8.

Próbowałam zasłonić czymś moją twarz, ale było już za późno. Ludzie dookoła mnie głośno dyskutowali, a niektórzy wyciągnęli telefony i zaczęli mi robić zdjęcia. Spanikowałam i próbowałam się wycofać, ale byłam otoczona. Po chwili zauważyłam jakiegoś dzieciaka, który wydał się być w pełni pochłonięty przejeżdżającym obok pociągiem. Delikatnie go odsunęłam i przecisnęłam się na wolność. Niestety, moja walizka nie miała już tyle szczęścia. Byłam zmuszona zostawić ją na peronie, pomiędzy obcymi mi ludźmi. Przebiegłam przez tory, co chwilę sprawdzając, czy nikt za mną nie idzie i szybko weszłam do najbliższej toalety.
Wyciągnęłam telefon z torebki.

Masz 5 nowych wiadomości

June: Czekam na ciebie przed stacją

June: Przyjechałaś już?

June: Halo

June: Czekam tu już godzinę

June: Coś się stało?

Ups.

Ja: Już jestem

Ja: Wszystko OK

June: Ta, a ja jestem jednorożcem. Popatrz co się dzieje przed stacją -,-

Powoli wyszłam z toalety i wyjrzałam za budynek.

O raju.

Stało tam chyba z 100 osób, rozpoznałam nawet kilka z incydentu na peronie. Byli tam też dziennikarze, a co najgorsze, pokazywano im moje zdjęcia.
Głośno przełknęłam ślinę. Już mnie tu znaleźli.
Mimo, że nigdy nie posądziłabym się o sytuację, w jakiej się znalazłam, gdzieś głęboko w środku wiedziałam, że to tylko moja wina. Bo to w końcu ja ni z gruszki ni z pietruszki postanowiłam przyjechać do Michigan. Bądźmy szczerzy: w ogóle nie zastanawiałam się, jakie mogą być tego skutki. A tu proszę: tłumy ludzi, dzienikarzy i paparazzi. To nie tak wyobrażałam sobie spokojne życie bez stresu...
Z zadumy wyrwał mnie głośny dźwięk klaksonu. No i oczywiście, była to June, bo kto inny zwróciłby całą uwagę tysiąca osób szukających mnie na jej auto! Dziewczyna najwyraźniej jednak nie zdawała sobie sprawy z tego co zrobiła, bo wyczekująco na mnie patrzyła. Musiałam wyjść z ukrycia. Natychmiast oślepił mnie blask fleszy i usłyszałam tysiące pytań, na które i tak nie miałam czasu odpowiadać, bo już biegłam prosto do auta i siedzącej w nim rudowłosej June.
Szybko wsiadłam do samochodu i krzyknęłam do przyjaciółki:

-No dalej! Na co czekasz?! RUSZAJ i to w trybie natychmiastowym!

Blada dziewczyna, która chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę z powagi sytuacji, przekręciła kluczyk drżącą ręką, ale auto nadal nie chciało ruszyć. Cicho przeklnęła, a wtedy ja - nic nie wiedząca o prowadzeniu osoba - postanowiłam wkroczyć do akcji. Z pełnym powagi wyrazem twarzy i spoconymi dłońmi chwyciłam za kluczyk - i to wystarczyło abyśmy wreszcie mogły ruszyć z miejsca, uciekając dziennikarzom i paparazzi.

***

-No co? Nie spodziewałaś się chyba tego, że jestem aż tak pożądana przez media - powiedziałam z lekkim rozbawieniem do bladej June.
Jechałyśmy przez Detroit już pół godziny, a ja nie spodziewałam się, że to miasto będzie tak duże. I piękne...
-W sumie... Spodziewałam się, ale nie wiedziałam że będą aż tak desperaccy - odparła dziewczyna.
-Witaj w moim świecie. Tu wszystko jest nieprzewidywalne.

Jakby na podtwierdzenie moich słów Meredith zamiauczała. Po chwili dołączyła się do niej Olivia.
O nie... Zapomniałam że nie karmiłam moich kotek od wczoraj!
-June? Miałabyś może miski dla kotów?
-Tak. Myślę, że tak. Mam dużo rzeczy w moim domu. Mam wszystko, czego byś potrzebowała. O to możesz się nie martwić - uśmiechnęła się przyjaźnie. Po chwili jednak jej uśmiech zamienił się w przestraszoną minę.

-Na twoim miejscu martwiłabym się o coś innego...

~~~

Dzisiaj taki dłuższy rozdział :3
Mam nadzieję, że się spodoba <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top