2. Początek koszmaru

Niestety, nadszedł ten dzień. Dzień rozpoczęcia nauki w Southside. Miałam ochotę położyć się na podłogę i płakać, ale moim jedynym pocieszeniem było, to że ponownie spotkam Jugheada.

Kto wie, może zostaniemy przyjaciółmi?

Cały wczorajszy dzień, pisałam w pamiętniku jak ja się stresuję i boję nowej szkoły. Kurde, brzmiało to jak wypociny dziesięciolatki.

W każdym razie. Zeszłam na dół ubrana i cała roztrzęsiona. Nie mogłam się uspokoić.

-Betty, spokojnie- chwyciła mnie za dłoń mama.

-Ale ja się okropnie stresuję. Mamo, przecież wiesz że jestem z tej lepszej i bogatszej dzielnicy, gdzie nie ma gangów, ani przestępczości- odpowiedziałam.

-Betty. Będziesz po prostu inna, ale w tym pozytywnym sensie. Pamiętaj jak ktoś ci coś zrobi, masz z tym przyjść do mnie. Jasne?- pogłaskała mnie po ramieniu.

-Ok.

Po słowach mamy, zawsze czuję się silna i pełna siebie. Mam wrażenie, że mogę na nią liczyć i bez względu na wszystko zawsze jestem jej małą dziewczynką.

Tata też mnie wspiera, ale mniej, bo musi chodzić do pracy. Praktycznie od 6:00 do 20:00 nie ma go w domu, a gdy wraca to nie ma siły na rozmowy, bo marzy o ciepłej kolacji i pójściu spać.

Ja tak mam po każdym dniu w szkole, ale ja nie mam tak pięknie, bo muszę się uczyć.

Ledwo zjadła jedną kromkę z masłem, bo taka byłam zdenerwowana.

-Dziękuj- powiedziałam i wstałam od stołu.

Pobiegłam na górę po plecak i jeszcze po raz setny sprawdzałam czy wszystko mam.

Zbiegłam do schodach, ubrałam buty, pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Nogi miałam jak z waty i modliłam się, żeby jakoś tam dojść.

Wyszłam z domu o 7:30, a do szkoły idzie się dziesięć minut. Wyszłam tak wcześnie, żeby się nie spóźnić. Chociaż gdybym przyszłam troszkę później, to chyba nic by się nie stało, nie? Co ja mówię, pewnie że by się stało! Już na samym starcie miałabym opinię (głównie wśród nauczycieli) spóźnialskiej, a tego nie chcę.

Gdy byłam już przed wrotami do nowego życia, wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.

Już na samym starcie poczułam się jak w więzieniu.

Byli ochroniarze oraz prześwietlali plecaki, czy nie ma tam broni oraz sprawdzali czy nie mamy czegoś groźnego w kieszeniach. Zapewne, to wszystko przez taki jeden gang. Nie znam nazwy, ale w Northside dużo się o nim mówiło. Moja mama nawet napisała o nim artykuł, który jak zwykle spotkał się z uznaniem przez lokalną społeczność.

Pomimo, to że wyglądam na nieszkodliwą i tak mnie prześwietlili.

Bo, to że nie wyglądam na groźną wcale nie znaczy, że nie jestem taka.

Po kontroli szukałam odpowiedniej sali lekcyjnej.

Po drodze minęłam Jugheada. Posłałam mu łagodny uśmiech, a on spojrzał na mnie z kamienną twarzą.

Dziwne...

Gdy znalazłam odpowiednie drzwi, usiadłam na ławce na przeciwko nich.

Wtedy podszedł do mnie ten wysoki brunet i jakaś różowo włosa lala.

-No, no. Widzę, że mamy nową- powiedziała różowa.

-No tak, a wiesz co to oznacza?- zwrócił się niej.

-No pewnie. Fangs, Jughead!- krzyknęła dziewczyna.

-Hej, co jest?- spytał zdezorientowany niski, brunet.

-Nówka sztuka- odezwał się wysoki.

-Sweets, już pierwszego dnia?- zmartwił się Jughead.

-No, a jak- brunet podszedł do mnie wolnym krokiem.- Nie wiem czy wiesz, ale my... Lubimy męczyć nowych. A jako że ty jesteś nowa, to... no wiesz- uśmiechnął się szyderczo.

-Aha- wywróciłam oczami i wstałam. Już miałam iść, ale chłopak złapał mnie boleśnie za ramię.

-A panie dokąd- przygwoździł mnie do ściany.- Dawaj hajs!- krzyknął mi w twarz.

-Nie- powiedziałam twardo.

-Dawaj!- żądał.- Albo spotka cię coś gorszego.

-Nie, dam- protestowałam.

-Tak chcesz się bawić? Toni!- zawołał różową, a ona wyjęła mi z kieszeni portfel i zabrała z niego wszystko co miałam, czyli dziesięć dolarów.

-Oddam ci twój portfelik w koteczki, jeżeli go przeprosić- zażądała.

-Nigdy- prędzej sobie rękę utnę niż go przeproszę. Ja go napadłam?

-Ok, to dzisiaj nabiłam sobie piękną portmonetkę w kotki. Chodźcie- powiedziała dziewczyna.

Wtedy chłopak zaczął mnie dusić.

-Przeproś albo cię zabiję!- wycedził przez zęby.

Brakował mi tlenu, dlatego to zrobiłam.

-Przepraszam- wysapałam.

Wtedy mnie puścił, a ja chwyciłam się ściany, żeby nie upaść. Z trudem łapałam oddech, a wszystko było rozmazane.

-Betty?- podszedł do mnie Jughead, ale słyszałam jego głos jakby z bardzo daleka.

-Jest ok- wstałam i chwiejnym krokiem, wzięłam plecak, a następnie przeniosłam się gdzieś indziej.

Po kilku minutach zadzwonił dzwonek i weszłam do klasy. Chciałam jak zawsze usiąść z tyłu, ale tamte miejsca zajęli Jughead i jego banda, dlatego usiadłam z przodu.

-Od dzisiaj do naszej klasy będzie chodzić nowa dziewczyna, Elizabeth Cooper- przedstawił mnie nauczyciel, a ja wstałam.- Opowiedz nam coś o sobie Elizabeth.

-Yhm... więc nazywam się Elizabeth, ale znajomi mówią na mnie Betty. Lubię czytać książki o Nancy Drew i rozwiązywać zagadki kryminalne- powiedziałam niepewnie, po czym usiadłam na miejsce.

-Dobrze, dziękuję. Dzisiaj zajmiemy się...- zaczął nauczyciel, ale ja go nie słuchałam.

Tak upłynęło mi kilka lekcji. Potem przyszłam pora na lunch. Nie brałam nic ze stołówki, przyniosłam swoje własne jedzenie.

Usiadłam samotnie przy stoliku, gdy nagle dosiadł się do mnie Jughead. Byłam zaskoczona.

-Jeżeli chcesz dokończyć robotę, którą zaczęli twoi koledzy, to...- zaczęłam.

-Ciii- położył mi palec na usta.- Bo wiesz, jesteśmy znani z tego, że dręczymy nowych, ale ty jesteś wyjątkowa. Nie mam serca tego robić, chciałbym cię bronić, ale nie mogę, bo mnie wyśmieją. Chciałem ci, to powiedzieć, bo nie lubię patrzeć jak ktoś cierpi. Dobra spadam- wstał i szybkim krokiem udał się do swojej paczki.

To miło z jego strony, ale nie wiem czy mogę mu ufać.

Jest, to mój pierwszy dzień w nowej szkole, a jakiś przestępca chce mnie chronić?!

Nie wierzę mu.

Gdy się wykaże, to może wtedy, ale tak to ja się boję, że rzuca słowa na wiatr i mnie wystawi.

Nie jeden raz, takie coś przeżyłam i nie uśmiecha mi się, żeby mieć powtórkę z rozrywki.

Gdy zjadłam lunch udałam się klasy na ostatnie zajęcia.

Po zakończeniu ich, wpadłam do domu zostawić plecak i wpadłam do Archa.

-Dzień dobry. Jest Archie?- spytałam pana Andrewsa, który otworzył mi drzwi.

-Przykro mi Betty. Jest jeszcze w szkole, ale powiem mu, żeby byłaś- uśmiechnął się.

-Dobrze, dziękuję- uśmiechnęłam się i odeszłam.

Zdjęłam buty, usiadłam na łóżku z laptopem i zaczęłam oglądać jakiś serial, gdy nagle przyszłam mi jakaś wiadomość.

juggiejones3 zaczął/ zaczęła cię obserwować

Co?!

Jakim cudem o mnie wystalkował?!

Chwilę później przyszła wiadomość.

Od: juggiejones3

Hej, Betty. Jak tam po pierwszym dniu w szkole?

Przepraszam, co?!

Czy on się mną interesuje?

Nie.

Postanowiłam jednak odpisać.

Do: juggiejones3

A dobrze. Fajnie, że pytasz.

Od: juggiejones3

Przepraszam cię za tych dupków. Nie powinni tego robić. Pogadam z Toni, żeby oddała ci twój portfel.

Wtedy postanowiłam zadać dość dziwne pytanie.

Do: juggiejones3

Czy Toni, to twoja dziewczyna?

Od: juggiejones3

Tak, a co zazdrosna?

Ale wpadłam.

Do: juggiejones3

Nie, nie jestem.

Nie przemyślałam tego...

Od: juggiejones3

I tak, to sobie tłumacz ;)

Dokładnie

Od: juggiejones3

Chcesz się spotkać w Pop's za pół godziny?

O Boże?!

Czy on mnie...

Do: juggiejones3

Ok, ale po przyjacielsku ;)

Odpisałam i zaczęłam się szykować.

Założyłam granatowe jeansy i kremowy sweterek oraz białe adidasy.

Weszłam do baru, a tam czekał na mnie Jughead z...

***

Hejka!

Jak myślicie, kogo jeszcze zastała Betty w barze, oprócz Jugheada?

Do następnego

xyz



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top