Rozdział 19
Kochani, ważna notka na dole!!
Odepchnęłam od siebie ciało Louisa, poprawiając zaraz koszulkę na swoim ciele. Zeskoczyłam z pralki i wzięłam oddech, uspokajając go, ponieważ był on nierównomierny, po tym, co przed chwilą miało miejsce. Posłałam mu lekki uśmiech i przekręciłam kluczyk w zamku, otwierając drzwi. Przede mną stała Sammy z piżamką w rączce i patrzyła na mnie wyczekująco.
- Chodźmy. - Chwyciłam ją pod pachy, biorąc na ręce. Przyczepiła się do mojej szyi niczym małpka.
- Wlejesz do wody tego płynu, co tak ładne pachnie?
Blondyneczka zapewne miała na myśli płyn do kąpieli, który ostatnim razem kupił Louis. Pachniał truskawkowo i pewnie to o nim mówiła.
- Dobrze.
Weszłam z małą do jej pokoiku, następnie do jej łazienki, zapalając zaraz światło. Postawiłam dziewczynkę na płytkach. Włożyłam korek w odpływ, by woda nam nie zniknęła, odkręciłam gałkę z czerwonym kolorem i z kranu zaczęła lecieć ciepła woda. Odwróciłam się w stronę Sam i kucnęłam przed nią.
- Dobra, zdejmujemy ubranka - oznajmiłam. Ta pokiwała główką i sama zaczęła odsuwać suwaczek przy ciepłym, szarym sweterku w białe, krzywe wzorki.
- Jenny? - zapytała swoim dziecinnym głosikiem, gdy pomogłam jej zdjąć go.
- Co tam, kochanie?
- Co robiłaś w łazience z tatusiem?
Zatrzymałam się na moment, przerywając zdejmowanie podkoszulka dziewczynki. Spojrzałam na nią, a ona wpatrywała się we mnie przenikliwie. Jej wzrok był tak podobny do Louisa!
- Em... Szczotkowałam zęby - odpowiedziałam, co pierwsze przyszło mi na myśl.
- Zobacz! - Mała pokazała coś za moimi plecami i jak się okazało, była to prawie pełna wanna wody.
Zakręciłam dopływ wody i westchnęłam. Wyciągnęłam korek i pozwoliłam, by trochę wody ubyło. Gdy było jej wytaczająco, a Sam bez ubrań, włożyłam ją do ciepłej wody i pozwoliłam chwilę się pobawić. Od razu zaczęła chlapać wodą dookoła, przy czym śmiała się głośno, piszcząc co jakiś czas i ochlapując przy tym mnie.
- Dobra, musimy się wykąpać.
Umyłam jej włoski szamponem o zapachu pomarańczy, starając się, by nic nie wpadło jej do oczu. Gdy już była dokładnie wykąpana, wytarłam ciało dziewczynki do sucha, zakładając zaraz jej piżamkę. Woda zleciała do kanalizacji, a my wyszłyśmy z łazienki.
- Pójdziemy do tatusia? - Spojrzała na mnie maślanymi oczkami, które po chwili zaczęła trzeć.
- Pójdziemy.
Od razu obrałam kierunek docelowy, by po kilku krokach znaleźć się w naszej sypialni. Louis leżał już na łóżku pod kołdrą, z jedną ręką pod głową i Boże, wyglądał świetnie.
- Tata! - Mała krzyknęła, zaczęła się wyrywać, by zaraz pobiec do łóżka, wdrapać się na nie i wskoczyć na ciało swojego ojca, głośno się przy tym śmiejąc.
- Co tam, moja mała kruszynko? - Złapał ją pod pachami i przytulił do siebie.
- Zobacz, jakie Jennifer zrobiła mi warkoczyki! - Okręciła się tak, by pokazać mu moje małe dzieło. Przyznam, że wyszły mi równe i podobają mi się.
- No piękne! Jennifer ma talent. - Zerknął na mnie, posyłając szeroki uśmiech i oczko.
- Dobrze, ja pójdę się wykąpać - oznajmiłam i wyciągnęłam z szafy piżamę, składającą się z długich spodni i koszulki na ramiączka.
- Czekamy! - Usłyszałam jeszcze, zanim zamknęłam za sobą drzwi do łazienki.
Po wykonaniu podstawowych czynności, które zajęły mi z pewnością kilka minut, ubrana w piżamę, wróciłam do pokoju. Przy przyciemnionym świetle pochodzącym z lampy, zobaczyłam chyba najcudowniejszy widok na świecie - Samanthę śpiącą w ramionach Louisa. Wyobraźcie sobie ten widok. Ona taka mała kruszynka, śpi przyczepiona do jego czerwonej koszulki, jak rzep, a on przytula ją delikatnie do siebie, swoimi wyrobionymi zapewne na siłowni mięśniami, by nie zrobić jej krzywdy. Nie spał. Przyglądał się jej, aż w pewnym momencie przerzucił wzrok na mnie.
- Zasnęła - szepnął, nie ruszając się nawet o milimetr, bo to zapewne by ją obudziło.
- Okej.
Kiwnęłam głową w zrozumieniu, posyłając mu szeroki uśmiech, co odwzajemnił. Podeszłam do swojej połowy łóżka i z szafeczki stojącej obok niego wzięłam krem do rąk i małą ilość wmasowałam w skórę dłoni. Ostrożnie, jak tylko umiałam, wślizgnęłam się pod kołdrę, nie budząc przy tym Sam.
- Wygląda, jak aniołek, gdy śpi - szepnęłam i poprawiłam kosmyk włosów, który opadł na jej nosek.
- Tak. Mój mały skarb. Nie ma mowy, żebym oddał ją Brianie.
Jego twarz od razu stężała na dźwięk wypowiedzianego przez niego imienia. Delikatnie pogłaskał ją po policzku, zaraz po tym, składając całusa na jej czole.
- Chodźmy już spać, nie myśl już dziś o tym. - Chwyciłam za jego rękę spoczywającą na pleckach małej.
- Racja.
Nagle mała poruszyła się, przekręcając swoje małe ciałko w moją stronę i obejmując mnie szczelnie w talii.
- Teraz twoja kolej - parsknął cicho brunet, uśmiechając się na ten wyczyn swojego dziecka przez co i ja się uśmiechnęłam.
Położyłam się na poduszcze w momencie, gdy Louis zgasił światło i pochylił się nad nami i cmoknął mnie w usta. Objął nas obie i już po kilku chwilach cicho pochrapywał. Ja nie mogłam jakoś jeszcze zasnąć, więc wsłuchiwałam się w równomierny oddech Sammy. Po jakimś czasie znów się poruszyła, tym razem szepcząc coś, co brzmiało mniej więcej tak:
- Kocham cię mamusiu.
Uśmiechnęłam się, jak gdybym usłyszała je wyraźnie i przyłożyłam głowę do poduszki, mając nadzieję, że sen szybko nadejdzie. Tak też się stało i chwilę potem objęły mnie ramiona nicości.
*******
Chcę was gorąco zaprosić na moje nowe ff z Louisem. Nosi tytuł I że cię nie opuszczę.
Jeszcze dziś pojawi się tam drugi rozdział, zapraszam!
Krótki i spokojny rozdział, ale jak to się mówi, cisza przed burzą. A może z tej burzy będzie mały deszcz? :*
Do kolejnego kochani!
Dziękuję, że jesteście tu ze mną<3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top