Żarliwy szept
Draco
Rozejrzałem się i zauważyłem drobną postać stojącą za drzwiami.
– Pansy? Co ty tu robisz? – spytałem z niezadowoleniem na twarzy, modląc się, by potwierdziła fakt, że nic nie widziała.
– Nie chciałam wam przeszkadzać – mówiła zakłopotana.
– Przeszkadzać? Nam? W czym? – zerknąłem znacząco na Pottera, by pomógł mi to jakoś wyjaśnić.
– Zgubiłem tu coś ważnego, więc przyszliśmy poszukać, no ale ja się potknąłem... I próbując nie upaść co i tak mi się nie udało, bo straciłem równowagę... Pociągnąłem Malfoya za sobą i z hukiem runęliśmy na ziemię, co zapewne cię tu sprowadziło. Zabawne no nie? – odpowiedział, zgrywając głupa.
– Pewnie tak było – spaliła buraka.
– To może pójdziemy razem na śniadanie? – zaproponował Harry próbując nie wybuchnąć śmiechem.
*
*na śniadaniu*
– Właściwie to dlaczego nie pojechałaś? – posłałem jej pytające spojrzenie.
– Byłam tam już mnóstwo razy.
– Jasne – pokiwał głową szatyn, kończąc kanapkę.
– To my się będziemy zbierać, znowu szlaban u Snape, prawda Potter?
– O czym ty – kopnąłem go szybko w kostkę. – Szlaban, no tak, wyleciało mi z głowy – odparł, lekko się krzywiąc i rozmasowując bolące miejsce.
*
Harry
– Łżesz jak pies. Widać, że od Malfoyów – zaśmiałem się, szturchając go łokciem.
– Ucz się od mistrza, tobie też by czasem nie zaszkodziło zmyślić to i owo – odparł, wywracając oczyma.
– Powinieneś mnie chociaż pochwalić, że tak profesjonalnie z tego wszystkiego wybrnąłem – rzuciłem, udając obrażonego.
– Tak, tak. Perfekcyjnie ty mała aktoreczko – odparł sarkastycznie, obejmując mnie w pasie.
– Nie pozwalaj sobie, Malfoy – burknąłem.
– Ukarzesz mnie? – spytał, uśmiechając się szarmancko.
– Dokładnie tak – wyrwałem się z uścisku i usiadłem na kanapie, zasłaniając się poduszką.
– Mam rozumieć, że rozmawiać mogę jedynie z miękkim prostokątem?
– Mhm – odrzekłem, a szarooki wyrwał mi poduszkę i przygwoździł mnie do oparcia.
– Tak lepiej – mruknął i złączył nasze usta w słodkim pocałunku.
– Uważaj, bo Pansy czuwa nad twoją cnotą – powiedziałem, przerywając całunek.
– Pilnuj swojej – odparł, przygryzając seksownie wargę.
*
*rankiem*
– No i mówię ci, było świetnie! – ciągnął pełen energii rudowłosy.
– Ronaldzie, czy mógłbyś mówić pół tonu ciszej? – powiedziała Hermiona, kręcąc głową z uśmiechem na twarzy.
Szybkim krokiem wyprzedził nas ślizgon i przechodząc tuż obok, mnie puścił mi oczko. Momentalnie ciepło wypłynęło mi na policzki i przyśpieszyłem tempa, by uniknąć pytań od strony przyjaciół.
– Czy on właśnie puścił do ciebie oczko? – spytała, unosząc przy tym brwi.
– To chyba było do ciebie – wtrącił się zazdrosny Ron.
– Oszalałeś? – szturchnęła go łokciem.
Weszliśmy do Wielkiej Sali i zasiedliśmy do stołu. Próbowałem zmieniać temat, ale na marne. Wreszcie odważyłem się odezwać.
– To wcale nie było do mnie, a do Ciebie.
– I kto miał rację? – dodał Weasley.
– Harry, czy ty naprawdę myślisz, że jestem na tyle głupia, by nie zauważyć? Rozumiem, że ten palant nic nie pojmuje, ale ja jestem nieco bardziej inteligentna, nie sądzisz? Nie musisz już tego tak ukrywać, daj spokój. To, że go nie znosimy niczego nie zmienia – odrzekła zirytowana.
– Między nami nic nie ma – wypaliłem bez zastanowienia, nie zauważając blondyna przechodzącego tuż za mną.
– Nic nie ma? – spytał szeptem, nachylając się przez moje ramię.
– Malfoy? – wybełkotałem zakłopotany.
– Pewnie, że nic nie ma, chciałem tylko zażartować z tej szlamy – odparł lekceważąco i odszedł.
*
*późnym wieczorem*
– Po raz kolejny, ten łajdak wyzywa mnie od szlam! – mówiła zbulwersowana Hermiona.
– Nie masz się czym przejmować. On już taki jest – poklepałem ją po ramieniu i ruszyłem w stronę wyjścia.
– Gdzie się wybierasz? – zapytała, wciąż nabuzowana negatywnymi emocjami.
– Dumbledore mnie wzywa – skłamałem i wyszedłem.
*
Draco
Słysząc pukanie do drzwi, przekręciłem klucz i wpuściłem gościa. Na moje nieszczęście, był to Potter.
– Zgubiłeś się? – posłałem mu groźne spojrzenie.
– Mogę to wyjaśnić – tłumaczył, a ja zgadzając się, machnąłem tylko ręką, by kontynuował. – Nie chciałem, by ktokolwiek się o nas dowiedział, nie teraz – ciągnął.
– Nas? Jakich nas? Przecież sam powiedziałeś, że nic między nami nie ma.
– Doskonale wiesz, że tak nie uważam, ale spanikowałem, a do tego nie miałem pojęcia, że czaisz mi się tuż za plecami. Przepraszam, nie chciałem, by tak wyszło, nie chciałem cię zranić – mówił, drapiąc się po karku.
– Coś jeszcze? – zerknąłem na niego pytająco, chcąc już zamknąć te cholerne drzwi.
– Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię potrzebuję – spuścił głowę w dół i nerwowo pocierał nadgarstek. Słysząc to, zbliżyłem się niebezpiecznie blisko i wymusiłem, by na mnie spojrzał. Następnie zamknąłem go w silnym uścisku, w którym staliśmy przez dłuższy czas, a po chwili lekko musnąłem jego szyję.
*
Harry
Pocałunek Draco był delikatny, lecz czułem jakby miejsce, w którym go złożył płonęło. Drgnąłem mimo woli i wtedy usłyszałem żarliwy szept tuż przy uchu.
– Ja też Cię kocham Harry – słowa zagrały w głębi duszy, a dreszcz podniecenia przebiegł mi po plecach.
– Czy ty zwróciłeś się do mnie po imieniu? – spytałem, otwierając oczy ze zdumienia.
– Możemy wrócić do ,,Pottera", nie ma sprawy – powiedział, wykonując w powietrzu cudzysłów, podczas wymawiania mojego nazwiska.
– Nigdy – chwyciłem go za dłonie i wtuliłem się w jego klatkę piersiową, słysząc jedynie pośpieszne, zupełnie nierytmiczne bicie serca.
K O N I E C
*
Jak wrażenia?
Całe to opowiadanie jest napisane bardzo amatorsko, a fabuła nie jest zbyt rozwinięta, ale chciałam bardzo podziękować osobom, które jednak poświęciły swój czas i dotarły do końca! Chwała wam ♥
Mimo, że jest to totalny gniot, postanowiłam, że tego nie usunę. Niech będzie to taka moja mała pamiątka i początek amatorskiej przygody z pisaniem.
Buziole ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top