Rozdział 3

Obudziłam się i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było chwycenie za pilot od rolet, znajdujący się w szufladzie szafki nocnej. Jednym kliknięciem sprawiłam, że do pokoju wpadło trochę światła, bo przesadna ciemność była męcząca, a w wakacje nie warto było tracić czegoś tak dobrego. Następnie wzięłam telefon z szafki, by sprawdzić godzinę. Na ekranie widniała 11:24 co oznacza, że spałam dosyć długo.

Postanowiłam wstać i otworzyć balkon, by wpuścić trochę świeżego powietrza do pomieszczenia. Po zrobieniu tego momentalnie spojrzałam na ulicę. Zauważyłam świeżo umyte, czarne terenowe Porsche wjeżdżające na podjazd. Po chwili wyszedł z niego nikt inny jak Niall.

Tylko mi nie mówcie, że to auto jest jego.

Zatrzasnął drzwi i zamknął je przy użyciu pilota, którego po chwili włożył do kieszeni, po czym westchnął patrząc przez chwilę na auto. Następnie podszedł do furtki i wyciągnął gazetę spomiędzy jej prętów, by wrzucić ją do kosza. Nawet jej nie przejrzał. Po tych czynnościach wszedł domu i to tyle co widziałam. Wyglądał na smutnego.

Usłyszałam nagłe wibracje w telefonie, więc podeszłam do niego, by odczytać wiadomości.

Harry: Że niby mam teraz czytać ten spam?
Jenny: Nie musisz :) I cześć! Kiedy wracasz?
Harry: Ech, wieczorem. Działo się coś ciekawego kiedy mnie nie było?
Jenny: Później Ci opowiem x
Harry: Dobrze :) trzymaj się, ja muszę iść, Gemma mnie woła 😘
Jenny: Pa, do dzisiaj! ❤
Harry: 😊

Gemma była jak siostra, której nigdy nie miałam. Zazdroszczę jej Harry'emu, bo są najlepszym rodzeństwem jakie znam. Wychodziła nieraz z nami o ile miała czas, co było miłe.

Wzięłam ze sobą ubrania na dziś i poszłam do łazienki, by tam się przebrać i po prostu z niej skorzystać. Potem zeszłam na dół i o dziwo zobaczyłam tylko mamę, która oglądała telewizję w salonie.

- Hej mamo, gdzie jest Peter i tata? - spytałam opierając się o kanapę, na której siedziała.

- Peter marudził, że chce jechać nad jezioro, więc już znasz odpowiedź.

- Och, okej - westchnęłam i udałam się do kuchni, by zrobić sobie płatki śniadaniowe. Wzięłam mój posiłek i poszłam do salonu, by usiąść obok mamy. Idąc do niej usłyszałam dźwięk dzwonka. Kobieta spojrzała na mnie, a ja już wiedziałam, że mam otworzyć drzwi. Podeszłam do nich i odłożyłam miskę na szafkę od butów, by na spokojnie powitać niezapowiedzianego gościa. Jak się okazało, za drzwiami stał... Niall.

- Hej? - Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Przyniosłem talerz od ciasta - powiedział mało entuzjastycznie.

- Uch, okej.

- Kto to? - usłyszałam moją mamę.

- Dzień dobry! - powiedział tak głośno, żeby usłyszała, kompletnie zmieniając ton głosu.

- Och, Niall!

Podeszła do nas, co było krepujące. Miałam ochotę stąd zniknąć.

- Mama dziękuję za miłe powitanie - Niall uśmiechnął się.

Nie mówcie mi, że będą teraz prowadzić rozmowę, a ja muszę być jej częścią.

- Jenny, mogłabyś mnie oprowadzić po okolicy? - spytał grzecznie, co mnie ogromnie zaskoczyło. Podniosłam brew i spojrzałam na niego krzywo.

Czy on tym grzecznym gadaniem podlizuje się mojej mamie?

- To dobry pomysł, poznacie się przy okazji! Idź, Jenny - moja mama powiedziała podekscytowana.

- Uch, co? Nawet nie zjadłam śniadania!

- Poczekam - Niall uśmiechnął się ponownie, a moja mama wpuściła go do domu, przez co od razu się rozejrzał. Jeżeli powie mi potem, że tu mu nie odpowiada z wiadomych względów, zrobię mu coś.

Wzięłam miskę i poszłam do kuchni, by tam dokończyć śniadanie, bo nie chciałam, by Niall patrzył jak jem.

Po kilku minutach wyszłam z kuchni i poszłam ubrać buty, w tym czasie czując na sobie wzrok chłopaka. W końcu poczułam się bardziej komfortowo, gdy znaleźliśmy się na dworze.

- Czego tak naprawdę chcesz? - spytałam.

- Przejść się - wzruszył ramionami, wkładając dłonie do kieszeni spodni.

Westchnęłam i zaczęliśmy iść wzdłuż ulicy.

- Co chcesz wiedzieć o tym miejscu?

- Tak właściwie to już wiem gdzie jest najbliższy sklep, klub, stacja i knajpa, więc niczego już nie potrzebuję.

- Co? - spytałam oburzona - To po cholerę dla ciebie wyszłam z domu?

- Jenny, uspokój się - przewrócił oczami.

- Myślisz, że to pomoże? Mylisz się.

- I tak muszę tu kogoś poznać.

- Musisz? - prychnęłam - Zapewne masz wielu przyjaciół, po co ci kolejni?

Westchnął smutno, patrząc pod swoje nogi.

- Nie znasz mnie.

- Zdążyłam poznać, jesteś dupkiem.

- Och, miło mi słyszeć, dziękuję - przewrócił oczami. - Gdziekolwiek jestem to ludzie mnie oceniają za to co mam. Jakbyś się czuła będąc na moim miejscu?

- Masz u mnie wyrobioną negatywną opinię za to jak zachowywałeś się ostatnio. Przykro mi.

- Powinnaś być mniej szczera. Poza tym, nawet nie minął dzień jak mnie znasz.

- Nie obchodzi mnie to.

- Nie kłóćmy się na środku ulicy.

- Czy ja się kłócę?

- Jenny, proszę cię - westchnął głośno. Już miałam coś powiedzieć, ale poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam połączenie.

- Jeżeli się nie mylę, dzisiaj jest trzeci dzień wakacji, a ty już chłopaka sobie znalazłaś? - usłyszałam w urządzeniu rozbawiony głos Alice.

- Co? Skąd wiesz? - zmarszczyłam czoło - To znaczy... Gdzie jesteś?

- Odwróć się.

Zrobiłam to co powiedziała, dzięki czemu zobaczyłam ją i Louisa, którzy szli w naszą stronę. Gdy Tommo mi pokiwał, spojrzałam na Nialla.

- To twoi znajomi? - spytał.

- Może - powiedziałam i zakończyłam połączenie. Poszłam w kierunku przyjaciół, zostawiając Nialla w tyle, nawet nie interesując się czy za mną idzie.

- Przedstawisz nam swojego kolegę? - spytał Louis uśmiechając się głupio, gdy dotarliśmy do siebie.

- Niall - usłyszałam niski głos nad swoją głową. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się, by spojrzeć na chłopaka. Był wyższy ode mnie o jakieś ponad pół głowy. Przewyższał Louisa, ale nie był wyższy od Harry'ego. Miał może 180 centymetrów wzrostu.

Niall podniósł brew i spojrzał na moich przyjaciół, którzy po chwili poznali się z nim. Zaś skończyliśmy na tym, że szliśmy całą czwórką do sklepu.

Boże, dlaczego?

- Harry wróci o osiemnastej i około godziny później chce się z nami zobaczyć - powiedział Louis.

- To brzmi jak jakieś wezwanie do szefa - Alice zaśmiała się.

- Chyba jesteś niepoważna, ja nim jestem! - Lou zrobił ruch odrzucania włosów do tyłu, a Alice pokręciła głową śmiejąc się. Niall prychnął i też pokręcił głową.

- Szef wszystkich szefów, hm? - Lou odezwał się do niego.

- A jakby inaczej - zaśmiał się, a ja nie skomentowałam tego. Nie odezwałam się przez całą drogę do sklepu, dopóki Alice nie zapytała mi się co chcę kupić.

- Weź mi to, potem oddam ci pieniądze - powiedziałam jej i podałam jej paczkę chipsów paprykowych. Ona wzięła Pepsi w puszce, Louis jakieś piwo, a Niall w końcu zdecydował się wziąć to co Tomlinson. Po kilku minutach wyszliśmy ze sklepu i chyba tylko ja nie tryskałam energią.

- O około piętnastej idę do domu na obiad. Potem gdzie się spotkamy? - powiedziałam, otwierając paczkę chipsów. Wyciągnęłam ją w stronę znajomych, ale tylko Niall odmówił poczęstunku.

- Może o tej dziewiętnastej każdy z nas pójdzie do Harry'ego? - powiedziała Alice.

- Dobry pomysł. Wtedy nie będziemy musieli szukać się po całym osiedlu - Louis przytaknął - Niall, pójdziesz z nami?

Słucham?

- Ja? - spytał zdziwiony.

- Tak, czemu nie? Pokażemy Ci, że ludzie z tej dzielnicy są najlepsi!

Alice spojrzała na mnie, a ja powiedziałam do niej bezgłośnie "Jest okej", mimo że to nie była prawda.

- Jeżeli nie macie nic przeciwko, to jasne - uśmiechnął się, ale gdy spojrzał na mnie, jego twarz powróciła do obojętnego wyrazu.

Dobra, wiem, że go uraziłam. Nie wiem czy słusznie, ale na razie mnie to nie obchodzi.

- Jenny weźmie ze sobą Nialla i nie powinno być problemu - powiedziała Alice.

Oj, chciałabym, żeby było tak jak mówi.

W pewnym momencie usiedliśmy na krawężniku, dzięki czemu chłopcy mogli na spokojnie napić się piwa. Alkohol w samo południe? Och, czemu nie.

Po chwili oboje zatracili się w rozmowie o samochodach, a zaczęło się to od Mustanga, który tędy przejeżdżał. Louis znał się trochę na autach, bo jego wujek nimi handluje. Kiedyś przyjechali tędy Porsche, gdy go testowali, więc ja razem z Alice na tym skorzystałyśmy i zabrałyśmy się z nimi na przejażdżkę. Są to bardzo wygodne samochody, w sumie jak na luksusowe pojazdy przystało.

Louis i Niall wydawali się ze sobą dogadywać. Horan wcale nie był dla niego wredny, więc nie wiem dlaczego był taki w stosunku do mnie. Może wtedy był w złym humorze, tego nie wykluczam. A dziś rano smutek gościł na jego twarzy, więc coś jest na rzeczy.

Czas nam jakoś zleciał, ale nadal nie odezwałam się do Nialla ani słowem. W końcu udaliśmy się do swoich domów, by coś zjeść. Wcześniej umówiłam się z Niallem, aby zjawił się u mnie o 18:30 i przyszedł punktualnie.

Miał na sobie jeansy, biały t-shirt, czarne Vansy oraz czerwoną koszulę w czarną kratę.

Przyznaję się, wyglądał dobrze. Bardzo dobrze.

- Idziemy? - spytał.

- Tak, zaczekaj - powiedziałam i zaczęłam ubierać swoje buty.

- O której wrócisz? - usłyszałam swojego tatę. Niall widocznie chciał się przywitać, ale przyłożyłam palec do ust, by pokazać mu, że nie ma się odzywać. Chciałabym uniknąć wszelkich pytań ze strony taty.

- Jeszcze nie wiem, ale jakby co, będę pod telefonem! - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, wyszliśmy z domu.

- Daleko do tego Harry'ego? - spytał Niall.

- Nie. Jego dom jest kilka ulic stąd.

Przeszliśmy drogę w ciszy, z czego bardzo się cieszyłam. Gdy dotarliśmy na miejsce, bez problemu weszliśmy do domu Stylesa, bo drzwi były otwarte.

Przyjaciele siedzieli w salonie i rozmawiali. Słyszałam też muzykę, która była puszczana z wieży.

- Halo? Już jesteśmy! - odezwałam się. Po chwili na korytarz wszedł Harry, ale jak nas zobaczył, stanął i spojrzał się dziwnie na Nialla.

- A jednak, miałem na myśli właściwego Harry'ego - powiedział Horan i podszedł do Stylesa, by złączyć się z nim w braterskim uścisku.

- Stary, to ty? - Harry pokręcił głową z niedowierzaniem.

Czegoś nie wiem?

- Tyle lat! A teraz pomyśl sobie, że tu mieszkam - Niall zaśmiał się, a ja ściągnęłam buty i podeszłam do stojących chłopaków.

- Tylko mi nie mówcie, że się znacie - powiedziałam, nadal nie wychodząc ze zdziwienia.

- Owszem, znamy się i to od małego. Mieszkaliśmy kiedyś na tym samym osiedlu, aż kontakt się zerwał bo przeprowadziłem się tutaj w wieku ośmiu lat - Harry wytłumaczył - Czuj się jak u siebie, bracie! - powiedział i przybili sobie żółwika.

Poszłam razem z nimi do salonu, by powitać resztę przyjaciół.

To co się tutaj dzieje, jest niemożliwe. Te wakacje przejdą do historii.

Gdy Alice i Louis usłyszeli o znajomości Harry'ego i Nialla, zdziwili się tak samo jak ja. No bo kto by pomyślał?

- Czemu się tutaj przeprowadziłeś? - Harry spytał swojego starego przyjaciela, gdy już wszyscy siedzieliśmy na kanapach, gdzie zajęłam miejsce obok Alice i Harry'ego.

- Mama chciała mieszkać w spokojniejszym miejscu, a tacie nie robiło to różnicy bo i tak rzadko kiedy jest w domu - blondyn odpowiedział mu.

- Czyli nic się nie zmieniło?

- Oprócz tego, że właściwie mógłbym już nie pracować do końca życia, to nie - zaśmiał się.

Och, znów kwestia pieniędzy.

- Wiedziałem, że tak będzie. Twój tata był dosyć wysoko w tej całej firmie.

- Ma teraz własną.

I wszystko jasne.

- Nie za dobrze ci? - zaśmiał się.

- Zależy w czym - westchnął - Temat nie na tą rozmowę - powiedział i nie odezwał się przez najbliższe kilkanaście minut. Był przygnębiony. Co z nim jest?

- Chcecie coś do picia? - Styles zapytał, wstając - Niall, trzeba uczcić przeprowadzkę! Piwa? - zaśmiał się.

- Nasze pierwsze!

- I nie ostatnie! - zaśmiali się obydwaj, po czym Harry wyszedł z salonu, by pójść do kuchni.

- Niech Harry lepiej nie pije - stwierdził Louis.

- Właśnie, widział to zdjęcie na Instagramie? - spytała Alice, wymieniając ze mną rozbawione spojrzenia.

- Jakie zdjęcie? - Lou spytał zdziwiony.

- Tak to jest jak się nie pilnuje telefonu - zaśmiałam się, a Louis od razu wyciągnął smartfona z kieszeni, by sprawdzić swoje konto - O Boże, kiedy to było? - zaśmiał się - Niech on lepiej tego nie widzi.

- Macie Insta? - spytał Niall.

- Tak, a kto nie ma? - powiedziała Alice i wyciągnęła swój telefon.

- Jak się nazywacie? - spytał, a Louis i Alice podali swoje usery. Ja tego nie zrobiłam, bo jakoś nie chciałam, by widział moje zdjęcia.

W pewnym momencie stwierdziłam, że Harry potrzebuje pomocy w zniesieniu wszystkiego do salonu, więc postanowiłam wstać i pójść do niego. Zobaczyłam go przy lodówce, z której wyciągnął kilka butelek piwa.

- Gdzie są twoi rodzice? - spytałam.

- U sąsiadów obok, razem z Gemmą - odpowiedział i odłożył butelki na blat kuchenny.

- Masz jakiś sok?

- Jasne, jaki chcesz? - spytał pokazując dwa kartoniki z napojami.

- Pomarańczowy - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego, by pomóc mu zanieść wszystkie produkty do salonu. Jednak zanim wyszliśmy, zatrzymałam go, bo chciałam go o coś zapytać.

- Harold?

- Tak, kochanie?

- Jaki jest Niall? To znaczy... Jest w porządku?

- Był moim najlepszym przyjacielem i jeżeli się nie zmienił, nadal nie widzę w nim wad.

- Jest no wiesz, wredny?

- On? Czasami szczery i uparty. Bywał wredny, ale gdy miał zły humor. Wiesz, kiedyś jakiś starszy dzieciak dokuczał mi, a Niall porozmawiał z nim tak, że już się do mnie nie odezwał. Pomińmy to, że też go pobił - uśmiechnął się - Zawsze był taki. Jak starszy brat, ale w tym samym wieku. Zawsze potrafił obronić.

- Serio? Wow, nie pomyślałabym... - powiedziałam ciszej drapiąc się po tyle głowy, czując się źle z tym co mu mówiłam.

- Określę go jako postrach dzielnicy wśród dzieciaków - zaśmiał się - To były czasy...

- Dobrze, dzięki - uśmiechnęłam się lekko.

- Porozmawiaj z nim, dowiesz się jaki jest.

Westchnęłam, po czym zakończyliśmy temat i zanieśliśmy napoje, potem jeszcze doniosłam szklanki.

Przez czas rozmów nie odzywałam się dużo, bo skupiłam się na tym, o czym rozmawiali chłopcy. Słuchając Nialla stwierdziłam, że naprawdę jest miły i zaczęło być mi głupio, że go dzisiaj obraziłam. Nie odzywa się do mnie, więc prawdopodobnie też się obraził, o ile go obchodzi opinia innych. Zatraciłam się w swoich myślach, aż nagle dotarło do mnie jedno słowo wypowiedziane z ust Nialla:

"Samotny"

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top