19

Adrien.

Nie miałem pojęcia, że matka ma tak długi język i od razu zadzwoniła do Sofii. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę, że rozmawiały przez telefon prawie cały czas to mogłem się tego spodziewać. Ale nie myślałem, że od razu wsiądą w samolot i przylecą do Vegas.
Jak tylko Sofia zrobiła zupę od razu pojechała do domu rodziców. To tam nocowali. Xanthe zjadła ten specyfik i jak twierdziła, czuła się trochę lepiej.

- Załatwiłeś wszystko w kasynie?

Zapytała gdy wieczorem siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film na Netflix. Właściwie to ja siedziałem, ona leżała wygodnie rozłożona, a ja jeździłem opuszkami palców po jej łydkach.

- Wszystko może nie, ale te najważniejsze sprawy tak.

Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

- Jak wygląda mąż Sofii?

Spojrzałem na nią bo takiego pytania się nie spodziewałem. O czym rozmawiały zanim przyjechałem?

- Dlaczego pytasz?

Odbiłem piłeczkę, a ona podniosła się do siadu i westchnęła. Widziałem jak bije się sama ze sobą, ale w końcu zaczęła mówić.

- Sofia powiedziała, że dobrze zrobiłam usuwając dziecko.. Bo gdyby trafiło do Dimitrija..

Przełknęła ślinę.

- Powiedziała, że może gdy zobaczę Alekseia to pozbędę się wyrzutów sumienia, że zrozumiem, że dobrze postąpiłam.. Bo skoro był zdolny by skrzywdzić swoje dziecko.. To z takim maleństwem też by sie nie hamował..

Ściągnąłem brwi do środka czoła. Xanthe miała wyrzuty sumienia, że usunęła tą ciążę? Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziała? Już miałem się o to pytać, ale ona mnie wyprzedziła.

- Czasami wracam myślami do tamtego dnia.. Czułam się wtedy okropnie.. Wiem, że miałam wtedy szesnaście lat, ale wiem, że w innych okolicznościach bym sobie poradziła i.. Za każdym razem torturowałam się myślami, jakby to było założyć z tobą rodzinę.. Co by było gdybym urodziła to dziecko..

Widziałem jak do jej oczu napływają łzy. Siedziałem jak ten kołek. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy nie musiałem pocieszać kobiety która była zmuszona usunąć dziecko. Moje dziecko. Nasze.

- Kiedyś czytałam dużo książek, wiesz? To one pomagały odciąć mi się od rzeczywistości i pomarzyć o rycerzu na białym koniu.. Ojciec za każdym razem, jak przyłapał mnie z książką w ręku, powtarzał, że mam ją odłożyć bo takie relacje nie istnieją... Że tylko się łudzę, że będzie dobrze..

Pokręciłem głową na boki. Położyłem dłonie na jej biodrach i posadziłem ją sobie na kolanach. Od razu wtuliła się w moją klatkę piersiową.

- Obiecuję ci, że będziesz miała okazję być jeszcze mamą.. Będziemy mieli tyle dzieci ile będziesz chciała.. Będziesz najlepszą mamą pod słońcem, a ja postaram się być najlepszym tatą..

Wyszeptałem i pocałowałem jej czoło. Nie pozwoliłem jej nic powiedzieć, bo sam mówiłem dalej, gładząc jej plecy.

- Wiem, że nasza książka nie zaczęła się tak jak powinna.. Zaczęła się brutalnie i nigdy nie powinnaś tego przeżyć jako nastolatka.. Ale, wydaje mi się, że to dopiero początek.. Każdy kolejny rozdział będzie lepszy..

Czułem jak jej ciało lekko drży od wstrzymywanego szlochu, a moja koszulka robi się mokra od jej łez.

- Obiecujesz, że będziemy mieli happy end?

Zapytała cicho. Westchnąłem.

- Nie mogę ci tego obiecać, bo tak naprawdę nikt z nas nie wie co będzie jutro, za miesiąc, za rok czy nawet za pięć lat.. Mogę ci obiecać, że będę się starał każdego dnia i dążył do tego byśmy mieli to szczęśliwe zakończenie.

Przytaknęła delikatnie i powoli zaczęła się uspokajać.

- Jesteś na mnie zły, że usunęłam to dziecko? Ono nie było tylko moje, Adrien.. Było też twoje i..

Od razu cały się spiąłem. Nie pozwoliłem jej dokończyć. Odsunąłem ją od siebie by spojrzeć na jej twarz. Wpatrywałem się w jej piękne niebieskie oczy. Widziałem w nich obawę i żal.

- Gdy mi powiedziałaś pierwszy raz o tym co się stało.. Gdy powiedziałaś mi o dziecku.. Poczułem się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Ale, nie mogę być na ciebie zły, Xanthe.. Wiem, że zabrzmi to okropnie, ale gdybym ja miał podjąć decyzję za ciebie, to zrobiłbym to samo. Sama mówiłaś, że twój ojciec jest potworem.. Że chciał wysłać to maleństwo do Dimitrija.. Mąż Sofii ma na twarzy blizny, ponoć ma ich więcej na ciele.. Zrobił je Dimitrij.. Jutro się z nimi spotkamy i zrozumiesz, że podjęłaś dobrą decyzję, że nie powinnaś mieć wyrzutów, bo tylko w ten sposób mogłaś obronić to dziecko.

Szloch wydobył się z jej gardła i od razu wtuliła się w moją klatkę. Pocałowałem czubek jej głowy i na nowo zacząłem gładzić jej plecy.

- Jeśli chcesz i jeśli jesteś gotowa.. Możemy odpuścić sobie prezerwatywy i..

Spojrzała na moją twarz i zaczęła czegoś szukać. Wiedziałem, że chce wiedzieć czy mówię poważnie.

- Nie tak dawno mówiłeś, że nie chcesz jeszcze dzieci.. Że to wszystko zmienia i..

Wziąłem głęboki oddech. Wiem co mówiłem.

- To nie tak, że nie chce.. Po prostu.. Sofia opowiadała o Charlesie, o tym, że nie ma czasu dla siebie z Alekseiem.. Ale są razem tak? Mają jakiś tam tryb i tego się trzymają. Mały podrośnie, będą mieli więcej czasu i możliwości.. I myślę, że nam też mogłoby się udać.. Mam zamiar spędzić z tobą resztę życia.. I może tobie powiedziałem wtedy takie, a nie inne słowa.. Ale Sofii pieprzyłem o rodzinie którą chciałbym założyć razem z tobą..

Przejechałem dłonią po twarzy.

- Po prostu się boje, że nie poradzę sobie z takim maleństwem, że zawiodę skoro sam dopiero staje na nogi.

Xanthe uśmiechnęła się delikatnie i równie delikatnie pocałowała moje usta.

- Możemy poczekać, możemy poznać małego Charlesa i wtedy pomyśleć czy jesteśmy na to gotowi.. Dziecko to jednak cholerna odpowiedzialność, a nie zachcianka na chwilę.

Przytaknąłem na jej słowa i raz jeszcze pocałowałem jej wargi. Nigdy nie zastanawiałem się jakim byłbym ojcem.. Ale jeśli Xanthe była gotowa i we mnie wierzyła, to nie powinienem mieć żadnych wątpliwości. Tym bardziej, że naprawdę chciałbym spędzić z nią resztę życia.

Rudowłosa podniosła się z moich kolan. Wyłączyła telewizor i wyciągnęła dłoń w moją stronę. Chwyciłem ją i ruszyłem za nią w stronę sypialni, a następnie do łazienki. Rozebrała się, zrobiłem to samo. Wszedłem razem z nią do kabiny prysznicowej. Włączyłem ciepłą wodę i stanąłem w centrum natrysku razem z Xanthe. Wpatrywała się we mnie, ja patrzyłem na nią.

- Czuję się znacznie lepiej.

Odezwała się. Kiwnąłem głową w geście zrozumienia. Wiedziałem do czego dąży i tym razem naprawdę miałem gdzieś zabezpieczenie.

- Chciałabym si..

Ułożyłem dłoń na jej karku, pochyliłem się i wpiłem się w jej usta, przerywając jej w połowie zdania. Ułożyła dłonie na mojej klatce, odwzajemniała pocałunki które stawały się coraz bardziej zachłanne. Wsunąłem język między jej usta, zaczęliśmy walkę. Przejechałem dłońmi po linii jej talii i zatrzymałem się na pośladkach. Podniosłem ją i oparłem o ścianę.

- Jesteś pewna?

Zapytałem odrywając się od jej ust. Spojrzałem w jej oczy, nie widziałem w jej oczach wątpliwości. Poruszyła niecierpliwie biodrami.

- A ty?

Wyszeptała. Na nowo zacząłem całować jej usta. Wszedłem w nią powoli. Objęła dłońmi moją szyję, a nogami pas. Zajęczała w moje usta. Zacząłem poruszać biodrami. Ustami zjechałem na jej szyję.

- Zatańczę z tobą.

Wypaliłem nim pomyślałem, że to naprawdę kiepski moment.

- C-co?

Słyszałem dezorientację w jej głosie. Uniosłem głowę i spojrzałem w jej niebieskie tęczówki.

- Zatańczę z tobą do jednej pieprzonej piosenki.. Właściwie do dwóch.. Pierwszą będzie ta która od lat jest w rodzinie Draycone.. Drugą będzie ta którą wybierzemy na pierwszy taniec, bo mam zamiar mieć cię za żonę.

Widziałem niemały szok w jej oczach. Zamrugała kilka razy, wplotła palce w moje włosy i wpiła się zaborczo w moje usta.

- Tak.. Proszę.. Pragnę tego.

Wyszeptała między pocałunkami. Przyspieszyłem ruch bioder. Wchodziłem w nią szybko, mocno. Jej jęki były coraz głośniejsze. Wróciłem pocałunkami na jej szyję, gdy nie potrafiła oddać pocałunku. Zaczęła się na mnie zaciskać, jej ciało lekko drżeć w moich ramionach. Pchnąłem jeszcze kilka razy i doszedłem zaraz po niej. Oparłem czoło o jej czoło i oddychałem głęboko.

- Zatańcz ze mną, Xanthe..

Wyszeptałem w jej usta, a wzrok skierowałem w jej oczy. Wyszedłem z niej i postawiłem ją na kafelki. Nie odpowiedziała, ale jak tylko opłukaliśmy swoje ciała, chwyciła mnie za dłoń i wyszliśmy razem z kabiny. Wytarła swoje mokre ciało, zaraz zrobiła to samo z moim, a ja po prostu się w nią wpatrywałem. Ruszyliśmy do sypialni. Xanthe weszła do garderoby i nie trwało długo gdy wróciła ubrana w moją koszulkę, a w dłoni trzymała moją bieliznę i spodnie dresowe. Rzuciła ciuchy w moją stronę. Złapałem je i ubrałem.

- Więc tańczmy.

Powiedziała cicho. Podszedłem do komody, sięgnąłem po telefon i od razu włączyłem piosenkę Elvis'a Presley'a - can't help falling in love. Słyszałem jak rudowłosa bierze urywany oddech. Skierowałem na nią wzrok. Jej oczy były pełne wzruszenia i czegoś czego chyba do tej pory w nich nie widziałem, ale nie potrafiłem jeszcze określić co to właściwie jest. Odłożyłem telefon na blat. Podszedłem do Xanthe, chwyciłem jej jedną dłoń, pocałowałem jej wierzch, a drugą dłonią objąłem ją w talii. Od razu wtuliła się w moją klatkę piersiową. Zaczęliśmy w ciszy bujać się na boki. Czułem, jak po mojej klatce spływają jej łzy. Nie rozumiałem dlaczego płacze.. Zrobiłem coś nie tak? Zatrzymałem się przy końcu utworu bo nieustannie moczyła moją skórę.

- Xanthe..

Wyszeptałem do jej ucha. Doskonale wiedziała, że chce wytłumaczenia, dlaczego tak zareagowała.. Bo zaraz usłyszałem:

- Nie mówiłam ci tego wcześniej, bo uznałam to za szaleństwo.. Nie myślałam, że mogłoby się to stać..

Byłem zdezorientowany jak cholera. Chciałem się odsunąć by móc spojrzeć w jej oczy, jednak ona przytuliła się mocniej.

- W Rosji powiedziałeś, że jesteś ciekaw czy twoi rodzice nadal tańczą.. Nie rozumiałam, myślałam, że po prostu odpłynąłeś, że może dali ci więcej narkotyków i jest to po prostu bełkot.. Zapytałam co masz na myśli.. Opowiedziałeś mi  o tej piosence.. O ich zwyczaju.. Powiedziałeś, że też chciałbyś tańczyć do tego utworu z osobą którą kochasz..

Od razu cały się spiąłem. Xanthe to wyraźnie wyczuła. Odsunęła się ode mnie i spojrzała w moje oczy.

- Nie oczekuje, że powiesz mi te dwa słowa.. Sama nie wiem, czy to byłoby dobre gdyby one padły z naszych ust tak szybko, ale.. Ten drobny, wielki gest mi wystarczy..

I w tym momencie, zrozumiałem co widzę w jej oczach. Zrozumiałem, że to było w nich cały czas, ale za wszelką cenę starała się to ukryć. Widziałem w nich pierdoloną miłość. Chciałem się odezwać, powiedzieć cokolwiek, ale słowa nie chciały wypłynąć z moich ust. Serce waliło mi jak szalone, miałem wrażenie, że wyskoczy mi z piersi. Miałem nadzieję, że nie wie o tej piosence. Nie myślałem, że mógłbym jej to powiedzieć. W ten sposób chciałem jej pokazać, że ma mnie całego. I tak jak wcześniej miałem gdzieś w środku obawy, nutkę wątpliwości czy na pewno chcę by to usłyszała, tak teraz upadłem na oba kolana. Uniosłem głowę, spojrzałem w jej oczy i powiedziałem pewnie.

- Xanthe Reed, niezaprzeczalnie, nieodwracalnie jestem cały twój.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top