★ 1 ★
★-~---------------------------------------------------~-★
W tym domu było tak dobrze. Organizowali wieczory filmowe i wspólne przygody, on i jego przybrani bracia, Natan i Kubox, nocowali w swoich pokojach, a w niektóre weekendy wymykali się i leżeli na dachu domu pod okryciem gwiazd.
Najczęściej można było spotkać Nexe śmiejącego się ze łzami spływającymi po policzkach i trzymającego się za bolący brzuch. Bywały dni, w których czuł się tak kochany, że nie miał pojęcia, co zrobić z tym przytłaczającym uczuciem, i po prostu leżał na łóżku Kuboxa pod kocem, pogodzony samą obecnością swojego przybranego brata.
Czuł się bezpiecznie.
Był to tak bezpieczny i gościnny dom, że Nexe nie mógł sobie wyobrazić, jak to się źle skończy, ponieważ wydawali się tacy mili i kochający.
Jego dni były wypełnione ciepłem i kolorami, a wszystko miało żywy i zabawny odcień, gdy błąkał się po ulicach miejsca, w którym mieszkał. Miał brata, który mógł pomóc w ciężkich questech z gier komputerowych, jednego, który pomagał w opowiadaniach i jego problemach, oraz ojca, który dobrze znał się na komputerach. To było tak, jakby od razu wszystko było gotowe, nie brakowało żadnej luki, nic nie było przekrzywione.
Dla Nexe to było niebo, wypełnione głośnymi kłótniami przy kolacji i przesadnymi rozmowami o polityce, historiach i przyszłości.
Przyszłość.
Coś, co Nexe w końcu poczuł, że ma, jakby było tak blisko, że mógłby tego dotknąć.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył, życie było zbyt żałosne i ciemne, żeby zawracać sobie głowę myśleniem o teraźniejszości, nie mówiąc już o przyszłości. Nexe kipiał świadomością, że ktoś wierzy w niego na tyle, by rozważyć dla niego przyszłość, zapytać o jego samopoczucie i czy można byłoby coś zrobić, aby je poprawić. To był typowy czwartek, a Nexe przygotowywał na obiad makaron z serem.
Makaron był bulgoczący i ciepły, Nexe myślał, że każdemu się spodoba i będzie sprawiać przyjemność, może nawet rozweseli Natana, który przez ostatni tydzień był zrzędliwy.
Natan patrzył na wszystko szklanymi oczami i niezobowiązująco pomrukiwał, wchodził i był tak wyraźnie nieszczęśliwy, że sprowadzało to cały nastrój do tej wrzącej, niezręcznej atmosfery.
To był długi tydzień dla Nexe, w którym dużo się działo, a Natan nie pomagał w tej sytuacji.
Kiedy więc Nexe rzucił podczas kolacji przelotną uwagę, rozdając makaron z serem, na którego przygotowanie i gotowanie spędził ponad godzinę, o tym, że Natan powinien po prostu udać się do swojego pokoju, jeśli -nie chce tu być, żaden z nich nie obraziłby się-.
Natan eksplodował z wściekłością w oczach. -No cóż, może Nexe..., nie chcemy cię tutaj, myślałeś kiedyś o tym? - Natan warknął na niego. - Wszyscy staramy się po prostu zjeść w spokoju kolację, a ty ciągle mówisz o Peciu i jego cholernych pszczołach, mam na myśli poważne dorośnięcie. Nikt tutaj nie chce o tym wiedzieć. Jedyne, co zrobiłeś, odkąd tu jesteś, to tylko mówienie nam, co mamy robić, a potem po prostu rozmawiasz bez przerwy o rzeczach, które nas nie interesują, bo gdybyśmy chcieli wiedzieć, to byśmy po prostu, kurwa, zapytali, okej? Rozumiem, dlaczego nikt cię nie chce, bo denerwujesz Nexe, a ja cię nienawidzę, więc spierdalaj z twoimi protekcjonalnymi komentarzami i żądaniami... - Jego głośność nabrała tempa i pod koniec Natan zaczął na niego krzyczeć.
To wyraz nieskrywanej złości sprawił, że Nexe się skulił. Nigdy nie widział takiego poziomu wściekłości na twarzy Natana. Po raz pierwszy widział, żeby jego przybrany brat był tak wściekły, zwłaszcza nie wiadomo skąd. Nexe nie wiedział, co na to powiedzieć.
Rozejrzał się po stole, błagając kogoś innego, aby coś powiedział, cokolwiek, ale tak się nie stało. W ogóle nikt nic nie powiedział. Natan wstał i wyszedł, trzaskając po drodze drzwiami, Kubox patrzył bardzo łapczywie na swój talerz, a Ewron po prostu jadł jedzenie, wyglądając na zupełnie niewzruszonego. Łzy napłynęły mu do oczu, gdy Nexe spoglądał to na nich oboje, a nadzieja umierała, gdy zdał sobie sprawę, że nic nie powiedzą, a w powietrzu zapadła niezręczna cisza.
Chciał, żeby ktoś coś powiedział, żeby wiedział, że to, co powiedział Natan, nie było prawdą, że nie był irytujący i wszystko zepsuł, i... ale tak się nie stało, więc Nexe wstał i bardzo cicho odłożył talerz, po czym wyszedł z pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi zanim pociekły mu łzy, a jego rodzina patrzyła, jak załamuje się na ich oczach.
Siedział w swoim pokoju i płakał. Płakał, bo przywołałvwspomnienia, które, jak sądził, udało mu się stłumić, płakał, bo nienawidził, jak na niego krzyczano, i płakał, bo nikt - ani jeden z pozostałych - nie stanął w jego obronie. Poczuł się samotny, bardziej samotny niż przez te cenne dwanaście miesięcy, które tu spędził.
Czy Natan naprawdę tak myślał?
Musiał powiedzieć to w złości, nie miał tego na myśli, nie mógł tego mieć na myśli. Byli tacy mili dla Nexe, byli zbyt mili, żeby grać, a mimo to nic nie powiedzieli. Czekał, aż na schodach do jego pokoju dobiegną kroki, które zapewnią go, że wszystko będzie dobrze i że naprawdę go tam chcą, że wszystko jest w porządku i że może zostać tak długo, jak chce.
Ale nikt tego nie zrobił, więc Nexe pozostał ukryty pod kocem, ze łzami spływającymi po twarzy i mdłościami w żołądku.
★-~----------------____________----------------~-★
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top