21
Adrien.
Myślałem, że będzie gorzej, ba, że będzie fatalnie, ale atmosfera była naprawdę przyjemna. Xanthe nie wydawała się być spięta, ja również się nie denerwowałem. Ojciec wraz z Alekseiem pilnowali grilla. Matka z Sofią zniknęła w domu, chcąc dokończyć surówkę. A my z rudowłosą dostaliśmy zadanie by zabawić Charlesa. Od razu się polubiliśmy. Przynajmniej polubił Xanthe gdy ta wręczyła mu grającego króliczka. Skubany na auto nawet nie spojrzał. Siedzieliśmy na trawie na środku ogrodu. Mały chłopiec gaworzył i zachwycał się zabawką. A ja? Nie potrafiłem napatrzeć się na Xanthe. Z Charlesem u boku wyglądała cudownie, to jak się nim zajmowała, jak rozmawiała i tłumaczyła, czy pokazywała kolejne funkcje króliczka. Nie rozumiałem, jak może czuć się tak swobodnie wiedząc, że malec i tak nie rozumie jej słów, ale ona opowiadała dalej. W końcu po dłuższej chwili spojrzała na mnie, musiała zorientować się, że się gapię.
- Co?
Zapytała zdezorientowana. Wzruszyłem ramionami.
- Zastanawiam się, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on i tak nie rozumie co do niego mówisz.. No i dziecko ci naprawdę pasuje.
Widziałem jak jej oczy się zaświeciły na moje słowa. Na jej policzki wkradł się delikatny róż. Uśmiechnąłem się na jej reakcje.
- Wiem o tym, ale nie wyobrażam sobie mówić do dziecka jak..
Zmarszczyła lekko brwi.
- Do dziecka. To też człowiek i więcej się uczy gdy się mówi do niego normalnie.
Wyjaśniła pewna swoich słów. Nie miałem zamiaru się z nią kłócić w tym temacie. Ściągnęła Charlesa ze swoich kolan i posadziła go bliżej mnie. Tym razem to ona zaczęła nam się przyglądać. Nie wiedziałem o co jej chodzi, a gdy już miałem zapytać, ona wypaliła:
- Tobie też z dzieckiem do twarzy.
Stwierdziła. Zaśmiałem się i już chciałem wciągnąć malca na swoje uda, jednak ten nieporadnie zaczął wstawać opierając się rączkami o moje nogi. Ściągnąłem brwi do środka przyglądając się poczynaniom Charlesa. Skupiony zaczął powoli i ostrożnie tupać nóżkami, tym samym przesuwając się w stronę zabawkowego samochodu który stał obok nas. Skierowałem wzrok na Xanthe dosłownie na chwilę. Była w takim samym szoku co ja. Malec wyprostował się, puścił moje nogi i zrobił dwa małe kroczki, po czym chwycił się auta. Brzdąc zaczął się śmiać, jednak zaraz się wystraszył i upadł na pupę, gdy usłyszeliśmy pisk Sofii i krzyk dumy Alekseia. Wziąłem go na kolana, a on od razu się przytulił. Spojrzałem w stronę tarasu, a dosłownie wszyscy byli bliscy płaczu.
- O co chodzi?
Zapytałem cicho rudowłosej bo chyba nie do końca rozumiałem.
- Podejrzewam, że Charles przed chwilą zrobił pierwsze kroczki sam.
Odpowiedziała wzruszona. Uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na dziecko.
- A jednak ta fura to był dobry pomysł.
Rzuciłem, a moja kobieta się zaśmiała. Nie trwało długo gdy dołączył do nas Rosjanin.
- Do tej pory stawał przy meblach, ale jeszcze nie miał odwagi się puścić.
Wyjaśnił jeszcze pełen w emocjach. Spojrzałem na jego twarz i byłem zdziwiony, bo on naprawdę zaraz się rozpłacze.
- Wezmę go, wszystko jest już gotowe, możecie przyjść.
Skinąłem głową. Dragovich wziął malca na ręce i ruszył wraz z nim w ramionach na taras. Słyszałem jak mówił coś do niego, a chłopiec się śmiał. Wróciłem wzrokiem do Xanthe. Uważnie mi się przyglądała, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Wiem, że to są te dobre momenty.. Wiem, że zapewne kilka będzie kiepskich, ale..
Mówiła cicho. Wiedziałem o czym myślała, i co chciała powiedzieć. Dlatego zanim dokończyła, powiedziałem:
- Chcę tego samego. Chcę bobasa i czuć taką dumę jak Sofia z Alekseiem.. Chcę sprzeczać się z tobą kto zmienia pieluszkę i kto wstaje w nocy, by później się godzić i iść na kompromis. I chcę..
Xanthe rzuciła się w moje ramiona i zaczęła całować moje usta. Szybkie, pojedyncze pocałunki. Zaśmiałem się, objąłem ją w talii i wpiłem się mocno w jej usta.
- Chcę by nasze dzieci miały twoje piękne oczy i piegi na nosie.. Pełne usta i..
Mówiłem przy jej wargach. Odsunęła się i spojrzała na mnie wymownie.
- Twoje włosy. Nie chcę rudych dzieci, bo swojego czasu byłam przez to gnębiona w szkole, więc włosy będą twoje.. Ciemne i równie gęste.
Przytaknąłem.
- Będą tak silne jak jesteś ty.. Będziemy z nimi dużo rozmawiać, tłumaczyć.. Będziemy chronić i damy bezpieczny, szczęśliwy dom, do którego zawsze będą mogli wrócić.
Widziałem jak przez moje słowa do jej oczu napłynęły łzy. Jedna z nich się wydostała i zaczęła płynąć po jej policzku. Od razu ją starłem opuszkiem kciuka.
- Dlaczego płaczesz?
Zapytałem cicho.
- Nie potrafię zrozumieć, jak możesz mieć wątpliwości co do swojej wartości, skoro jesteś taki dobry, Adrien..
Wyszeptała patrząc w moje oczy. Wtuliłem ją w swoje ciało. Czułem jak i w moim gardle zaczyna rosnąć gula.
- Dajmy sobie rok.. Złoże zeznania, odzyskasz firmę, mój ojciec pójdzie siedzieć.. Nie chcę by wydarzyło się coś złego bo nie potrafiłam zapanować nad nerwami.. Nie przeżyje drugiej straty dziecka..
Zacisnęła dłonie na mojej koszulce. Pocałowałem czubek jej głowy.
- Będzie tak jak zechcesz, kasztanie.
***
Całe popołudnie i wieczór minął w naprawdę świetnej atmosferze. Nie czułem żadnego skrępowania, chociaż miałem wrażenie, że Xanthe czuje się tutaj jeszcze lepiej niż ja. Z każdym załapała świetny kontakt. Nawet z Alekseiem, a początkowo obstawiałem, że jednak się do niego nie przekona.
Zdecydowanie Xanthe Reed była dobrą, zbyt dobrą osobą. Ale czy to źle? Oczywiście, że nie. Nie w tym przypadku bo zależało mi, by miała dobre relacje z moją rodziną. Chociaż sam swojego czasu te relacje zniszczyłem. Ale dzięki niej chce to odbudować i wiem, że to jest możliwe do zrobienia.
Było już późno. Sofia poszła uśpić Charlesa który był wykończony zabawami na trawie. Rudowłosa poszła pomóc mojej matce posprzątać i pozmywać po jedzeniu. A ja siedziałem na tarasie wraz z ojcem i Dragovichem. Każdy z nas z papierosem w ręku. Miałem ochotę się śmiać. To musiało naprawdę zabawnie wyglądać. Dwóch dorosłych mężczyzn w garniturze i ja. Dwudziesto-trzy latek ubrany w jeansy i bluzę. Żadne z nas się nie odezwało do tej pory, ale tę ciszę postanowił przerwać mój ojciec.
- Nie myślałem, że tak się sprawy potoczą..
Zmarszczyłem brwi na powagę w jego głosie. Nie miałem pojęcia o czym mówi. Już miałem zapytać, ale Aleksei chyba widział moje zdezorientowanie.
- Nie udawaj głupiego. Widać, że to nie jest na chwilę. Twój ojciec patrzy tak na twoją matkę, a ona na niego. Sofia tak patrzy na mnie i podejrzewam, że ja na nią również. I wy też na siebie tak patrzycie. Z miłością, uwielbieniem i oddaniem.
Parsknąłem bo nie myślałem, że Aleksei to taki romantyk.
- Mówię poważnie młody. Teraz jest cudownie.. Musieliście trochę przeżyć, żeby siebie znaleźć, ale to nie koniec. Zapewne jeszcze nie raz los przyniesie wam niespodzianki z którymi będziecie musieli sobie poradzić razem.
Wziąłem głęboki oddech. Czy Sofia nie może być cicho? Wiem, że jest jej mężem, ale nie musi mu wszystkiego mówić. No kurwa. A zapewne to miał na myśli, mówiąc, że musieliśmy trochę przeżyć. Ja pierdole. Tu już nie chodziło o mnie, ale gdyby Xanthe się dowiedziała, że cała rodzina wie o tym co się stało w Rosji..
- Jedziemy do domu? Jestem zmęczona..
Usłyszałem za sobą głos rudowłosej, a zaraz objęła od tyłu moje ramiona. Kiwnąłem głową i podniosłem się ze schodków na których siedzieliśmy.
- Miło było, ale pora na nas.
Odezwałem się. Wiedziałem, że skoro matka nie wyszła razem z Xanthe na zewnątrz to zapewne poszła już się położyć. Sofia, albo jeszcze usypia Charlesa, albo zasnęła razem z nim bo też była zmęczona. Dwóch mężczyzn skinęło głowami, a my ruszyliśmy w stronę podjazdu. Skierowałem wzrok na Xanthe. Nie wyglądała na zmęczoną co zbiło mnie z tropu. Wsiedliśmy do samochodu, ruszyłem od razu.
- Nie jestem zmęczona, ale skończyłyśmy sprzątać parę minut temu, a wy palicie fajka za fajką i nie robicie nic sensownego, więc pomyślałam, że wrócimy do domu i inaczej wykorzystamy ten czas niż papierosy.
Zaśmiałem się na jej słowa. Mogłem się tego spodziewać.
- Więc na co masz ochotę?
Dopytałem.
- Na ciebie, seks i jakiś dobry film. I jeszcze kąpiel, bo czuję, że jestem spocona.
Zetknąłem na nią kątem oka. Zmarszczyła piegowaty nos i wzruszyła ramionami.
- Wspólna kąpiel, seks, film i seks?
- Wspaniały pomysł.
Rzuciła wyraźnie zadowolona, a ja znów się zaśmiałem. Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy. Xanthe nuciła pod nosem jakąś melodie i to by było tyle. Jak tylko zatrzymałem się przed drzwiami domu, rudowłosa wręcz wyskoczyła z auta i pobiegła w stronę drzwi. Wysiadłem z samochodu i oparłem dłonie o dach.
- Gdzie ci się tak spieszy?
Zamknąłem drzwi od strony kierowcy i ruszyłem w jej stronę. Wpisała kod, drzwi się otworzyły, więc weszliśmy do środka.
- Naprawdę chce się kochać.. I naprawdę się kleje, więc im szybciej włączę wodę, tym szybciej się wanna napełni, weźmiemy kąpiel i..
Tłumaczyła, a ja położyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem ją do siebie. Wpiłem się zachłannie w jej wargi.
- I.. Będziemy.. Mogli.. Się.. Kochać..
Mówiła między pocałunkami. Zjechałem ustami na jej szyję. Ona doprowadzi mnie do szaleństwa.
- Nie przeszkadza mi, że się kleisz..
Wyszeptałem do jej ucha, a ona lekko zadrżała. Niemal od razu się odsunęła i spojrzała w moje oczy.
- Ale mi tak. Pójdziemy wziąć kąpiel. Teraz.
Zarządziła, odwróciła się na pięcie i powędrowała w stronę sypialni. Uśmiechnąłem się i zadowolony poszedłem za nią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top