Łza

Siedzisz, i patrzysz na pustkę.
Myślisz jak żar wypala twą duszę.
Ktoś stoi nad tobą i pluje jadem
Drażni już i tak wielką ranę.
Lecz co to jest w obliczu tego
Co cię spotkało w życiu złego
Poprostu kolejna cegiełk do płotu.
Który jak ogień pochłania wszystko w okół

Zaczynasz się trząsc już wiesz ze przegrałeś
Słyszysz głos przeciesz nie płaczesz.
Nie ma ciele tam już niec nie ma
Lecz w środku łzy płyną jak rzeka.
Nie są one słone, i bezbarwna .
Są raczej czerwnone, są za kare
To krew kapie ci z serca.
I zabija ci duszę jak zwykły morderca.

Dokąd lecą łzy zapytacie.
Moze na żołądek skurczany reguralnie
Kiedy ćwiczysz żeby ci powiedziano
Żeby cię wkońcu doceniano.
Może na wątrobe która sztywnieje
Kiedy się śmiejesz ukrywając smutki
I gadajac brednie
Może lepiej nie wiedzieć
Poprostu spływa kap kap w czerń twego ciała, i wkońcu napływa.
Ta ostatni łza która wylewa się na oko. Już nie czerwona, czerwień zabrało oko.
I spływa ci wolno po twarzy
Jakby śmierć wodziła ci palcem delikatnie żeby cię nie przestraszyć jak zwykle cię wita coś ci szepcze do ucha i już się z tobą wita i nagle rozdmucha twoje wszystkie lęki i twoje wszystkie wspomenie
Kiedy byłaś bita gdy ci brak było przeznaczenia.
Ale śmierć jest też łaskawa, kiedy widzi że już nie dasz rady
Delikatnie wodzi po twej twarzy
I już bysk w oku, a ona już się dziś nie waży
Zegna się z tobą grzecznie i wychodzi cicho.
Coebie zostawia z kolejną myśla.
I tak wiersz ten tworze, zdrowa na umyśle, fizycznie być może na duszy już gorzej
I piszę to już nie pamiętając tech łez spływających
I tych myśli za mną goniących

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top