10
Wyjeżdżałyśmy kilka dni przez rozpoczęciem zawodów. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. W pakowaniu pomagała mi Agnieszka. Wyciągała z szafy wybrane przez siebie ubrania i rzucała na łóżko, a ja upychałam wszystko w walizkę. Zdziwiłam się, kiedy podała mi dwie bluzy i jeansy.
- A to po co? – spytałam. – Przecież jest lato.
- Przyda się na chłodne wieczory – odpowiedziała. – Nigdy nie wiadomo, jaka będzie pogoda.
- Racja – przyznałam. – Z tej całej radości i stresu już nawet nie myślę.
Zaśmiała się. Do pokoju weszła Ewa. Musiała przed chwilą przyjechać. Podeszła do mnie i przytuliła.
- I jak tam? Gotowa? – pytała. – Czy jeszcze nie bardzo?
- Niezupełnie – odpowiedziałam. – Ale zaraz kończę.
- Mamy czas.
Walizka była wypchana po brzegi. Miałam problem, żeby ją zamknąć. Dziewczyny zaoferowały mi pomoc i usiadły na bagażu, a ja powoli go zapinałam. Brzuch bolał mnie przy tym ze śmiechu.
W końcu nadeszła pora, aby wyruszać. Małgorzata wręczyła nam przy pożegnaniu kilka kanapek na drogę. Nie chciałam ich na początku przyjąć, bo czułam, że po sytym śniadaniu pęknę, ale ciotka strasznie nalegała, więc wzięłam je dla świętego spokoju.
Załadowałyśmy się do auta i wyjechałyśmy z podwórka, trąbiąc głośno. Westchnęłam, kiedy opuściłyśmy Zakopane. Zrobiło mi się jakoś niezwykle lekko na sercu. Wciąż nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Zauważyłam, że Ewa spojrzała na mnie kątem oka.
- Co jest? – spytała z uśmiechem. – Nie możesz się doczekać?
- Raczej uwierzyć – odpowiedziałam.
- Znasz dokładnie plan naszej wycieczki?
Zaprzeczyłam.
- Jedziemy najpierw do Wisły, potem Hinterzarten i Courchevel. W połowie sierpnia wracamy do domu i pod koniec września jedziemy do Hinzenbach i Klingenthal. Spokojnie, zwolnimy cię z zajęć w szkole – uprzedziła moje pytanie. – Wiemy, że będziesz teraz w klasie maturalnej, ale chyba nic się nie stanie, jak opuścisz tydzień lub dwa zajęć. Poza tym, później zacznie się Puchar Świata... - skrzywiła się lekko, rozmyślając nad czymś intensywnie. – Zresztą, nieważne. Teraz zależy nam tylko na twojej udanej zabawie.
Uśmiechnęłam się. Czułam tylko radość i nic więcej. Wow. Pierwszy raz będę oglądać skoki na żywo. Coś niesamowitego.
- Masz swojego ulubionego skoczka, któremu szczególnie będziesz kibicować? – zapytała Ewa, nie dając umrzeć naszej rozmowie.
- Zdecydowanie Richard Freitag – odpowiedziałam bez zastanowienia. – Uwielbiam go. Ma cudowny uśmiech i niesamowite poczucie humoru. A co najważniejsze umie pogodzić się z porażką, wspiera kolegów z drużyny, kiedy mu się nie udaje – z moich ust wylał się potok słów. – Kibicuję mu właściwie od jego indywidualnego debiutu w Pucharze Świata. Niesamowity człowiek. Ma w sobie tyle energii! Spojrzenie na jego zdjęcie potrafi poprawić mi każdy zły dzień. – Westchnęłam po raz kolejny. – Chciałabym go kiedyś spotkać.
- Już niebawem go zobaczysz, gwarantuję ci to – zaśmiała się. – Dowiozę cię bezpiecznie w jednym kawałku, nie musisz się o nic martwić.
- Ufam ci, Ewa – powiedziałam z powagą, a zaraz potem obie się roześmiałyśmy. Po chwili zadałam pytanie. – A jak to jest być żoną skoczka?
- Oj, Lena – westchnęła. – To wcale nie jakieś nadzwyczajne. – Uśmiechnęłam się. – Kamil w domu to zwykły facet. Sprząta, gotuje, ogląda seriale, ucina sobie w ciągu dnia czasami dość długie drzemki. Tylko ma inną pracę niż wszyscy i tyle. Nie ma czym się ekscytować.
- Rozumiem. Aga mówiła mi kiedyś coś podobnego.
- To dla nas normalne – odpowiedziała. – A z polskiego teamu masz jakiegoś ulubionego skoczka? – zmieniła szybko temat.
- Oczywiście, co to za pytanie! – oznajmiłam, wzruszając ramionami. – Piotrek Żyła to najlepszy z najlepszych. Kocham jego styl wypowiadania się i to śmieszkowanie. Poza tym zawsze ma uśmiech na twarzy, nawet gdy nie wyjdzie mu jakiś skok. Cieszy się z wyników pozostałych. Genialny jest.
- O tak – zgodziła się, znów się śmiejąc. – Kadrowy śmieszek. Takiego samego nigdzie nie znajdziesz. Wyjątkowy człowiek. A najmniej lubiany albo znienawidzony?
- W polskim teamie nie ma takiego. Natomiast z zagranicznych nikogo nie nienawidzę, to zdecydowanie za mocne słowo. Ale nie przepadam za Manuelem Poppingerem, Junshiro Kobayashim i Andreasem Wellingerem.
- Wellingerem? – zdziwiła się moja towarzyszka. – Pierwsze słyszę, żeby ktoś nie lubił Andreasa. On ma tyle fanek...
- Które lecą na jego urodę – dokończyłam.
- Nie tylko, Lena. Może zdarzają się takie, ale to wyjątki. Przede wszystkim mu kibicują, a to najważniejsze – pouczyła mnie. – Dlaczego za nim nie przepadasz?
- Po prostu go nie toleruję i tyle – odparłam.
- Niedobrze i niesprawiedliwie. Już ja cię do niego przekonam, zobaczysz. Odwidzi ci się to całe nielubienie go.
Zaśmiałam się. Byłam pewna, że żartuje i tylko tak się ze mną droczy. Nie miałam pojęcia, że naprawdę zamierza to uczynić.
***
Ja, Freitag, Leyhe, Wank i Geiger stawiliśmy się w Wiśle. Markus miał do nas dołączyć dopiero w Hinterzarten.
Razem z Richardem wybraliśmy się na poranny trening. Biegliśmy przez miasteczko. Nigdy przy tym nie rozmawialiśmy, żeby dodatkowo się nie przemęczać. Poza tym Richi dostawał zadyszki, kiedy zaczynał paplać podczas treningu. Dzisiaj było jednak inaczej.
- Ej – zaczął.
- Co?
- Maciej Kot startuje w Grand Prix.
- Zdziwiłbym się ogromnie, gdyby sobie odpuścił – prychnąłem.
- Ale wiesz, co to oznacza? – ciągnął dalej, uśmiechając się coraz szerzej.
- Nie mam pojęcia – odpowiedziałem już trochę poirytowany. – Mów jaśniej.
- Ziomek, może ta tajemnicza dziewczyna przyjedzie razem z nim – wyczułem u niego podekscytowanie. – Dowiemy się, co to za jedna.
Zmarszczyłem brwi, nie przypominając sobie nic o żadnej dziewczynie. Chwilę trwało, gdy wszystko powoli skojarzyłem. To ta ze zdjęcia i artykułu. Kompletnie o niej ostatnio zapomniałem. Moje serce przyspieszyło. Poczułem, jak na twarzy pojawia się więcej potu. Zacząłem oddychać jeszcze szybciej. Cholera, Andreas, ogarnij się. Co się z tobą dzieje?
Wyrzuciłem z głowy wszystkie myśli na ten temat.
- Wątpię – szepnąłem.
- Co tam piszczysz? – zaśmiał się mój przyjaciel.
- Wątpię – powiedziałem głośniej.
- Dlaczego? – dociekał zasmucony przez moją odpowiedź Richard.
- Pojawiła się znienacka – zacząłem tłumaczyć, sam poniekąd nie wierząc, że to może się wydarzyć. – Nie puszczaliby jej od razu na pożarcie mediom. Wiesz, jaki dym byłby z tego? Myślę, że najszybciej pojawi się dopiero na Puchar Świata. Musi zapoznać się z nowym światem. Nową rzeczywistością. I nie wiadomo, czy w ogóle lubi skoki.
Freitag nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niego kątem oka. Wyglądał na zrezygnowanego i posmutniałego. Przestałem biec, a on też się zatrzymał.
- Richi – odezwałem się, patrząc na niego ze zmrużonymi oczami. – Czy ty o niej myślisz?
Skierował na mnie swój wzrok i patrzył na mnie przez moment wystraszonymi oczami, ale zaraz potem zaczął się śmiać.
- Pogięło cię? – rzucił. – Nigdy jej nie widziałem, chyba że z zamazaną twarzą na tamtym zdjęciu. Plus nie znam jej, okej?
- Okej, okej – odparłem, podnosząc ręce w geście poddania. – Nie denerwuj się tak.
Ruszyliśmy dalej, ale już więcej się nie odezwaliśmy. Zacząłem rozmyślać o całej tej sprawie. Reakcja Richarda. Na pewno musi mieć ją w głowie. Inaczej nie zachowywałby się tak. Coś się kroi. Niemniej ja też dziwaczeję. Dziewczyna powróciła do mojej głowy. Zacząłem mieć wielką nadzieję, że jednak pojawi się na Grand Prix. Odczułem ogromną chęć zobaczenia jej. Niekoniecznie na żywo, ale musiałem dowiedzieć się, jakie ma oczy, usta, nos.
Jeśli nie zjawi się na zawodach, przyrzekam, że ją odnajdę. Nie wiem jak, ale odnajdę.
_______________
Zawiało nudą, c'nie
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top