27

Adrien.

Wjechałem na podziemny parking. Wyszliśmy z samochodu, wyciągnąłem walizki i ruszyliśmy do windy. Jak tylko zatrzymała się na naszym piętrze, wyszliśmy z metalowej puszki. Otworzyłem drzwi mieszkania, wpuściłem Xanthe pierwszą, a sam wszedłem za nią, razem z walizkami. Rudowłosa położyła zakupy spożywcze na wyspie kuchennej, bo wjechaliśmy po drodze do sklepu.

- Idź od razu do Maksa, też chciałabym spędzić wieczór razem i w spokoju. A gdy będziesz zadręczał się wyrzutami sumienia, to nie będzie on tak przyjemny jakbyśmy oboje tego chcieli.

Przytaknąłem ruchem głowy i zaniosłem walizki do garderoby, od razu wracając do kobiety. Miała rację. Powinienem z nim porozmawiać od razu, wyjaśnić wszystko.

- Nie wiem ile mi to zajmie, bo naprawdę chciałbym wyciągnąć od niego jak faktycznie jest..

Westchnąłem, a ona delikatnie pocałowała moje usta.

- Wiem, dlatego pójdę rozpakować walizki by zająć czymś głowę.

Znów przytaknąłem i pocałowałem jej czoło. Wyszedłem z mieszkania i ruszyłem do tego po drugiej stronie korytarza. Zapukałem kilka razy. Cisza. Przecież dobrze wiedział, że będę o tej godzinie. Coś mi tu nie pasowało, bo zwykle gdy się umawialiśmy ten był na czas, czy właśnie zostawał w mieszkaniu, gdy wiedział, że przyjdę. Zmarszczyłem czoło, nacisnąłem klamkę. Otwarte. Musiał być w mieszkaniu. Wszedłem do środka, zamknąłem drzwi i ruszyłem w głąb chcąc go znaleźć.

- Maks?

Odezwałem się i szedłem dalej. W głowie zaczęły pojawiać mi się najczarniejsze scenariusze. Zaćpał się? Może leżał gdzieś pod wpływem ledwo zipiąc? Nie powinienem go zostawiać, mieliśmy umowę, mieliśmy się pilnować nawzajem.. Wszedłem do salonu i od razu poczułem mocne uderzenie z tyłu głowy.

- Kurwa!

Krzyknąłem i złapałem się za obolałe miejsce, a bolało jak skurwysyn. Drugie uderzenie, tym razem mocniejsze przez co od razu straciłem kontakt z rzeczywistością.

Mój umysł zaczął wracać z wydarzeń które miały miejsce w piwnicach Dimitrija. Zimny prysznic, pierwsza dawka narkotyków, detoks, trzy uderzenia biczem przez które Sofia ma blizny. Każde morderstwo, mniejsze bądź większe. To jak tam trafiłem, i jak wyszedłem. Zobaczyłem niebieskie oczy, Xanthe z brązową plamką, jej rude włosy.. Widziałem tylko to co zapamiętałem z pobytu w Rosji. Znów poczułem się bezsilny, znów poczułem się bezwartościowy i nic nieznaczący dla świata czy kogokolwiek. Chciałem krzyczeć, chciałem coś zniszczyć, bo gdy poczułem co znaczy być kochanym przez kobietę, ciężar tamtych wydarzeń wydawał się być nie do zniesienia.

Nie jestem pewien ile czasu byłem w otchłani, zwanej wspomnieniami. Obudził mnie kubeł zimnej wody. Dosłownie. Otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to zadowolony ryj Maksa. Zamrugałem kilka razy. Moja głowa okropnie bolała i pulsowała, a ubrania były mokre. Dopiero po chwili się zorientowałem, że siedzę na drewnianym krześle i moje ręce są związane za oparciem.

- Co jest, kurwa?

Wychrypiałem. Nie wiem ile mnie nie było, ale miałem pierdoloną Saharę w ustach. Ten gnojek się zaśmiał i się odsunął. Spojrzałem na jego rękę i widoczne ślady ukłuć. Teraz miałem pewność. Wróciłem wzrokiem na jego twarz. Momentalnie jego śmiech ucichł. Widziałem, że jest wściekły.

- Nie oceniaj mnie! Nie brałem, naprawdę nie brałem. Od czasu do czasu wciągnąłem małą dawkę nosem, ale byłem czysty.

Zaprzeczał sam sobie. Nie byłem pewien czy zdaje sobie sprawę z tego, co w ogóle mówi.

- Ale zobaczyłem ją.. Moją Evę.. Zabrałeś mi ją Adrien.. Nie mogę znieść tego, że ona chce ciebie, a nie mnie.. Nie mogę znieść, że to ty ją całujesz, dotykasz, pieprzysz.. Ty, a nie ja!

Zaczął chodzić po pokoju. A ja za chuja nic nie rozumiałem. Nie było możliwym by same narkotyki doprowadziły go do takiego stanu.

- O czym ty pierdolisz Maks?

Zapytałem, bo chciałem wyjaśnień. Wiedziałem, że jeśli jest pod wpływem to nie wypuści mnie tak łatwo, o ile w ogóle, ale może się dogadamy i..

- Xanthe to moja Eva, Adrien.

Powiedział jakby to było oczywiste, a ja zrozumiałem, że się, kurwa, nie dogadamy. Od razu się w środku zagotowałem, ale zanim cokolwiek powiedziałem on zaczął mówić dalej.

- Parę lat temu.. Eva zginęła w wypadku.. Myślałem, że zginęła.. Myślałem, że nie żyje.. Kochałem ją.. Zacząłem brać, bo tylko wtedy ją widziałem... Ale zobaczyłem ją gdy byłem czysty.. Zobaczyłem ją z tobą.. Zrezygnowała ze mnie, dla ciebie.. Nie pozwolę na to. Nie będziesz jej miał, ona zawsze była moja.

Nigdy wcześniej nie pytałem Maksa dlaczego zaczął brać. Nigdy wcześniej sam mi o tym nie opowiedział. Uznałem to za zbędne, skoro nie powiedziałem mu w jaki sposób ja ćpałem i jak to się zaczęło. Ale w tym momencie, żałowałem, że nie zapytałem o jak się okazuje, tak ważną kwestię. Zacząłem też rozumieć, dlaczego tak zachowywał się gdy pierwszy raz zobaczył Xanthe. Powinien włączyć mi się też alarm w głowie gdy pierwszy raz wspomniałem mu o rudowłosej. Od razu wydawał się być inny.

- Ale wiem, że mi na to nie pozwolisz.. A ja nie pozwolę byś stanął mi na drodze.

Wypalił i podszedł do komody na której była już naszykowana strzykawka. Jak się domyśliłem, dla mnie. Wziął ją i ruszył w moją stronę. Szarpnąłem rękami chcąc się uwolnić, ale to na nic.

- Zabije cię, przysięgam, zabije jeśli coś jej zrobisz..

Wycedziłem przez zaciśnięte zęby, a on znów zaczął się śmiać.

- O nie mój drogi, to gówno jest tak mocne, że albo odpłyniesz na dłuższy czas albo po prostu pierdolniesz w kalendarz.. A podejrzewam, że dzieciak z bogatej rodziny zatrzymał się na standardowych prochach, i nie eksperymentował, więc obstawiam tą drugą opcję.

Szarpnąłem wiązaniem jeszcze kilka razy, na marne. Klęknął obok mnie, wbił igłę w zgięcie łokciowe mojej ręki i zaczął wstrzykiwać narkotyk.

- Xanthe!

Wydarłem się zdzierając gardło, chociaż wiedziałem, że mało prawdopodobne by mnie usłyszała. Zacząłem błagać w myślach, by to świństwo które wstrzykiwał mi Dimitrij było mocniejsze i by po tym mnie nie ścięło tak jak powiedział Maks. Jeśli jej stanie się krzywda.. Jeśli on ją skrzywdzi, nie wybaczę sobie tego. Zacisnąłem powieki czując pierwsze skutki tego gówna. Gdy strzykawka była pusta, wyciągnął igłę i rzucił ją na podłogę. Wstał i ruszył w stronę wyjścia.

- Zabije cię..

Powtórzyłem, usłyszałem trzask drzwi, a w mojej głowie zaczęła się sieczka nad którą nie potrafiłem zapanować. Muszę się uwolnić.. Muszę jej pomóc..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top