
Judy : "Jak mówię do kąta to do kąta." odpowiedziała stanowczo, ruszając w stronę rogu pokoju i ciągnąc za sobą tą dwójkę.
Oboje łapali to za ucho to za jej rękę ale ona miała stalowy uścisk. Natasha musiała iść na palcach ale gdy tylko znajdowała wygodną pozycję, Judy to zauważała i się dostosowywała tak aby Wdowa miała nauczkę. Tomek zaś musiał iść na klęczkach za nią by nie bolało. Sokoli wzrok Judy, dostrzegał i to zagranie więc obniżyła rękę tak by wilk nie mógł niżej zejść. Nick zaś siedział w fotelu trzymając łapami swoje uszy. Już czuł ten ból gdy nadejdzie jego kolej.
Miał również mieszane uczucia. Jego Słoneczko właśnie ciągnęło byłego arcy-szpiega za ucho a ta nie mogła nic zrobić. Śmiać mu się chciało widząc twardą i hardą Natalię, że tak łatwo się dała jakby nie patrzeć, byle policjantowi. Ten sam widok napawał go również strachem do swojej dziewczyny. Ot tak wlokła szpiega za ucho. Szpiega który znał każdą sztukę walki i zapewne mógł zabić ssaka za pomocą noża z origami.
Judy : "Stój tutaj, nie odwracaj się i nie odzywaj. Przemyśl swoje zachowanie." rzekła odstawiając Natashę do rogu i zwracając ją w stronę ściany.
Judy : "Ty tak samo." burknęła zaprowadzając Tomka do innego rogu.
Teraz został jej ostatni pięciolatek. Zbliżała się w jego stronę, wskazując palcem na trzeci róg sali narad. Nick'a ogarnęło przerażenie. Sparaliżowało go kompletnie gdy zobaczył jej wzrok. Był jak u Ghost Rider'a. Sięgał prosto do duszy i czytał jak otwartą księgę. Brakowało tylko śmierci po wszystkim ale według niego to również było możliwe w tej sytuacji. Im bliżej była tym bardziej on starał się wychylić na krześle w ucieczce przed nią. Gdy była od niego oddalona już tylko o metr, ostatni krok postawiła mocniej i głośniej. Ten ruch przestraszył Nick'a który poleciał wraz z krzesłem do tyłu.
Gdy pocierał obolały tył głowy od upadku, spostrzegł że Judy wciąż się zbliża, tym razem szybciej. Odsuwał się panicznie jak najszybciej mógł, nie spuszczając z niej wzroku aby widzieć ją i nie dać się zaskoczyć jej nieprzewidywalnemu zachowaniu. Króliczka widząc efekt ostatniego tupnięcia, przyśpieszyła jeszcze troszkę i ponownie tupnęła nogą. Lis wstał natychmiastowo, jakby podłoga go parzyła i biegiem przez stół, uciekł do kąta.
Reszta spoglądała ukradkiem na te sytuację i miała radochę. Nie było jednak im tak do śmiechu gdy zostali spiorunowani spojrzeniem mówiącym, "chcecie coś jeszcze dodać". Wszyscy stali na swoich miejscach zgodnie z planem. Judy siadła na stole i chwilę się na nich wpatrywała. Ich głowy delikatnie się odchylały na boki.
Natasha : "Laufer. Wieża. Co to miało być ?"
Tomek : "Klepsydra. Laufer. Mnie się nie pytaj. Nick. Wyjaśnisz."
Nick : "Wieża. Klepsydra. Właśnie doświadczyliście wkurwienia się Judy. Staje się wtedy zdolna do wszystkiego i lepiej jej nie podskakiwać. Rzadkie zjawisko ale bardzo niebezpieczne."
Judy : "Furia. Mówiłam żeby stać cicho !" przerwała im pogawędkę w myślach na co oni wyprostowali się jak struny.
Judy : "Tak chcecie się bawić." powiedziała głośno.
Judy : "Ragnarok. Laufer. Wieża. Wdowa. Ragnarok." rzuciła w myślach co wyłączyło ukaranej trójce nadajniki.
Judy zastosowała specjalną furtkę od Alicji. Komenda "Ragnarok" powtórzona po sobie dwa razy w przeciągu pięciu sekund, wyłączała nadajniki ujętych między tymi słowami osób. Aby włączyły się z powrotem, Judy musiała nadać specjalną komendę włączającą. Po reakcjach pięciolatków było widać, że próbują nawiązać połączenie ale bez skutecznie co tylko rozbawiło króliczkę.
Judy : "Teraz tak sobie postoicie godzinę, wlepiając wzrok w ścianę i tylko w nią oraz przemyślicie swoje niedojrzałe zachowanie." powiedziała biorąc czasopismo i siadając wygodnie w fotelu.
Nie minęło dziesięć minut a Judy już nużyło pilnowanie tych dużych dzieci. Wyjęła swojego ICarott'a i wykręciła numer.
Judy : "Hej tato. Tak, u mnie wszystko w porządku. Mam pytanie. Czy twoje chłopaki są dzisiaj potrzebni tobie do czegoś. Nie. To fajnie. A przysłałbyś czwórkę z nich do mnie na komisariat. Chciałabym, żeby mi kogoś popilnowali przez jakiś czas. Serio ? Dzięki tato. Całusy." mówiła, odpowiadała i pytała rozmówcy.
Judy : "No, moi malutcy. Załatwiłam wam niańki. Cieszycie się prawda ?" powiedziała i zapytała się jej dzieciaczków.
Nick tylko pokiwał głową a Natasha i Tomek którzy początkowo nie rozumieli o czym mówi, również przytaknęli gdy zerknęli na zgadzającego się lisa.
Pół godziny później.
Do pokoju weszły cztery niedźwiedzie polarne w garniturach. Kola, Wasyli, Ivan i Wladimir. Stanęli w równym szeregu i spojrzeli na Judy która weszła na stół i podeszła tak blisko nich jak tylko mebel pozwalał.
Judy : "Cześć chłopaki. Dzięki wielkie, że przyszliście. Proszę was abyście mi ich popilnowali tak aby stali w kątach i patrzyli w ścianę oraz nie rozmawiali." powiedziała na co miśki przytaknęły.
Judy : "Kochani jesteście. Dobra. Kola i Wasyli. Wy popilnujecie te szkraba. Uwaga, lubi bić i bywa kapryśna." rzekła sarkastycznie.
Judy : "Ivan i Wladimir. Wy możecie się dogadać kto bierze którego." powiedziała wskazując na chłopaków.
Misie kiwnęły głową i ruszyły odpowiednio, każde do swojego celu a Judy jak gdyby niby nic sobie wyszła, rzucając na odchodne, że idzie na ciacho i herbatę.
Kawiarenka Ice Cafe Soprano
Godz. 12:00
Siedziała sobie zajadając ciasto marchewkowe i do tego zielona herbata. W tym czasie do kawiarenki wszedł królik ubrany w białą koszule i brązowe długie spodnie. Futro miał koloru szaro-brązowego lecz bardziej dominował ta druga barwa. Zrządzeniem losu zamówił to samo co Judy a gdy dostał, zaczął szukać miejsca w wypełnionej po brzegi kawiarence. Jedyne miejsce jakie widział było koło Hopps.
Stał tak przez chwilę zauroczony jej wyglądem. Nie wiedział czy podejść i się odezwać lub może zrobić inaczej. Postanowił, że podejdzie i spróbuje zagadać.
??? : "Przepraszam. Wolne ?" zapytał nieśmiało wskazując głową na wolne miejsce.
Judy : "Tak. Jasne. Proszę." odpowiedziała grzecznie zwracając na niego uwagę.
??? : "Tak wogóle, gdzie moje maniery. Todd Jumper." powiedział podając dłoń w jej stronę.
Judy : "Judy Hopps. Miło poznać Todd." uścisnęła mu rękę.
Todd : "Idiota ze mnie. Powinienem poznać po stroju że to ty. Dzielna króliczka policjantka." odrzekł z uśmiechem na twarzy obracając swoją nieuwagę w żart.
Zrobił to gdyż się zauroczył. W jej głosie, w jej ametystowych oczach i ogólnie w jej wdzięku. Spojrzał na jej dłonie w poszukiwaniu obrączki. Znalazł tylko srebrny pierścionek z marchewką z bursztynu i listkami z ametystu. Uznał pierścionek za ozdobę i stwierdził, że może mieć u niej szansę.
Judy : "Oj przestań. Robię tylko to co należy do moich obowiązków." rzekła z lekkim rumieńcem od komplementu.
Todd zobaczył okazję.
Judy : "A ty co robisz ?"
Todd : " Jestem psychologiem."
Judy : "O ciekawe, nie powiem. Pewnie potrafisz "przeczytać" ssaka, tylko patrząc na niego." rzekła z lekkim uśmiechem ale i z powagą by nie brzmieć krytycznie.
Todd : "Tak to nazwijmy. Przykładowo tamta antylopa." powiedział dyskretnie wskazując palcem.
Todd : "Worki pod oczami świadczą o nie wyspaniu. Ubranie bardziej oficjalne. Pracownik biura albo coś w ten deseń. Nerwowo patrzy na telefon. Pracownik biurowy. Łącząc wszystkie fakty obstawiam, że pracuje w biurze. Coś zrobiła źle przez co może grozić jej wylanie. Pracuje nocami bo szef ciągle dokłada jej więcej roboty. To bynajmniej jedna z teorii. Dodatkowo, albo pracuje w prestiżowym biurze albo jako szeregowy pracownik za niską płacę. Stwierdzam to po skromnej biżuterii."
Judy : "WOW. Niezły jesteś."
Todd : "Jak chcesz mogę coś powiedzieć o tobie." rzekł unosząc zalotnie brew.
Judy : "Proszę." odpowiedziała nie widząc znaków które wysyłał.
Todd : "Jesteś skromna, miła i dobroczynna lecz czuję, że nie dasz sobie w kaszę dmuchać i potrafisz być przekonywująca gdy się zezłościsz. Widzę również po tobie, że cenisz sobie uczucia. Nie lubisz zabaw czyimiś uczuciami i vice versa. Siedzisz tutaj sama na służbie. Musisz więc mieć przerwę. Nie ma z tobą twojego policyjnego partnera. Taka relacja jest silna i zawsze robi się wtedy wszystko razem. Musiałaś się więc z nim posprzeczać. A gdy mówimy już o partnerach, to wciąż szukasz. Pierścionek który masz nie wygląda jak zaręczynowy a obrączki również nie posiadasz. Powiem ci jednak, że znajdziesz miłość. Może jest ona bliżej niż myślisz. Możliwe że pod drugiej stronie twojego stolika." rzekł a na koniec zalotnie uniósł brew.
Judy : "Wszystko się zgadza oprócz miłości. Ja niestety mam już chłopaka więc... wybacz ale między nami nic nie będzie." powiedziała drapiąc się po karku i unikając wzroku.
Zrozumiała dopiero teraz zachowanie królika. Chłopak posmutniał na tę wiadomość ale był również ciekaw kto jest takim szczęściarzem.
Todd : "Więc pierścionek dostałaś od niego. Który królik jest takim szczęściarzem ?"
Judy : "To nie królik i tak dostałam od mojego chłopaka lisa gdy poprosił mnie o bycie jego dziewczyną." odpowiedziała bawiąc się pierścionkiem.
Todda zamurowało na słowo "lisa". Gdy tylko usłyszał to słowo, prawie zakrztusił się herbatą którą akurat popijał. Zaczął narastać w nim niezrozumiały gniew. Zauroczył się w Judy bez pamięci a ona wybrała jakiegoś rudzielca. Może i sam nie był Adonisem ale uznał, że byłby lepszy od niego. Emocjami aż kipiał aż wybuchł.
Todd : "Słucham ?! Taka piękność chodzi z podstępnym i chytrym rudzielcem ! Takich jak on się powinno zamykać bo kto wie kiedy i na ile cię oskubał !" wrzeszczał na cały lokal wywołując scenkę.
Todd : "Nie lepiej było wybrać kogoś ze swojego gatunku ? Jak ja ?" wrzasnął, schodząc z krzesła i wskazując na siebie.
Judy : "Hola hola. Nie masz prawa obrażać mojego chłopaka. Może i ma pewne wady ale za to go kocham. A co ważniejsze, nie jest stereotypowym lisem. Jest miły, czuły, opiekuńczy, pogodny i zabawny. Walczy z szykanowaniem takich osób jak ty." odkrzyknęła gniewnie, podchodząc do niego i za każdym razem szturchając go palcem w klatkę aż natrafił na ścianę.
Judy się obraziła i wkurzyła. Złapała shake jakiegoś ssaka i wylała na jego łeb. Wyciągnęła dychę, wręczyła ssakowi któremu zabrała napój i wyszła z lokalu. Ruszyła w kierunku komisariatu do którego miała jakieś dziesięć minut. Wzburzona od emocji musiała w pewnym momencie przystanąć i oprzeć się o ścianę. Ze złości zaczęła tak szybko oddychać, że nie mogła złapać normalnego oddechu. Obraz zaczął jej się robić nieostry i przyciemniony mimo jak najmocniej otwartych oczu.
W pewnym momencie ogarnął ją brak sił i widziała już tylko ciemność. Coś jednak jeszcze było nie tak lecz nie wiedziała co. Leżała nieprzytomna.
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Wybaczcie, że tak dłuuuuuuuugo ale w końcu dopadła mnie nauka na studiach. Co zabawne, w momencie gdy mam najmniej wykładów :P zanim skończę I semestr. Sesja ciągła. Cóż poradzisz. HEH. :)
Ostatnio było nudnawo więc wrzuciłem tutaj coś zabawnego :) Bandę pięciolatków. :P
Biedna nieprzytomna Judy. Takie oskarżenia o Nick'u i jeszcze porąbany, wścieknięty Todd. Ech.
Przypominam też o kilku rzeczach :
1. Konkurs z rozdziału : "Akcja, wybuchy i... poranna rutyna"
2. Facebook'owa strona : https://web.facebook.com/Kilokero11/
3.Komentujcie bym miał jakiś feedback o tym co uważacie że okej a co nie za bardzo.
Bye bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top