13

Zszedłem na śniadanie. Wziąłem tackę z jedzeniem i usiadłem z przyjaciółmi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Zobaczyłem polską kadrę. Zlustrowałem każdą osobę siedzącą przy stole, ale nie dostrzegłem dziewczyny. Zająłem się posiłkiem i skoncentrowałem na rozmowie kolegów.

- Ta dziewczyna z artykułu jednak przyjechała – powiedział Stephan.

- Co? – ożywił się Richard. – Jak to?

- Wczoraj widzieliśmy ją z Wellim – spojrzał na mnie. – Przyjechała z żoną Stocha. Trochę ją śledziliśmy, dlatego się spóźniliśmy.

- Jak ją śledziliście? – dopytywał Freitag.

- Poszliśmy za nią i Kotem do restauracji. Rozmawiali o czymś chwilę, a potem wyszli. 

- Skąd wiesz, że to ona?

- Przytulili się i takie tam.

Skierowałem wzrok na Richarda. Co on zrobił się nagle taki żywiołowy? Na pewno o niej myślał. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, spochmurniałem. Siedzący naprzeciwko mnie Leyhe zastukał w stolik i wskazał ostrożnie na wejście. Odwróciłem się. Do restauracji weszła tajemnicza dziewczyna i małżonka Kamila.

Serce nagle mi przyspieszyło, a w głowie rozbrzmiał anielski śmiech dziewczyny. Teraz miałem okazję przyjrzeć jej się dokładniej. Miała brązowe włosy do ramion, nienagannie prosty nos, pełne usta i zgrabną sylwetkę. Ale te oczy zielone niczym szmaragdy...

- Nie gap się tak – pociągnął mnie za rękę Wank.

Odwróciłem wzrok i spojrzałem na Freitaga. Ten z kolei patrzył się na mnie. Zachowałem kamienną twarz, ale on uśmiechnął się. Wymusiłem na sobie, żeby kąciki moich ust również się uniosły.

- Nawet podobna do Kota – odezwał się Karl.

- Co ty gadasz – skomentował Andreas. – W jakim miejscu.

- Twarz, idioto – odparował Geiger. – Nos, usta, oczy...

- Ty jesteś idiota – odpowiedziałem. – Ma zielone oczy, więc nie jest podobna. Na pewno nie tutaj.

- Ale ci zajechał, stary – parsknął Richard. – Musisz zainwestować w okulary.

Spojrzałem przez ramię. Dziewczyna siedziała między Kotem a Żyłą i zanosiła się śmiechem, tak jak wszyscy przy stole. Na chwilę zapadła jednak cisza, ale Piotr powiedział jakiś żart i znowu zaczęli się śmiać. Jego wypowiedź musiała być naprawdę zabawna, bo brunetka odchyliła się gwałtownie do tyłu, a potem oparła głowę o bark Maćka. On wyciągnął rękę i poklepał ją po plecach.

Wróciłem do spożywania posiłku. Postanowiłem, że w niedalekiej przyszłości podejdę do niej i zagadam.

Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie.

***

Podczas śniadania bawiłam się świetnie. Ewa przedstawiła mi przed zjedzeniem posiłku Dawida Kubackiego i Stefana Hulę. Piotrek zapewniał niesamowitą rozrywkę swoim zachowaniem i opowiadaniem różnych historii. Nie mogłam się uspokoić, kiedy przedstawił sytuację, w której jego córka „zeżarła kostkę z kibla".

Kwalifikacje miały odbyć się dopiero o dwudziestej, a oficjalny trening o dziewiętnastej, więc chłopaki zaproponowali mi przedobiadowy spacer. Zgodziłam się na takie spędzenie części dnia.

Skoczkowie wyszli z restauracji szybciej, ponieważ przez ciągłe chichoty nie byłam w stanie jeść. Ewa również mnie opuściła, bo musiała iść rozpakować wszystkie aparaty, aby móc fotografować podczas kwalifikacji. Miała też zamiar zabrać jeden na spacer. 

Zostałam sama.

Kończyłam posiłek, kiedy zauważyłam, że ktoś dosiada się do mnie. Uniosłam głowę. Naprzeciwko mnie siedziało trzech chłopaków. Zlustrowałam ich szybko wzrokiem i zakrztusiłam się herbatą. Zaniepokoili się, już jeden wstawał, żeby zapewne zacząć klepać mnie po plecach, ale uniosłam dłoń.

- Wszystko dobrze – wydukałam w ojczystym języku.

- Przepraszamy, ale nie mówimy niestety po polsku – wytłumaczył uprzejmie po angielsku jeden z nich.

W końcu opanowałam kaszel. Schowałam twarz w dłoniach, opierając się łokciami o stolik. Po chwili opuściłam ręce. Wybuchłam śmiechem. Na ich twarzach malował się lekki strach, a wąsacz wyglądał przekomicznie.

- Przepraszam – powiedziałam również w języku angielskim. – Wyglądasz śmiesznie – wytłumaczyłam, zwracając się do mężczyzny z zarostem.

Skrzyżował ręce na piersi, udając obrażonego, a dwaj pozostali parsknęli śmiechem.

- Też mu to mówimy – odrzekł jeden i wyciągnął w moją stronę rękę. – Jestem Stephan. Dosiedliśmy się, bo widzieliśmy, że siedzisz sama, a szkoda tak pięknej dziewczyny.

Poczułam, jak rumieniec pojawia się na mojej twarzy.

- Hej, Steph, ty masz dziewczynę – skarcił szatyn i również podał mi dłoń. – Nazywam się Andreas, miło mi cię poznać.

- A ja to Richard – przedstawił się wąsacz.

Zalała mnie fala potu. Trzech niemieckich skoczków. Jeden z nich to mój idol, drugi lubiany, a za trzecim nie przepadałam. No ładnie, pomyślałam. Już nie musisz mnie do Wellingera przekonywać, Ewa. Jak on sam tego nie zrobi, to pozostali mnie zmuszą.

- Panowie, nie musicie się przedstawiać – odparłam. – Doskonale was znam.

- Mieliśmy taką nadzieję – zaśmiał się Leyhe.

- A jak ty się nazywasz? – zapytał najmniej lubiany przeze mnie skoczek.

- Lena – odpowiedziałam. – Lena Bury.

- Bury? – dopytał Freitag, wymawiając „i" zamiast „y". Jeden z minusów niemieckiego akcentu. Zawsze można po tym rozpoznać Niemca.

- Tak – skinęłam głową.

- Przyjechałaś na Grand Prix?

- A jakże by inaczej – przewróciłam oczami i zwróciłam się do Richarda. – Od kiedy ty masz wąsy?

- Sam dokładnie nie wiem, kiedy się pojawiły – wzruszył ramionami, a ja zaśmiałam się.

- Upodabnia się do Małysza – stwierdził Stephan. – Wiesz, kto to Adam Małysz?

- Człowieku, ty mnie się pytasz, czy znam Małysza? – odpowiedziałam. – Ja pamiętam, jak Noriaki Kasai był jeszcze piękny i młody, a Janne Ahonen się uśmiechał.

- To ty aż tak stara jesteś? – podsumował Leyhe, a ja spojrzałam na niego spod byka.

Wszyscy parsknęli śmiechem.

- A Andreas obstawiał, że dopiero zaczęłaś interesować się skokami – dodał Richard.

- Wcale nie! – sprzeciwił się Wellinger.

- O nie – pokręciłam głową. – Ta zniewaga krwi wymaga. Jeszcze bardziej cię znienawidziłam, Andreasie Wellingerze.

- Że co? – zbiłam go z pantałyku, a jego przyjaciele roześmiali się głośno.

- Ale to prawda – nabrałam odwagi. – Nigdy go nie lubiłam.

Nastąpiła cisza. Richard i Stephan spojrzeli na siebie, potem na Andreasa, a później na mnie.

- Żartujesz – bąknął Freitag.

- Nie – odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem. – Za to ty jesteś moim ulubionym skoczkiem. Kibicuję ci od twojego debiutu w Pucharze Świata.

- O cholera – mruknął i wyszczerzył zęby. – Już cię zaliczam do najlepszych przyjaciół. 

- A ja poczułem się taki nijaki – Stephan zwiesił głowę, udając smutek.

- Ciebie też lubię – zaśmiałam się. – Nie musisz się o nic martwić.

Wellinger siedział cicho z ustami zaciśniętymi w wąską linię.

- Lena! – usłyszałam głos Ewy. Podeszła do nas. – Tu jesteś. Zaczęłam się martwić, że się zgubiłaś. Minęła godzina odkąd zostałaś tu sama. – Spojrzała na Niemców. Uśmiechnęła się i odezwała już po angielsku. – Widzę, że znalazłaś sobie niezłych kolegów. Witam panów. Muszę niestety pozbawić was towarzystwa mojej przyjaciółki. O ile się nie mylę, słyszałam, jak Werner Schuster wścieka się, że was nie ma. Mieliście zacząć trening siłowy.

- Na śmierć zapomnieliśmy – powiedział Leyhe, panikując i wstając od stołu. – Chodźcie. Nie zamierzam znowu dostać ochrzanu. Do zobaczenia, Leno! – pożegnał się i ruszył w kierunku wyjścia.

- Na razie – rzucił Richard, mrugnął do mnie i wybiegł za Stephanem, a Wellinger wyszedł za nim, nie odzywając się.

Zrobiło mi się smutno. Nie wiedziałam, że weźmie aż tak do siebie moje słowa. Chciałam tylko trochę pożartować.

- Lena, jak mnie wystraszyłaś – westchnęła Ewa. – Nie możesz tak się zagadywać. 

- Sami się do mnie dosiedli – odpowiedziałam.

Wyszłyśmy z restauracji i skierowałyśmy do wind.

- Nie wiedziałam, że będziesz się o mnie martwić – wyszeptałam, wszedłszy do tej samej windy, którą jechałam wczoraj z Maćkiem.

- Przyjaciele zawsze się niepokoją o przyjaciół, kiedy znikają – odrzekła, uśmiechając się. – Już powoli zaczynałam panikować, jak dowiedziałam się, że nie ma cię z chłopakami. 

- Jestem dla ciebie aż tak ważna? – spytałam.

- Lena, jesteś jedną z najważniejszych osób. Znamy się niedługo, ale więź między nami zaciska się z dnia na dzień coraz bardziej. 

- Nie wiedziałam, że tyle dla ciebie znaczę – wydukałam, zbliżając się do płaczu. Ewa zauważyła to i przytuliła mnie.

Kiedy dojechałyśmy na piętro, gdzie miałyśmy swój pokój, zdałam sobie sprawę, że wczoraj wyznałam w tej windzie Maćkowi, kim dla mnie jest. Dzisiaj to Ewa powiedziała mi tam, jak ważna stałam się dla niej. 

- Pieprzona winda wyznań – wyszeptałam, ocierając łzy.


________________

Takie chyba nijakie to. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top