4

Adrien.

Jej oczy.. Były jeszcze piękniejsze niż zapamiętałem. Wcześniej nie myślałem jak się zachowam gdy już ją zobaczę, jak zareaguje.. A zachowałem się co najmniej jak burak. Widziałem, że ma atak paniki, a jednak nic z tym nie zrobiłem. Nie wiedziałem co miałbym zrobić i czy ona by chciała bym to ja doprowadził ją "do porządku". Czy ona w ogóle mnie pamiętała? Wiedziała kim jestem? Wiedziała, że byłem w Rosji razem z nią? Myślałem, że zobaczę coś w jej oczach.. Jakąś wskazówkę, może niemą odpowiedź na te pytania, jednak nie zobaczyłem nic. Dodatkowo się przedstawiła jakbyśmy wcale się nie znali co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu.

A teraz? Teraz jesteśmy w centrum zakorkowanego Nowego Yorku, mnie cisną się przekleństwa na usta bo stoimy już od dobrych piętnastu minut, a ona? Ona wydaje się być pieprzoną oazą spokoju. Nie odezwała się słowem, po prostu wpatrywała się w boczną szybę jakby widziała tam coś ciekawego.

Już miałem się odezwać jednak rudowłosa otworzyła drzwi auta i tak po prostu z niego wyszła. Przecisnęła się między samochodami i ruszyła przed siebie. Zmarszczyłem brwi w dezorientacji.

Co do chuja?

Nie miałem jak zjechać. Z prawej auta, z lewej też, a korek nie miał zamiaru ustąpić. Ja pierdole. Wyszedłem z samochodu, odnalazłem ją wzrokiem. Przeciskała się przez tłum przechodniów.

- Xanthe!

Krzyknąłem, jednak ona nic sobie z tego nie zrobiła. Pierdole. Nie jest więźniem, niech idzie. Ale kurwa nie myślałem, że odejdzie po zaledwie dwóch godzinach od spotkania się ponownie. Oparłem się o drzwi samochodu. Wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów, wyciągnąłem jednego, wsunąłem między usta i odpaliłem od razu się zaciągając.

Przecież kurwa Maks nie da mi żyć, jak zapyta gdzie jest Xanthe, a ja mu powiem, że spierdoliła. Będzie miał ubaw po pachy, a ja będę jeszcze bardziej wkurwiony.

Zgasiłem niedopałek butem i wsiadłem do samochodu. Przejechałem dłonią po twarzy i uderzyłem dłonią o kierownice. Drzwi od strony pasażera się otworzyły, a zadowolona z siebie rudowłosa wsiadła do samochodu.

- Żyłka ci pęknie, jak będziesz się za często wściekał.

Wypaliła rozbawiona, a ja byłem jeszcze bardziej zdezorientowany niż byłem w momencie gdy wyszła z auta. Spojrzałem na nią, ona już na mnie patrzyła i uniosła dłoń w której trzymała papierową torbę.

- Jestem głodna, nie jadłam obiadu, a chyba za szybko nie ruszymy, więc..

Wyciągnęła z torby rogalika i się wgryzła w pieczywo. Wysunęła dłoń z torebką w moją stronę.

- Dla ciebie też wzięłam, chcesz? Są pyszne.. Maślane z odrobiną czekolady.. Wzięłam też brownie bo wiem, że lubisz..

Uwielbiałem brownie, ale skąd ona to wiedziała? Ile powiedziałem jej w Rosji? I jak do tego doszło, że powiedziałem jej o swoim ulubionym słodyczu?

Uniosłem lekko brew do góry, a ona od razu się poprawiła.

- Em.. Tak myślę, że lubisz.. Każdy uwielbia czekoladę i brownie, więc myślałam, że ty też.. Jeśli nie to zjem sama..

Powiedziała lekko zmieszana, na co skinąłem głową. Może coś w tym było i faktycznie każdy lubił wszystko co czekoladowe?

- Dzięki.

Odpowiedziałem tylko i wróciłem wzrokiem na drogę. Korek zaczął powoli ustępować, a samochody jechać przed siebie. Dalszą drogę jechaliśmy w ciszy. Wjechałem w końcu na podziemny parking i gdy już się zatrzymałem wziąłem głęboki oddech.

- Zamieszkasz przez jakiś czas ze mną. Będziesz miała osobny pokój. Jeśli będziesz chciała kupię ci mieszkanie gdziekolwiek zechcesz i..

Chciałem mówić dalej jednak mi przerwała.

- Skoro i tak masz zamiar mnie odesłać gdzie pieprz rośnie, to po co wymieniłeś mnie za firmę?

Nie powiedziałem, że to zrobię. Powiedziałem, że jeśli będzie chciała to kupie jej to pieprzone mieszkanie. Już miałem się odezwać, ale znów weszła mi w słowo.

- A czekaj.. Znam odpowiedź.. Bo możesz.. Mając taką ilość pieniędzy można wszystko, jest się bezkarnym, nie ważni są inni i ich uczucia.

Wyszła z samochodu, a we mnie się zagotowało. Wyszedłem z samochodu, od razu ruszyłem w jej kierunku. Już chciała wyciągnąć walizkę z bagażnika, jednak chwyciłem jej nadgarstek i odwróciłem ją w swoją stronę.

- Nie próbuj mnie wkładać do jednego worka z twoim starym. To mój ojciec wpadł na ten genialny pomysł by sprzedać firmę, ale nie brać pieniędzy tylko wyciągnąć cię z tego piekła. Ja nie miałem pojęcia o twoim istnieniu, nigdy w życiu nie wycenił bym kobiety w żaden sposób i..

- A jednak to zrobiłeś.

Powiedziała przez zaciśnięte zęby, pokręciłem głową na boki i puściłem jej nadgarstek.

- Tylko dlatego żebyś dalej nie była krzywdzona.

Odpowiedziałem zrezygnowany. Wyciągnąłem walizki i ruszyłem w stronę windy nie czekając na jej słowa. Jednak czułem, że nie będzie zbyt długo cicho. Ruszyła zaraz za mną i stanęła obok mnie gdy byliśmy już w metalowej puszce.

- Nie prosiłam cię o to byś..

Tym razem to ja jej przerwałem.

- Więc wracaj do swojego ojca.

Rzuciłem, a ona zacisnęła usta i obrażona odwróciła głowę w bok. Nie twierdzę, że ma mnie całować po stopach, ale każdy cieszyłby się z takiego obrotu sprawy, a ona? Zdecydowanie nie wyglądała na zadowoloną. Nacisnąłem odpowiedni przycisk, winda się zamknęła i ruszyła w górę. Czy to gówno nie może szybciej jechać?

- Jestem zła tylko dlatego, że zaledwie po dwóch godzinach zasugerowałeś, że nie powinnyśmy razem mieszkać, a ja powinnam chcieć od razu zamieszkać tam gdzie nie będzie ciebie.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią.

- Nie to miałem na myśli.

- Twój ton głosu mówił coś innego.

I tak jak wcześniej chciałem by to gówno jechało szybciej, tak chciałem by jechało jak najdłużej by móc z nią to wyjaśnić, ale jak na złość winda się otworzyła, a Xanthe wyszła na korytarz i ruszyła na lewo. Wziąłem głęboki oddech.

- W drugą stronę.

Wyszedłem z windy wraz z jej walizkami, a ona od razu zawróciła. Na piętrze było tylko dwa mieszkania. Moje i Maksa. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i przepuściłem ją by weszła pierwsza. Wszedłem zaraz za nią, odłożyłem walizki na korytarzu i ściągnąłem marynarkę. Nienawidziłem garniturów. Ubierałem je tylko gdy było to konieczne. Dalej stała z uciągniętą miną. Domyśliłem się, że nie miała pojęcia gdzie iść dalej, ale ja też nie miałem zamiaru od razu pokazywać jej pokoju. Skierowałem na nią wzrok, rozpiąłem mankiety koszuli i zacząłem je podwijać do łokci.

- Co wydarzyło się w Rosji?

Postanowiłem położyć kawę na ławę bo nie miałem ochoty robić podchodów. Zamrugała kilka razy, zmarszczyła lekko brwi jednak zaraz ja jej ustach pojawił się delikatny uśmiech.

- Nie wiem o czym mówisz.

Próbowała zrobić ze mnie debila, ale ja tego nie łyknąłem. Może i wcześniej miałem jakieś wątpliwości, ale już nie. Pamiętała mnie, dałbym sobie rękę uciąć, że tak właśnie jest.

- Myślę, że każda kobieta będąca w tej sytuacji, ucieszyłaby się z faktu, że może wybrać sobie jakiekolwiek miejsce na świecie i mieć kupione tam mieszkanie by zacząć wszystko od nowa z czystą kartą i ułożyć sobie życie jak chce.. A ty jesteś zła bo ci to zaproponowałem.. Więc zapytam raz jeszcze.. Co wydarzyło się w Rosji?

Wytłumaczyłem jak chłop krowie na rowie i czekałem na odpowiedź.

- Nie pamiętasz nic?

Odbiła piłeczkę.

- Jedyne co pamiętam z dni w których byłem pod wpływem to twoje rude włosy i oczy.. Nic poza tym.. Na początku myślałem, że to tylko moja wyobraźnia cię stworzyła, ale.. Kurwa.

Przejechałem dłonią po twarzy.

- Nie chciałem cię kupić, ale ojciec pokazał mi twoje zdjęcie i..

Wziąłem głęboki oddech.

- I wiesz co było dalej.

Xanthe uśmiechnęła się szeroko, skinęła głową i wzruszyła lekko ramionami.

- Też nic nie pamiętam.

Rzuciła niewinnie, a ja wiedziałem, że kłamie. Inaczej by się tak nie zachowywała. Podeszła bliżej mnie, chwyciła za rączki walizek i ruszyła w głąb mieszkania nie wiedząc nawet który pokój do niej należy.

- Skrzywdziłem cię? Muszę to wiedzieć, Xanthe.

Zapytałem nie poruszając się nawet o milimetr. Zatrzymała się, jednak nie odwróciła się do mnie przodem.

- Nie.. To dzięki tobie udało mi się tam przetrwać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top