rozdział pierwszy

Budzą mnie promienie słońca muskające moją twarz. Niechętnie otwieram oczy i rozglądam się po pomieszczeniu, w którym aktualnie jestem. Ostatnie co pamiętam, to jazda na salę operacyjną.
No tak, operacja...

Odsuwam kołdrę i widzę, że mam klatkę piersiową owiniętą bandażem i jestem podłączona wieloma kabelkami do różnych sprzętów. Dotykam delikatnie palcami lewej piersi. Ciekawe kiedy mi to zdejmą, chcę już poczuć bicie mojego nowego serca. Patrzę na otwierające się drzwi i po chwili do mojego łóżka podchodzi lekarz, który jest wraz ze mną i moją rodziną od początku mojej choroby.

- Dzień dobry. - witamm się z mężczyzną i uważnie patrzę na to co robi.

- Witaj Rose. Jak się czujesz? Boli Cię coś?

- Nie... Chyba jest wszystko dobrze - uśmiecham się lekko, a lekarz uzupełnia moją kartę pacjenta - kiedy będę mogła wrócić do domu?

- Jeśli nie będzie żadnych komplikacji to pod koniec tego tygodnia. Za niedługo powinni przyjść twoi rodzice.

- Doktorze.. to głupie, ale jaki dziś dzień?

- Dziś jest środa. Trochę sobie pospałaś królewno. - śmieje się i wychodzi z sali.

Skoro dziś jest środa, a ja przyjechałam tutaj w poniedziałek, to przespałam cały wtorek! No to zaszalałam. Dobrze, że teraz mam wakacje. Mam nadzieję, że przez te półtora miesiąca odpocznę i wrócę do zdrowia na tyle, bym spokojnie mogła zacząć nowy rok szkolny. To może się wydawać dziwne, że tak spieszy mi się do szkoły, ale w mojej sytuacji, gdy w domu spędzam większość dni odizolowana od rówieśników, chce mi się tam wrócić. Przede mną ostatni rok w liceum, a potem studia. Szczerze powiedziawszy, nie wiem co będę robić dalej. Raczej na pewno pójdę na studia, tyle że nie wiem na jakie. Zawód? Przyznam się, że za dużo o tym nie myślałam. Dlaczego ? Bo tak naprawdę, to nie wiedziałam ile jeszcze będę żyć... Jak na razie muszę przebrnąć przez ostatni rok w szkole średniej i przy okazji nadrobić poprzednie dwa. Będzie ciężko, ale jakoś trzeba sobie radzić.

* * *

Wpatruję się w okno rozmyślając o tym jak bardzo nie mogę doczekać się powrotu do domu. Chcę w spokoju poleżeć na hamaku w ogrodzie z książką w rękach, nie mieć żadnych zmartwień, być po prostu szczęśliwa.

Moje rozmyślania przerywają rodzice, którzy wchodzą na salę.

- Witaj kochanie.

- Cześć.

Rozpromieniłam się na ich widok. Tak bardzo cieszę się z tego, że mam kochającą się rodzinę.

Rozmawiamy chwilę o tym jak się czuję.

- Co to ? - słyszę pytanie taty i podążam za jego wzrokiem.

Bierze do ręki leżący na stoliku szary zeszyt. Wypada z niego kartka, którą podnosi i zaczyna czytać.
O nie...

zakryłam twarz dłońmi i odwróciłam się na bok.

- Nauczyć się jeździć na deskorolce? Zrobić tatuaż? Wyjechać na Hawaje? Co to? - pytałśmiejąc się przyjaźnie.

- Jak oddasz to Ci powiem.

Podaje mi pamiętnik wraz z kartką. Biorę kilka wolnych oddechów i zaczynam mówić.

- Lista rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Teraz zyskałam nowe życie więc chciałabym zrobić choć część z tego co napisałam.

- Córcia.. Czemu nie mówiłaś wcześniej, że masz takie plany? Możesz zrobić wszystko, co tu zapisałaś. Pamiętaj, że masz w nas wsparcie.

Mama przytula mnie, a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. Dzięki temu, że mam w nich oparcie, mam jeszcze więcej sił by zrobić to o czym zawsze marzyłam. Teraz tylko chcę wyzdrowieć.

Ten rozdział krótki, ponieważ napisałam go już dawno i nie chcę nic zmieniać, bo wtedy musiałabym poprawiać następny.
Drugi będzie dłuższy :)
Jeśli chce ktoś być informowany o nowych rozdziałach, niech da znać o tym w komentarzu.

Zapewne w tym roku już nic nie dodam, dlatego życzę wam wszystkim spokojnych i radosnych świąt, dużo zdrowia, szczęścia i miłości i wspaniałego przyszłego roku. ❤
& oczywiście udanego sylwestra x

perfstylesx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top