00.
Nienawidziłam swojego życia bardziej niż czegokolwiek na świecie. I choć mówiła teraz tak co druga nastolatka na świecie, nie czułam się ani trochę tak jak któraś z nich. W końcu w ciągu siedemnastu lat, które przeżyłam – nic – zupełnie nic nie szło po mojej myśli. Gdyby było inaczej, to co robiłabym na środku jezdni szybkiego ruchu? Co gorsza o trzeciej nad ranem.
Ha, pierwszy argument potwierdzający moją beznadziejność.
Nie wiem czy to powód do radości...
Moje rozmyślania przerwał głośny dźwięk klaksonu nadjeżdżającego auta. Odwróciłam się i dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie, że zupełnie nie wiem gdzie jestem. Cudownie...
Ledwo co mogłam dostrzec kierowcę terenowego Range Rovera, który zdecydowanie nie był zadowolony z mojej obecności pośrodku jego trasy.
Stój tam idiotko.
Mój wewnętrzny egoistyczny głosik dał o sobie znać.
Może on ci pomoże...
I znowu.
Parsknęłam. Na pewno obcy facet w samochodzie wartym więcej niż mój dom będzie chciał mi pomóc.
Znowu się zamyśliłam, przez co umknęło mi, że mój miejmy–nadzieję–przyszły–wybawca stoi tuż przede mną. Przez moje ciało przebiegły nieprzyjemne dreszcze. Nie wygląda na miłego, ale mama zawsze uczyła mnie, że nie powinno oceniać się ludzi po okładce. A dokładniej książek. Ale to nie miało w tej chwili najmniejszego znaczenia.
— Jesteś wariatką czy morderczynią? — zapytał próbując ukryć ironię w swoim głosie.
— Pierwsze podobno łączy się z drugim — odpyskowałam i od razu skarciłam się w myślach za niewyparzony język.
Nieznajomy się nie odezwał, mierząc mnie specyficznym spojrzeniem.
No, nieźle to spieprzyłaś Madison.
Korzystając z tego, że chłopak nie uciekł w podskokach gdy tylko mnie usłyszał, miałam chwilę by obrzucić go zaciekawionym spojrzeniem. Wysoki blondyn wlepiał we mnie swoje czekoladowe oczy. I nie było to nieprzyjemne spojrzenie.
— Zgubiłaś się? — Zadał kolejne pytanie, a ja tylko nieśmiało kiwnęłam głową. Zawstydzał mnie samym spojrzeniem. Widząc moją reakcje wyraźnie się rozluźnił. — Dokąd cię podwieźć?
— Jak najdalej stąd — wypaliłam najszybciej jak mogłam.
Blondyn stał w bezruchu, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając. Przez chwilę bałam się, że zostanę tu całkiem sama.
Znowu.
Po kilku sekundach ruszył w stronę swojego czarnego samochodu, jednak zanim do niego wsiadł, kiwnął na mnie ręką. Odetchnęłam z ulgą, choć nie zdawałam sobie sprawy z tego, że wstrzymuję oddech i ruszyłam w tym samym kierunku. To szalone, ale wolałam odjechać z obcym chłopakiem niż natknąć się na swojego.
On po prostu wygląda na godnego zaufania...
Gdy zajęłam już miejsce, odruchowo spojrzałam na kierowcę.
— Zawsze ratujesz nieznajome dziewczyny o trzeciej nad ranem?
— Tylko brunetki. — Puścił mi oczko, a ja momentalnie zrobiłam się czerwona. Osunęłam się na siedzeniu, wlepiając wzrok w ciemną ulicę. — Jadę aż do Toronto.
W tym momencie w głowie pojawił mi się niezły pomysł. Toronto. Przecież tam mieszka ciocia Sally, siostra mojej mamy. Odkąd pamiętam byłam jej ulubienicą. Spędzałam tam każde wakacje do dziesiątego roku życia, potem, gdy moja mama zmarła kontakt nam się urwał. Od tamtej chwili wysyłamy sobie tylko kilka wiadomości raz w miesiącu. Na pewno przywita mnie z otwartymi ramionami. Uśmiechnęłam się do siebie, odtwarzając w głowie wszystkie wspomnienia po kolei.
— Właściwie to wybieram się właśnie tam... do cioci. Spadłeś mi z nieba. — Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, ciesząc się z wymyślenia planu idealnego.
— Jak bardzo widać, że ci nie wierzę?
— Zawsze zadajesz tyle pytań?
— A ty zawsze jesteś niemiła?
— Owszem.
— I wszystko jasne. Jestem Luke. — Zmarszczył brwi zaraz po wypowiedzeniu tych słów. — Uznałem, że wypadałoby się poznać, skoro już wyruszamy w taką podróż.
— Madison — odpowiedziałam, czując jak moje ciało obezwładnia zmęczenie.
Czy to głupie zasypiać w samochodzie nieznajomego?
Ale przecież przed nami kilka godzin jazdy.
Cóż, raz się żyje...
Ziewnęłam, kuląc się na wygodnym, skórzanym fotelu.
— Prześpij się, widać, że jesteś zmęczona. Lepiej nabierz sił, bo będziesz zmuszona opowiedzieć mi całą swoją historię...
To ostatnie słowa, które usłyszałam, a chwilę później zapadłam w głęboki i spokojny sen. Pierwszy raz od miesięcy.
~~~~~
cześć kochani,
wstawiam dla Was poprawiony prolog, w którym nie zmieniłam zbyt wielu wydarzeń
w całej historii prawdopodobnie nastąpią jakieś zmiany, chce dopracować to ff, żeby nie było mi za nie wstyd
Kocham Was, L.
P.S. Zapraszam Was na mój profil i na dwa pierwsze rozdziały nowego ff pt. „Układ dla dwojga". Może kogoś zaciekawi, a dodam, że fabuła tam ma być bardzo rozbudowana, więc będzie co czytać! Ściskam x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top