| it's time |

Moi kochani, nie zapomniałam o was. Po prostu wena i kwarantanna razem nie współpracują. Chociaż ostatni rodział był w grudniu... ups ;; 

Przychodzę z dawką March x MJ i może to irytować ale sama zakochałam się w nich i uważam to za niezły powiew świerzość w szczególność że "Demosn" nie miała jakiejkolwiek reprezentacji LGBT tak tu mamy główną bohaterkę.

→March←

– Jak możesz pić herbatę z mlekiem. – Próbowałam powstrzymać śmiech widząc niedowierzanie na twarzy MJ po tym jak złożyłam zamówienie. Z resztą nie była jedyna, bo uroczy kelner uniósł brew, kiedy zamiast karmelowej Latte, którą zamówiła moja rówieśniczka poprosiłam o bawarkę. A mieli ją w karcie więc nie mógł powiedzieć, że nie mogą mi jej zrobić.

– Po pierwsze, jest nie tylko z mlekiem, ale też z bitą śmietaną i cynamonem, a poza tym smakuje nieziemsko. – powiedziałam, a dziewczyna tylko przewróciła oczami. Odezwały się we mnie brytyjskie geny moich dziadków. Babcia potrafiła zaparzać idealną herbatę i aż słabo mi się robiło widząc co potrafiła zrobić moja mama, kiedy miała zrobić herbatę. – Spróbujesz to wtedy się poznasz.

– Nie wlejesz tego we mnie. Będę się opierać. – odezwała się dziewczyna z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Lubiłam przychodzić z nią przed zajęciami do tej kawiarenki, w szczególności, kiedy miałyśmy dopiero na drugą lekcję. Można było się odprężyć i powoli sączyć nektar bogów. – Przeczytałaś?

– Tak, przeczytałam ten zbiór książek od Virginii Woolf którą wcisnęłaś mi po tym jak powiedziałam, że za nią nie przepadam, a ty dodałaś, że byłam po prostu za młoda aby zrozumieć. – przewróciłam oczami. Lektura okazała się przyjemniejsza niż ostatnio. Może przez fakt, że dopiero teraz doczytałam iż owa autorka lubiła kobiety przez co jakoś potrafiłam teraz bardziej zrozumieć jej myśli, które próbowała przekazać poprzez jej książki. – Były w porządku. Wciąż nie jest to moje top 10, ale już nie chcę ją wyrzucić przez okno.

– Nie jest w twoim top 10?! – Michelle zaskoczona udała obrażoną minę i odwróciła się w stronę okna, a ja zagryzłam wargi. No co miałam powiedzieć? Że wolę te pojebane Kingowskie fanaberie od klasyków? Przecież dziewczyna by mnie zamordowała. – A co jest w twoim top 10? Słucham.

Czułam, że zaczynam się pocić. Po części dlatego, że na trzecim miejscu było „Tamte dni tamte noce", które odkąd poznałam dziewczynę odbierałam inaczej niż kiedy kupiłam sobie zaraz po seansie. Przecież ona oczekiwała od mnie klasyków. Numer jeden coś od Edgara Poe, numer dwa Dickens, numer trzy, mój znienawidzony Shakespeare. Zaczęłam śmiać się nerwowo.

– No wiesz. Na dziesiątym miejscu jest cała seria Pottera...

– Nie... – spojrzała na de mnie spode łba. To szło w bardzo złą stronę i obawiałam się, że jeżeli zacznę brnąć w to dalej to dziewczyna zakończy mój mierny żywot. – Ile ty masz lat? 10? Jeszcze powiedz, że na trzecim miejscu jest Zmierzch. Z resztą J.K... Nie rozmawiamy o niej.

– Wiem że J.K. ostatnio odprawia jakieś dziwne rzeczy... Ale trzeba oddzielić dzieło od autora czasami... – powiedziałam cicho, prawie że pod nosem z obawy, że gdyby usłyszała to by pochyliła się nad stołem, wyciągnęła dłonie i zacisnęła mi je na szyi.

– Niby taka jest tolerancyjna, ale gówno jest tolerancyjna... – nagle przerwała i ponownie spojrzała na mnie, a po chwili w telefon. Zaczęła coś przeglądać po czym pokazała mi obraz. Naprawdę ładnie namalowany obraz, więc się moimi przemyśleniami od razu podzieliłam z nastolatką. – Powinniśmy oddzielić pracę od autora powiadasz? Ten obraz namalował pewien Niemiec, chociaż urodził się w Austrii, który wymordował parę milionów ludzi w tym w większości żydów.

– Jest alternatywne uniwersum gdzie dostał się do swojej wymarzonej szkoły i jego prace są wystawiane w Luwrze. – po chwili jednak ugryzłam się w język po zapomniałam dodać słowo „może". Ja byłam w tym alternatywnym uniwersum. Nazwałam je „Raj vol.2" bo nigdy nie doszło na nim do żadnej wielkiej wojny, a kraje były rządzone przez kobiety. Cisza, spokój, rzeczy można było kupić na zaufanie, że kiedyś kasę oddasz. – Tak hipotetycznie na pewno istnieje takie uniwersum.

– Brzmisz jak Harry albo Peter. Sama jednak wolę humanistyczne przedmioty. Ale jak się nad tym zastanowić. To może i masz rację. – posłała mi uśmiech, a ja poczułam jak śmierć przechodzi obok i mruga do mnie po czym wychodzi przez drzwi kawiarni. Chyba się wyluzowała i już nie chciała dokonać mordu. – Na którym miejscu masz Portret Doriana Greya?

Już miałam odpowiedzieć, kiedy pojawił się uroczy kelner i postawił moją herbatkę oraz Latte MJ. Od razu uniosłam szklankę i upiłam łyk. Była smaczna, nie najlepsza, ale piłam już gorsze. Spojrzałam na nastolatkę, która uniosła brew. Wciąż oczekiwała odpowiedzi?

– A przeczytałaś Astrofizykę dla zabieganych, którą ci wcisnęłam w zamian za Virginie? – odwróciłam kota ogonem, bo doszło do mnie jak kiepski gust mam jeśli, chodzi o dobór literatury, który mi się podoba. Na pierwszym miejscu i tak jest książka od anatomii z której nauczyłam się parę kości po łacinie. Ja nie byłam humanem, jedyny klasyk, który naprawdę mi się spodobał to była Ania z zielonego wzgórza, bo Jane miała wszystkie części i mi je pożyczyła. – Coś z niej ogarnęłaś?

– Właściwie to naprawdę dużo. Gościu wie jak przekazać naprawdę ciężkie tematy. Wciąż nie jest to moje top 10, ale nie była zła. – dziewczyna upiła łyk Latte, a ja zamordowałam ją wzrokiem. Czy ona właśnie użyła moich słów? – I jak, gotowa na wycieczkę do Europy? Wiem, że jeszcze dwa tygodnie podobnie jak do końca szkoły ale, spakowane rzeczy, wyrobiony paszport, podbita wiza?

– Cordelia się tym zajmuje. – wzruszyłam ramionami. W mojej wersji, Cordelia była osobą, która się mną zajmuje po tym jak rodzice postanowili mnie oddać do adopcji. Nie jestem dumna z tego kłamstwa, ale naprawdę nie potrafiłam wołać na Delie „mama", sieroty, którą praktycznie w tym uniwersum nią byłam też nie chciałam z siebie robić, nie chciałam aby ludzie się nade mną użalali więc uznałam że rodzice byli chujkami, którzy nie potrafili się zająć ani mną ani rodzeństwem i tak oto zostałam "zaadoptowana" przez Cordelię. –Kupiłam sobie strój kąpielowy po tym jak powiedzieli, że zahaczymy o Barcelonę zanim czmychniemy do Lodynu i wrócimy do domu.

– Wiesz, że raczej będziemy przez cały dzień łazić po muzeach? – uniosła brew na co wzruszyłam ramionami. – Chyba, że masz zamiar zwiać, kiedy nauczyciele nie będą patrzeć?

– Jeśli uciekniesz ze mną... – zagryzłam wargę. MJ uśmiechnęła się zadziornie.

– Powiedziałabym, że zawiewa to „Romeem i Julią", ale wiem, że nie cierpisz tej książki, tak samo jak ja. I na pewno ona nie jest w twoim top 10...

Czasami zastanawiałam się czym sobie zasłużyłam na taką cudowną przyjaciółkę jak MJ, do której coś wewnątrz mnie mówiło mi, że prawdopodobnie czuję coś więcej. Uczucie to było nowe, dziwne, doprowadzające mnie do szaleństwa. Nie raz byłam zauroczona, więc chyba wiedziałam, kiedy zaczynałam czuć coś do kogoś. Tyle, że to było coś innego, mrowienie za każdym razem, kiedy umyślnie łapała mnie za dłoń albo dla żartów szturchnęła ramieniem, ciepło w brzuszku, kiedy mnie komplementowała i przyspieszone tętno, kiedy stała naprawdę blisko. Próbowałam się opanować w końcu była jedyną dziewczyną, którą znałam i która mnie lubiła. Teresa i Holly mnie tolerowały, ale to z MJ dogadywałam się najlepiej.

– Może w top 10 najgorszych książek, wraz ze zmierzchem na 3 miejscu. Pierwsze miałby Gray. A drugie... – zastanowiłam się. Czułam jak czekoladowe oczy rówieśniczki świdrują mnie sponad Latte, którą co chwila upijała. – Książka od Historii.

– March zaraz wyjdę. Bo przyprawiasz mnie o zawał. – Próbowałam nie parsknąć śmiechem, kiedy dziewczyna dramatycznie położyła dłoń na klatce piersiowej i pokręciła z niedowierzaniem głową. – Historia jest ważna, żebyśmy ponownie nie popełnili tego samego błędu. Już nie mówię o trzeciej wojnie światowej, bo ta tylko czeka, ale na przykład abyśmy nie popełniali niewolnictwa, nie mordowali miliony niewinnych ludzi oraz aby pamiętać cudowną droga naszych babć i ich praw na przestrzeni lat.

– Cóż... Problem polega na tym, że wolę kroić żaby aniżeli czytać nudne strony pełne tekstu o wojnie secesyjnej. – wydawało się, że między nami po raz kolejny się zagęściło. Wiedziałam, że ma kota na punkcie historii. Ja jednak przedmiotu naprawdę nie trawiłam, podobnie jak Hiszpańskiego, zanim poznałam Milesa. – No to mamy powód aby się spotkać. Wytłumaczysz mi historię, tak abym ci nie przysnęła.

– Jak przyśniesz to obiecuję, że cię wywalę przez okno. – Sytuacja opanowana. Widziałam to po jej oczach w których pojawiła się ta mała iskierka. Znów ze mną żartowała. Chociaż może nie żartowała? Problem z Michelle był taki, że jej głos często nie okazywał wiele emocji i naprawdę ciężko się było domyśleć czy żartuje czy naprawdę miała zamiar wypchnąć mnie z drugiego piętra. – Dobra Barbie, dopijaj to ohydne coś, za dwadzieścia minut mamy zajęcia.

|||

Siedziałam w tym uniwersum parę miesięcy i pomału przyzwyczajałam się do faktu, że prawdopodobnie nie wrócę do domu. Nie narzekałam. Cordelia była cudowną opiekunką, często wnerwiała chociaż nie tak bardzo jak jej brat, który zmuszał mnie do używania mocy. Byłam zmęczona. Z zewnątrz może i się uśmiechałam, ale wewnątrz byłam wykończona. Ile razy miało mi się jeszcze nie udać? Ile razy chciał zobaczyć jak załamana leżę na ziemi bo po tym jak włożyłam całą siłę, a udało mi się ledwo przenieść o pół metra, przy okazji rozsadzając korki w mieszkaniu? Coś było ze mną nie tak. Może to wszechświat chciał dać mi po dupie, po tym jak przez parę miesięcy bez problemowo przenosiłam się gdzie chciałam?

– Wszystko w porządku? – MJ szturchnęła mnie łokciem, a ja wybudziłam się z letargu. Widelec wciąż wisiał nad obiadem, który zapewne był już zimny. Uśmiechnęłam się słabo. – Właśnie rozmawialiśmy wszyscy nad wyjściem do kina na jakieś sf. Chciałabyś z nami pójść?

– Na pewno będzie chciała pójść, bo co innego będzie robić. – Teresa objęła mnie ramieniem i przyciągnęła do siebie. Wciąż nieco zagubiona spojrzałam na brunetkę, której błękitne tęczówki były wlepione we mnie. Co innego bym robiła? Grała na altówce, wlepiła nos w książki, pracowała nad mocą... Uniosłam wzrok na Petera. I tak nie miałam wyboru. Przytaknęłam głową. – No widzicie. Idzie z nami. Specjalnie miejsca tak wybierzemy abyście sobie z MJ klapnęły razem.

– No super. Czyli ja będę musiał siedzieć rząd niżej, bo nie mam ochoty na nieznajomą osobę, która usiądzie koło mnie na podwójnym siedzeniu. – Ned zabrał głos.

Spojrzałam na chłopaka i chociaż naprawdę miałam ochotę usiąść na jednej kanapie z MJ to argument chłopaka sprawił, że musiałam zabrać głos w tej sprawie. MJ na pewno nie będzie narzekać jak usiądziemy obok siebie w pojedynczych, a Neda posadzimy obok. Tak, to brzmiało jak plan.

– Nie, co ty! – odezwałam się nieco za głośno niż zamierzałam, przez co cała grupa wlepiła we mnie spojrzenia. Nie chciałam się jakoś wyróżniać na ich tle, potakiwać czasami rzucić krótkim zdaniem, ale nie mogłam zostawić chłopaka na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. – Jak klapniemy obok siebie na pojedynczych, to też nie będziemy narzekać. Co nie, MJ?

– Nie. Z resztą podwójne są droższe więc... – MJ zawsze robiła długie pauzy, kiedy mówiła "więc". Nie przeszkadzało mi to i tak samo nie przeszkadzało to jej przyjaciołom. Dziewczyna zacisnęła usta w cienką linie. Może mieliśmy się domyśleć końca zdania? – Zadowolę się pojedynczym. Zresztą, co wam do głowy strzeliło aby zostawiać Nerda?

Zaśmiałam się pod nosem. Przekręciła jego imię specjalnie, ale Ned najwyraźniej nie poczuł się urażony, bo tylko teatralnie prychnął i wrócił do przeglądania komiksu, którego dopiero teraz zauważyłam. Pochyliłam się nad stołem aby lepiej widzieć tytuł. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc „Wolverine". Przypomniało mi się, że grałam z nim Just Dance i uśmiechnęłam się nawet szerzej, co najwyraźniej źle zinterpretował nastolatek, ale na pewno nie specjalnie. W końcu skąd miałby wiedzieć, że jestem z Loganem na ty.

– Czytasz komiksy Mar... – zatrzymał się wymawiając moje imię. Opowiedziałam raz im, że nie przepadałam za moim imieniem, a oni zrozumieli to tak, że nie powinni mnie nazywać "March". Problem był fakt, że za dużo przezwisk z imieniem March nie było, a jak się szukało w wyszukiwarce to wyskakiwały strony internetowe poświęcone astrologii. Dziękuję wam rodzice! – March. Dalej szukam jakiegoś skrótu... No bo wiesz, na Teresę mówimy Tessa, na Petera mówię Pete, ale to rzadko więc zostaje zazwyczaj Peter, bro i najlepszy przyjaciel, Harry to... No Harry, a Michelle to MJ. No i Holly to Holly, a od czasu do czasu „blondie". Może jednak pozostanę przy March. Wiesz, że nawet google nie chce mi podpowiedzieć jak cię tu inaczej się nazywać?

– No to jesteśmy zmuszeni do pozostania przy March, bo MJ już jest zaklepane. Znaczy... – nie do końca czułam, że dzielenie tą informacją było potrzebne, bo wtedy na pewno nie nazywaliby mnie March, ale jak się biedny naszukał. – Cherry nazywała mnie Marie, co oczywiście są dwa różne imiona, ale te jest bardziej przyziemne. I nie brzmi jakby rodzice weszli na stronę „najrzadziej nadawane imiona dzieciom", a nie wchodzili, bo wszystko było już obmyślone przez moimi narodzinami. Mówiłam, że reszta mojego rodzeństwa to także miesiące?

– Ale, że takie prawdziwe miesiące? – odezwał się Peter zaskoczony, normalnie jakby zobaczył człowieka pająka. Czekaj... Przecież on jest człowiekiem pająkiem. – Więc masz brata albo siostrę o imieniu April, Mai i tak dalej? To gdzie oni są?

O kurwa.

Furry wymyślił mi cudowną historię, a ja zepsułam ją bo musiałam powiedzieć, że reszta mojego rodzeństwa ma imiona jak miesiące. Zaśmiałam się nerwowo. Próbowałam sobie przypomnieć czy miałam być sierotą czy Cordelia to moja siostra a może moi rodzice mieli być ćpunami którzy nie mogli się mną zająć... W stresie nie mogłam się skupić, musiałam coś wymyślić. Byleby nie coś za głupiego. Czułam jak ręce mi się pocą.

– Słyszałam, że jest w rodzinie zastępczej. Więc to trochę niegrzeczne pytać się gdzie jej rodzeństwo. – odezwała się Holly, która od dziś została moją bohaterką. No tak, Cordelia wspomniała, że w tej bajce się mną zajmuje i jest aktualnie moim prawnym opiekunem. To przez stres doznałam chwilowej amnezji. – Pewnie nawet nie wie gdzie są. Nawet sobie nie potrafię wyobrazić, że nie wiem gdzie Adam, bo nas rozdzielili. I na pewno nie pytaj dlaczego ich rozdzielili. O to się nie pyta.

Holly pouczała dalej swojego chłopaka, który z każdym kolejnym słowem coraz bardziej żałował że zapytał. Za to ja czułam jak MJ na mnie spogląda, ale nie odwróciłam się aby sprawdzić, bo pomału czułam jak krew, która ze strachu, że wszystko schrzaniłam zaczęła wracać, ale wcale nie czułam się lepiej. Przecież miałam odpowiedzieć na głupie pytanie, czy lubię cholerne komisy. Nawet to potrafiłam schrzanić. Oddech zrobił mi się płytki.

– Przepraszam. – Momentalnie wstałam od stołu. I każde z nich odebrało to inaczej. Holly ciągnęła dalej swoją rozmowę mówiąc o tym, że do tego prowadzą takie pytania, zadając je w nieodpowiednim momencie. Czułam jak nogi uginają się pode mną. Było mi ciężko chciałam po prostu upaść i zacząć płakać.

Nigdy nie czułam się tak strasznie, jak wtedy, kiedy szarpnięciem wpadłam do łazienki i zamknęłam się w kabinie, po czym usiadłam na toalecie. Nie mogłam oddychać. Płuca jakby przestały pracować. Oddech miałam płytki, ale głośny. W uszach zaczęło mi gwizdać, a uczucie niepokoju było z każdą sekundą większe. Zacisnęłam mocno powieki, chciałam pomyśleć o czymś ładnym, ale nie potrafiłam.

Ile razy miałam jeszcze sobie wmówić, że jestem niczym? Kiedy już wychodziłam na prostą po tym jak moje problemy osiągnęły szczyt okazało się, że to był mały pagórek, a przede mną to kolejna góra, a ja znajdowałam się na jej szczycie. Nie mogłam wrócić do domu, teraz prawie sknociłam sprawę bo wspominałam o rodzeństwie. Jak tak dalej pójdzie, to wyjawię prawdę szybciej niż zamierzałam. I to wszystko była moja wina. To ja nie potrafiłam kontrolować mocy aby po prostu wrócić. To ja nie potrafiłam trzymać gęby na kłódkę.

Jesteś niczym. Szeptały cicho myśli, a ja podciągnęłam kolana pod sam nos. Mogłaś skoczyć tamtego dnia. Dlaczego świat wybrał ciebie abyś była bohaterką? Jesteś niczym. Dlatego rodzice nigdy nie byli tobą zadowoleni, bo ciągle ich zawodziłaś, a teraz zawodzisz nawet samą siebie.

– March? – głos jakby zmieszał się z głosem w mojej głowie. Miałam ściśnięte gardło, nie mogłam powiedzieć nic. Łzy ściekały mi po policzkach, a ja nie mogłam przestać ich kontrolować. – March wiem, że tu jesteś. Jeśli zaraz ich nie otworzysz, to poproszę aby je wyważyli.

Jak miałam powiedzieć, że nie mogłam, skoro przez gardło nie przechodził mi nawet najcichszy dźwięk? Próbowałam krzyczeć, ale to było na nic. Tak jak próbowałam się przenieść i też moje starania były na nic.

Słyszałam jak drzwi od łazienki zamykają się, a po chwili ponownie otwierają. Gdybym mogła chociaż powiedzieć, że wszystko w porządku i nic mi nie będzie. Zamiast tego drżałam i próbowałam po prostu skupić się na oddychaniu, ale nawet to było dla mnie ciężkie.

W końcu ktoś otworzył drzwi od mojej kabiny. MJ stała przede mną, a obok kobieta nieco wyższa od nastolatki. Czułam, jak dziewczyna kładzie dłoń na moim kolanie. Nawiązałyśmy kontakt wzrokowy, a ja czułam, że potrafi zrozumieć moje kołatające myśli, które pędziły i sprawiały, że czułam się coraz to gorzej i gorzej. Nagle usłyszałam szloch. To był mój szloch. Paraliż, który opanował całe moje ciało pomału popuszczał, a ja momentalnie rzuciłam się na szyję brunetki, która zawahała się, ale po chwili objęła mnie.

Michele nie przepadała za bliskością, ale w tym momencie, kiedy płakałam nie puszczała mnie, dopóki sama nie zadecydowałam że rozluźnie uścisk. Byłam jej wdzięczna, że przyszła, trochę mniej, że nauczycielka przez mnie musiała wyważyć drzwiczki od kabiny i zapewne weźmie mnie do siebie na pogadankę, albo od razu odeśle do szkolnej psycholożki. Chociaż może jeśli powiem, że już mi lepiej nie będzie drążyła tematu? Westchnęłam w myślach. Zawsze drążą.

|||

Postanowiłam odebrać MJ, abyśmy mogły razem pójść w stronę kina. Miałam poczucie winy z mojego powodu, mojego małego ataku paniki. Musiałam grać, że było zwykłe załamanie, przecież każdemu się zdarza, prawda? Do tego Peter wspomniał o mojej rodzinie, której nie widziałam od dłuższego czasu. Scenariusz wręcz sam się napisał. Dlaczego jednak czułam się tak źle wiedząc, że muszę ją okłamywać?

Jednak, kiedy stanęłam pod drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem nie zadawała żadnych pytań. Z resztą to nie byłoby w stylu MJ. Po prostu pożegnała się z rodzicami i uśmiechnęła się słabo w moją stronę. Gdybym mogła wyśpiewałabym tej dziewczynie wszystko. Zaczynając od rodziców, po umiejętności kończąc, że pracuję, a raczej jestem zmuszona pracować, dla T.A.R.C.Z.Y.

Zamiast tego musiałam milczeć.

I pewnie byśmy milczały całą drogę gdyby nie MJ, która podała mi swoją słuchawkę. Spojrzałam na dziewczynę, która jakby dokładnie wiedziała nad czym się zastanawiałam i dlaczego nie zamieniłam z nią ani jednego słówka. Uśmiechnęłam się pod nosem słysząc „Imagine Dragons" bo może to nie była Tylor Swift, ale zespół był na równie wysokim miejscu w mojej osobistej liście ulubionych muzyków, o czym dziewczyna wiedziała.

W ciszy wsłuchiwałam się w przyjemny głos frontmana. Dawno nie słuchałam „It's time". Przywołał wiele wspomnień, które próbowałam od siebie odepchnąć. Przywołał Milesa.

– Wiesz, że tą piosenkę napisał Dan po tym jak wyszedł z depresji? – zaczęła nastolatka, która delikatnie otarła się ramieniem o moje ramię. Nie do końca wiedziałam czy było to przez przypadek, czy chciała abym zwróciła na nią uwagę. Cóż... Podziałało. – Szanuję twój wybór, że nie chcesz ze mną rozmawiać o tym co wydarzyło się dzisiaj podczas lunchu, ale... Martwiłam się.

– Oh... – mogłam się domyśleć, że w końcu będę musiała się wypowiedzieć na ten temat, ale naprawdę miałam nadzieję, że do tego nie dojdzie. – To tylko drobne załamanie, nic groźnego. Po prostu stres związany z nowym otoczeniem. Nie musisz się martwić. Wszystko w porządku. Najgorsze dni już za mną.

Wypowiadając ostatnie zdanie przeszły mnie dreszcze. Nie kłamałam, bo najgorsze naprawdę było za mną. Prawdopodobnie MJ odebrała to w zupełności inaczej w końcu nigdy nie wspomniałam o tym, że chciałam rzucić się z budynku oraz o tym jak pochowałam własną przyjaciółkę, która była bliżej dla mnie niż własna siostra. Oczywiście cała ta sytuacja nie była przyjemna i okłamywałam się każdego dnia, że będzie tylko lepiej. Dzisiejszy obiad powiedział mi co innego, podobnie jak słowa szkolnej psycholożki, do której odesłała mnie nauczycielka.

Szłyśmy w ciszy. Słuchając playlisty, którą ostatnio zrobiłyśmy. W dużej mierze były to piosenki, które sama uwielbiałam. Smutna muzyka alternatywna plus Harry Styles i oczywiście Taylor Swift. Dziewczyna miała nieco odmienny gust muzyczny, ale nigdy nie narzekała kiedy słuchałyśmy moich smutasów. Zapierała się za to, kiedy chciałam puścić jakąś znaną piosenkę Taylor, bo za bardzo przypominało do nastolatce te prymitywne radia z najnowszą muzyką, co i tak urywają piosenkę w połowie i puszczają ją w kółko, w godzinnych odstępach. Nie zaprzeczałam, bo piosenkarka często leciała w radiu, ale po prostu uwielbiałam jej słuchać.

Kiedy słuchałyśmy czwartą piosenkę Florence and the Machine, dziewczyna wskazała palcem na budynek przed, którym stała już reszta znajomych. Zestresowana spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, aby upewnić się, że się nie spóźniłyśmy. I byłyśmy dziesięć minut przed seansem, a znając kino i tak przez pół godziny leciałby jeszcze reklamy.

– March, MJ. No to jesteśmy w komplecie. – Ned uśmiechnął się w naszą stronę. Wszyscy stali pod budynkiem. Holly i Peter, nasza urocza para, trzymali się za ręce. Blondynka oparła głowę o ramię bruneta. Słodko. Za to Harry i Teresa po prostu stali obok siebie. – Bilety już kupiłem, jak na was wszystkich czekałem więc tylko oddajcie kasę. I dla naszych uroczych słodkich par mam smutną wiadomość. Kanapy były już zarezerwowane. Ale za to znalazłem siedem pojedynczych miejsc w jednym rzędzie. I to w dobrym miejscu. O dziwo. Bo były oczywiście miejsca w jeszcze lepszych miejscach, ale to trzy osoby byłyby w jednym końcu sali, a reszta w drugim.

– Mogę usiąść koło ciebie? – chwyciłam mulatkę za dłoń, która zaskoczona moim nieprzemyślanym ruchem wyrwała ją i odsunęła się kawałek. Czułam, że robię się czerwona. Może nie powinnam w ogóle pytać. Usiąść gdzie wolne miejsce i tyle.

MJ nie odpowiedziała nic, więc czułam się jeszcze gorzej i wtedy, kiedy już miałam odejść i zapytać się Neda, czy mogę usiąść koło niego zauważyłam, że dziewczyna przytaknęła. Był to ruch tak minimalny, że przez chwilę zastanawiałam się czy przypadkiem mój mózg tego nie wymyślił abym poczuła się lepiej wiedząc, że sknociłam sprawę po całości. Poczułam ogromną ulgę.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Czyżby tak się czuła Charlie za każdym razem, kiedy próbowała poderwać dziewczynę, ale nie była w 100 procentach pewna czy przypadkiem nie jest hetero, przez co każdy jej ruch musiał być dokładnie przemyślany? Jeżeli tak, to chce wrócić do czasu, kiedy nie znałam „girl in red", a „Storm" Vivaldiego kojarzył mi się po prostu z cudownym koncertem, skomponowanym przez wybitnego człowieka, a nie z pewną sceną z pewnego filmu o pewnych paniach w przecudownych sukienkach.

– Dziewczyny... – prawie podskoczyłam, kiedy poczułam dłoń Holly na moim ramieniu. Jej błękitne tęczówki były skupione na nas. Dopiero teraz zauważyłam, że mulatka znów znalazła się blisko mnie, a moje serce podskoczyło mi do gardła. Może powinnam po prostu traktować ją jak koleżankę. Byłoby bezpiecznej i bez szansy na złamane serce. – Ja, Harry, Peter i Tess idziemy zamawiać jedzenie, więc po prostu powiedzcie to chcecie, a potem nam oddacie.

Kolana mi zmiękły. Ktoś mógłby się zapytać „Dlaczego?". Otóż MJ spojrzała na mnie, a ja postanowiłam utrzymać kontakt wzrokowy. Dla wielu osób była to prościzna, ale ja nawet rozmawiając z moim rodzeństwem mówię często do ich butów albo ściany. Boję się zamówić pizzę i jeśli mam możliwość zamówić z małej tablicy w fast foodzie, wolę to, od rozmowy z kasjerką. Jednak jeśli już nie mam wyboru to powtarzam sobie w głowie, co chcę zamówić, a serce mi łomocze. Co jeżeli się wygłupię? Głupota, a jednak utrudnia mi funkcjonowanie w świecie.

– Weźmiemy jeden duży popcorn i dwa soki w szklanych butelkach. Chyba, że wolisz coś innego, March. – odezwała się MJ, a ja otworzyłam usta, ale nie mogłam się wysłowić. Opuściłam wszystko wzrok i energicznie przytaknęłam. – Plastikowe słomki zabijają żółwie. Konsumpcjonizm za to zabija dużo więcej istnień, ale przynajmniej w tej sytuacji, możemy uratować żółwie, kupując szklaną butelkę zamiast plastikowej bez słomki. Czy to nowy sweterek Holls?

Oczy blondynki stały się wielkie niczym ćwierćdolarówki. Trzeba było przyznać, że jej sweterek był ładny, taki żółty, ale po rozmowie z MJ można się było domyśleć, że ostatnie pytanie nie było komplementem, a krytyką spowodowaną nowym zakupem prawdopodobnie w jakiejś sieciówce. Dziewczyna jednak nie odpowiedziała i poszła w stronę swojego chłopaka. Cóż, ktoś ty nie był gotowy na rozmowę o „taki sweterek mogłaś kupić w lumpie".

– Wchodzimy? – dziewczyna spojrzała w moją stronę i uśmiechnęła się delikatnie. Wyciągnęła w moją stronę rękę, a ja zmarszczyłam brwi. – Przepraszam. Nie jestem... Nie lubię dotyku z zaskoczenia. Ogólnie nie przepadam za przytulaniem, chyba że sama się na to zgodzę. I mnie zaskoczyłaś... Przepraszam. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam.

– Nie, co ty. – drobne kłamstwo, ale przecież nie musiała wiedzieć.

Chwyciłam jej dłoń. Moje serduszko po raz kolejny zrobiło fikołka. Próbowałam je jakoś uspokoić, ale kiedy była przy mnie po prostu nie mogłam. MJ była pierwszą dziewczyną przy której mogłam powiedzieć, że to co czuję nie jest po prostu chęcią przyjaźni czy bliskości drugiej osoby. Nie byłam jednak w stanie powiedzieć tego głośno. Spojrzeć na siebie w lustrze i pewna wyrzucić z siebie, że Michelle Jones – chociaż była charakterystyczną osobą, z jeszcze bardziej charakterystycznym, przez niektóre osoby uważany za dziwnym, charakterem – podobała mi się.


Hello there.

Nie zapomniałam o tym opowiadaniu. Pewnie sobie myślicie, toż to opowiadanie o Holly. Kolejne dwa rozdziały są całkowicie poświęcony jej więc nie bić.

Po prostu postać March ma tutaj mój ulubiony wątek i nie mogę się doczekać aby go rozwinąć jeszcze bardziej dlatego dostaje nieco więcej uwagi.

HAPPY PRIDE MONTH BABIES!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top