6
Spało mi się tak dobrze, że wstając i patrząc na zegar, nie mogłam uwierzyć, że już jest czternasta. Zerwałam się z łóżka. Cholera, co oni sobie o mnie pomyślą? Szybko zabrałam ubranie i pobiegłam do łazienki. Na korytarzu spotkałam Agnieszkę. Była ubrana w dresy, a na głowie miała istne gniazdo. Rozpromieniła się na mój widok.
- Hej – powiedziała. – Też dopiero wstałaś?
Kiwnęłam niepewnie głową.
- To dobrze, że nie jestem sama – uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Dostałabym burę od Maćka. Zaniedbałam poranny trening, ale od razu świat się nie zawali. Idziesz najpierw się odświeżyć czy zjeść posiłek?
- Miałam zamiar to pierwsze...
- Chodź najpierw na śniadanie. Nikogo nie ma w domu, teściowie pojechali na zakupy, a Maciek zabrał samochód i wyjechał odwiedzić Kamila. Będziemy mogły w spokoju porozmawiać.
- A czy jedzenie o tej porze można nazwać śniadaniem? – nabrałam odwagi.
Zaśmiała się tylko i zeszła po schodach do kuchni. Rzuciłam ciuchy z powrotem na łóżko i ruszyłam za nią. Kiedy ona wyjmowała z lodówki i szafek niezbędne składniki, a ja zaczęłam popijać ciepłą herbatę, spytałam, bo ta myśl nie dawała mi spokoju:
- Jakiego Kamila?
- Stocha – odpowiedziała.
Wyplułam odruchowo napój z ust. Zaśmiała się głośno i podała mi papierowy ręcznik.
- Spokojnie.
- Często się spotykacie? – zapytałam.
- Zależy od sytuacji.
- A jak to jest – wszczęłam kolejny temat – być w rodzinie skoczka?
- Skoczkowie to tacy sami ludzie jak my, Leno – odrzekła. – Po prostu mają inną pracę, bardziej wyjątkową. Bo kto normalny chciałby skakać z urwiska?
Teraz z kolei ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Zaczęłyśmy posiłek.
- Co chciałabyś dzisiaj porobić? – zadała pytanie. – Możemy wyjść na spacer, pochodzić po Krupówkach albo Gubałówce, ale jeśli nie chcesz, to zostaniemy w domu.
- Głupie pytanie – odparłam. – Chcę jak najszybciej i jak najlepiej poznać to miasto.
***
Właśnie wsiadłem do auta, żeby ruszyć w drogę powrotną, kiedy rozległ się dzwonek telefonu. Piotrek.
- Co tam, byku? – odebrałem.
- He he – usłyszałem od razu. – Jak nowa rodzinka? Dogadujecie się jakoś? Jest okej czy przywieźć trochę papryki na rozluźnienie? Atmosfery, oczywiście.
Pokręciłem przecząco głową, uśmiechając się pod nosem. Nieźle sobie dobrałem przyjaciela. Streściłem wszystko podobnie jak Kamilowi. Kolega z Zębu i Ewa chcieli poznać Lenę nawet od zaraz, ale powiedziałem, że potrzebuje czasu, aby oswoić się najpierw z nami.
- Musicie do nas przyjechać – powiedział. – Zapraszamy przeserdecznie.
- Chyba dopiero na LGP – odrzekłem. – Chcemy zrobić jej niespodziankę na urodziny i zabrać na większość konkursów.
- Spoko – uciął krótko. – Dryndnij jeszcze.
Wróciwszy do domu, usłyszałem gromkie śmiechy. Wszedłem zaniepokojony do salonu. Matka pokazywała Lenie nasze fotografie z dzieciństwa. Od razu domyśliłem się, jakie to zdjęcia.
- Mamo! – krzyknąłem, podszedłem do niej i zabrałem jej album z rąk. – Przestań!
- Ale to były strasznie fajne zdjęcia – zaśmiała się kuzynka.
- Co za dużo, to niezdrowo – odparowałem. – Chcesz się przejść, Lena? Pokażemy ci miasto.
- Właśnie miałyśmy to w planach – odpowiedziała zamiast niej Agnieszka. – Chodźmy, chodźmy.
***
Nie mogłam napatrzeć się na piękno tej miejscowości. Na wszystko zwracałam swoją uwagę, pożerałam oczami. Co chwilę musiałam się upominać, żeby zamykać usta, bo cały czas miałam je otwarte z wrażenia.
- Naprawdę nigdy nie byłaś w górach? – zapytał Maciek. – Nawet z klasową wycieczką?
- Nie – odpowiedziałam. – Tata miał niskie zarobki, nie chciałam narażać go na kolejne kredyty i pożyczki.
Szliśmy dalej, a ja wciąż nie mogłam nacieszyć oczu. Nagle zauważyłam coś, co szczególnie przykuło moją uwagę. Zmarszczyłam brwi. W drzwiach jednego z budynków stał mężczyzna z aparatem w dłoniach. Obiektyw miał skierowany prosto na nas. Zatrzymałam się przerażona.
- Czy ten facet robi nam zdjęcia? – zapytałam, spoglądając na towarzyszące mi osoby.
- Co? – powiedział zdezorientowany Maciek. – Gdzie?
- No tam – pokazałam palcem owe miejsce, lecz tajemniczej osoby już nie było. Wyparowała. Zamrugałam oczami jeszcze raz, ale i tak jej nie zobaczyłam. – Przepraszam. Może mi się przywidziało.
- Nie ma sprawy, nic się nie stało. Też czasami widzę coś innego, niż bym chciał.
- Wracajmy już do domu – szepnęłam. – Zgłodniałam.
***
Przejrzałem portale społecznościowe, a potem wszedłem na jedną z najlepszych informacyjnych stron. Ogarnąłem wiadomości z kraju, świata, a później kliknąłem w zakładkę „Sport". Od razu wyświetlił mi się artykuł z nagłówkiem: Nieznana dziewczyna zamieszkała ze sławnym skoczkiem narciarskim! Kim jest tajemnicza osoba? Uniosłem jedną brew do góry. Na pierwszym zdjęciu rozpoznałem Maćka Kota z partnerką, a obok nich znajdowała się dziewczyna, której twarz została zamazana. Postanowiłem o tym przeczytać.
Zaledwie kilka dni temu zauważono, że do rodziny Kotów wprowadziła się młoda kobieta. Wczoraj mogliśmy podziwiać skoczka z wybranką i tajemniczą dziewczyną przechadzających się po Krupówkach w Zakopanem. Nikt nie wie, skąd nastolatka przybyła ani kim jest. Czy wkrótce bliscy skoczka wyjawią ten sekret?
Prychnąłem ze zdenerwowania. Nigdy z czymś takim się nie spotkałem. Zero szacunku do sportowców. Maciej na pewno też chce mieć życie prywatne, a na każdym kroku czatują dziennikarze. Czasami miałem ochotę powiedzieć im wprost, że mogliby w końcu przestać zachowywać się jak hieny.
W rozmyślaniu przerwał mi esemes od Richarda. Przesłał mi linka to tego właśnie artykułu z dopiskiem Ale jaja. Od razu odpisałem.
A: Czasami nienawidzę tych wszystkich paparazzi. Co oni do niego chcą? Wpieniłbym się ostro na jego miejscu.
R: Niemniej ciekawi mnie, co to za dziewczyna.
A: Richard, cholera jasna, daj innym żyć własnym życiem. I zajmij się sobą.
R: Ale ty ich bronisz, czy ja o czymś nie wiem?
Nie odpisałem. Freitag to dobry przyjaciel, ale czasami nie mam na niego sił. Wyłączyłem telefon i przewróciłem się na drugi bok. Jednak przed zaśnięciem zaczęła zaprzątać mnie myśl podobna do Richarda: Kim jest ta dziewczyna? Westchnąłem głęboko. A co mnie to obchodzi? Złapałem się za głowę i powiedziałem sam do siebie:
- Przestań, Andreas. Po prostu przestań.
Ale mój cholerny mózg nie miał takiego zamiaru.
_____________
Ta akcja tak wolno się rozwija...
Mam nadzieję, że przeżyliście te kilka dni i ten rozdział was nie uśmierci
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top