Rozdział 2 - Spotkanie po latach
Po posesji rozniósł się głośny pisk Mabel, która jakby ją jakiś potwór z lasu gonił pomknęła do chaty by jak najszybciej się do niej dostać i z wszystkimi przywitać. Wujowie spojrzeli na siebie załamani jednak szybko pognali za dziewczyną jakby zaniepokojeni? Dipper nie umiał tego stwierdzić nie widząc ich twarzy całkowicie. Tak czy siak również w końcu za nimi ruszył żeby nie zostawać w tyle. Bez zbędnych słów wpakował się za wujostwem i siostrą do domu by następnie zamknąć za sobą drzwi. Przez chwilę rozglądał się za Nabokim jednak gdy spytał o niego siostrę ta powiedziała, że musiał się przywitać z swoją miłością, Gompersem. Cóż, młody Pines nie wnikał tylko posłusznie za nią podążał wiedząc, że to on będzie musiał być tym złym i w razie czego odklejać dziewczynę od długo niewidzianych przyjaciół. W ogóle, wujkowie się gdzieś zmyli co nieco zawiodło Dippera, ale nie miał im tego za złe. W końcu chronią oni Wodogrzmoty przed anomaliami, a zadanie monitorowania ich jest niemal na dwadzieścia cztery godziny na dobę. Oczywiście on uważał, że tak powinno być, ale czy było tak w praktyce to nie wiedział bo nigdy tego nie doświadczył. Mabel okręciła się wokół własnej osi by po chwili wpaść do sklepu robiąc raban jakich mało. Soos już miał mówić jakieś pouczenie kiedy wreszcie oderwał spojrzenie od półki i skierował je na drzwi w których nadal stały bliźniaki. Zachłysnął się powietrzem by natychmiast zejść z małego stołka, którego wcześniej najmłodszy nie zauważył.
— Dzieciaki! — W jego głosie wyraźnie brzmiało podekscytowanie i szczęście na ich widok. Niemal doskoczył do nich w kilku skokach by pochwycić ich w niedźwiedzim uścisku. Szatynka oddała go z pełnym zaangażowaniem przyciskając się mocniej do przyjaciela kiedy Dipper ograniczył się tylko do poklepania mężczyzny po plecach. Nie był jednak w stanie ukryć lekkiego uśmiechu, w którym wygięły się jego zdradzieckie usta. — Jak ja dawno was nie widziałem, wyrośliście przez ten czas — zaśmiał się głupkowato co młodsi od razu odwzajemnili. Soos miał po prostu w sobie to coś co zarażało każdego z kim miał kontakt pozytywną energią.
— No cóż, w końcu to było pięć lat — mruknął szatyn na co cała trójka się zasępiła. Zaraz jednak powrócili do wcześniejszego nastroju. — Tak w ogóle to jak ci się układa z Melody? — Zmienił zręcznie temat. — Nadal prowadzicie chatę?
— A, nie. Pan Stanek przejął stery jak wrócił z bratem z wyprawy. My tu przyjechaliśmy na wakacje jak usłyszeliśmy, że przyjeżdżacie. Mieszkamy teraz dość daleko stąd, ale nie mogliśmy się powstrzymać. Na razie mieszkamy tu dopóki nie znajdziemy czegoś swojego — wyjaśnił gestykulując dłońmi.
— Soos to urocze! — Zakrzyknęła Mabel znów rzucając się w jego stronę z zamiarem uściskania go. — To naprawdę wiele dla nas znaczy.
— Ma rację — przytaknął jej szatyn. — Dziękujemy.
I zaczęli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Dipper dopytywał się o to czy działo się coś niezwykłego w zakresie paranormalnym o czym on wie, a jeśli jakiś temat zainteresował Dipper to starszy nie szczędził szczegółów mówiąc wszystko co wie. Mabel wypytywała za to przyjaciela o to jak się sprawy układają z jego dziewczyną. A tak właściwe narzeczoną o czym rodzeństwo dowiedziało się dopiero teraz. Na dobrą sprawę kobieta była również w ciąży co niezywykle uradowało nowo przyjezdnych. Jedyna dziewczyna w towarzystwie snuła właśnie plany o to jak będzie się zajmować małym dzieckiem kiedy drzwi do sklepu otworzyły się z hukiem pochłaniając uwagę trójki.
— Przepraszam za spóźnienie, to się więcej nie powtórzy! — Krzyknęła dziewczyna pochylając się, a jej brązowe włosy przez, które przebijały się rude pasma zasłaniały jej twarz w całości. Podpierała się rękoma o kolana oddychając ciężko, a Dipper nie mógł powstrzymać wrażenia, że już ją gdzieś widział. Dopiero gdy dziewczyna odgarnęła włosy z lekko opalonej i pokrytej pojedynczymi piegami twarzy natychmiast ją rozpoznał.
— Wendy? — Brzmiało to w jego uszach tak piskliwie, że aż miał ochotę się skrzywić i zapaść pod ziemię. Dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana i otworzyła już usta żeby coś odpowiedzieć, ale kiedy zobaczyła jego niemalże damską kopię natychmiast jej oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
— Dipper? Mabel? — Nie dowierzała.
— Wendy! — Brązowooka rzuciła się na starszą koleżankę tuląc się do jej boku na co tak uśmiechnęła się z rozczuleniem. Kiedy poszedł Dipper i jego wzięła do uścisku pomimo próśb i jego rumianej twarzy.
— Boże, jak ja dawno was nie widziałam, zmieniliście się — puściła ich by następnie się im przyjrzeć. Uśmiechnęła się do nich promienie by potargać ich po głowach.
— Nie tylko my. Pofarbowałaś włosy? — Zapytał jak ostatni idiota. Jasne, że pofarbowała co to za w ogóle pytanie. Przecież pamiętał jej naturalny kolor włosów. Pamiętał to tak jakby było wczoraj.
— Taaa, ale nie zwracajcie uwagi, to tylko przejściowe — uśmiechnęła się do nich okręcając sobie pasemko wokół palca.
W tamtej właśnie chwili do pomieszczenia weszli wujowi Pines, dopiero po chwili dało się dostrzec chłopaka, którego za sobą prowadzili. Przyjrzał mu się dochodząc do wniosku, że to musi być ten chłopak, którego przygarnęli ich tymczasowi opiekunowie. Nastolatek miał blond włosy oraz bursztynową tęczówkę - nie mógł stwierdzić koloru drugiej przez to, że miał je zakryte opaską medyczną na której były namalowane różne małe rysunki i ślaczki. Jego skóra była zdecydowania nieco za jasna choć dało się dostrzec nieco opalenizny na jego dłoniach oraz kilka wypieków na twarzy najpewniej spowodowanych słońcem. Był ubrany w czarny sweter widocznie ręcznie robiony i za duży oraz w krótkie żółte spodenki ukazując dość wyćwiczone, ale zgrabne nogi na których dało się dostrzec trochę przetarć oraz zadrapań. Był boso więc widoczna była delikatnie widoczna wąska, ale dość długa blizna na jego stopie. Dipper doszedł do wniosku, że mogła wziąć się z okresu zanim jego wujkowie go znaleźli i po prostu jakieś zwierzę się na niego rzuciło. Jego spojrzenie było niepewne co dodawało mu niewinnego wyglądu, ale szatyn czuł, że tylko z pozoru.
— Dzieciaki, to jest Bill. Bill to Dipper i Mabel mam nadzieję, że się dogadacie — przedstawił ich sobie Ford.
— Miło was poznać — blondyn ukłonił się niczym aktor na koniec przedstawiania, a co zdziwiło najmłodszego z Pinesów nie zrobił tego ani trochę ironicznie. No i chłopak doszedł do wniosku, że jego głos nawet przyjemnie brzmi.
Wtedy dopadła do jego Mabel wraz z Wendy i Soosem, a Mason miał wrażenie jakby cała uwaga automatycznie zwróciła się na chłopaka z przepaską. I stało się to tak naturalnie, że Dipper już ani trochę nie wątpił w jego zdolności do zaprzyjaźniania się. Kiedy jednak taki stan rzeczy utrzymywał się już dobre dziesięć minut zmarszczył brwi zirytowany tym jak pochłania uwagę wszystkich. Spojrzał w oko chłopaka, w którym coś błysnęło co go nieco zaniepokoiło. Tak, raczej się nie polubią.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top