★ 3 ★


★-~---------------------------------------------------~-★

Jego ręka zadecydowała za niego, sięgnął po telefon i usłyszał sygnał gdy przyłożył go do ucha.

Dzwoniło, dzwoniło i dzwoniło, a Nexe nie był pewien, co zrobić, jeśli Doknes nie odbierze telefonu, nie był pewien, czy będzie w stanie...

- Nexe co tam? Czy wszystko dobrze? Coś się stało? - I zachciało mu się płakać, słysząc w końcu znajomy głos, który brzmiał na zaniepokojonego, a nie był wypełniony ostrymi urazami ani przeplatającymi się tonami gniewu.

To był Doknes, więc wszystko będzie w porządku.

- Nie. Nie, nic mi nie jest. - Nexe powiedział mokro, a łzy ponownie spłynęły mu po twarzy. Opadł z powrotem na poduszki sofy, z telefonem przyciśniętym do ucha, jakby to miało go ochronić przed tym, co przydarzyło mu się w ciągu ostatnich kilku tygodni.

– Okej, Nexe, rozwiążemy to razem, dobrze? - Nexe kiwnął głową, gdy to powiedział, chociaż Doknes go nie widział. - Czy chcesz mi powiedzieć, co się stało? - I był to delikatny głos i taki uspokajający ton. Nexe zaczął mówić i kiedy mówił, zdał sobie sprawę, że nie może przestać, po prostu wypuścił to z siebie.

Myśli, które Nexe skrywał w sobie od tygodni, właśnie wypłynęły na powierzchnię i Doknes mu na to pozwolił. Wyjaśnił walkę z Natanem i to, jak był przez niego ignorowany, oraz to, że Ewrona tu nie było i że nie wiedział, do kogo się zwrócić, i po prostu czuł się taki samotny i tak zdezorientowany tym, co zrobił.

A on czkał w połowie i przerywał sobie, i nie miał pojęcia, czy to ma sens, ale to nie miało znaczenia, bo w końcu ktoś chciał usłyszeć, jak się czuje, i mu na to pozwalali.

„Och, Nexe... Tak się cieszę, że zadzwoniłeś do mnie i posłuchaj, posłuchaj mnie. - Nexe wziął drżący oddech. -Zastanowimy się nad tym razem, dobrze? Mam dla ciebie kilka opcji, pierwsza to że znajdziemy ci nowe miejsce, w tej chwili mam otwartych kilka domów, w tym dom blisko Pecia, lub druga, rozmawiam z Ewronem i dojdziemy do wszystkiego. -

I świat na chwilę przestał się kręcić, bo te dwie propozycje były jedynymi opcjami? Czy naprawdę chciał opuścić to miejsce? Miejsce z takimi fajnymi wspomnieniami, dom, który zaledwie kilka tygodni temu był pełen śmiechu i radości, a może, może będzie lepiej.

Czy mógłby to zrobić? Trudno byłoby wyjechać, a jednak dom w pobliżu Pecia był jak spełnienie marzeń i z pewnością dom może być dobry. Ale czy mogło być gorzej? Porównując do tego domu, w którym nikt nie rozmawiał z nim przez cztery tygodnie, gdzie przez kilka dni zostawiano go samego w swoim pokoju, gdzie rozmawiali ze sobą tylko przez szydercze uwagi i długie spojrzenia z ukosa.

Dom, który doprowadził go do siedzenia samotnie, na sofie o trzeciej w nocy, na głośniku z pracownikiem socjalnym, nie trzeba było geniuszem, żeby się domyślić, który z nich brzmi bardziej atrakcyjnie, tak cicho i wstępnie, niemal szeptem, Nexe powiedział – Chcę stąd wyjść, proszę. Kiedy to mówił, czuł się dobrze, czuł, że ciężar zniknął, a ulga płynęła w jego żyłach, mógł stąd wyjść. Właściwie mógłby zostawić tych ludzi, którzy w zasadzie powiedzieli mu, że go nie chcą.

- Dobrze Nexe, zaraz to załatwię, a rano wyślę ci wiadomość ze szczegółami, wyniesiesz się stąd za kilka godzin, więc jeśli chcesz, idź i spakuj swoje rzeczy. - Mówił to cicho, jakby Doknes był tak samo zdenerwowany jak Nexe i chociaż raz był zadowolony że ma kogoś innego niż ludzie którzy stracili do niego swoje resztki miłości.

Cieszył się, że zawsze miał przy sobie kogoś, komu płacono, dosłownie zapłacono za opiekę nad nim.

-Żegnaj, Nexe.-Żegnaj Doknes.- I pamiętaj, Nexe, jestem z ciebie dumny, że to robisz. - Serce Nexe zalało się radością, gdy się rozłączyki. Wspiął się po schodach, nasłuchując, czy nie wpadnie na nikogo innego. A potem dotarł do swojego pokoju, pokoju, którego już wkrótce nie będzie mógł nazwać swoim. Więc najciszej jak mógł, zaczął się pakować, zdejmował plakaty Minecrafta ze ścian, wyjmował ubrania z szafy, zdejmował książki z półek i wkładał je do dwóch toreb, które miał.

I kiedy tak stał o piątej rano w pustym pokoju, uśmiechnął się i to był pierwszy raz od tygodni, kiedy się uśmiechnął.

Kiedy więc o szóstej rano przyszła wiadomość, że będzie odebrany w przeciągu godziny przez osobę z którą później będzie rozmawiał Ewron, aby mu powiedzieć, co się dzieje, Nexe wypuścił oddech, który wstrzymywał od miesięcy.

Nie był pewien, jak się teraz czuje, był tu już od jakiegoś czasu i było fajnie, jeden z lepszych domów, w jakich był, więc było mu smutno, że wyjeżdża, ale zchrzanił to, zmarnował swoją szansę mieszkania tutaj, wygłaszając złośliwe uwagi na temat Natana, w końcu był mieszkańcem domu, Nexe był jedynie gościem.

Więc naprawdę na to zasłużył, ale mimo wszystko szkoda było to tak zostawić. Była już siódma, pokój tonął w ciepłym, szarym świetle sączącym się przez otwarte okna. Pokryło pokój, nagi, pusty pokój, szarym światłem, które zakrzywiało cienie i sprawiało, że wydawał się taki mały.

Łóżko było pościelone, kołdra gładka i czysta, na kołdrze leżała pojedyncza kartka papieru, co było jedynym znakiem obecności Nexe w pokoju. Zszedł po schodach, unikając najgłośniejszych stopni i po cichu dotarł do korytarza. Zrobił ostatnią turę, zajmując się domem, meble pozostawił dokładnie tak, jak poprzedniej nocy, ponieważ tak naprawdę jedyną rzeczą, która się zmieni, gdy jego rodzina zastępcza się obudzi, jest to, że go nie ma i zostawił je tak, jak chciał Natan.

Wyszedł z tego domu i nie rzucił drugiego spojrzenia. Poczuł zamęt i ból, gdy odległość między nim a tym domem była coraz większa.

To zabawne, jak wszystko może się zmienić odrazu w mgnieniu oka.

★-~----------------____________----------------~-★

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top