15
Xanthe.
Powinnam gdzieś zanotować by nie próbować nowych rzeczy. Wcześniej bolała mnie cipka, teraz boli mnie dupa do tego stopnia, że nie potrafię usiąść. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że już dziś miałam poznać rodziców Adriena.
Po prysznicu od razu zaczęłam się szykować. Włosy ułożyłam w lekkie fale, nałożyłam delikatny makijaż. Ale nie miałam pojęcia w co się ubrać.
- Adrien!
Wydarłam się z garderoby bo wiedziałam, że pewnie kręci się gdzieś po mieszkaniu. Przyszedł po dłuższej chwili.
- Co ubrać?
Zapytałam, a on wziął głęboki oddech i przejechał dłonią po twarzy.
- Xanthe, czy ja jestem jakimś znawcą? Coś w czym będziesz się dobrze czuła.
Przewróciłam oczami i zaczęłam przeglądać sukienki. Adrien normalnie chodził w jeansach i t-shirtach. Do tej pory widziałam ubranego go w garnitur tylko raz, jak był w domu mojego ojca. Ale teraz? Teraz również założył garnitur, więc wiedziałam, że i ja nie mogę iść w jeansach. Wyciągnęłam z szafy czarną dopasowaną sukienkę na cienkich ramiączkach. Sięgała prawie do kolan, była elegancka, ale też seksowna i kobieca. Ubrałam sukienkę i czarne buty na obcasie. Spojrzałam na Adriena który cały czas mi się przyglądał. Uniosłam brew chcąc opini.
- I co?
Uśmiechnął się pod nosem, podszedł do mnie i pocałował moje usta.
- Idealnie.. Aż jestem ciekaw jak usiądziesz skoro boli cię tyłek i sukienka jest tak upięta.
Zacisnęłam usta w cienką linię, a on się zaśmiał i pocałował moje czoło.
- Chodź, to tylko obiad.
Chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Tylko obiad.. Byłam przerażona. Jego ojciec wiedział o moim ojcu, więc jego matka pewnie też coś wiedziała. Dodatkowo z tego co zrozumiałam, mieli całe pieprzone Las Vegas. Co gorsza, nie zdążyłam ich nawet wygooglować. Wsiedliśmy do samochodu, Adrien od razu ruszył z podjazdu. Co chwilę na mnie zerkał i próbował powstrzymać śmiech.
- No przestań.
Odezwałam się w końcu. Chwycił moją dłoń i pocałował jej wierzch.
- Zostaw te palce bo w końcu sobie krzywdę zrobisz.
Przygryzłam policzek. Gdy się denerwowałam zawsze wyginałam palce na każdą stronę, ale nie potrafiłam nad tym zapanować.
- A jeśli mnie nie polubią?
Zapytałam na co prychnął.
- Pokochają cię. Alekseia ponoć też na początku lubili, później ja zmartwychwstałem, a on z racji, że jest synem Dimitrija stał się tym gorszym.. Ale o ile wiem to znów go uwielbiają.
Skinęłam lekko głową.
- Jakich tematów lepiej nie poruszać? Wolę nie podpaść pierwszego dnia.
Uśmiechnął się delikatnie i spojrzał na mnie kątem oka.
- Nie poruszaj tematu Rosji i tego co tam się wydarzyło.
Zmarszczyłam lekko brwi co musiał zauważyć. Zatrzymał się na poboczu i wziął głęboki oddech. Od razu na mnie spojrzał.
- Możesz być na mnie zła.. Możesz być na mnie wściekła, ale..
Przejechał dłonią po twarzy, a ja nie miałam pojęcia czego się spodziewać.
- Powiedziałem Sofii o tym co mi powiedziałaś.. Jest moją siostrą, musiałem się wygadać.. Poza tym ona też tam była i wie do czego był zdolny Dimitrij. Jeśli będziesz potrzebowała się wygadać komuś innemu, zrób to, nie mam nic przeciwko, ale..
Westchnął.
- Ale nie moim rodzicom. Mieli mnie za martwego przez dwa lata, jestem tutaj od trzech, a traktują mnie jakbym dopiero co wyszedł. Nie wiedzą o tym co kazał robić mi Dimitrij i naprawdę nie chce im tego mówić bo wiem, że wycierpieli już swoje i tym samym krzywdzili innych, bo odepchnęli od siebie Sofię. Nie chciałbym by musieli do tego w jakimś stopniu wracać.
Skinęłam głową, pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam delikatnie jego usta.
- Nie będę poruszać tematu Rosji, a to, że powiedziałeś siostrze.. Domyśliłam się.. Powiedzmy, że podsłuchałam przypadkiem waszą rozmowę z rana wtedy w kuchni..
Adrien zamrugał kilka razy, jednak zaraz zbladł i zapytał poważnie.
- Ile słyszałaś?
Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. Doskonale wiedziałam o co pyta.
- Niewiele.
Odpowiedziałam, a on zmarszczył brwi. Odezwał się po dłużej chwili gdy go olśniło.
- To dlatego Sofia mrugnęła...
Zaśmiałam się i kiwnęłam głową w stronę drogi.
- Jedź już bo się spóźnimy.
- Wrócimy do tego.
Stwierdził pewny swoich słów. Skinęłam głową rozbawiona.
***
Jak się okazało niepotrzebnie się denerwowałam. Rodzice Adriena byli naprawdę w porządku. Na początku trochę się stresowałam, ale wszystko minęło po kilku minutach. Po obiedzie pomogłam matce Adriena w kuchni, a on poszedł z ojcem do gabinetu, bo musieli porozmawiać na temat kilku ważnych kwestii. Nie interesowałam się o co chodzi, bo skoro mieli tyle "działalności" na pewno chodziło właśnie o to.
- Możesz iść po Henrego i Adriena powiedz, że zaraz im kawa wystygnie.
Rzuciła Pearl i dopiero teraz włączyła ekspres by zrobić kawę. Podniosłam się z krzesła i już miałam ruszyć przed siebie, ale nie miałam zielonego pojęcia gdzie iść. Spojrzałam na rodzicielkę Adriena, a ona uśmiechnęła się ciepło.
- Schodami na górę i drzwi na wprost na końcu korytarza.
Przytaknęłam i od razu ruszyłam w wskazanym kierunku. Weszłam na górę i szłam na koniec korytarza. Drzwi były przymknięte, już miałam zapukać, ale usłyszałam pytanie starszego Draycone.
- Powiedziała coś?
Mogłam się domyślić, że chodziło o mnie. Adrien milczał dłuższą chwilę, jednak w końcu zaczął mówić.
- Poniekąd się przyznała, że ojciec się nad nią znęcał.. Widziała też jak zamordował jej matkę.
Od razu całą zesztywniałam, a włosy na ciele stanęły mi dęba. Dlaczego to powiedział?
- Po morderstwie jej ojciec odesłał ją do Rosji by ją utemperować..
Przełknęłam ślinę.
- Powiedziałeś jej o umowie?
Dopytał Henry, a Adrien od razu prychnął.
- Co miałbym powiedzieć? Że zrobiliśmy jej ojca w chuja? Że drobnym druczkiem jest dopisane, że firmę ma tylko na rok? Że przez ten czas ona miała mi wszystko powiedzieć, bym mógł wsadzić jej ojca za kratki? Chuj z jej starym, jest popierdolony, ale..
Czułam jak cała w środku się trzęsę. Jak moja dolna warga drży. Mój umysł się wyłączył, nie przyswajał już słów Adriena czy jego ojca.
"Kolejny policzek w twarz. Ojciec pociągnął mnie za włosy i spojrzał w moje oczy. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo łzy zasłaniały mi widok.
- Myślisz, że mogłabyś być dla kogoś ważna? Że ktoś mógłby być z tobą bezinteresownie? Albo co lepsze, że ktoś mógłby cię pokochać? Kobiety prócz kilku dziur nie mają nam nic do zaoferowania, nie jesteście nam do niczego potrzebne, a ty jesteś tak samo głupia jak matka, wierzysz w bajki i rycerza na białym koniu. Wierzysz wielką miłość która na tym świecie nie istnieje.
Puścił moje włosy, a szloch wydobył się z mojego gardła. Tak było za każdym razem, gdy zauważył, że czytam romans i mimo jego rozkazów nie chciałam jej odłożyć. Wyszedł z pokoju, a ja zalewając się łzami na nowo sięgnęłam po książkę, bo chociaż w ten sposób mogłam oderwać się od rzeczywistości."
Zamrugałam kilka razy czując jak moje policzki stały się mokre. Wycofałam się i na nowo ruszyłam w kierunku schodów, a zaraz w stronę wyjścia. Jeśli będę dłużej w tym domu to się udusze.
- Xanthe?
Usłyszałam głos Pearl, ale i tak otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Minęłam bramę i szłam przed siebie. Nie płacz, nie płacz.. Szloch wydobył się z mojego gardła.
Po co to wszystko? Chciał się w jakiś sposób zemścić na moim ojcu? Jedyną osobą która miała prawo chcieć zemsty byłam ja, nie on. Po co mnie w to mieszał? Dlaczego to zrobił? Dlaczego mi nie powiedział? Ojciec miał rację.. Wierzę w bajki, rycerza na białym koniu i wielką miłość która na tym świecie nie istnieje.
Usłyszałam gdzieś za sobą silnik samochodu. Adrien zajechał mi drogę i wyszedł z auta, od razu się zatrzymałam.
- Xanthe..
Zaczął łagodnie, jednak ja pokręciłam głową na boki.
- Po co to wszystko, co? Po cholerę?!
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale ja mówiłam dalej tym samym mu nie pozwalając na chociażby słowo.
- Mam dość, Adrien. Mam dość. Czy nie mogę mieć w życiu chociażby jednej osoby której naprawdę na mnie zależy? Nie na pieniądzach, nie na chęci zemsty, nie na pieprzonej firmie.. Wy wielcy biznesmeni myślicie tylko o swoich złotych dupach, nie myślicie o nikim innym, bo tylko wy jesteście ważni i to czego wy chcecie.. Powiedziałbyś mi przez ten rok, hm? Pytałam, dlaczego chcesz zostać w Nowym Yorku rok.. Nie odpowiedziałeś, miałeś szansę mi powiedzieć, a ty..
Adrien przejechał językiem po zębach, podszedł do mnie pewnym krokiem i wpił się w moje usta.
- Zamknij się do cholery i mnie posłuchaj.
Powiedział przy moich ustach, a ja je lekko zacisnęłam by nie miał okazji znów mnie pocałować.
- Początkowo twój ojciec miał dostać normalną umowę. Firma byłaby jego do czasu aż nie pierdolnie w kalendarz.. Ale gdy mój ojciec, przyjechał by dać mi papiery od razu przedstawiłem mu ten pomysł. By dać twojemu ojcu firmę na rok, wyciągnąć od ciebie to co ci robił czy potwierdzenie, że to on stoi za morderstwem twojej matki.. Po roku firma na nowo będzie moja, a mój ojciec pociągnie za kilka sznurków i wsadzi go do pierdla..
Pokręciłam głową na boki i odsunęłam się. Więc to był jego pomysł by się zabawić mną i moimi uczuciami. Chciałam ruszyć dalej przed siebie jednak on chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Czego nie rozumiesz, hm?
Zapytał. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, bo gula w moim gardle ciągle rosła.
- Przez strach nigdy nikomu się nie przyznałaś do tego jak traktował cię Reed. To nie jest moja zemsta czy mojego ojca. To jest twoja zemsta, ale my ci trochę w tym pomagamy, bo sama byś tego nie zrobiła. James dostanie to na co zasłużył. Wszystko co robię, to robię dla ciebie, Xanthe, nie rozumiesz? W momencie jak zobaczyłem twoje zdjęcie w papierach które dał mi ojciec, zrozumiałem, że cię tak nie zostawię i nie pozwolę mu żyć tak jak żył do tej pory.
Milczałam, a gula zaczęła powoli, naprawdę powoli maleć.
- Mówiłem prawdę z tym, że nie chce cię w żaden sposób skrzywdzić i nie chce do cholery. Nie powiedziałem ci o tym bo nie wiedziałem jak zareagujesz.. Twój ojciec był twoim katem, mordercą twojej matki, ale.. Ale mogłaś zaprotestować.. Nadal możesz, jeśli to zrobisz, jeśli mi powiesz, że nie chcesz by wylądował w więzieniu to go tam nie wsadzę.
Szloch wydobył się z mojego gardła i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Od razu mnie objął i pocałował czubek głowy.
- I nigdy więcej nie sugeruj, że mi na tobie nie zależy bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, kasztanie.
Powiedział twardo jednak wyczułam wyraźną ulgę w głosie. Zaśmiałam się cicho i skinęłam lekko głową.
- Przepraszam..
Wyszeptałam. Uniosłam głowę, spojrzałam w jego oczy i musnęłam delikatnie jego usta.
- Wracamy do domu?
Od razu przytaknęłam bo nie wyobrażałam sobie by wrócić w takim stanie do jego rodziców. Wsiadłam do samochodu, a on zaraz po mnie. Ruszył przed siebie. Oparłam głowę o boczną szybę i wpatrywałam się w drogę.
Powinnam przestać wracać wspomnieniami do słów ojca, ale nie zawsze potrafię.. To jest silniejsze ode mnie.. Przez te lata wmawiał mi same okropne rzeczy i ten głosik z tyłu głowy nie chce przestać powtarzać, że może faktycznie miał rację.. Ale Adrien.. On jest inny i udowadnia to na każdym kroku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top