23

Adrien.

Jedliśmy śniadanie razem z Xanthe gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Rudowłosa zerwała się z krzesła i pobiegła w stronę drzwi. Wiedziałem, że Sofia z Alekseiem przywiozą Charlesa, ale nie myślałem, że zrobią to z samego rana. Dobra.. Była dziesiąta, ale to nadal nie jest południe. Wziąłem głęboki oddech, podniosłem się i również ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Od razu zobaczyłem Xanthe która już trzymała w ramionach Charlesa. Uśmiechnąłem się na ten widok. Przeniosłem wzrok na siostrę i szwagra.

- Tu macie wszystko co potrzebne. Mleko, rozpiskę co je i mniej więcej o której godzinie chociaż z nim rożnie bywa.. Przyjedziemy jutro o tej samej godzinie, w razie co to dzwońcie.

Wytłumaczyła Sofia i wręcz wcisnęła mi torbę z rzeczami Charlesa do rąk.

- Są też pampersy i ciuchy na zmianę. Wszystko macie, więc jedziemy.

Zmarszczyłem brwi, bo faktycznie odwrócili się na pięcie i ruszyli w stronę samochodu. Nie myślałem, że tak szybko pójdzie. Zdezorientowany spojrzałem na Charlesa który zamiast płakać czy robić cyrk, oglądał rude, rozpuszczone włosy mojej kobiety, bo ta nie zdążyła ich jeszcze związać.

- Nie myślałem, że aż tak im się pali by się pieprzyć..

Wymamrotałem i zamknąłem drzwi gdy wsiedli do samochodu i odjechali.

- Nie jadą się pieprzyć tylko grać w Just dance.

Powiedziała jakby to było oczywiste i ruszyła z chłopcem do salonu, a ja byłem jeszcze bardziej zdezorientowany. Jak to grać w Just dance?

- O czym ty mówisz?

Ruszyłem za nią. Torbę położyłem na kanapie i zacząłem przeglądać rzeczy które spakowała Sofia.

- No jadą tańczyć.. Ponoć dużo tańczyli przed jego narodzinami, a teraz nie mieli czasu... Pieprzyć się pewnie będą w nocy, więc musimy dać radę i wytrzymać dwadzieścia cztery godziny.

Wytłumaczyła. Nie mogłem w to uwierzyć. Wpierdoliliśmy się w dziecko, bo moja siostra chciała potańczyć. Przejechałem dłonią po twarzy.

- Zmieniasz pieluchy, ja mogę dawać jeść.

Zarządziłem, a ona od razu się zaśmiała.

- Zmieniamy pieluszki na zmianę, raz ja, a raz ty bo gdy będziemy mieć swoje, to nie będę żyła całe dnie w pieluchach sama.

Westchnąłem. Nie miałem pojęcia jak to się robi, a kobiety zwykle wszystko wiedziały. Ostatecznie kiwnąłem głową.

- Zgoda.

***

Nie było aż tak źle. Bawiliśmy się. Nawet udało nam się go uśpić na drzemkę w ciągu dnia. Z jedzeniem też nie było problemu, ale bałagan po posiłku był niesamowity, a jedzenie dosłownie wszędzie. Oczywiście, gdy zmieniałem pieluchę Charles musiał mnie osikać, ale Xanthe również dostała, więc nie było jej do śmiechu. Cały dzień zleciał przyjemnie. Schody zaczęły się dopiero po kąpieli, gdy przyszedł moment spania. Mały płakał. Nie chciał kompletnie nic. Ani mleka, ani się przytulać, nawet bujanie nie pomogło. Xanthe chodziła z chłopcem już kilka dobrych minut po sypialni i próbowała go uspokoić, ale na marne.

- Może jednak powinniśmy zadz..

- Nie.

Przerwałem jej od razu. Nie będziemy mięczakami. Wyciągnąłem telefon i wygooglowałem jak uspokoić dziecko. Pierwsze co mi wyskoczyło to dźwięk odkurzacza lub suszarki, jeden chuj. Od razu wszedłem na YouTube i włączyłem dźwięk szumu. Spojrzałem na malca bo momentalnie przestał płakać, wtulił się w rudowłosą i zaczął się uspokajać pociągając noskiem.

- Jestem pieprzonym geniuszem.

Wyszeptałem dumnie. Widziałem jak kobieta próbuje powstrzymać śmiech.

- Idę się wykąpać na szybko, jak wrócę to go przejmę i ty pójdziesz. Zgoda?

Zapytałem, a ona w odpowiedzi skinęła głową. Położyłem komórkę na szafce nocnej. Poszedłem do łazienki i faktycznie wziąłem szybki prysznic. Daje słowo, tak szybko nie wykąpałem się chyba nigdy. Ubrałem spodenki dresowe i wróciłem do sypialni. Spojrzałem na kobietę, wpatrywała się w śpiącego już Charlesa. Uniosła wzrok, gdy zdała sobie sprawę  o mojej obecności.

- Będzie spał z nami, w środku.. Położę go, ale i tak na niego patrz, bo może się obudzić.

Przytaknąłem. Rudowłosa położyła chłopca na środku materaca, a sam położyłem się obok niego, gdy ta poszła wziąć prysznic. Patrzyłem na jego niewinną twarz. Miałem cichą nadzieję, że nie spotka go w życiu nic złego. Nie na tyle złego, by go złamać. Chwyciłem telefon i zacząłem wyciszać szum, aż w końcu wyłączyłem całkiem. Malec zamlaskał kilka razy, odwrócił się na plecy i ułożył ręce nad głową. Uśmiechnąłem się szeroko. Zrobiłem mu zdjęcie i wysłałem Sofii. Nie trwało długo gdy dostałem odpowiedź zwrotną.

Sofia: Nie wierzę.. Czekaliśmy aż któreś z was zadzwoni by po niego przyjechać..

Odpisałem od razu.

Ja: Nie jesteśmy miękkimi fajami.

Sofia: 🤡

Zaśmiałem się cicho i odłożyłem telefon. Xanthe po kilku krótkich minutach wyszła z łazienki i położyła się po drugiej stronie łóżka.

- Myślisz, że będzie spał całą noc?

Wyszeptała wyraźnie przejęta.

- Nie mam pojęcia.

Wiedziałem, że nie zasnę. Ona pewnie też nie, tym bardziej, że chłopiec spał z nami. Bałem się, że gdy zasnę to o nim zwyczajnie zapomnę i go przygniote.

- Chyba dobrze nam poszło...

Powiedziała cicho. Widziałem, że jest zmęczona, ale usilnie próbuje nie zamykać oczu.

- Idź spać, kasztanie. Będę czuwał.

Nie raz zarwałem nockę, więc to nie był dla mnie problem by i tej nocy nie spać. Pokręciła głową na boki.

- Xanthe, nie denerwuj mnie. W razie potrzeby cię obudzę.

Powiedziałem twardo. Wzięła głęboki oddech jednak skinęła głową.

- Dobranoc.

Przysunęła się bliżej i chwyciła moją dłoń, bo tylko tyle mogła by nie dotykać malca i przypadkiem go nie obudzić. Wolałbym płakać razem z Charlesem z bezsilności niż ją budzić. Wpatrywałem się w nią, jednak co jakiś czas zerkałem na dziecko. Dopiero po paru minutach jej oddech stał się głęboki i miarowy, dlatego wiedziałem, że zasnęła.

Ten dzień momentami był szalony, były też momenty gdy traciłem cierpliwość i byłem bezsilny zanim odkryłem odkurzacz, ale.. Ale chcę tego. Chcę widzieć uśmiechnięta Xanthe. Bo uśmiech którym darzyła chłopca był inny od tego którym darzyła mnie. A ja chciałem poznać i widzieć każdy rodzaj jej uśmiechu.

Zamknąłem oczy dosłownie na kilka minut. Usłyszałem ciche popłakiwanie dziecka. Od razu otworzyłem powieki i spojrzałem na Charlesa który już siedział. Skierowałem wzrok na telefon. Druga w nocy. Pewnie chce mleko. Wziąłem chłopca na ręce i wstałem z materaca. Ruszyłem z nim do kuchni i tam też naszykowałem butelkę z mlekiem. Usiadłem z nim na fotelu w salonie i dałem butelkę, a on zaczął pić.

- Pij i idź spać młody, inaczej znowu potraktuje cię odkurzaczem.

Rzuciłem. Patrzył na mnie tymi swoimi dużymi oczami, które robiły się coraz bardziej senne gdy kończył pić mleko.

- No i super.

Odebrałem pusta butelkę z jego małych rączek. Wstałem z fotela. Położyłem butelkę w kuchni i ruszyłem z nim do sypialni. Otworzyłem drzwi, wszedłem do pokoju i położyłem chłopca na materacu, a sam ułożyłem się obok niego. Spojrzałem na Xanthe która spała jak zabita.  Wiedziałem, że Charles nie powinien się obudzić przez kilka godzin, więc zamknąłem oczy.

Nie zasnę.. Nie zasnę.. Nie zasnę.. Powtarzałem sobie, aż w końcu zasnąłem.

Nie mam pojęcia ile spałem. Obudził mnie dotyk małych rączek, ciągnięcie za nos i cichy śmiech Xanthe. Otworzyłem oczy i pierwsze co zobaczyłem to zadowolonego chłopca. Niewiele myśląc chwyciłem go, przytuliłem do siebie i wymamrotałem.

- Chodź jeszcze spać młody.

Pocałowałem jego głowę, zamknąłem oczy, a on zaczął się śmiać.

- Za godzinę będzie Sofia z Alekseiem.

Powiedziała rozbawiona Xanthe, a ja zmarszczyłem brwi i spojrzałem na kobietę.

- Już dziewiąta?

Rudowłosa skinęła głową.

- Obudził się po szóstej. Zmieniłam mu pieluszkę, zjedliśmy śniadanie, trochę się pobawiliśmy i przyszliśmy cię obudzić.

Wyszczerzyła się.

- Dlaczego wcześniej mnie nie obudziliście?

Wzruszyła ramionami na moje pytanie.

- Widziałam butelkę w kuchni, więc wiedziałam, że w nocy sam się nim zająłeś, więc wspólnie z Charlesem stwierdziliśmy, że damy ci trochę pospać. Ale koniec tego dobrego i podnoś dupę bo trzeba spakować jego rzeczy, a co uda mi się schować to on wyciąga.

Jęknęła żałośnie, a ja parsknąłem śmiechem. Spojrzałem na malucha i uśmiechnąłem się szeroko.

- Więc chodź kapitanie, idziemy sprzątać twój bałagan.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top