★5★ koniec
★-~---------------------------------------------------~-★
Było to, jak film w rozdzielczości 4k odtwarzany w jego głowie, każdy szczegół, każda drobnostka, każda emocja, która przemknęła przez jego twarz.
To było jak użycie szkła powiększającego w filmie Natana. Pamięć. Natan zawsze miał problem ze słowami i złością - był to mechanizm przetrwania, który wykształcił się w pieczy zastępczej. Nauczył się umiejętnie władać słowami, zbierając szczegóły i przechowując je na później, aby z nich skorzystać.
Mógł zwrócić wszystko przeciwko ludziom, posyłając w nich sztylety i noże, wiedząc, że każdy wyląduje tam, gdzie chce - rozcięcie dłoni, pchnięcie w klatkę piersiową, rana na twarzy. Umiał manipulować słowami, aby smagały czyjąś skórę, potrafił wykorzystać czyjeś czyny jako coś, aby je zniszczyć.
Nienawidził tego, jak dobrze potrafił to zrobić, jak dobrze potrafił kogoś skrzywdzić, nie mrugając nawet okiem. Nienawidził tego, jak kiedyś widział czerwień, kiedy pozwalał, aby narastający w nim gniew go pochłonął, wypluwał wszystko, co przyszło mu na myśl, wszystko, co mogło sprawić ból.
- Nie chcemy cię tutaj.-
Widział, jak oczy Nexe się rozszerzyły.
-Dorośnij.-
Ręka Nexe skurczyła się w kłębek.
Przez jego cholerny dom przemknął cień emocji. Twarz. Nieznośny chłopak. Nexe zacisnął szczękę, a jego oczy biegały po pokoju. Już, kurwa, rozumiem, dlaczego nikt cie nie chce. Nexe odwrócił wzrok, wewnętrzny Natan roześmiał się maniakalnie wiedząc, że ktoś wbił mu nóż w serce. Denerwujesz nas Nexe, jesteś samolubny, wszystko niszczysz i nienawidzę cię właśnie za to.
Natan patrzył, jak woda napływała Nexe do oczu. Bardzo wyraźnie pamiętał rozdzierającą ciszę, kiedy pozwalał opaść ostatnim słowom, wyraz paniki na twarzy Nexe, gdy zdaje sobie sprawe, że nikt nie wskoczy i nic nie powie. To właśnie w chwilach, w których czas nie wydawał się realny, Natan zdał sobie sprawę, jak poważnie schrzanił.
Nexe uciekł, a resztę pozostawiono w milczeniu. Oddając sprawiedliwość Natanowi, myślał, że inni do niego mówią. Myślał, że Kubox lub Ewron nadal są w dobrych stosunkach. Nie miał pojęcia, że tej nocy Nexe został sam, obcy w obcym domu - ich domu.
Pamiętał, jak bardzo nakrzyczał na pozostałą dwójkę, kiedy się o tym dowiedział, pamiętał gniew przepływający przez jego żyły, ale tym razem zachował kontrolę nad ciężką lekcją, której nauczył się ostatnim razem.
Noże pozostały zamknięte, sztylety nie rzucone - nauczył się, że tym razem nie zamierza schrzanić. Wrzeszczał na nich przez wieki, ich zadaniem też było opiekowanie się najmłodszymi, ich zadaniem było upewnianie się, że wszystko z nim w porządku i że nadal jest szczęśliwy.
Dlaczego to tylko jego wina, że Nexe odszedł? Dlaczego to jego wina, że oni też nie wykonali swojej pracy? Natan miał ochotę eksplodować z wściekłości, poczucia winy, bólu i złości. Nie był przybranym ojcem. Nie był jedynym przybranym bratem. I właściwie dlaczego to spowodowało, że pokłócił się z Nexe, żeby reszta przestała mówić.
Prześladowało go to, jak patrzyły na niego te smutne niebieskie oczy, kiedy nawiązali kontakt wzrokowy po drugiej stronie jadalni. Jego żołądek skręcał się i opadał, gdy drzwi naprzeciwko niego pozostawały stale zamknięte, myśląc, że to on spowodował, że chłopak przestał chcieć przebywać w ich pobliżu.
Kilka dni po kłótni, kiedy Nexe wpatrywał się tylko w swój talerz, worki pod oczami i drżące ręce - nie mówił, nic nie mówił - zmiażdżyło to Natana, zwiniętego w kłębek na łóżku i płaczącego w poduszkę, nie mogącego wymyślić, jak zapytać o przebaczenie. A jednak przez miesiące myślał, że to tylko jego wina, że to jego obecność sprawiła, że Nexe tak się zachowywał.
I oczywiście po części była to jego wina, po części z tego powodu, ale także dlatego, że reszta rodziny przestała z nim rozmawiać. Natan nie mógł pojąć, jak samotny musiał się czuć Nexe, jak bardzo był wykluczony i opuszczony oraz fakt, że nikt mu nie powiedział, że to nieprawda - to, co powiedział Natan, było nieprawdą i że on nie był... "denerwujący" lub "nie do zniesienia", Natan nie spał w nocy, prześladowany tym, co się stało.
Minęło trzy miesiące od wyjazdu Nexe kiedy Kubox wszedł pewnego wieczoru o północy do jego pokoju. Jego ramiona się trzęsą, jego oczy są czerwone i załzawione.
- Co się dzieje Kubox... - Ten tylko wzruszył ramionami i usiadł na skraju łóżka, siadając koło niego. Natan usiadł, wyciągnął rękę, by pocierać jego drżące ramiona.
- Wszystko w porządku, w porządku. Wszystko w porządku, wszystko w porządku, jesteś bezpieczny i jesteś tutaj. Chcesz powiedzieć powiedz mi, co się stało?... - Natan czekał na odpowiedź.
- Zszedłem po schodach w noc poprzedzającą jego wyjście. Nie zdawałam sobie sprawy, że rozmawiał przez telefon w salonie. Płakał, naprawdę płakał. Słyszałam go, Natan. Słyszałem jak mówił, że chce wyjechać i nie chce już tu być. Słyszałem, jak mówił o planie, westchnieniu ulgi, gdy opieka społeczna się z nim zgodziła. Wiedziałem, że zamierza wyjechać, a ja nie chciałem tego przerwać. -
I w pokoju zapadła cisza. Natan spojrzał tylko na Kuboxa i opuścił twarz w dół.
•
•
•
To boli tak bardzo, gdy jedna z ukochanych ci osób, prawdopodobnie już niegdy nie wróci. Nigdy nie zobaczy się jej znowu...
★-~----------------____________----------------~-★
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top