21
*GWEN*
- I co?
- Nie wiem jak długo jeszcze pociągnie ten grat. Trzeba kupić coś nowego. - westchnął Harry myjąc dłonie brudne od jakiegoś oleju.
- Nie stać nas na samochód, Harry. Chyba, że będziemy zasuwać za czterech. - jednak urządzenie mieszkania dużo pochłonęło od nas pieniędzy. Meble i te wszystkie niezbędne rzeczy dużo kosztują.
- Wiem.. Kurwa miało był łatwiej. Przepraszam. - usiadł na kanapie i ukrył twarz w dłoniach. Ostatnio chodzi taki smutny, zmęczony.. jest mi go żal.
- Za nic nie przepraszaj. Mamy co jeść, prawda? Jesteśmy szczęśliwi, tak? I w każdej chwili możemy prosić o pomoc naszych rodziców, pamiętaj. Radzimy sobie jako tako. - uśmiechnęłam się do niego lekko i objęłam jego szyję ramionami. Wtuliłam się w niego mocno i co jakiś czas cmokałam jego brodę.
- Mam nadzieje, że jak najszybciej wyjdziemy na prostą. - posadził mnie sobie na kolanach i objął w tali. - Nie mówiłem ci, bo nie chcę zapeszać, ale chyba mam szansę na awans.
- Na prawdę?! - pisnęłam.
- Tak... szef już jest w chuj stary i nie wie komu oddać siłownie, a jako, że pracuje tam już trochę to mam szansę.
- Na pewno to dostaniesz! Wierze w ciebie, kocie!
*****
- Mężu! - krzyknęłam.
- Co żono?!
- Wychodzę z Lucy!
- Ej no! A myślałem, że coś razem porobimy. - owinął swoje ramiona wokół mojej tali i przycisnął policzek do mojego.
- Już dużo rzeczy razem robiliśmy. - zachichotałam i spojrzałam mu w oczy.
- Moglibyśmy zrobić jeszcze więcej. - poruszał brwiami. Po kilku minutowych pożegnaniu wreszcie wyszłam z mieszkania i po dziesięciu minutach dotarłam do kawiarni gdzie czekała na mnie Lucy.
Zaczęłyśmy rozmowę o wszystkim, ale dotarłyśmy też do tematu "dziecka". Znowu.
- Chcę dziecko, Lucy. I to bardzo, ale nie stać nas na to. Jesteśmy zapracowani z Harry'm, zrozum. Do tego to mieszkanie to też nie jest szczyt marzeń. Wszędzie remont, brud i mam już tego dość. Wyobrażasz sobie teraz dziecko w tym otoczeniu? Do tego samochód Harry'ego się psuje i zaraz pewnie wyląduje na złomowisku. Nie mam już siły.
- Nikt nie powiedzieć, że życie na własną rękę jest łatwe, co? Ale no niedługo trzydziestka na karku..
- Jaka trzydziestka?! - oburzyłam się. - Jeszcze mi daleko.
- A Harry?
- Faceci w każdym wieku mogą się rozmnażać. - wzruszyłam ramionami.
- Dacie radę, a ja was dopinguje. Do tego mam nadzieje, że niedługo będę mogła trzymać takiego waszego, małego pączusia. - zapiszczała podekscytowana.
_______________
Kto czeka na małego pączusia Harry'ego i Gwen? >>>>
Tak btw to przydałoby im się jakiś ship name!! Do dzieła czytelnicy!
Chcecie dzisiaj maraton z rozdziałami? ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top