Mobbing i niedoczekanie
Dwa dni po "Dniu Wypłaty"
Następny dzień zaczął się zupełnie jak poprzedni. Wstać, poranna toaleta, ubranie się, śniadanie i wyjazd do pracy. Wszystko to zostało wykonane przez Nick'a. Nic się nie zmieniło w stosunku do dnia poprzedniego. Ponowne rozmyślania nad powodem tego nagłego wyjazdu. Tym razem były tłamszone przez szczęście, że dzisiaj wróci i wszystko wyjaśni. Oczekiwał, że przyjedzie gdzieś około godziny dziewiątej wieczorem.
Wszedł do sali narad, ale nie zdziwił go widok pustej sali. Znów został tylko on i Tomek. Dzisiejszy dzień różnił się od wczorajszego jedynie zadaniem od Bogo. Powysyłał kilku funkcjonariuszy na urlopy, inni się rozchorowali, a komendant potrzebował rąk do wypełniania papierów. Skierował się więc do swojego biura w którym zastał dwa pokaźne stosy dokumentów. Trzeba było je przejrzeć, spisać przeróżne raporty i wypełnić wielokolorowe druczki.
Nick : "Ubaw po pachy." szepnął wiedząc, że to największe kłamstwo jakie można wypowiedzieć.
Poczłapał do biurka i rozsiadł się w skórzanym fotelu. Przysunął się do drewnianego mebla i pochwycił w dłoń ciemnoniebieski długopis z plastikową borówką na końcu. Przekręcił ją w prawo i wtedy pojawił się piszący koniec długopisu. Uśmiechnął się, gdyż przypomniało mu to Judy, która jakiś czas temu, sprezentowała go mu.
Złapał za pierwszą teczkę, otworzył ją i rozłożył na biurku wszystkie papiery które w niej były. Spojrzał jeszcze raz na teczkę. Widniał na niej napis : "Kradzież, Sawanna, ulica Polna 13". Musiał zrobić raport. Pierwsza luka. Dane podejrzanego. Wypisał te które były na kartce z zdjęciem, odciskami, imieniem, nazwiskiem, gatunkiem itd.
Było to raz wypisane ale musiał zrobić to od nowa. Kolejny punkt wypełniania. Przebieg sprawy. Musiał przekształcić zeznania świadków i spisane raporty funkcjonariuszy w jedną i spójną całość. To była ta najbardziej żmudna część "papierkologii". Nad tą jedną sprawą męczył się dwadzieścia minut, a takich spraw w teczkach było na oko jeszcze trzydzieści. Nie wspominając o zadaniu polegającym na dzwonieniu do ludzi i poinformowaniu ich o obowiązku zapłaty mandatów w wyznaczonym terminie.
Po trzech godzinach, nie wiedział już co bardziej go denerwuje. Ilość roboty i jej nudność, czy ssaki z nią związane. W jednej sprawie miał roboty po łokcie, a całość dotyczyła nadgorliwej staruszki, wiecznie i nieprzerwanie oskarżającej o coś swojego dwudziestoparoletniego sąsiada. Inna denerwującą sytuacją były niekończące się wiązanki od zwierząt do których dzwonił. Każdy narzekał, jak to policja zdziera z nich pieniądze za nic bo przecież oni nic nie zrobili. Na nic były tłumaczenia, że przejazd na czerwonym, parkowanie w niedozwolonym miejscu czy wyprzedzanie na podwójnej ciągłej to byle co.
Spojrzał na stos, który w jego oczach ani trochę nie malał i walnął z załamania głową o blat. Uderzył jeszcze kilka razy by przekonać się czy to nie jest zły sen. Podniósł głowę, a sterta wciąż stała niewzruszona jego zachowaniem. Ciekawiło go to czy u Tomka sytuacja wygląda podobnie. Nie musiał dłużej dumać nad tym, gdyż w tym samym momencie drzwi otworzył wcześniej wspomniany wilk.
Tomek : "Idziesz na kawę ?" zapytał wskazując kciukiem za siebie.
Nick : "TAK !!! Tak, mój wybawco." krzyknął.
Ton jego wypowiedzi był mieszanką żartu i szczęścia oraz wdzięczności za uwolnienie choć na chwilę od tej katorgi. W mgnieniu oka stał już przed nim, zostawiając za sobą coraz wolniej obracające się krzesło. Potrzebował odpoczynku i to natychmiast. Tomek nie krył zdziwienia, ale szybko zniknęło z jego twarzy i ruszyli korytarzem, aby wyjść przez frontowe drzwi komisariatu.
Nick : "Też masz taką hałdę papierów u siebie." powiedział przeciągając się.
Tomek : "Co ? Nie. Ja mam wszystko skończone. Ile to było ? Może trzy teczki i jeden telefon. Zajęło mi to pół godziny, a potem grałem w Tetrisa." odparł, kończąc wypowiedź uśmiechem.
Nick stanął jak wryty, co nie umknęło uwadze Wilczura. Patrzył się tępo w dal, nawet nie reagując na machającą przed nim rękę Tomka.
Nick : "Jak to jest możliwe ? To ja urabiam sobie ręce po łokcie, przegrzewam mózg i daję się poniżać mandatowiczom, a ten rach ciach i gra sobie w najlepsze, w Tetrisa. Dlaczego ? Nie mógł mi podrzucić. Nie. To nie w jego stylu. Kto ? Pytam się, kto ! Wiem ! Bogo. Cholerny Bogo. On musiał mi przydzielić tę całą partię materiału." myślał sobie.
Nick : "Poczekaj tutaj chwilę. Mam z kimś do pogadania." powiedział.
Zacisnął jedną rękę w pięść, a drugą ją ścisnął. Wszystkie stawy w palcach strzyknęły, każde w innym momencie. Tak samo zrobił drugą i udał się na schody. Był zły jak diabli bo czemu akurat jego to spotkało. Nie zaczął z Bogo miłej współpracy, ale to co zrobił bawół, to był szczyt chamstwa. Zbliżył się do drzwi i bez żadnych ceregieli oraz zabaw w pukanie, wparował do jego gabinetu.
Komendant oglądał coś na komputerze, a po odgłosach z głośników, można było sądzić, że był to kolejny filmik o Gazeli. Przestraszony, stracił na chwilę rezon i powagę, szybko wyłączając cokolwiek oglądał. Nick'a rozbawiło zachowanie przełożonego, który momentalnie przybrał znajomy dla siebie charakter.
Bogo : "Matka nie nauczyła cię pukać do drzwi, Bajer ?" krzyknął zły.
Nick : "Bogo mój Bogo, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił?" rzekł, cytując lekko zmieniony tekst pieśni kościelnej.
Bogo : "O papiery ci chodzi, co nie ?" zapytał wskazując na niego palcem.
Bogo : "Czym mnie zasmuciłeś albo czym zawiniłeś ? Hmm ?" rzekł z wrednym uśmiechem.
Bogo : "Wiem. Jesteś nie przestrzegającym zasad, bezczelnym, upartym, niby śmiesznym, wkurzającym lisem. Ot co. A teraz wypad do roboty. Robić swoje zadanie DOMOWE bo do końca dnia się z tym nie wyrobisz." rzekł z wygraną wymalowaną na twarzy.
Nick : "A więc to tak Rogaty. Tak się bawimy. Z mobbingiem na mnie." zapytał, zaczynając preludium do wystawienia asa z rękawa.
Nick : "W jednym tylko masz rację. Jestem lisem i zamierzam wykorzystać swój naturalny dar do wygrywania życia. Nie zrobię tej papierkowej roboty, a nawet jak mi się zachcę to dostaniesz ją dopiero gdy pofatygujesz to swoje dupsko do mnie. Nie zapominaj. Będąc w oddziale G.N.I.E.W.W. mogę się sprzeciwić twoim rozkazom." powiedział kierując się do drzwi.
Zatrzymało się gdy usłyszał wściekniętego Bogo.
Bogo : "Burmistrz miał na myśli akcje które wykonujecie." powiedział próbując bronić swoich racji ale tylko bardziej się pogrążał.
Nick : "Oj Bogo, Bogo. Jasiu nie sprecyzował kiedy możemy się ciebie nie słuchać, więc żegnam kłaniając się nisko." jak powiedział tak zrobił, zamykając w tym czasie drzwi.
Wracając po schodach słyszał jeszcze wrzeszczącego bawoła, ale poczuł ulgę na duszy.
Tomek : "O co chodziło tam na górze ? " zapytał lisa, który schodził właśnie z ostatniego stopnia.
Nick : "Ujmę to tak. Miło jest czasem wygarnąć komuś co ci leży na sercu." rzekł z uśmiechem mijając wilka i wychodząc przez obrotowe drzwi.
Wilk go dogonił i kontynuowali rozmowę.
Tomek : "Taa, tylko, że Bogo nie brzmiał normalnie. Kipiał gniewem, z tego co słyszałem."
Nick : "Już ci mówię. To, że miałeś tylko parę teczek, a ja multum było spowodowane nienawiścią Bogo do mnie. Pokazałem gdzie go mam, mówiąc o tym, że możemy przecież sprzeciwić się jego rozkazom." odrzekł ze spokojem.
Tomek : "Nie pytam więcej. Wiem tyle, że będziesz miał z nim pod górkę."
Nick : "Phi. Już i tak poleciał na mnie z mobbingiem więc pomyśli dwa razy zanim coś zrobi albo ja na niego doniosę do Komisji Pracy i Jasia. Nie zostanie wtedy na nim ani jedna sucha nitka, ale koniec o tym. Teraz kawusia i nawet wiem gdzie. Niedaleko jest kawiarnia w której pracuje moja znajoma. Wyśmienita kawa i co najlepsze, z rabatem."
Tomek tylko pokazał ręką aby prowadził. Kilka minut i już byli na miejscu. Oboje wzięli sobie po latte i usiedli przy stoliku. Rozmawiali tym razem o bardziej bieżących tematach. O mieście, polityce w kraju, sytuacji w innych krajach i tak dalej. Przerwa minęła im spokojnie po czym wrócili z powrotem do miejsca pracy. Tomek z dobroci serca zabrał połowę tego co pozostało Nick'owi przez co uporali się z tym bardzo szybko.
Tak minął kolejny dzień, a lis wyczekiwał tylko 18:00. Godziny w której skończy pracę by móc się cieszyć dniem wolnym, który mu przysługiwał. Gdy w końcu wskazówka zegara przesunęła się na liczbę dwanaście, wyszedł z biura. Pożegnał się z Tomkiem i poszedł po auto. Jego kolejnym przystankiem był dworzec centralny.
Postanowił poczekać na nim na Judy. Z grafiku na peronie wychodziło, że ostatni pociąg z Szarakówka będzie dopiero o 21. Nie chciało mu się czekać na ławce więc ustawił tylko budzik w telefonie i przysnął w aucie.
Zbudził go nastawiony alarm. Wyłączył go i poszedł na peron. Wyczekał te dziesięć minut i wtedy zobaczył nadjeżdżający środek lokomocji. Drzwi się otworzyły i ssaki zaczęły wysiadać. Mimo wieczornego kursu, było ich całkiem sporo. Nigdzie jednak nie widział znajomej mu postaci. Przeglądał tłum szukając jej. Spojrzał nawet na tłum który go minął, ale również jej tam nie widział.
W pewnym momencie został sam. Konduktor pociągu również zmył się do domu. On jednak stał, zastanawiając się nad tym wszystkim. Dlaczego jeszcze nie wróciła ? Co jest tak poważne, że musiała zostać dłużej ? Chciał do niej zadzwonić, tu i teraz. Już wybrał jej numer. Zostało mu tylko nacisnąć zieloną słuchawkę i rozpocząć połączenie, ale... Wyłączył komórkę. Kto niby odebrałby o tej godzinie telefon ? Był też inny powód. Nieco bardziej trywialny. Nie chciał jej zawracać gitary bo postanowił się do niej jutro z rana, wybrać samochodem.
Wrócił do auta, a później do domu. Położył się sam w łóżku i próbował zasnąć. Zajęło mu to trochę, ponieważ nie czuł jej ciepła, zapachu... bliskości. Głowę zaprzątała mu również myśl, że sama króliczka nie informuje go o niczym. Brak połączeń i zero sms'ów. Rozproszył jednak tą myśl, która mogła wywoływać gniew. Nie mógł się gniewać na nią, ani na to co się stało, chociaż wciąż nie wiedział co się wydarzyło.
Jutro miało się wszystko wyjaśnić. Ostatnie pytanie jakie sobie zadał brzmiało :
Jak bardzo będzie go to dotyczyło ?
Hejo hejo Z tej strony Kilokero1
Znowu krótszy ale...
Spokojnie wszystko się wyjaśni w swoim czasie.
Przypominam też o kilku rzeczach :
1. Konkurs z rozdziału : "Akcja, wybuchy i... poranna rutyna"
2. Facebook'owa strona : https://web.facebook.com/Kilokero11/
3.Komentujcie bym miał jakiś feedback o tym co uważacie że okej a co nie za bardzo.
4.Nie zapomnijcie wytknąć wszelkie błędy typu : literówki, ortografy czy interpunkcję lub nieścisłości (to tyczy się również innych rozdziałów) Będę je systematycznie naprawiał.
Bye bye
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top