06. Mój brat to dziwak.
Siedzieliśmy w aucie pod moim domem od dobrych dwudziestu minut.
Shawn nawet nie chciał słyszeć o tym, że nie powinien się ze mną pokazywać. W takiej sytuacji mi również przestało na tym zależeć.
Póki był blisko mnie czułam się bezpieczna.
Sytuacja, która miała miejsce blisko godzinę temu z każdą chwilą przerażała mnie coraz bardziej.
David tu jest...
Poczułam nieprzyjemny ucisk w brzuchu i przetarłam twarz dłonią.
Shawn siedział nieruchomo zaciskając dłonie na kierownicy, co chwilę na niego zerkałam, ale on ani drgnął.
Martwi się o mnie?
Zagryzłam dolną wargę, cicho wzdychając.
— Shawn? — Dopiero kiedy się odezwałam nieznacznie się poruszył a po chwili zwrócił głowę w moją stronę.
— Co chcesz teraz zrobić? Nie będziesz tu bezpieczna Madison.
Opowiedziałam mu część historii związanej z Davidem. Wiedziałam, że nie mogę posunąć się dalej, więc ograniczyłam się tylko do tego, że uciekłam bo nie mogłam wytrzymać jego zachowania.
Powiedział mi, że nie jest głupi i dobrze wie, że chodzi o coś znacznie poważniejszego, ale nic na siłę. Mogę mu powiedzieć gdy będę gotowa, a nie muszę wcale.
Zerknęłam w stronę mojego ukochanego domku. Dopiero co tu przyjechałam. Minęły ledwo dwa tygodnie.
Co mam ze sobą zrobić?
Nie mam gdzie się podziać.
Ciocia Sally była moją jedyną rodziną... miałam też wujka, brata mojej mamy, ale on mieszkał w Londynie. Nawet nie brałam tej opcji pod uwagę, choć wiedziałam, że pewnie będę musiała wyjechać.
Na inny kontynent. Do innego kraju.
Zostawiając wszystkich ludzi, na których mi zależy.
— Nie mogę tu zostać, masz rację. Nie mogę tak narażać rodziny. David to nie jest dobry człowiek...
— Tyle wiem. Ale co dalej? Gdzie masz zamiar mieszkać? — spytał, marszcząc czoło jakby się nad czymś zastanawiał.
— Mam wujka, mieszka w Anglii i mogłab...
— Zwariowałaś. Nie wyjedziesz na drugi koniec świata.
— To nie drugi koniec świata Shawn — westchnęłam z irytacją, przyglądając się brunetowi. Jego szczęka bezlitośnie się zaciskała, a oczy utkwione były w kierownicy.
— Mogłabyś zostać u Melissy... albo u mnie — tu zrobił przerwę by zobaczyć jak zareaguje na ten pomysł. Patrzyłam na niego wyczekująco, chcąc by dokończył — na kilka dni. On odpuści jeśli zobaczy, że cię tu nie ma.
— Mogłabym zadzwonić do ojca i powiedzieć, że wracam. David by mnie tu nie znalazł więc wróciłby gdyby dostał informacje, że ja też wracam. Boże Shawn, to genialny pomysł!
***
Pakowałam swoje ubrania do sportowej torby, którą pożyczył mi Tay.
Wytłumaczenie kuzynowi i cioci czemu muszę na kilka dni zniknąć nie było najłatwiejszym zadaniem. Musiałam rozegrać to tak, aby niczego więcej się nie domyślili ale żeby puścili mnie na kilka nocy.
Mówiłam, że to dla mojego i ich dobra. Że David to potwór i nie odpuści dopóki nie zobaczy, że mnie tu nie ma. Ciocia zgodziła się z moim pomysłem, ale Taylor długo był przeciwny. Zapewniałam go milion razy, że nic mi nie grozi, że będę bezpieczna i że będziemy widywali się w szkole.
Mam nadzieję, że to nie będą tylko puste zapewnienia...
Musiałam odejść od kochającej rodziny, uciekając w ramiona chłopaka, którego nawet nie wiem czy lubiłam. Jedno było pewne...
Ufasz Shawnowi, Madison.
W trójkę zeszliśmy na dół, przygotowując się do pożegnania. Czułam się jakbym co najmniej miała wyjechać do Londynu, a nie na drugi koniec miasta.
— Madison, dzwoń do mnie o każdej porze dnia i nocy, dobrze? — Ciocia pytała już chyba setny raz.
Kiwnęłam głową, zarzucając na ramiona ramoneskę. Zbliżyłam się do drzwi, czekając aż któreś z nich powie coś jeszcze.
— U kogo będziesz spała Maddie? — Pytanie wydostało się z ust mojego kuzyna.
Ups... nie powiedziałam im, że mam zamiar zatrzymać się u Mendesa.
Na litość boską, oni nawet nie wiedzą, że się z nim zadajesz!
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, poczułam jak drzwi, do których stałam tyłem, otwierają się. Kiedy zobaczyłam przerażone miny mojej rodziny cała się spięłam.
David po ciebie przyjechał, zanim zdążyłaś uciec...
Shawn gdzie jesteś?
Przywoływałam go w myślach, nie zauważając nawet, że nikt się nie odezwał ani słowem.
Coś tu jest nie tak...
Poczułam jak ktoś układa dłonie na moich ramionach i w tej chwili się odprężyłam, bo dobrze znałam ten dotyk.
— Gotowa? Dzień dobry Pani Locker. — Usłyszałam znajomy głos, ale miny moich bliskich się nie zmieniły. Byli autentycznie przerażeni, że za mną stoi Shawn Mendes.
No ładnie, Mad...
— Witaj Shawn. Co ty tu robisz? — zapytała ciocia Sally.
— No więc ciociu... Shawn mi pomaga — powiedziałam półszeptem obawiając się ich reakcji.
Taylor spojrzał na mnie z wyrzutem i zanim zdążyłam coś powiedzieć, wbiegł po schodach zamykając się w swoim pokoju.
Nieodwracalnie obrażony...
***
— Martwisz się. — Z zamyśleń wyrwał mnie przyjemny dla uszu głos chłopaka, który siedział tuż obok mnie. Staliśmy już prawie pół godziny w korku, który o tej godzinie był czymś całkowicie normalnym.
— Nie, nie... jest w porządku Shawn.
— W końcu mu przejdzie, zobaczysz — wymruczał półszeptem, ruszając w końcu z miejsca.
Słysząc jego słowa, zmarszczyłam brwi, wzrok kierując na bruneta. Jego włosy były rozczochrane na wszystkie możliwe strony, co dodawało mu uroku. Wzrok miał utkwiony w ulicy, po której jechaliśmy. Dawno nie widziałam takiego skupienia. Na czole chłopaka utworzyła się mała zmarszczka, a jego oczy były minimalnie przymrużone. Nie miał na sobie kurtki, przez co dokładnie widziałam jego umięśnione ramiona i żyłę, która widniała na szyi Shawna. Zagryzłam dolną wargę, wlepiając wzrok w ten jeden punkt. Nie zauważyłam nawet, że Shawn przygląda mi się z rozbawieniem.
— Mam coś na twarzy?
Poczułam jak moją twarz oblewa rumieniec. Odwróciłam wzrok, z wielką ciekawością przyglądając się mijanym ulicom.
— Nie z twoją twarzą jest wszystko w porządku.
Nie gap się na niego Madison, bo robisz z siebie idiotkę.
— Z twoją też jest dziś w porządku. — Wywróciłam oczami na jego słowa. — Nie wywracaj na mnie oczami, nawet nie wiesz jak to wkurwia.
Znowu wywróciłam oczami a zaraz po tym z moich ust uciekł cichy chichot.
Wyprowadzanie Mendesa z równowagi było jednym z moich ulubionych zajęć. Zostałam zaatakowana przez łokieć chłopaka, który bezlitośnie wbił się w moje żebro.
— Nie musisz się nade mną od razu znęcać! — wykrzyknęłam, unosząc dłonie w obronnym geście.
Shawn zachował powagę, ale wiedziałam, że toczy ze sobą walkę o to, żeby się nie roześmiać. Posłał mi za to ostrzegawcze spojrzenie.
— Znęcać nad tobą to ja mogę jak już będziemy w MOIM domu. — Puścił mi oczko, a ja mentalnie spoliczkowałam sama siebie.
No pięknie...
***
Weszliśmy do domu Mendesów, który był pusty, zupełnie jakby nikt tutaj nie mieszkał.
Rodzice Shawna do późna byli w pracy, zdarzało się nawet, że jego tata nie wracał na noc, a siostra chłopaka miała się pojawić w mieszkaniu lada moment.
Czułam coś dziwnego, wiedząc, że zaraz poznam ważną część życia Shawna. Nie tylko jego rodzinę, ale też dom. Zakamarki w których się wychowywał, część jego sekretów i tajemnic. Miałam szansę by dowiedzieć się o tym chłopaku czegokolwiek więcej, więc nie mogłam jej zmarnować.
Od dwóch tygodni rzeczą na której mi najbardziej zależy jest to, by rozgryźć tego chłopaka - zagadkę. A co zabawniejsze, nawet nie zależało mi na nim.
Wmawiaj sobie...
Ugh, zamknij się w końcu.
Od razu spodobało mi się wnętrze, które było urządzone w nowoczesnym ale minimalistycznym stylu. Wszędzie jasne ściany i proste meble.
Właśnie tak wyobrażałam sobie mój dom, gdybym kiedykolwiek miała szansę zamieszkać sama. Rozglądałam się uważnie po pomieszczeniach, częściowo też wyszukując w nich potencjalnego zagrożenia. Mój mózg lubi robić sobie ze mnie żarty i po tym jak spędziłam ponad rok z chłopakiem tyranem, teraz nie byłam zbyt ufna. Mimo, że Shawn sprawiał, że odprężałam się przy nim, to i tak nie mogłam przestać doszukiwać się jakiś podstępów.
Cała ja.
Odkąd wyszliśmy z samochodu, nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Zostałam tylko obrzucona morderczym spojrzeniem, gdy sama chciałam zabrać swoją torbę z moimi rzeczami. Shawn zarzucił ją sobie na ramię i wprowadził mnie do domu.
Kiedy zdążyłam się rozejrzeć, zauważyłam, że chłopak ruszył po schodach, a ja wdrapałam się tuż za nim. Weszliśmy do nieznanego mi pokoju i wtedy rzucił moją torbę na łóżko, a sam usiadł na brzegu biurka. Nie ruszyłam się nawet o krok i stałam w progu, mierząc się wzrokiem z brunetem. W końcu nie wytrzymałam jego spojrzenia i odwróciłam głowę, rozglądając się po pokoju.
Czasem nie mogłam go zrozumieć. Jego zachowania były sprzeczne, raz był miły i aż chciało się spędzać z nim czas, a potem robił się gburowaty i tajemniczy do bólu. Doprowadzał mnie na skraj szaleństwa, coraz bardziej dział mi na nerwy. Ale za każdym razem, gdy zaczynałam mieć go dość, to on robił coś, przez co zaczynałam żałować, że w ogóle mogłam o nim źle pomyśleć.
I z kim tu jest coś nie tak...
Naszą ciszę przerwało burczenie w brzuchu Shawna. Nie mogłam wytrzymać i głośno się roześmiałam, Mendes zmrużył oczy i gwałtownie podniósł się z biurka, ruszając w moją stronę.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a on już był przy mnie. Jednym ruchem przycisnął mnie do ściany, ale nie był to agresywny ruch. Nie przestraszył mnie tym.
W jego oczach widziałam rozbawienie, ale skutecznie powstrzymywał się przed roześmianiem się. Swoje wielkie dłonie ułożył na ścianie, po dwóch stronach mojej głowy i niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej tak, że aż zabrakło mi oddechu.
Poczułam jego przyjemny zapach i głośno odetchnęłam, a na usta bruneta wpełznął łobuzerski uśmiech.
— Jesteś głodny Shawn? — Uniosłam jedną brew do góry, przyciskając dwa palce do jego brzucha. Napotkałam twarde mięśnie i odruchowo zagryzłam wargę, ale szybko się opanowałam.
— Przeokroooooopnie. — Przeciągnął, a ja zauważyłam jak mięśnie na jego ramionach się napinają.
Shawn patrzył na mnie z góry, był ode mnie o ponad głowę wyższy. Przez dłuższą chwilę utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy, a ja czułam jak powoli zaczynam tonąć w brązowych tęczówkach chłopaka. Niemalże mogłam dostrzec złote iskierki w jego oczach, kiedy nie odwracał ode mnie wzroku nawet na sekundę.
Oboje znów nic nie mówiliśmy, a między nami utworzyło się napięcie. Shawn zaczął się nade mną pochylać, a od jego bliskości zaczęło kręcić mi się w głowie.
Kiedy zrozumiałam, co chce zrobić, przymknęłam oczy, czekając na ruch z jego strony. Czułam się sparaliżowana od głowy w dół i jedyne co udało mi się zrobić to ułożenie dłoni na jego ramiona. Nerwowo je zacisnęłam i wtedy poczułam jak opiera swoje czoło o moje. Słyszałam jego miarowy oddech i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ja swój wstrzymywałam. Odetchnęłam cicho, ale nie otworzyłam oczu, tylko coraz mocniej wgryzałam się swoją dolną wargę.
Poczułam jego oddech na swoich wargach i już wiedziałam jak blisko mnie jest. Wiedziałam, że jeśli chcę go odepchnąć to mam na to ostatnią szansę właśnie teraz.
Przez moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz i coś wewnątrz mnie podpowiadało mi, że wcale nie chcę tego przerywać. Czułam, że od pocałunku dzielą nas sekundy.
Shawn każdy ruch wykonywał ostrożnie, jakby dokładnie nad nim rozmyślał, jakby nie chciał mnie przestraszyć. Znów wstrzymałam oddech, nie mogąc zrozumieć co się właściwie między nami dzieje.
Ta chwila przedłużała się w nieskończoność, a ja byłam coraz bardziej niecierpliwa. Sama zdziwiłam się swoją odwagą i otwartością, ale wspięłam się na palce, wychodząc na spotkanie Shawnowi.
Nagle drzwi do pokoju w którym byliśmy gwałtownie się otworzyły, a my odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. W progu stała dziewczyna, która naprawdę przypominała mi Shawna. Od razu skojarzyłam, że to musi być jego siostra.
— Shawn, dzwoniłam do ciebie chyba milion ra... — Zaczęła ale wtedy mnie zauważyła i zmierzyła moją osobę zaciekawionym spojrzeniem. Potem spojrzała na swojego brata, który wyglądał na niezwykle zirytowanego. — Nie wiedziałam, że jesteś tu ze swoją dziewczyną.
— Wyjdź Aaliyah — warknął chłopak, a ja odruchowo objęłam się ramionami.
Ton jego głosu sprawił, że zadrżałam. Ale nie było to miłe.
Dziewczyna trzasnęła drzwiami, a Shawn za nią wrzasnął. Chyba nie mieli zbyt dobrych relacji.
Brunet wplótł palce w swoje włosy, które zaczął nerwowo pociągać i chyba w tej chwili przypomniał sobie, że nie jest sam w pokoju. Spojrzał na mnie i szybko odwrócił wzrok, jakby było mu głupio.
Przed chwilą prawie cię pocałował idiotko...
No tak, prawie zapomniałam.
Bałam się cokolwiek powiedzieć, więc przez chwilę staliśmy w ciszy. Dopiero gdy Shawn złapał za klamkę od drzwi, ponownie na mnie spojrzał i kiedy już wychodził, rzucił tylko jedno zdanie przez ramię:
— Zejdź na dół, zjemy coś.
Co to do cholery było?
Chciałaś całować się z Mendesem.
Nie, nie chciałam. To on chciał mnie pocałować, to on sprowokował tą sytuacje... ja nie brałam w tym udziału.
Ale nie odepchnęłaś go, chciałaś tego...
Zamknij się! Po prostu bądź cicho idiotko.
Moją wewnętrzną kłótnie przerwał dźwięk otwieranych się drzwi. Spojrzałam w tą stronę i wtedy zauważyłam Aaliyah, która przyglądała mi się z rozbawieniem. Chyba zauważyła moje zdezorientowanie.
— Mój brat to dziwak.
— Największy jakiego poznałam. — Zgodziłam się z nią, a po chwili obie się zaśmialiśmy.
Kilkoma krokami podskoczyła do mnie, wyciągając swoją drobną dłoń w moją stronę.
— Jestem Aaliyah.
— Madison, miło mi cię poznać.
— Mi również Maddie. Jesteś najmilszą dziewczyną Shawna jaką poznałam... — Kiedy to usłyszałam moje policzki od razu oblały się rumieńcem, a to co dodała po chwili, sprawiło, że głośno się zaśmiałam. — W sumie jedyną jaką poznałam.
Shawn nigdy wcześniej nie przyprowadził żadnej dziewczyny do domu?
Albo jest gejem...
Tak, na pewno debilko.
Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu i nie mogłam określić czym ono jest, ale uśmiechnęłam się do brunetki i razem z nią po chwili wyszłam, by coś zjeść.
***
Siostra Shawna okazała się wesołą i pogodną dziewczyną, na pierwszy rzut oka w ogóle nie podobną do swojego brata. Siedziałyśmy w kuchni przy wysokim blacie i zajadałyśmy się pizzą, którą zamówił Shawn.
Czułam się dziwnie, bo przepadł odkąd godzinę temu prawie całowaliśmy się w moim "tymczasowym" pokoju.
W moim brzuchu uformował się dziwny supeł, który z każdą chwilą zaciskał się coraz mocniej. Na szczęście od zawsze umiałam dobrze się maskować i Aly nic nie zauważyła. Lata spędzone z ojcem nauczyły mnie bycia dobrą aktorką.
— Jak się będzie tak ociągał to nie zostanie dla niego ani kawałek. — Zaśmiała się Aly, a ja jej zawtórowałam, trzymając w dłoni nadgryziony kawałek pizzy.
W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Shawn i miał na sobie tylko krótkie spodenki.
Zamarłam, mierząc wzrokiem jego ciało od góry do dołu, i od dołu do góry.
Na jego torsie pozostały małe kropelki wody, a włosy były całe mokre i przylegały do jego twarzy, jeszcze bardziej podkreślając jego kości policzkowe. Nie mogłam odwrócić wzroku od jego ciała, które było idealne w każdym calu.
Jakim cudem on tak wygląda?
Na twarzy chłopaka od razu pojawił się łobuzerski uśmiech, który po chwili zmienił się w naprawdę uroczy grymas.
Podszedł do nas i jednym ruchem zepsuł swojej siostrze fryzurę, a potem spojrzał na mnie i wyrwał kawałek pizzy z mojej dłoni. Odgryzł dwa duże kęsy i oddał mi go, wyszczerzając się w moją stronę.
— Co robicie, dziewczyny? — zapytał, siadając na krześle obok mnie.
Gdy chciał złapać za szklankę mojego soku, uderzyłam go w dłoń i całą trójką się zaśmialiśmy.
— Zjadamy twoją pizzę. — Odezwałam się pierwszy raz odkąd chłopak pojawił się w kuchni.
— Żebym ja zaraz nie zjadł ciebie. — Zaczepił mnie łokciem, a dziewczyna siedząca naprzeciwko nas wywróciła oczami, śmiejąc się wesoło.
Poczułam jak ponownie oblewam się rumieńcem, więc zasłoniłam twarz włosami, odgryzając jeszcze dwa gryzy pizzy.
— Uważaj, żebyś się nie zatruł.
— Raczej mi to nie grozi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top