★ 2 ★


★-~---------------------------------------------------~-★

W piątek, w tę sobotę ani w tę niedzielę nie było lepiej.

Natan ignorował go za każdym razem, gdy był w pokoju, czuł oczy wpatrujące się w niego, przeszywajace go na wylot, gdy Nexe do niego spoglądał.

Podczas kolacji siadał przy stole i przyłączał się do rozmowy pozostałych, w milczeniu nie wiedząc, co się właśnie stało i jak to naprawić. Każdą noc spędzał sam, płacząc w poduszkę, próbując zrozumieć, co zrobił źle i jak to naprawić. I nie tylko Natan to robił, Kubox go ignorował, od czasu do czasu rzucając mu kilka słów tu i ówdzie, chociaż Nexe nie był pewien, czy był po prostu sobą, czy też był na niego zły.

A Ewron był oczywiście zajęty pracą, rzadko pojawiał się w domu, a jeśli już, to rozmawiał z Kuboxem i Natanem – jego prawdziwymi synami-Nexe mruknął do siebie pewnego wieczoru – kiedy po raz kolejny został rażąco zignorowany.

Nexe nigdy nie czuł się tak samotny, nawet w innych domach zawsze był ktoś, inny zastępca, biologiczne dziecko, przyjaciel  lub psycholog, nieważne, jak źle wszystko poszło w jego życiu.

Nexe zawsze kogoś miał, a teraz nie miał nikogo i nie miał pojęcia, co z tym zrobić. Minął już tydzień od jego kłótni, nikt o niczym nie wspomniał, nikt nic nie powiedział Nexe, dlatego samoistnie zaczął popadać w rozpacz.

Jego dni zaczęły się dłużyć, wstawanie z łóżka stawało się coraz trudniejsze, podobnie jak branie prysznica i jedzenie. Szkoła stała się miejscem do spania, ponieważ Nexe nie spał całą noc, nie mogąc tego zrobić, komentarze Natana kręciły się w kółko, a niepokój gromadził się w jego żołądku.

Jego świat pogrążył się w szarości, wszystko straciło swoją żywotność i kolor, a Nexe przestało to obchodzić.

Jego obowiązki pozostałyby niewykonane, w pokoju panowałby kompletny bałagan, a kiedy dostałby wyniki z wszystkimi ocenami 5+, nawet nie zawracał sobie głowy odłożeniem tego na ladę, wiedząc, że nikt tego nie przeczyta, wiedząc, że nikt mu nie pogratuluje ponieważ wszyscy byli zajęci własnym życiem.

Jedyny raz, kiedy rozmawiano z nim w domu, to gdy krzyczano na niego, że nie wykonał określonej czynności lub dlaczego nie ugotował tego dnia. Nexe był wyczerpany, zmęczony, nie był pewien, jak długo jeszcze tak wytrzyma.

Próbował porozmawiać z innymi.

Pewnej nocy wkradł się do pokoju Kuboxa i zapytał, jak może to naprawić i czy mógłby się przytulić, ale usłyszał, że powinien wyjść, bo odrabia pracę domową i nie chce się rozpraszać jego obecnością. Nexe westchnął, wychodząc z pokoju Kuboxa, nie wiedząc, co robić.

Ponieważ ten dom był wspaniały, podobały mu się te piętnaście miesięcy, które tu spędził, był taki szczęśliwy i czuł się taki kochany. Nexe nie rozumiał, jak to wszystko stracił przez mały komentarz i makaron z serem, nie rozumiał, dlaczego nikt go za to nie przeprosił i dlaczego wszyscy udawali, że wszystko jest w porządku, bo tak nie było.

To nie było normalne. Wszystko było gównem i coraz trudniej było mu udawać, że może dalej żyć i zostać w tym domu. Chciał tego z powrotem, cokolwiek miał trzy tygodnie temu przed kłótnią, chciał tego, to wciągało go w desperację. Ale Nexe nie miał zamiaru tego powtórzyć, wiedział o tym.

I tak teraz, miesiąc po kłótni, o trzeciej nad ranem siedział na kanapie w salonie i wpatrywał się w żar w kominku.

Patrzył na nie, jakby zawierały odpowiedzi na wszelkie pytania, które krążyły mu po głowie, a one po prostu odskoczyły, rzucając Nexe iskry matowej czerwieni i pomarańczy. Jego włosy były w nieładzie i sterczały na wszystkie strony, jego policzki były zarumienione od ciepła i bolała go głowa, wpatrywał się w telefon stojący obok niego, a potem w ogień, próbując pracować, czy powinien po prostu zadzwonić do Doknesa, swojego pracownika socjalnego i wyjść?

Ale nigdy nie zadzwonił do niego, zanim nie poprosił o wyjazd, zawsze byli to rodzice lub ktoś raczej zaniepokojony, a Nexe był wyciągany z tego domu siłą.

To była trudna i ważna decyzja. Czy naprawdę było tak źle? Czy naprawdę powinien tak niepokoić Doknesa swoim problemem?

★-~----------------____________----------------~-★

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top